Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 11-02-2019, 00:43   #4
Vesca
 
Vesca's Avatar
 
Reputacja: 1 Vesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputację
Zazwyczaj starał się dotrzeć na rozpoczęcie zajęć. Te startowały we wtorki i czwartki o godzinie dziewiętnastej. Miał więc… Godzinę i piętnaście minut dla siebie. Idealnie tyle czasu, by zebrać swoje rzeczy, przygotować się do treningu i ponękać samego siebie myśleniem o tym co u licha działo się na około niego…
W kuchni restauracyjnej nadal unosiły się zapachy po gotowaniu, które odbywało się tu jeszcze godzinę wcześniej. Privat przywykł już, że w ciągu dnia nie otwiera okien u siebie na górze, gdyby to uczynił jego niewielka przestrzeń życiowa wypełniłaby się intensywną wonią gotowania, oraz smogu przejeżdżających ulicą pojazdów. Zdążył przywyknąć do tego wszystkiego, choć pierwszy miesiąc był nieco uciążliwy.
Czas płynął nieubłaganie. Mógł zjeść i wreszcie udać się na swój trening.
Przez to całe myślenie był kompletnie nieobecny i niemal nie wywołał wypadku po drodze. Chyba pierwszy raz w historii odkąd zaczął jeździć. Na szczęście nic nikomu się nie stało i wyszedł z tego bez problemu. Stanął przed budynkiem szkoły, która użyczała im specjalnej przestrzeni z ringiem i salką gimnastyczną gdzie zawodnicy mogli ćwiczyć. Rozpoznał kilka twarzy stojących przy wejściu osób, nie było tam jednak Suttirata, najpewniej znajdował się już w środku…

Mężczyzna najpierw powiódł wzrokiem po pojazdach na parkingu. Samochodach, motorach… chciał zobaczyć, czy znajdował się ten należący do przyjaciela. Tak właściwie niewiele to zmieniało, bo Prasert i tak chciał uczestniczyć w treningu. Tyle że interesowało go to mimo wszystko. Nie miał pojęcia, czy opowie mu to wszystko przed, w trakcie, czy po treningu. Najwygodniejsza wydawała się ta ostatnia opcja, ale nie sądził, by był w stanie wytrzymać tak długo w ciszy…
Jego wzrok mimowolnie powędrował pod jeden z kwietników, które ozdabiały trawnik otaczający parking. Tam zazwyczaj Warun stawiał swój motor. Ku uldze Praserta, był tam gdzie zawsze. Mógł więc spokojnie udać się do wnętrza budynku, mijając znajomych zawodników, którzy pochłonięci byli rozmowami. Tematów było wiele, od nowych technik walki, po omawiania ostatnich zawodów, aż do rozmów o filmach, czy życiu prywatnym. Ile osób tyle spraw, a ile tematów, tyle opinii. Nikt jednak nie mówił o Mali, ani niczym co w jakikolwiek sposób mogłoby szczególnie przykuć uwagę Privata.
Przed samym wejściem do środka, Prasert miał dziwne, nieprzyjemne wrażenie. Na karku poczuł czyjś wzrok… Rzecz jasna wiele osób mogło na niego patrzeć, jeżeli przebywał w dużej grupie znajomych. Tyle że jego intuicja dała mu znać, że być może… coś więcej jest na rzecz. Przeczucie albo paranoja. Do tej pory za każdym rogiem widział mnicha Pakpaa. Czy teraz nadeszła era Mali? Uśmiechnął się pod nosem, ale i tak rozejrzał się w poszukiwaniu czegoś niepokojącego.
Jego wzrok uważnie przesuwał się po otoczeniu w poszukiwaniu źródła tego dziwnego uczucia. Niestety, nie dostrzegł Mali, ani nawet niepokojącego mnicha. Wrażenie również zniknęło, więc albo ten kto go obserwował uciekł, albo Prasert zaczynał popadać w lekką manię i jego umysł płatał mu figle.
Oczywiście. Spojrzał jeszcze raz w stronę swojego motora, aby upewnić się, że nikt nie zakradł się, aby przebić mu opony, albo porysować karoserię. Takie rzeczy na szczęście zazwyczaj nie zdarzały się, ale zawsze musi być ten pierwszy raz, prawda? Prasert miał nadzieję, że nie. Jego motor stał jednak spokojnie, wyraźnie nietknięty i oczekujący, aż jego właściciel będzie mógł do niego później powrócić. No i dobrze. Oby tak pozostało.

Wszedł do środka szkoły. Nie miał na sobie żadnych zbyt ciepłych ubrań, więc nic nie musiał zostawić w szatni po prawej stronie. Ruszył prosto w lewo do przebieralni. Budynek został zbudowany niezwykle wygodnie dla ludzi z zewnątrz, którzy przychodzili ćwiczyć. Nie musieli kierować się niezliczoną ilością korytarzy w poszukiwaniu sali gimnastycznej. To wszystko było już przy wejściu. Najprawdopodobniej ringi i maty też już były ustawione. Mężczyzna podszedł do wolnej szafki, w której tkwił kluczyk i zaczął się przebierać. Rozejrzał się w poszukiwaniu Waruna lub innej znajomej osoby, z którą chciałby porozmawiać.
Nie trwało długo, nim w polu jego widzenia pojawił się Suttirat. Wyraźnie był już po rozgrzewce, bo na jego twarzy i ramionach zdążył osiąść już pot. Na karku miał przewieszony ręcznik i w dłoni trzymał butelkę z wodą. Szedł w stronę Praserta. Widząc, że mężczyzna już zauważył jego obecność, skinął mu głową w geście prostego powitania.
Prasert podał mu rękę, a następnie przybliżył się. Objął go na krótko i uderzył lekko w plecy, po czym odsunął się.
Warun przeszedł w bok, zatrzymał się przy swojej szafce i wyciągnął z niej rękawice, którymi za moment zastąpił frotki do tej pory umiejscowione na jego nadgarstkach.
- Prawie się spóźniłeś - powiedział i znowu napił się z butelki, opróżniając ją naraz niemal do połowy.
- Zaklepałem nam ring na ten wieczór. Tylko rozgrzej się najpierw. Nie chcę cię rozłożyć na macie w parę minut - rzucił, chcąc Privata lekko podrażnić. Warun robił to celowo, wiedział że najlepszym sposobem na niechciane myśli było po prostu przerzucić uwagę na co innego. Działało w jego przypadku i wyraźnie chciał pomóc w ten sam sposób Privatowi.
Prasert skrzywił się, patrząc na niego z przymrużonymi oczami.
- Wyzwanie przyjęte, Suttirat - rzekł. Ściągnął koszulkę i rzucił ją byle jak do szafki. Następnie zrobił to samo ze spodenkami i wyjął z torby strój na zmianę. - To pewne, że wreszcie cię pokonam. Pytanie tylko… przed tym czy po tym, jak się zestarzejesz - dodał już nieco ciszej. Oczywiście wolałby tę pierwszą opcję, ale pewnie i druga przyniosłaby mu satysfakcję. - Potem będziemy musieli porozmawiać. Pierwszy raz od dłuższego czasu wolałbym już teraz z tobą pogadać, niż od razu przejść do rozwalania ci pyska na ringu - wyszczerzył się do starszego kolegi.
Warun uniósł kąciki ust w górę w usatysfakcjonowanym uśmiechu. Mężczyzna bardzo lubił walkę na ringu.
- Po tym - powiedział pewnym siebie głosem Suttirat i poprawił zapięcie rękawic. Zamknął swoją szafkę, w międzyczasie gdy Prasert się przebierał.
- Też myślę, że dobrze ci to zrobi. Tylko najpierw to ja cię spiorę - poprawił go tonem starszego brata, który tłumaczy młodszemu zadanie matematyczne, które ten młody wykonał źle i nie miał o tym pojęcia. Na uśmiech kolegi, Warun pokręcił głową i klepnął go w ramię, za moment idąc samemu przodem do sali. Wyraźnie nie miał zamiaru dać forów Privatowi, bo od razu sam wziął się za dalszą rozgrzewkę. Zajął jeden z worków treningowych i bez specjalnego pośpiechu serwował mu kopnięcia i ciosy pięściami z różnych kątów i pozycji.

Wnet Privat poszedł w jego ślady. Nie on jeden. Wnet cała sala zapełniła się odgłosami mocującymi się z workami treningowymi mężczyzn. Niektórzy sparingowali na matach, ćwicząc mniej lub bardziej skomplikowane ruchy. Znajdowało się tu również trochę kobiet, lecz te były w zdecydowanej mniejszości. Możliwe również, że patrzył na mężczyzn o bardzo delikatnych rysach twarzy. Niekiedy ciężko mu było rozróżnić. Jak więc biedni turyści mieli jakiekolwiek szanse?

Wymierzał kopnięcia i uderzenia. Podskakiwał na lekko ugiętych nogach. Miło było zostawić w szatni sprawę Mali Wattany i wejść do sali gimnastycznej z wolnym umysłem. O dziwo udało mu się to uczynić… Choć tak właściwie nie stanowiło to aż takiej niespodzianki. Przecież dlatego tak bardzo polubił Muay Thai w pierwszej kolejności. Mógł przestać myśleć i znajdować się w danym miejscu tylko i wyłącznie ciałem. Trochę inaczej wyglądało to w trakcie sparingów, gdyż wtedy musiał próbować odczytać intencje przeciwnika i wtedy wymagało to pełnego skupienia. Jednak dzięki temu tym bardziej mógł zapomnieć o dręczących go problemach i zapomnieć się w agresji. Akurat w tej chwili nie odczuwał gniewu, ale podejrzewał, że Warun zdoła go w nim wywołać. A jeśli nie… to pewnie tylko lepiej. Suttirat zacznie się zastanawiać, co leży na jego sercu i potem uważniej go wysłucha. Oraz doradzi…
Suttirat dał mu dwadzieścia minut na rozgrzanie, po czym, gdy Prasert sprzedał workowi kolejne kopnięcie z półobrotu po podskoku, ten zatrzymał się. Zza przyrządu wychylił się Warun i unosząc kącik ust kiwnął głową
- Mhm… Nadal… - powiedział trochę zaczepnie, ale nie mówiąc do czego pije. Jego spojrzenie wskazywało jednak na to, że zamierzał zaczepiać Privata jak zawsze.
- Nie kiwaj mi głową - warknął Prasert. - Nie jesteś żadnym pieprzonym mistrzem dojo nadzorującym ucznia fajtłapę - przypomniał. Następnie kopnął worek w ten sposób, aby uderzył w Suttirata. Spodziewał się, że jego czas reakcji mógł okazać się śmiesznie szybki, dlatego wkrótce po tym zamierzał zrobić unik w bok. Nie chciał dostać, jeżeli Warun byłby w stanie odepchnąć przyrząd treningowy wprost na niego.
Dobrym posunięciem ze strony Praserta było uskoczenie w uniku, bowiem jak się spodziewał, Warun był szybki. Zatrzymał worek, wymierzony w niego jako atak, zamiast jednak odepchnąć go w Privata, jak ten oczekiwał, błyskawicznie zszedł w dół z zamiarem podcięcia nogi kolegi, na której stał po kopnięciu.
- O. A jednak się uczysz. Dobra. Chyba się już rozgrzałeś. Dawaj… - powiedział Warun i podniósł się. Pchnął lekko worek i ruszył w stronę zaklepanego ringu. Walcząca tam obecnie para zauważając go, skinęła głowami i zeszła. Co jak co ale Suttirat wzbudzał respekt wśród kolegów. Stanął sobie w rogu i skrzyżował ręce czekając aż Prasert do niego dołączy. Na sali zrobiło się nieco ciszej, w końcu pojedynki między dwoma przyjaciółmi zawsze były ciekawym i pouczającym widowiskiem dla pozostałych trenujących w klubie.
Nawet jeśli… zazwyczaj kończyły się tak samo.

Prasert skoncentrował się tak mocno, jak to tylko było możliwe. Czasami miał wrażenie, że z Warunem na ringu grał w partię szachów. Mężczyzna nie był wcale silniejszy od Praserta. Po prostu… potrafił go rozpracować. Jakby znajdował się w jego umyśle. Privat nie mógł zachowywać się cały czas ostrożnie, z drugiej strony odsłaniał się przy każdym ataku. Nie mógł pozwolić sobie chociażby na jeden nieprzemyślany. Nie przy przeciwniku takiej ligi. Suttirat wielokrotnie wygrywał złote medale i był jednym z najlepszych zawodników w kraju. Kiedy walczył od niechcenia, dla przeciwnika zdawało się to pojedynkiem na śmierć i życie. Privat jako jeden z nielicznych potrafił dotrzymać mu kroku, lecz nawet on nie był w stanie prześcignąć skurwysyna.
- Dzisiaj z rękawicami, czy bez? - zapytał. Pozostawał jednak uważny, nie chcąc złapać się na niezapowiedziany, zaskakujący atak.
Warun przechylił głowę raz w jedną, raz w drugą stronę. Lekko chrupnęło mu w karku. Przeciągnął ręce rozprostowując je nad głową i rozluźnił je w ramionach
- Z, nie chcę ci przypadkiem wybić paru zębów… Albo żebyś ty wybił mi. Choć to mogłoby być nawet zabawne - powiedział przekornie Suttirat. Ustawił się w wyluzowanej pozycji z miękką gardą. Dla przeciętnego obserwatora wyglądał na kompletnie nieprzygotowanego, Prasert jednak doskonale wiedział co właśnie miało miejsce. Mężczyzna nie zamierzał mu dziś pobłażać. Jego spojrzenie zmieniło się ze spokojnego i neutralnego na ostre, niezwykle uważne i jakby lekko nieobecne. Jakby patrzył przez Privata, a nie na niego. Atmosfera wewnątrz ringu momentalnie uległa zmianie. Wyczuwali to również ci, którzy stali i obserwowali z bliska, bo zamilkli oczekując pierwszego ruchu. Jeden z trenerów dołączył do grupy obserwujących, ciekaw postępów Praserta i zapewne zamierzając pełnić rolę sędziego. Wszyscy czekali na ruch Suttirata. Warun jednak go nie wykonał. Czekał, jednocześnie zapraszając przyjaciela do ‘tańca’.

Co prawda korzystali z rękawic, jednak brakowało ochraniaczy na kolana i łokcie. A uderzenia nimi były często stosowane w Muay Thai… Stosowano je najczęściej w walkach amatorskich. W zawodowych, na ringu, zawodnicy mieli te części ciała odsłonięte. Warun nawet nie pomyślał o zabezpieczeniu ich… jak zresztą zawsze. Stąd często Prasert odczuwał po treningu ból w tych stawach. Jednak nie o tym teraz myślał. Poruszył kilka razy nogą, markując kopnięcie. Na razie żadnego nie wykonał, wpatrując się w oczy przeciwnika. Dla nieobeznanego w tajskim boksie te podrygiwania mogłyby kojarzyć się z jakimś wiejskim tańcem… lecz w rzeczywistości stanowiły element rozgrywki umysłowej. Trzymał obie ręce w górze, ustawione nieco szerzej niż w zwykłym boksie tradycyjnym. Ten rodzaj gardy miał na celu utrudnienie przeciwnikowi złapania go w klincz. Nagle Prasert podniósł lewą nogą, chcąc uderzyć nią z góry w udo przyjaciela.
Niestety, Warun zdawał się wręcz wyczekiwać już tego ruchu po Privacie. Jakby już chwilę temu wiedział, że mężczyzna zdecyduje się na takie kopnięcie. Prawdą było jednak to, że nie wiedział. Suttirat po prostu robił już pewne rzeczy instynktownie. Trenował od wielu lat, znał Muay Thai bardzo dobrze i wiedział jak zareagować w niemal wszystkich sytuacjach. Cofnął nogę przesuwając ciężar ciała na bok. To był dla Praserta krytyczny moment, bowiem w tym momencie gdy jego noga nie trafiając w cel bezwładnie zaczęła opadać. Warun nawet nie musiał spojrzeć w dół, by wiedzieć co miało miejsce. Przesunął się do przodu z zamiarem podcięcia nogi przyjaciela, na której ten obecnie stał.
Prasert nie należał do najszybszych zawodników, jednak zdecydowanie przerastał kolegów na polu zwinności. Zapewne gdyby nie to, już teraz leżałby na macie i musiał wymyślać jak wykręcić się Warunowi z takiego położenia. W ostatniej jednak chwili zdołał podskoczyć i uniknąć ataku Suttirata. Powiększył tym samym dystans między sobą, a nim. Mężczyzna uśmiechnął się
- Mówiłem… To mnie nie słuchałeś i postanowiłeś zaatakować workiem treningowym - pokręcił głową, na moment podpierając biodra rękami. Nie dokończył o czym mówił, bo wziął tylko głębszy wdech i teraz to on ruszył na Praserta. Zmarkował atak na jego wysuniętą, w pozycji gotowości do dalszej walki, nogę. Jednak zamiast zakończyć swój atak tam, postanowił przenieść ciężar ciała i wycelować kopnięciem w splot słoneczny przyjaciela, samemu jednocześnie przychylając się w tył, by Prasert czasem nie sięgnął go rękami w głowę.

Suttirat denerwował Praserta tą niepotrzebną gadką. Uważał, że przyjaciel okazywał mu w ten sposób brak szacunku. Nie powinien rozpraszać się przemowami, a jednak robił to… jak gdyby Privat nie stanowił wystarczająco dużego wyzwania. A to sprawiło, że krew zawrzała w żyłach mężczyzny. Trenował od ponad dziesięciu lat i przez Muay Thai prawie stracił życie. Gdyby nie ten sport, Sunan nigdy nie znalazłby się tam, gdzie obecnie przebywał. Prasert uważał, że jeśli nie będzie dobry w boksie, to tak, jak gdyby to wszystko poszło na marne. Nie chciał być beznadziejny. Musiał być najlepszy, aby to całe cierpienie zwróciło się. Pomyślał o tym w tej chwili… i niesłusznie, bo tym jedynie rozproszył się. Próbował uniknąć ciosu, jednak to nie było możliwe. Otrzymał uderzenie w brzuch i stracił oddech. Spróbował odskoczyć do tyłu, aby uniknąć kolejnego ewentualnego ciosu. Tyle ludzi na nich spoglądało… Prasert by skłamał, gdyby powiedział, że wszystko mu jedno, czy zostanie przed nimi upokorzony. A jeśli tak dalej pójdzie… Warun wygra bezwarunkowo. Nie mógł na to pozwolić.
Warun znał Privata na tyle dobrze, że wiedział iż ten był w tej chwili przynajmniej w małym stopniu wściekły. Wiedział, że jego przyjaciel wysoko cenił sobie swoje zdolności i długoletni trening, a także że z tym sportem w jego życiu wiązała się nieprzyjemna opowieść. I choć nigdy nie zamierzał obrażać go, dając wskazówki to dawał mu je tylko dlatego, by narwaniec poprawił swoje umiejętności i się czegoś nauczył.
Zamiast tego już się wściekł i popełnił błąd, a Suttirat nie należał do osób, które wybaczały potknięcia na ringu. Wykonali ruch niemal w takim samym czasie. Mężczyzna zaatakował wykopem do przodu, ale zręczność Praserta nie spała, mimo że ciężko jeszcze było mu w pełni złapać oddech. Zablokował kopnięcie i odskoczył na bok. Noga Waruna zaczepiła się o górną linkę ringu. Nic nie powiedział. Nie był zły jak jego młodszy sparing-partner, ale postanowił przejść w poważniejszy tryb. Skoro Prasert tak się gorączkował do walki, zamierzał dać mu lekcję i wypróbować na co faktycznie go stać. Odepchnął się stopą od elastycznej barierki i stanął przodem do przyjaciela. Oceniał go spojrzeniem. Było wiadomo, że jeśli zetrą się w tym momencie, nie będzie już markowania i uciekania na tak daleką odległość. Warun zacisnął pięści i przyjął poprawną gardę. Wyraźnie zamierzał wykonać kolejny atak, jeśli Prasert tego nie zrobi.
 
__________________
If I had a tail
I'd own the night
If I had a tail
I'd swat the flies...
Vesca jest offline