Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 07-02-2019, 14:53   #1
abishai
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
To the Hell and Back (możliwe +18)

Lipiec, 2099 roku

Wszystko zaczęło się od trzęsienia ziemi, bo od tego winna zaczynać dobra historia.
A więc… ziemia zatrzęsła się mocno. Także w bazie wojskowej na obrzeżach Cheyenne w stanie Wyoming nastąpiło trzęsienie ziemi, które… nie miało prawa nastąpić.
Centralne stany leżały daleko od uskoków. Tu zagrażały tornada, a nie trzęsienia ziemi.
Więc była to i przerażająca i nieprzyjemna niespodzianka. Kto by przewidział, że przyniesie coś bardziej nieprzyjemnego?

Baza wojskowa w okolicy Cheyenne, w stanie Wyoming

Elizabeth "Lili" van Erp

- No kochanie, pokaż mi swoje skarby… odsłoń przede mną wszystko. - szeptał, a Lili musiała to znosić. Każde czułe słowo, każdą prośbę. Cóż poradzić… Russell miał intymne podejście do pancerzy wspomaganych, które naprawiał. A że w tej chwili naprawiał jej pancerz, więc musiała przy tym być. Nie żeby nie ufała talentowi Gilesa, ale… cóż… to był JEJ pancerz. Musiała być obecna przy każdym grzebaniu przy nim.
I dlatego musiała wysłuchiwać romantycznych próśb ich mechanika do jej maszyny.
Obecnie szwankował staw kolanowy, prawy staw kolanowy. I razem z Gilesem mieli temu zaradzić.
- No… oj ślicznotko, za dużo skakałaś i tłok się poluzował i pękł. Nie martw się… zaradzimy temu.- kucnął pochylony i powoli rozkręcał części, stojącej na stojaku zbroi. - Cholibka.. to musi być jakaś wada fabryczna, wiesz Lili? Trzeba będzie zgłosić.
I wtedy ziemia się zatrzęsła mocno. A Elizabeth patrzyła się jak korpus jej pancerza chwieje się niebezpiecznie grożąc upadkiem na całkowicie pochłoniętym swoją robotą mężczyzną.
Elizabeth musiała działać szybko. Albo przyglądać się jak ciężki korpus jej pancerza przygniecie skupionego na swej robocie Rusella.

Ashley ‘Ash’ Hansen

- Jeszcze trochę, a twoje majtki będą moje.- przy wtórze tego wesołego głosu, kolejna bila wpadała do łuzy. Louise uśmiechnęła się drapieżnie pochylając się na stołem do bilarda w krótkich obcisłych szortach, ku uciesze bywalców świetlicy w której to te stoły były ustawione.
Widok był kuszący. Ashley musiała to przyznać. Niemniej stawka była poważna. Majtki które miały na sobie. I Louise mogła je rzeczywiście wygrać, co było poważną sprawą…
Wszak prowadziły rywalizację, która zdobędzie więcej egzemplarzy bielizny przeciwniczki.
Ashley wskutek różnych inicjatyw uzyskała przewagę. Osiem do sześciu.
Teraz ta przewaga zaczynała się niebezpiecznie kurczyć.
- Twój tyłek jest mój…- odparła złowieszczo Louise, a lekarka żałowała że dała się podpuścić do tego zakładu. Można się było spodziewać, że latynoska wymiata w bilardzie.
Potrzebny był cud by uniknęła przegranej. I cud się wydarzył.
Pochylona nad bilami Meyes już wycelowała czubek kija w bilę, gdy ziemia się zatrzęsła. I metyska nie nie trafiła, klnąc pod nosem, gdy widziała jak biała bila chybiła celu.
Jednakże nie było czego świętować… wstrząsy były silne. Lampy wiszące na suficie świetlicy zaczęły się gwałtownie kołysać. Parę z nich spadło. Jedna na stół, który używały Ash z Louise. Latynoska zresztą chwyciła Ash za dłoń i bezceremonialnie wciągnęła ją pod stół sama się chowając.
- Co tu się dzieje?! To nie Los Angeles! To nie powinno mieć miejsca!- krzyczała metyska tuląc do siebie lekarkę, aby ta nie wpadła na jakieś głupie pomysły, gdy cały budynek się trząsł się jak galaretka.

Christopher "Kit" Carson

Nikt nie pamiętał już który z dowódców bazy był entuzjastą paintballu. Niemniej zarządził on by część poligonu przerobić pod takie zabawy. Ponoć stracił za to stanowisko, ale “boisko” do paintballu pozostało. Z fałszywymi budynkami, okopami i masztami na których wieszano flagi.
Nie wykorzystywano go w ćwiczeniach, ale po kilku latach… zaczęto go używać do bojowych symulacji i doskonalenia się żołnierzy. Tych którzy się chcieli doskonalić.
Charlotte taka była i zaciągnęła Carsona ze sobą. Scenariusz tej symulacji był prosty. Drużyna czerwonych się broniła, drużyna niebieskich atakowała. Każda składała się z ochotników z różnych formacji, którym się chciało strzelać po godzinach. Ustalano dowódców i plany i ruszano do boju.
Uzbrojeni w karabiny “laserowe” (strzelające promieniami lasera do pancerzy z fotoaktywnego materiału) ruszali do oboju. Pancerze nie tylko wykrywały trafienia w korpus, ale też i w kończyny natychmiastowo sztywniejąc po trafieniu w te części ciała symulując “rany”.
Charlotte i Chris mieli pecha, bo wylosowali przydział do niebieskich. Nie dość że musieli szturmować umocnione stanowiska czerwonych, to jeszcze tamci na swoim terenie mieli wieżę (która de facto była amboną myśliwską) i snajpera, który z góry wykańczał niebieskich.
Niemniej oboje mieli za sobą ciężki trening i masę doświadczenia (zwłaszcza Chris, który walczył i bez pancerza wspomaganego dającego poczucie niezniszczalności). Obojgu, pod jego przywództwem, udało się podkraść w okolice podstawy wieży, unikając trafienia. Kilku członków drużyny nie miało tyle szczęścia.
Tak więc teraz przyciśnięci do ściany, kombinowali jak dotrzeć do podstawy wieży bez oberwania ze strony snajpera.
I wtedy… ziemia się zatrzęsła. Mocno.
Osłonięci za murkiem Chris i Charlotte musieli od niego odskoczyć. Budowle na terenie boiska były tylko odrobiną solidniejsze od makiet filmowych i zaczęły się sypać. Najgorzej miał snajper, którego ambona chwiała się coraz bardziej i groziła zawaleniem.

Jean R. McAllister

Jean często odwiedzała to miejsce. Trzeba było utrzymywać ciało w formie. Zwłaszcza, gdy było się grenadierem jako ona. Zasilany pancerz może super, ale gdy zasilania nie było, to ta kupa żelastwa ciążyła wielce. Więc często odwiedzała to miejsce.
Siłownię wojskową.



Najważniejsze było u niej było podnoszenie ciężarów. Proste wyciskanie poprawiało osiągi jej ciała i nastrój. Tylko od czasu do czasu musiała dostrajać protezę do swoich osiągów. Kłopotliwa rzecz… ale niezbędna.
I tym się właśnie sanktuarium Jean, zjawiła się masywna sylwetka Cooka. Do licha.
Jean domyślała się czemu. Bear pewnie chciał ją zaciągnąć do pomocy, przy ogrodzie. Minęło jednak już sporo czasu. Nie potrzebowała ćwiczeń pozwalających jej na przywyknięcie do protezy. Niemniej Anthony miał na ten temat inne zdanie. Albo od czasu do czasu po prostu potrzebował pomocy. I dlatego Jean zaczęła rozglądać się za okazją do wymknięcia się z siłowni. Jedyne bowiem co wyniosła z prac ogrodniczych, to to że ich nie polubiła.

Siły wyższe musiały odpowiedzieć na jej modlitwy. Sala się zatrzęsła. Z ścian zaczęły spadać ciężarki. Parę stojaków się przewróciło. Dwa na pechowych wojaków, przygniatając i łamiąc pewnie ich kości. A wstrząsy się zmagały.

Cztery godziny później

Old Faithful wybuchł
Olbrzymia eksplozja w Parku Narodowym Yellowstone
Zginęło conajmniej tysiąc osób, zaginęło kilkanaście wycieczek.




Najsłynniejszy Park Narodowy Stanów Zjednoczonych zmienił się w ogniste piekło.
… ranni… zabici… liczby sięgają...
Strażacy przybyli na miejsce raportują o skrzydlatych sylwetkach wśród dymów.
Karetka znaleziona na poboczu została rozerwana na strzępy. Specjaliści twierdzą, że żadne ziemskie zwierzę nie byłoby w stanie zrobić czegoś takiego.
Chmura gęstego ciemnego dymu zakrywa park i uniemożliwia użycia podglądu satelitarnego. Specjaliści nie potrafią…
Coraz więcej zaginięć wśród ratowników sprawia, że kolejne ekipy odmawiają…
Nadal nie wiadomo co się stało w miasteczkach okalających teren parku…
Prezydent zarządził kordon sanitarny wokół Parku Narodowego i wkroczenie Gwardii Narodowej…
Nasilają się plotki na temat masowych pojawień się wrogich stworzeń nieznanego pochodzenia…
Scenariusz godny Verne’a. Czy Rząd Stanów Zjednoczonych rozważa inwazję stworów z wnętrza Ziemi na terytorium USA?

Kolejne nagłówki programów informacyjnych były bardziej sensacyjne niż poprzednie. Z tego co się można było dowiedzieć, coś się wydarzyło na terenie Parku. Coś co wykraczało poza logiczne wyjaśnienia. Co dokładnie, nie wiadomo. Skierowanie sił Gwardii Narodowej było rozsądnym rozwiązaniem, nie wywołującym jeszcze paniki. Pomagali wszak też przy naturalnych katastrofach, a tym była ta eksplozja. To że sztab utracił kontakt z generałem Gilesem, który tą operacją dowodził na miejscu. To... było już dużym problemem.

I miały się stać problemem Doomguys z bazy w Cheyenne.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.

Ostatnio edytowane przez abishai : 07-07-2019 o 14:16.
abishai jest offline