Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 09-02-2019, 17:15   #99
Widz
 
Widz's Avatar
 
Reputacja: 1 Widz ma wyłączoną reputację
Sygnał pochodził od Psyche, był tego pewny od razu. Wskazywał na miejsce oddalone mniej więcej o dwa kilometry, głębiej na Queens. I był to sygnał alarmowy. Bez konkretów. Co chciała przekazać?
- Wybieram się do szpitala, proponuję ci to samo - Liu zbliżyła się kiedy skończył rozmowę. Kuśtykała, z bliska widać było siniaki i otarcia. - Dziękuję za pomoc. Nie pomyliłam się co do pana - zobaczył błysk w jej oczach, może nawet mówiła szczerze. Skierowała spojrzenie na właśnie pojawiający się w zasięgu wzroku biało-zielony śmigłowiec Corp-Techu.
- Zgoda, jak polecimy tam gdzie zabierają Harris - wskazał na rudowłosą dziewczynę wsadzaną do helikoptera. - Psyche wysłała sygnał alarmowy - podzielił się tą informacją z Liu. Zawsze to lepiej zrzucić trochę na głowę kogoś innego. - Nie wiem czy miał nas ostrzec przed eksplozją czy to ona potrzebuje pomocy. Ktoś powinien to po cichu zbadać.
Pokazał kobiecie namiar.
- Zgoda, skomunikuję się z nimi i każę im lecieć także do wojskowego - Liu od razu włączyła swój holofon i zaczęła przesyłać polecenia. - Wyślę też kogoś do dyskretnego zbadania sygnału. A teraz, czy mogę?
Zapytała, biorąc Remo pod ramię. Poczuł jak opiera część swojego ciężaru na nim. Wyglądało na to, że ta energiczna postawa była częściowo udawana. Śmigłowiec podchodził już do lądowania, a ten z Harris unosił się w powietrze. Murzyn bez oporów pozwolił się poprowadzić, myśląc nad tym wszystkim co zwaliło się mu znowu na głowę. Większości tematów nie chciał poruszać z Liu. Zdecydował się na początek ten neutralny, wybierając numer detektyw Wierzbovsky.
Maszyna wylądowała i wsiedli do środka jako jedyni, od razu odrywając się od ziemi. W środku oprócz dwóch pilotów siedziało również dwóch żołnierzy, albo ochroniarzy korporacji, jak zwał tak zwał: obaj jednak mieli na sobie pancerze hi-tech i trzymali broń z wyższej półki. Liu widząc, że znowu próbuje nawiązać jakieś połączenie nie odzywała się, pisząc coś szybko na odpalonym holo. Kye rozłączył się i spojrzał na Azjatkę.
- W jakim zakresie jest pani w tej kabale? Kilka rzeczy nachodzi na siebie i nikt do końca nie wie co jest co.
Odpowiedziała spojrzeniem głęboko w jego oczy, nieodgadnionym dla Remo zupełnie. Przez chwilę milczała, zanim przysiadła się bliżej. Nowoczesny helikopter dość dobrze tłumił dźwięki z zewnątrz. Z tego co widział, dolatywali już na miejsce.
- Pierwotnie przydzielono mnie ze względu na możliwość ingerencji konkurencji. Po moim raporcie prawdopodobnie zakres się rozszerzy lub przydzielą kogoś innego. Jeśli to co spotkaliśmy miało wsparcie korporacji, nasze zaangażowanie musi być znacznie większe niż do tej pory.
- Przydałby się ktoś do pomocy - przyznał Remo. - Maroldo jest w porządku, ale to prosty człowiek. Jeśli Psyche będzie grała podwójnego agenta, to ta sprawa potrzebuje czegoś więcej. Mi nie uśmiecha się branie udziału w wojnie gangów.
Postanowił poszerzyć ten temat o swoje podejrzenia i już wiadome rzeczy.
- Istnieje duże prawdopodobieństwo, że w mieście dzieje się o wiele więcej, wszystko opiera się o sztuczną inteligencję. Dziś jadę na posterunek przesłuchiwać pewnego androida, co do którego są ogromne wątpliwości i podejrzenia, że zamordował człowieka. Obym się mylił, ale to wszystko za bardzo zbliża się do AI - patrzył prosto w oczy Liu, starając się być tak samo nieprzenikniony jak ona.
Z tej odległości to spojrzenie było niemal intymne. Niemal.
- W szpitalu odbędę konferencję z wiceprezesem. Dam ci od razu znać jak wygląda kwestia przydziałów, Kye. Jeśli to mnie wyznaczą do prowadzenia tej sprawy, na początek będziesz musiał mi powiedzieć wszystko co wiesz. I o swoich podejrzeniach również. Zgoda?
Śmigłowiec właśnie dotykał kołami lądowiska. Otworzyły się drzwi, ukazując panoramę New Jersey widzianą z dachu budynku.
- Zgoda - powiedział od razu. Większość z tego co robił stanowiła praca i im więcej tego z siebie zdejmie tym lepiej. Liu jak na razie sprawiała lepsze wrażenie niż Dirkuer czy Huyston, a zagranie temu drugiemu na nosie brzmiało jak bonus. Pomógł kobiecie wysiąść i sam ostrożnie stanął na dachu szpitala. Skierował się do wejścia, w pierwszej kolejności chcąc sprawdzić rokowania dla Harris i zawiadomić jej rodzinę. Potem sam mógł odwiedzić lekarza i poddać się diagnozie.

Rozdzielili się zaraz po wyjściu z windy. Remo utykał mocno, stopa bolała najmocniej i miał problemy z chodzeniem. Mimo to najpierw pytał o Harris, ale nie pozwolono mu jej zobaczyć. Prowadzono zabieg, a szanse były niepewne, nawet tutaj, w tak nowoczesnym szpitalu korporacyjnym. Za to wzięto jego na diagnozę. Kilka szybkich prześwietleń ujawniło zwichnięcie kostki i dwa pęknięte żebra. Dostał na to usztywniacze oraz nanoboty, lekarstwo na wszystko dla bogatych. W końcu po co czekać aż się naprawi, kiedy małe robociki robiły to wielokrotnie szybciej? Nastawiono wszystko jak trzeba i pozwolono wyjść zaraz po dwunastej. Liu nie odezwała się jeszcze, operacja Lisy trwała. Miał trochę czasu na resztę spraw. Wyklikał sms-a do Ann. “Skończyli ze mną, przez chwilę nie pobiegam. Gdzie jesteś?”. Ciekawiło go co z Psyche, tego postanowił dowiedzieć się od Liu. Tymczasem wybrał numer Eleny, zastanawiając się w tym samym czasie jak zastąpić tą, która miała mu tu pomóc.
Odebrała po kilku sygnałach.
- Hej, zastanawiałam się już, czy się odezwiesz - w głosie kobiety usłyszał nieco niepewności.
- Wybacz, miałem ciężki poranek. Powiedzmy, że to co działo się w mieście dotknęło mnie osobiście. Właśnie wychodzę ze szpitala - Remo nie był dobry w gadaniu, ale stawiał, że to może wzbudzić trochę współczucia. - Wieczór dzisiaj jest aktualny?
- Nic ci nie jest? - usłyszał jej zaniepokojony głos. - Nie wiem co z tym wieczorem, dostałam wiadomość, że spotkania mogą zostać przełożone na jutro. Jesteś jednak zainteresowany?
- Nie pobiegam dzisiaj, ale na szczęście nic poważnego - zapewnił pogodniejszym tonem. - To nie takie proste, zdecydować się na coś takiego. Ty jesteś zdecydowana? Wszystkie spotkania zostaną przełożone?
- Bez ciebie nie jestem zdecydowana na inicjację - zadeklarowała szybko, trochę nerwowo. - Być może odbędzie się to spotkanie integracyjne, które miało być o osiemnastej, ale bez udziału Izaaka. Może te poranne problemy i ich dotknęły. Może… może chcesz wyjść na kawę? - zaproponowała. Zdenerwowanie wynikało albo z samej propozycji, albo coś jeszcze innego leżało jej na sercu.
- Chętnie, ale nie wiem czy dzisiaj podołam - rzucił bez większego zawahania. - Nie tylko dziś mnie poturbowało, to co dziś się działo ma bezpośredni związek z moją dziedziną w firmie. Nie wiem kiedy wyjdę i czy będę w stanie na cokolwiek - westchnął i nie udawał przy tym, bo udawać to on nie umiał. - Dlatego nawet dobrze, że przekładają. Może trochę czasu znajdę późnym wieczorem, jak nie to postaram się jutro, co ty na to?
- Wygląda na to, że nie mam wyjścia - powiedziała z wymuszonym, wyczuwalnym uśmiechem. - Wiem, że nie możesz więcej powiedzieć, bez obaw, nie biorę tego za złą monetę. Nie przepracuj się i zadzwoń do mnie, jak wszystko poukładasz. Proszę.
- Zgoda. Do usłyszenia - zakończył rozmowę po usłyszeniu podobnej deklaracji z drugiej strony. Holofon wygasł, a Remo zaczął się zastanawiać. Spraw do ogarnięcia miał tyle, że brakowało pomysłu gdzie najpierw wsadzić łapy. W grę wchodził też lot do miejsca bez umowy o ekstradycję. Ciepłego najlepiej. Pierwsze o czym sobie przypomniał, i co nie czekało na nikogo, wyskoczyło SI, wybrał więc numer do Parkinsa.
- Żyjesz! - odezwał się głos po drugiej stronie linii. Wydawał się nawet wesoły, choć Remo dobrze znał kumpla i stawiał na wisielczy humor. - Świetnie, bo u nas gówno. To ścierwo ciągle się klonuje i kopiuje, raz za razem. Nie możemy go zablokować, bo co namierzymy to już jest gdzieś indziej. Wygląda jakby poruszało się na ślepo i chaotycznie. Przydałoby się trochę zaplecza, bo ciągle siedzimy w cholernym salonie, patrzą na nas jak na pojebów na wystawie i nie możemy się przenieść, bo nas zgubi - mówił szybko, starając się przekazać jak najwięcej. Kye czuł, że Parkins nie przestaje przy tym gonić wirtualnego uciekiniera. Holo poinformowało o przychodzącym połączeniu od Ann. Napisał do niej krótką wiadomość, myśląc intensywnie.
- Jesteście w stanie zapędzić to w konkretną podsieć? Mógłbym zorganizować coś z firmy. Sił ludzkich wolę nie mieszać, to się rozniesie, a aktualnie jestem bez najlepszych pracowników.
- Nie jestem pewien, działania tego badziewia nie idzie przewidzieć. Może jakbyśmy zapędzili to do jakiejś firmowej sieci z jednym wyjściem na świat to tak, ale nie mam pojęcia jak to zrobić. To skacze po całym świecie. Skoro nie ludzie, to sprzęt. Zagoń tę swoją firemkę do roboty, przeciążymy serwer po namierzeniu i już nam nie ucieknie - zaproponował.
- I też my go nie złapiemy jak zadomowi się w egzotycznym miejscu na końcu świata - Remo pokręcił głową, bardziej do siebie. - To dobry plan o ile doprowadzimy go gdzieś w pobliże, będziemy mogli przytrzymać na tyle długo, aby ekipa sprzątająca zgarnęła serwery. Wymuszę sprzęt, wtedy jeden z nas wystarczy do śledzenia uciekiniera. Jak ten wyląduje w pobliżu to dajemy sygnał i wjeżdżamy. Skoro nie da się go zagonić to trzeba być cierpliwym.
- Na razie nie widzę innego pomysłu, gdyby zaczął się wymykać albo klonować to wtedy uderzamy niezależnie gdzie będzie. Bylebyś nam załatwił jakieś wsparcie, bo gliny zostawiły tu tylko jebanych krawężników! - rozłączył się, jeszcze wysyłając tylko swoją lokalizację, również sieciową, do której mogłoby się podpiąć wsparcie.
Remo zastanawiał się, kiedy odezwie się Liu albo ktoś na jej miejsce. Do Dirkuera nie było co dzwonić, gościu zwykle niewiele mógł, a tu potrzeba pierdolnięcia. Wybrał numer do Ann.
- Jestem w szpitalu. Możemy się spotkać? Na parterze jest mały bar. - Odezwała się dziewczyna gdy tylko odebrała połączenie.
- Zaraz tam będę - zgodził się od razu i tam skierował swoje kulawe kroki.

W barze połowa stolików była zajęta. Szpital zasiliła nagle duża ilość pacjentów i to przekładało się bezpośrednio na brak pełnej prywatności w miejscach takich jak to. Z drugiej strony gwar rozmów i tak skutecznie zagłuszał cichą wymianę zdań dla wszystkich postronnych, niezainteresowanych osób.
Ann znalazła się na miejscu pierwsza. Wybrała stolik, który uznała za najbardziej odosobniony i już kierowała się w tamtą stronę, gdy uświadomiła sobie jak bardzo chce jej się pić. Od śniadania nie przełknęła nawet kropli, biegając z miejsca na miejsce. Pomyślała że Kye’owi też przyda się coś odżywczego. Podeszła do baru i zamówiła dwa proteinowe koktajle wzmacniające. Remo zobaczył ją od razu, podchodząc i obejmując. Widząc co zamawia zmełł coś w ustach bezgłośnie.
- I jeszcze coś na ząb - wybrał pozycję na liście wyglądającą na poglądowym obrazku na największą. - Co za poranek.
Oparł się na tej zdrowszej nodze. Dziewczyna zmierzyła go sondującym spojrzeniem:
- Wygląda na to, że twój był jeszcze gorszy od mojego. - Powiedziała obejmując go ramieniem i przez chwilę odwzajemniając uścisk. - Tam z boku jest stolik, który wydaje się najbardziej odosobniony. - Wskazała mu upatrzone wcześniej miejsce. - Usiądź, ja przyniosę nasze zamówienia, bo ty mógłbyś nie donieść go w całości z takimi problemami z chodzeniem. - Uniosła głowę uśmiechając się lekko.
- To szpital wojskowy, tu zmuszają do poruszania nawet trupa - odwzajemnił uśmiech. - Potem go można wyrzucić.
Powlókł się do stolika, w oczekiwaniu na Ann wyłączając wszystkie wewnętrzne urządzenia mogące posłużyć do łączenia się ze światem i vice versa. Tego typu rozmowy musiał odbywać “na wyciszonym”. Rozglądał się też za potencjalnymi kamerami i mikrofonami. Standardowa kamera wisiała w rogu pomieszczenia, łatwo było usiąść tak, aby nie widziała ruchu warg. Te modele nie miały też na pewno nagrywanego dźwięku. Jednakże jeśli mowa o studencie, pozostawały jeszcze holofony. Nie tylko ich własne, ale wszystkich tych siedzących tu ludzi.
Azjatka odebrała zamówienie, podeszła do stolika i podsunęła Remo jego porcję:
- Smacznego! - Powiedziała przysuwając sobie krzesło jak najbliżej mężczyzny i wyciągając z kieszeni niewielki zakłócacz. Włączyła go i ustawiła między nimi:
- Nie ma wielkiego zasięgu, ale powinien wystarczyć. - Powiedziała podnosząc szklankę z napojem i pociągnęła solidny łyk płynu. - Bosko! Od rana nie miałam niczego w ustach. - Powiedziała dwuznacznie i wolno oblizała wargi.
- Lepiej mnie dzisiaj nie kuś o ile nie chcesz zaraz zostać zaciągnięta do pokoju dla matek karmiących - wgryzł się w kanapkę, z zadowoleniem kiwając głową. Na widok zakłócacza i na smak wzbogaconego papieru w gębie. - Mów cicho. Zgaduję, że nic nie wiesz co działo się w firmie od rana? Zaczynając od tego, że zaatakowano nas na konferencji, z wykorzystaniem dronów i mojego człowieka. Włamywali się do głów pozornie bez trudu, ale Blacka jeszcze nie przebadali. To do potwierdzenia. Namierzyliśmy napastnika, jak się okazało, jednego z naszej trójki ptaszków. I mieliśmy w tym pomoc. O tym wiem tylko ja. I teraz ty. W pokonaniu Navarro pomógł mi sam Student.
Zatrzymał się z ilością rewelacji, dając Ann czas na przetrawienie.
- Poza tym podoba mi się to wulgarne zachowanie - parsknął, sam dla siebie próbując rozładować trzymające go ciągle napięcie.
Dziewczyna pokiwała głowa słuchając historii hakera:
- Wybuch na 13-tym posterunku miał służyć odwróceniu uwagi i wykradzeniu tego, co zgarnęliśmy z uniwersytetu. Po za tym prawdopodobnie ktoś próbuje załatwić Jessice Mayers. Jest w szpitalu, w śpiączce z ostrym zatruciem. Lekarze nie mogą znaleźć jego źródła. Muszę pojechać do jej domu. Może coś tam uda się znaleźć. W porównaniu z tym co przytrafiło się tobie, u mnie bułka z masłem.
- Tak. No to dalej, w piwnicy była wielka strzelanina, gdzie Mik i drużyna oberwali i polecieli do szpitala, a Psyche uciekła z Navarro. Zakładam, że to część jej roli, ale i tak straciłem kogoś do podłożenia pluskwy White'owi. Do tego wszystkiego wysadzili starą stację metra, co prawie zabiło Harris i raniło wielu innych. Wspaniały poranek - przestał na chwilę mówić, konsumując kanapkę. Po wyrzuceniu tego z siebie poczuł się odrobinę lepiej, jak baba normalnie. Znów parsknął. - Wracając do Studenta. Złapał mnie w swojej wirtualnej rzeczywistości i kusił cyckami w jakiejś wersji mojego idealnego świata, który sobie wydumał. To zastanowiło mnie najbardziej. Na pewno mnie śledził. Ciebie może też, te cycki były jak prawdziwe. Ale jednocześnie mnie nie znał wcale. Przy tym co się dzieje, wcale nie zdziwię się jak okaże się maszyną. Pomagając mi, eliminował konkurencję i jego netrunnerów.
- Im więcej się dowiadujemy, tym więcej zagadek. - Ann pogładziła go po ramieniu - Najbardziej martwi mnie fakt możliwości przejmowania kontroli nad ludźmi. Trzeba pomyśleć o jakimś zabezpieczeniu. "Klatka Faradaya" na głowie? Myślisz, że to byłoby do zrobienia? Alternatywa w postaci usunięcia z mózgu wszczepów, jakoś nie bardzo mi odpowiada. Wyobrażam sobie co znaczyłoby to dla ciebie, ale stać się bezwolnym narzędziem…? To jest przerażające! Tak samo jak możliwość, że w tej grze jest więcej niż jedna sztuczna inteligencja.
- Wyłączyłem na tę chwilę swój elektroniczny mózg - przyznał. - Uważam, że to wystarczy. No i grupy szybkiego reagowania sprzątają jedno ognisko netrunnerów za drugim. Dopóki, o ile w ogóle, Navarro nie odbuduje tej siatki, to bardziej martwi mnie Student i jego wszędobylskie oczy. Jedziesz teraz do mieszkania tej Mayers? Ja muszę tu zostać i poczekać na decyzje nowej wszechwładzy w szpilkach, nie wiem jakie zasoby zarząd zdecyduje się przeznaczyć do tej sprawy. Wiesz, mogłabyś sobie większość tego odpuścić kiedy już firma zaczęła zajmować się tematem. No i jeszcze zgodziłem się przesłuchać Alexa. Chcesz jechać ze mną?
- Chciałabym iść do mieszkania reporterki z Lexi. Lepiej niż ja zna się na chemikaliach. Po za tym jestem umówiona na lunch z tym patologiem od resztek Amandy. Zobaczymy co uda się z niego wyciągnąć. Na którą umówiłeś się do Alexa?
- Między drugą a czwartą. W planach mam gorsze spotkanie. Student chce się ze mną spotkać sam na sam - skrzywił się boleśnie. - To na pewno oznacza VR. Nie będę ściemniał, trochę się cykam. To była jego cena za pomoc, kiedy tak naprawdę to my mu pomagaliśmy z konkurencją. Nie chciałem wtedy próbować z nim swoich możliwości bez przygotowania, teraz nie mam nawet swoich ludzi do pomocy. Chłopaków wolę nie wciągać bez sytuacji krytycznej, nie pojawili się w jego wizji, jest szansa, że o ich roli nic nie wie.
- W takim razie odwołam lunch z Carterem i będę cię ubezpieczać. Przynajmniej nikt cię nie podejdzie w czasie kiedy będziesz zajęty.
- Nie precyzował godziny, ma mi przysłać namiar na miejsce. Wirtualne, tak sądzę. Termin to dzisiaj. Mogę więc podpiąć się gdziekolwiek i… nie chcę byś ryzykowała - spojrzał dziewczynie w oczy. - Nie wiem co może się wydarzyć, wie, że go szukałem. I co gorsza, podobno schwytał Roya, wynegocjowałem ledwie dobę dla niego. Chce znów zniknąć, wygląda więc na to, że Jamaz faktycznie zaszedł mu za skórę. Tylko nie mam kurewskiego pojęcia, co mógłbym z tym wszystkim teraz zrobić! - wyrzucił z siebie z frustracją. - Jest za wcześnie na próbę zdjęcia go. Mogę kłamać, że mu pomogę, co jednak jeśli postara się zabezpieczyć i mi właduje coś do głowy kiedy się z nim spotkam? Zbyt dużo niewiadomych. Najłatwiej byłoby wysłać awatara na to spotkanie, nie być bezpośrednio spiętym i tę próbę na pewno podejmę. Wybacz, że tyle zrzucam ci na głowę, ale nie mogę o tym pogadać z nikim innym, zwłaszcza kiedy chłopaki zajęci są ganianiem wyniku niekompetencji gliniarzy.
- Skoro Student i tak o mnie wie, co za różnica gdzie będę? Przecież nie powiedział, że fizycznie musisz być sam, ani gdzie się spotkacie. Udawajmy, że o niczym nie mam pojęcia i po prostu trzymajmy się razem. - Popatrzyła na niego poważnie - Tak samo jak ty nie chcę byś ryzykował, więc jesteśmy w tym razem. Zadzwonię do Lexi i spytam kiedy miałaby czas i odwołam Cartera. - Sięgnęła po urządzenie. - Nie znikajmy z zasięgu na zbyt długo, bo to mogłoby się wydać podejrzane.
- Ciągle znikałem przed jego spotkaniem, dlaczego miałoby to coś zmienić teraz? Nie będę ci bronił być blisko, ale odwoływać nic nie musisz. Przed późnym wieczorem się tam nie wybieram. Teraz w planach Liu, później Alex. I pomoc chłopakom. Wieczorem jakaś randka na odstresowanie - błysnął zębami.
Przez chwilę patrzyła na niego z uwagą, a potem pokiwała głową:
- Dobrze, w takim razie spotkajmy się na przesłuchaniu Alexa. Daj mi znać jak już będziesz wiedział kiedy się tam wybierasz. - Przysunęła się do jego ust i przejechała językiem po wargach. - I nie zapominaj o priorytetach. - Powiedziała patrząc mu w oczy.
- Najchętniej pojechałbym z tobą od razu na tropikalną wyspę. Albo przynajmniej na tę randkę - odpowiedział spojrzeniem i pocałował ją krótko. - Student myśli, że jestem łasy na wszystkie kobiety, z którymi kiedykolwiek rozmawiałem i szczuje cyckami. Masz pomysł, jak to wykorzystać? Oprócz faktu, że rzeczywiście mogę wrócić pobudzony jak zaatakuje moją głowę w ten sposób i będę musiał cię porwać na całą noc? - Remo uznał, że rozmowa o tej sferze życia dobrze działa na jego nerwy. Szczególnie jak wyobrażał sobie, co jeszcze mogą zrobić razem z Ann, której młodość dodawała temu skrzydeł.
- Nie mam nic przeciwko takiemu porwaniu. - Pocałowała go jeszcze raz, a potem popatrzyła z powagą:
- Bądź ostrożny. Nie możesz się dać uwięzić w tym świecie wirtualnego seksu czy czegokolwiek co jeszcze postawi ci na drodze.
- Miałem nadzieję, że mi podpowiesz jak go utwierdzić w jego błędnej świadomości znajomości mojej osoby. Żeby nie próbował zmienić strategii. Zaczynam się zastanawiać, czy wieczorem będę oglądać nagą Liu, bo na pewno marzę o swojej nowej tymczasowej pseudo-szefowej - mrugnął do Ann.
- Zawsze możemy mu zrobić niewielki pokaz napalonego czterdziestolatka, w jakimś bardziej odosobnionym zakątku szpitala. - Odpowiedziała w równie żartobliwym tonie.
- To tak specjalnie dla mnie, czy naprawdę lubisz po kilka razy dziennie? - nie brzmiał już jakby trapiły go nieprzyjemne myśli i przygniatały problemy, gdy żartował. - Bo ze mnie łatwo seksoholika zrobić - powiedział jednocześnie wyłączając zagłuszanie i włączając holofon. Tak by widziała dokładnie co robi.
Azjatka położyła mu dłoń na kolanie i zaczęła wolno przesuwać w kierunku krocza:
- Powiedz, że myślałeś dziś tylko o tym co mógłbyś ze mną zrobić… - Powiedziała sugestywnym tonem.- Wyobraź sobie, jak rozpinam ci rozporek i opuszczam głowę… Podobałoby ci się zrobić to wśród tych wszystkich ludzi? Albo gdybym usiadła ci na kolanach i zaczęła pocierać to gorące miejsce…
- Przez ciebie jestem ciągle tak napalony, że wziąłbym cię tu na oczach wszystkich, gdyby nie było innych miejsc w szpitalu - wydyszał głosem podnieconego faceta. - Jak to jest być z seksoholikiem, któremu staje na sam twój widok?
Coś we wzroku Remo sugerowało, że się świetnie bawił. Wzrok Ann mówił dokładnie to samo:
- Podniecająco jest mieć taką władzę. Jesteś niewolnikiem swoich rządz, a ja… - Ann obróciła się wokół Remo tak, by kamera w pomieszczeniu mogła ją dokładnie zobaczyć i powiedziała sugestywnie. - ...jestem panią twoich rozkoszy. W moim ogrodzie znajdziesz najlepsze źródło, dla ugaszenia bezgranicznego pragnienia swojego nieujarzmionego ogiera, mój ty ognisty kowboju.
- Dotknij go, poczuj - westchnął. - Nie wytrzymam już długo...
Zsunął wzrok z jej twarzy na piersi i dalej, gdzie tylko mógł spojrzeć bez odsuwania stolika.
- Muszę cię zaraz mieć! - ta deklaracja była na tyle głośna, że ktoś się nawet obrócił.
- Mmmm - Zamruczała Ann - Jak mogłabym ci odmówić? Poszukamy jakiegoś schowka?
- Gdzieś tu powinien być pokój dla matek karmiących - wstał i pociągnął ją do wyjścia, z trudem panując nad mimiką twarzy. Szukał czegoś faktycznie przypominającego schowek, pokój do karmienia czy innego odosobnienia. Ważne było, żeby w środku nie było kamer.
 
Widz jest offline