Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10-02-2019, 16:56   #5
corax
Krucza
 
corax's Avatar
 
Reputacja: 1 corax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputację

Wojtek wrócił już w nocy. Miał ze sobą drobną torbę podróżną. Tym razem przygotował się na noc. Zmienił też ubranie. Sztruksowa marynarka z przetarciem na rękawie mogła być w wieku Żenii. Przywiózł warzywa na kolację. Był bardziej niż zadowolony. Szybko pochwalił się, że spotkanie poszło bardzo dobrze. Do Stanów będzie musiał lecieć przed końcem września. Musiał tylko znaleźć sposób na przerzucenie Żenii przez międzynarodowe lotnisko. Co mogło być dość kłopotliwe w związku z jej statusem terrorystki.

Podobno miał między 12% a 17% udziałów w DNA, ale fakt uzyskania udziałów preferencyjnych powodował, że mieli prawo wprowadzić do zarządu swojego człowieka. Jednocześnie te 17% stanowiło równowartość pięciu placówek badawczych w Europie. Trzech w Polsce. Jednej na Słowacji i jednej w Niemczech.

- Cholera - podsumowała dziewczyna. - Dałeś czadu, Wojtek. Zastanawiam się jak zabezpieczyć te dwie placówki na Słowacji i Niemczech. Wiesz chodzi mi o to, że gdy Pentex usłyszy o zmianach na pewno będą chciał ukryć najbrudniejsze brudy. Dobrze by było obstawić te miejsca i monitorować. W Polsce Łódź, Poznań i Warszawa? Czy jest coś jeszcze innego?

- Warszawa nie była ich nieruchomością. Biura były wynajmowane. W Poznaniu są dwie placówki. Jedna przy PANie. Druga w starej Polfie. Ta druga to fabryka i laboratoria. Zrobiłem krótki wywiad i wydaje mi się, że w Polfie nic nie znajdziemy. Pentex musi mieć też “czyste” źródła finansowania. Widzisz, wprowadzenie fomorolu na rynek wymaga co najmniej dziesięciu, czy dwunastu różnych leków, które są w legalnym obrocie. Nikt nie kupi leków nieznanej firmy, zwłaszcza, jeżeli produkują tylko jeden lek. No i w drugą stronę, to otwiera im nowe możliwości. Niemcy i Słowacja też raczej legalne. PAN myślę, że właśnie się czyści. A jeżeli nie, to będziemy mieć miła niespodziankę. Łódź, to ruina. - zakończył.

- No dobrze. Renia się przyda w tym wszystkim jako lekarz. Co to znaczy czyści? I jakie masz plany po przejęciu tych placówek?
- Usuwa ślady powiązań z Bionanolabem w Łodzi i z Warszawą.
Żenia spojrzała na Ronina z ciekawością.
- Dalsze plany? Nie wiem. Urządzę sobie gabinet i będę sprawdzał co tam za grunty inwestycyjne w okolicy.
- Muszę cię o coś poprosić. Muszę zadzwonić do Czarnego. Potrzebuję jego porady w kwestii Zmory. Masz na niego namiar może?
- Mogę mieć - zacisnął zęby mimowolnie. Nagła zmiana nastroju pokazała, że Wojtek mimo całego swojego doświadczenia i spokoju nie potrafi przejści obojętnie nad tematem Czarnego. I chodź słowa na to nie wskazywały, to wyraźnie nie był zadowolony, że temat szamana wypłynął tego wieczoru.*
- Przepraszam. - Żenia mruknęła i cmoknęła Wojtka w policzek przymilnie - Zmora jest głodna a ja nie chcę ryzykować kolejnego zamknięcia caernu. To tylko tyle i aż tyle.
Kiwnął głową.
- Poczekaj chwilę.

Wstał i poszedł do samochodu. Tam zostawił telefon. Z kimś rozmawiał zanim wrócił. Gdy wszedł powiedział tylko, że trzeba poczekać i wrócił do robienia kolacji.

Po jakimś kwadransie wyświetlił się nieznany numer. Wojtek nawet nie spojrzał na telefon. Powiedział tylko:
- To do ciebie.

Nie miał numeru do Czarnego. Musiał zadzwonić do kogoś, żeby spytać, a teraz prawdopodobnie Czarny oddzwaniał.

Tajemniczy Bury Kieł sprawił, że Żenia uśmiechnęła się lekko.
- Wiesz, że robisz wrażenie twardziela z tą całą tajemniczością? - mruknęła zanim wcisnęła zieloną słuchawkę.
Coś mruknął pod nosem w odpowiedzi.
- Hej. - powiedziała do telefonu - Możesz mówić?
- Tak. Powinienem zostawić ci telefon - powiedział Czarny. - Co się dzieje?
- Zmora jest głodna i próbuje coś kombinować żeby się oddzielić. Nie wiem co robić. Żeby nie było powtórki z rozrywki.
- Nic nie rób. Będę tak szybko jak mogę.
- Dobrze. - Wrona rozłączyła się.

- Wojtek, on tu musi podjechać. Ale ja nie chcę, żebyś wychodził. Dasz radę wytrzymać? Czy wolisz wrócić później? - Żenia dopytywała ze zmartwieniem.
- Skoro musi. Na jaki film masz ochotę? - zmienił temat ronin.
- Może karate kid? - wyszczerzyła się Wrona - Albo Matrix? Tak żeby odświeżyć historię na wypadek jakbyś chciał próbować skopać mi zadek następnym razem. Hmm?
-Hmm. Trzeba popracować nad twoją pamięcią. Skoro kojarzysz takie rzeczy, a nie masz wspomnień z dzieciństwa.

- Dlatego muszę pogadać z kochankiem! - czupurnie stwierdziła chudzina na kanapie.

Wojtek przygotował kolację. Zjedli. Żenia słyszała tylko w swojej głowie:
“Jestem głodna!”
“Wiem. Zajmę się tym jak przyjedzie Czarny. Poczekaj jeszcze trochę”.

Czarnego nie było długo. Musiał umieścić ją dość daleko od Poznania i od caernu.

Wojtek podłączył laptopa i zaczął szukać filmów. Matrix był zbyt oczywisty. Zamiast tego wybrał najnowszą ekranizację Karate Kida z Jackiem Chanem. Wtedy dojechał Czarny.

Wszedł w swoim płaszczu wyglądając jak jakiś szpieg z krainy deszczowców. Obrzucił pomieszczenie spojrzeniem. Zignorował obecność Wojtka.

- Czy coś cię boli? - zapytał bez ogródek Żenię, do której podszedł. Patrzył głęboko w jej oczy, ale nie żeby nawiązać kontakt. On tam czegoś szukał. Czuła się jakby za chwilę miał złapać ją za brodę i zacząć liczyć zęby.

- Nie. Ale Nahajka często jest podenerwowana. Głodna. Mówiła, że może spróbować zapolować po tej stronie Zasłony. Nie bardzo mi się to podoba. Jest jakiś sposób na karmienie jej bez totalnej rozwałki? - dziewczyna spoglądała na szamana nieco speszona. Zmora i jej kłopoty nie były normalnie tematem otwartych dyskusji.

- Rozbieraj się - szaman rzucił komendę, po czym sam zdjął płaszcz i wyjął z jego kieszeni kilka kamieni i jakiś flakonik. Po tym przyniósł z łazienki lustro, które oparł o szafkę aneksu kuchennego. Zdjął sweter, buty i zaczął rozpinać spodnie.
- Jaką ma formę w umbrze?*

- Nie byłam w Umbrze ostatnio - dziewczyna była skołowana. Ruchy nie tak płynne jak rano. Zwolnione. Dłonie drżały gdy przebywała kolejne przeszkody w rozbieraniu się. - Ostatnio była dużą macką. A w piekle zbroją na całe ciało. Albo naroślą wielką ręką. - oddech dziewczyny przyspieszył z wysiłku. - Jest głodna. Bardzo. Tylko raz pamiętam ją tak głodną.

- No dobra - szamanowi poszło dużo szybciej. Został w samych majtkach, Szybko wyrysował jakiś okręg między aneksem kuchennym a salonem. Po chwili zaczął przy nim wrysowywać proste znaki.
- Stań proszę w środku.

Tymczasem Ronin zainteresował się i stanął w rogu salonu obserwując sytuację z uwagą.

Narzeczona Frankensteina czyli wychudzona Wrona stanęła we wskazanym miejscu starając się trzymać fason.
- Przechodzimy na drugą stronę?
Szaman kiwnął głową. Złapał ją za rękę i wszedł do wnętrza kręgu. Żenia poczuła jak jej kolacja uderza o ściany żołądka próbując się wyrwać, po czym stała na zielonej trawie w lesie. Wokół żarzył się krąg opisany glifami.
Czarny opuścił go bez problemu. Był nagi. Żenia była ubrana dokładnie tak jak w Malfeasie. Idealnie przylegające czarne wdzianko. Lewa dłoń zastąpiona pięcioma drobnymi mackami. Oko między obojczykiem a ramieniem z lewej strony.

- Dobra, co próbujesz zrobić? - powiedział Czarny w stronę łypiącego oka.

“On nie widzi, że nie mam ust? Czy po prostu jest idiotą?” nastolatka drwiła w głowie Żenii. Brunetka zaś przyjęła z ulgą fakt, że Zmora nie próbowała się tym razem “zakotwiczyć” w jej ciele.

- Nie może odpowiedzieć bo nie ma ust - Żenia przekazała wiadomość starając się nie ujawniać drwiny. - Ma tylko oko.

Wrona przy okazji oglądała się ponownie po tej stronie zasłony.

Zmora nie zmieniła wyglądu od Malfeasu. Teraz Żenia zdała sobie sprawę, że obca istota idealizowała jej kształty. Nie było wystających żeber. Zamiast tego piersi sterczące niczym przy podwójnym push-upie. I teraz była tego pewna… nieco większe niż w rzeczywistości. Nogi idealnie gładkie. Pokryte idealną powierzchnią… Zmory. Musiała to przyznać… w Umbrze wyglądała lepiej niż w rzeczywistości.

- No to co ona chce zrobić?
“Jeść. Czy to tak trudno zrozumieć? Znajdźmy coś. Zabijmy. Skoro już nas tutaj ściągnął, to niech otworzy krąg. Poradzimy sobie same”

- Coś zjeść. Zapolować. Otwórz krąg to same damy radę.
“ Samodzielnie? O co chodzi z tym oddzielaniem się?” - Żenia toćnęła Zmorę mentalnie.
“Jakim oddzielaniem się?”
- Mówiła, że się dziwnie czuje. Słabsza ale silniejsza ode mnie. Ja, Żenia, nie chcę zabijać duchów. Ale to się wydaje jedyną opcją na przejęcie gnozy. Jak kontrolować przejmowanie gnozy? Nie wiem nawet czy mam pełnię kontroli nad nią po tej stronie lustra.
- Btk'uthoklnto przyjmij formę umożliwiającą porozumiewanie - powiedział Czarny.
I wtedy Żenia poczuła jak Zmora mówi. Uczucie było dziwne, bo po raz pierwszy jej nie rozumiała. Czarny dopiął swego.

Jakież było zdziwienie dziewczyny, gdy szaman odpowiedział dziwnie szeleszczącym językiem. Ta dwójka wdała się w rozmowę, podczas gdy ona była biernym obserwatorem. Czuła niepokój Zmory. Głos Czarnego był twardy. Nieznoszący sprzeciwu. On nie dyskutował ze Zmorą. On wydawał jej rozkazy. To co obserwowała Córka Ognistej Wrony było czymś jak tresura. Treser Czarny układał sobie psa pod siebie. A Zmora na początku butna i próbująca się wyszarpać z tego tajemniczego kręgu teraz z każdym słowem szamana robiła się potulna i uległa. Carverowi nie potrafiła się tak postawić. Z drugiej strony Żenia odniosła wrażenie, że instrukcje, które tym razem Zmora otrzymywała od szamana były niepokojąco bardziej skomplikowane. W końcu Czarny rzucił jakąś urywaną komendę, a Zmora nie powiedziała już nic więcej.

Nagi Czarny podszedł i prawą dłonią rozmazał część kręgu ochrony.

- Mamy problem. Ona jest najwyraźniej przeklęta. Nie może otrzymać Gnozy. Jest drapieżnikiem i musi ową gnozę zdobyć. Z istoty, którą jakoś pozbawi życia. To dość mocno ogranicza nam pole działania.

Czarny podrapał się po policzku.
- Bez gnozy będzie próbować zabić ciebie. Choć to poza jej świadomością. Jest pasożytem i wie, że bez ciebie zginie. I z tego co mówi, to chyba cię lubi.

- Hmmm mam pasożyta, któremu wydałeś rozkazy. - Żenia potupała stopą - Coś o czym powinnam wiedzieć nieco więcej?

Zabijanie przez pasożyta jakoś jej nie przeraziło. Taki był w końcu cel bycia pasożytem. Póki była przydatna… Żenia nie była pewna czy Nahajka nadal jest przydatna. Z drugiej strony jeśli chciała wykorzystać kwestię Zhyzhak…

“Bardzo jestem wzruszona, że mnie lubisz” - puknęła w myślach własną pijawkę.

“Nie naigrywaj się. Z tym kolesiem nie da się gadać o uczuciach”
Głos Nahajki był jakiś taki stłumiony. Oberwała? Skrzyczał ją?

- Ona nie pamięta swojej przeszłości. Co jeśli jest tym kim myślimy, jest całkiem zrozumiałe. Rosła w siłę razem z Zhyzhak. Osiągnęła status niemal półboski, a potem Zhyzhak zginęła. Chyba Smok zredukował jej umysł do poziomu ameby. I teraz ona uczy się wszystkiego od początku. Odkrywa swoje wspomnienia wraz z tobą. Znalazła pewien dar, dar z dawnych czasów. Sposób jaki miała jej poprzednia właścicielka, żeby ją karmić. I tego chce cię nauczyć. Nie wiem co z tym zrobić. - Czarny był wyraźnie zakłopotany.

Naburmuszona zmora.
Zakłopotany Czarny.
Skołatana Wrona.

- To znaczy z czym dokładnie? Bo wy pogadaliście a ja nadal jak ta ciemna zmora w rogu. Jakieś szczegóły? - Żenia stała w zasadzie dzięki latexowej zbroi z pasożyta.
- Jeżeli dobrze zrozumiałem ideę, to w tej chwili pożera istotę duchów. Ale nie tylko duchy niosą ze sobą moc. Żywe istoty też. Korzystają z tego wampiry. Wysysają moc z ludzi wraz z krwią. Ona chce dać ci dar, który pozwoli tobie zabierać życie, a zyskiwać gnozę. Dla niej. I dla ciebie.
Czarny złożył ręce na klatce piersiowej. Niby nagi. Niby stary. A jednak nie dało się go odrzeć z jakiejś nadludzkiej godności. Z jakiejś aury przywództwa.
- W zasadzie jeżeli nauczy cię tego daru, to nikt nie zmusi cię do jego użycia. Z drugiej strony bez tego możesz niedługo podupaść na siłach. Z tego co mi powiedziała, to to nie muszą być nawet zwierzęta. Możesz na przykład zabić… drzewo.
W końcu theurg wypuścił powietrze.
- No a tak długo jak ona jest z tobą, żaden duch nie da ci dobrowolnie gnozy. Dla nich jesteś mordercą. Możesz zapomnieć o skutecznej medytacji. Musisz pomyśleć o jeszcze jednej rzeczy.
Czarny dał chwilę dziewczynie na przetrawienie informacji.

Dopiero zabiła Grzesia za to samo w zasadzie…
Wrona stała jak słup soli.

- Dużo jest tych ‘jeszcze jednych’? - spojrzenie dziewczyny przygasło.
- Można ją z tobą rozłączyć. Wypędzić. Jest duża szansa, że pozostawiona sama sobie padnie, ale ty uwolnisz się od niej na dobre.

“Nieeeeee”
Krzyk przestrachu rozdarł umysł brunetki. Spazm strachu przebiegł po całym jej ciele wzdłuż lateksopodobnego kombinezonu, a Żenia aż przymknęła oczy.

- A nie można przypisać jej do broni jak duchy w kleivach? - Żenia sondowała pomimo wrzasków odbijających się w czaszce.

“Co dostajesz oprócz gnozy?”
- Można - powiedział bez wahania. - Można spróbować. To byłaby bardzo potężna broń. Na razie pozwól jej przekazać sobie wiedzę o tym darze.

Wrona pokiwała bez słowa.
“No to wal, mała.” - nawiązała do poprzedniej “lekcji” udzielanej przez Nahajkę.

Tym razem wiedza napłynęła delikatnie. Jakby Żenii pękła skóra, a wiedza się przez nią wsączyła niczym jakaś ciecz. Wiedza, która sama w sobie niosła ze sobą wypaczenie.


Żenia spojrzała na szamana.
Poruszyła ustami ale nie wydobył się żaden dźwięk.
Spróbowała raz jeszcze.
- Nie wiem jak daleko… - nie spuszczała spojrzenia z Szamana - … skoro Gaia mnie wybrała dlaczego nie daje żadnych znaków? Dlaczego to wszystko?! - dziewczyna zaczynała tracić nad sobą kontrolę. Coś w niej się buntowało, odrzucało możliwość jaką niósł ze sobą dar wiedzy. - Kiedy przyjdzie stop? Ile jeszcze?!?!
Cała się trzęsła z obrzydzenia i przestrachu.
Położył dłonie na jej ramionach. Patrzył w jej twarz.

- Gaja dała mi znak. Wypełniłaś swoją powinność. Jeżeli chcesz odciąć się od tego wszystkiego to możemy to zrobić. Ona pomoże mi cię oczyścić. W następną pełnię. Ale do tego musiałabyś wyrzec się Smoka i wszystkich duchów z nim związanych. Także jej.

Powoli wciągnął powietrze, po czym wypuścił je, jakby chciał pokazać dziewczynie, żeby oddychała. Żenia skupiła wzrok gdzieś między jego ustami a nosem i zaczęła naśladować. Słowa szamana dobiegały gdzieś z boku:

- Ale Smok i Btk'uthoklnto dają siłę. Możemy wykorzystać tę siłę do walki ze Żmijem. Możemy używać wszystkich dostępnych środków. Tej decyzji nikt nie podejmie za ciebie. Ale już spełniłaś swoje zadanie jako Kami. I Gaja chce dać ci nagrodę. Miałem ci to powiedzieć dopiero po jutrzejszym rytuale, ale zdaje sobie sprawę jak ciężko jest radzić sobie z tym wszystkim. Wracamy do Wojtka?

- Czarny - dziewczyna była spięta wpatrując się szeroko otwartymi oczyma w twarz swojego mentora, a oddech się jej rwał - ...ja nie chcę walczyć ze Żmijem. - powiedziała wolno drżącym głosem.
- Ja chcę go wypuścić i uzdrowić. Wiem, że można. I Ty też wiesz. Inaczej to wszystko będzie się ciągnąć i nigdy nie skończy. Teraz jest szansa. Z Tobą się to uda.

- Ale jaki koszt chcemy ponieść? Czy jego dary i to całe wypaczenie, jakie cię zacznie przeżerać jest tego warte? Wiele zrobiłaś. Chcesz mieć dzieci. Jak wyobrażasz sobie ciążę, w czasie gdy będziesz mordować żywe istoty, by nakarmić zmorę? Nie, to bez sensu. Chciałbym, żebyśmy w najbliższą pełnię pozbyli się twojego smrodu Żmija.

- Dziecko. Ale to nie jest najważniejsze. To co zaczęliśmy to ledwo czubek góry lodowej. Dlatego jesteś Alfą wszystkich wilkołaków. Dlatego będziesz przewodził armii zmiennokształtnych. Żeby odwrócić losy nie tylko tych najbliżej siebie. Ale żeby przywrócić równowagę we wszystkim. Po to to wszystko, Czarny.

Objął ją.
- Straciliśmy przyjaciela. Bo stał się bestią. Nie chcę stracić ciebie w taki sam sposób. A wiem, że zanim stanie się to o czym mówisz, jeszcze wiele razy będziemy tracić bliskich. Czy w takim razie myślisz, że jesteś w stanie utrzymać te relacje ze Smokiem? Jest silnym, ale i niebezpiecznym sojusznikiem. Gdy się od niego odwrócisz zechce wywrzeć pomstę. A Zmora? Pozwoliła ci zabić Haighta. Gdyby nie ona, pewnie zdarłby skóry z całej watahy Harada. Bez niej będziesz niewiele silniejsza niż gdy się obudziłaś w Poznaniu bez wspomnień. Ale czy dasz radę egzystować z nią?
Nie Żeniu. Nie mogę oczekiwać od ciebie takich poświęceń.

Wtulona dziewczyna słuchała bicia serca Czarnego i słów rezonujących w jego piersi.
Nie miała gotowej odpowiedzi.
Za to rodzące się w głowie pytania.
I jakieś narastające wrażenie bycia manipulowaną. Coś jak ciarki na skórze, podnoszące drobne włoski na jej ciele. Czarny zaskoczył ją. Łudziła się, że między nimi jest mocniejsza więź? Szczególnie po piekle? Nieprzyjemne uczucie rozczarowania rozchodziło się po jej ciele falami.

- Może. Może masz rację. Może to nie ma sensu. Nie wiem. - Żenia uciekła w wygodne stwierdzenie jakiego używała ostatnimi czasy. Odsunęła się od Czarnego nie patrząc na niego. Nie chciała dać mu nic wyczuć z mowy jej ciała. - Wracajmy.

Przeszli przez zasłonę równie gładko jak w pierwszą stronę. Czarny ubrał się.
- Jutro prowadzę rytuał od samego rana, praktycznie do następnego rana. Wybaczcie, ale muszę już jechać - powiedział zarzucając na siebie płaszcz.
- Myślę, że możesz ją przegłodzić jeszcze dobre dwa, może trzy dni. Potem będzie gorzej. I będziemy musieli się na coś zdecydować.

- Dzięki, że przyjechałeś. Uważaj na siebie podczas rytuału. - Żenia wcisnęła się w koszulkę i bieliznę starając się zachowywać naturalnie. Złożyła dłonie przed sobą jakby skrępowana. Czekała aż szaman pójdzie. Po raz pierwszy od długiego czasu chciała, żeby poszedł.

Czarny przytulił ją ja pożegnanie i ucałował w policzek. Po chwili poszedł do auta i pojechał.
- I co? Sprawa wygląda poważnie? - wyrwał ją z zamyślenia głos Wojtka.
- Muszę pomyśleć. Przemyśleć ile mam czasu zanim Czarny zacznie akt trzeci - Wrona spojrzała na Wojtka. - i jak wiele jest gaji w Gaji Ogórka. Oglądamy film? Pościelę łóżko, co?
- Jasne. Myśl. Byle nie za dużo, bo nie zauważysz kunsztu mistrza nauczającego dziecko. - Powiedział uruchamiając film i stawiając na stoliku miskę z chipsami.

- Mhm. Muszę też zacząć ćwiczyć. - Żenia zażartowała ale jej oddanie do szamana właśnie zarobiło pierwszą, głębsza rysę. Odsunęła od siebie to uczucie. Teraz chciała spokoju z Roninem. I Karate Kid.
 
corax jest offline