Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 12-02-2019, 10:14   #8
corax
Krucza
 
corax's Avatar
 
Reputacja: 1 corax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputację


- Nie powinieneś go prowokować - ściągnęła brwi - Ani traktować mnie jakby mnie tu nie było, Zahrad.

- Przepraszam - stał z opuszczoną głową. - Nie wiedziałem ile o nas wie. Nie wiem co mu powiedziałaś. A nie lubię gdy ktoś wykorzystuje nadmiernie swoją pozycję. Powiedział ci jak przełamać krąg? - w końcu podniósł głowę z nadzieją.

- Tak - odpowiedż była krótka - Przepraszam, że tak się to potoczyło. Czarny potrafi być nadopiekuńczy. Boi się o mnie.

Żenia ruszyła do pierwszego symbolu:
- Co chcesz dalej robić? - spytała cicho - Chcesz odejść? Wrócić do Pentexu? Co innego?- Zaczęła zacierać symbol.

- Cóż, instynkt stadny. To normalne. Pentex to wykorzystał izolując gen wilka i modyfikując genetycznie żołnierzy. My też mieliśmy przecież być Watahą. Cała pierwsza drużyna. Nie ważna czy wilkołaki, czy taki Golem. Wszystkich miało łączyć poczucie lojalności stadnej. - wypuścił powietrze.
- Nie. Pentex jest ostatnim miejscem do którego chciałbym się udać. W moim wypadku dużo większy procent życia spędziłem w słoiku. Także jakiśtam krąg w mieszkaniu z wygodną kanapą, to w zasadzie dla mnie wakacje. Co nie znaczy, że powiem to Czarnemu. Przecież gotów mnie zamknąć w piwnicy. Powiedz mi proszę, kim ty teraz jesteś? - obserwował dziewczynę z uwagą w trakcie mazania kolejnych glifów.

- Ukrainką małą - odgryzła się Żenia - Serio to pytanie do obgadania przy kawie?

- Nie wiem, Mała Ukrainko - uśmiechnał się.
- Widzisz… - ewidentnie nie wiedział jak wybrnąć z tematu - myślę o twoich wspomnieniach. Bo jesteśmy sumą naszych subiektywnych doświadczeń. I o ile dobrze to rozumiem to gdy się rozstaliśmy to nie miałaś tych doświadczeń. - z jakiegoś powodu okablowana góra mięśni średnio pasowała Żenii do formy przekazu. Coś mówiło jej, że Gustaw nie używałby zwrotów pokroju “suma subiektywnych doświadczeń”
- Chodzi mi o to, że twoje wspomnienia mogą cię zmienić. Dlatego nie chcę, żebyś od razu je odzyskała. I zastanawiam się czy będzie to dla ciebie problem?

- Zahrad pytasz o kilka rzeczy na raz. O to kim jestem, o to kim ty pamiętasz że byłam, o to co ja pamiętam i o to czy mam coś przeciw by mój kochanek zarządzał moją kartą sdd. - Żenia zmazała ostatni symbol i podniosła się prostując się. Podeszła do ogromnego mężczyzny. Różnica rozmiarów była obecnie jeszcze ostrzejsza przy jej zmienionej fizjonomii. Mógłby ją teraz złamać w pół jednym pstryknięciem. Stała tuż obok przyglądając się mu i w końcu lekko przytuliła. Nie była w stanie złączyć rąk wokół jego talii. Ostrożnie by nie urazić jego zranionej ręki. - Nie wiem. Ale nie chcę żebyś znikał ponownie.

Złapał ją i objął unosząc lekko. Dojrzała, że otwarta rana jest już zabliźniona i tylko na pierwszy rzut oka sprawiała wrażenie świeżej. To wystające z jej wnętrza fragmenty implantu powodowały ten nieprzyjemny efekt.

“O rany ilu ich… nie damy im rady Żeniu” w głowie brunetki odezwała się zmora.
Tulił ją mocno.
- Nie mówię już nic. Cieszę się, że jesteś. Że nareszcie jesteśmy razem. Żaden Pentex nie będzie nas już rozdzielać.
„Nie martw się. Oni nas obronią. My obronimy ich. Ok?”

- To znaczy, że zostaniesz ze mną? - brunetka zajrzała w twarz Złotego - Niezależnie od tego kim jestem? - dodała droczeniem chcąc przerwać napięcie.
- Jesteś jedynym kogo mam. Nie mam dokąd iść jeśli byś mnie odesłała. Pentex nie wypuszczał mnie z laboratoriów. Nie mam żadnych dokumentów. Żadnych zasobów. Mój dobytek, to to wszystko co mam ze sobą.
Usiadł na kanapę, a Żenię ułożył przed sobą na swoich kolanach.
- Dlatego, jeśli będziesz chciała mnie odprawić, to prawdopodobnie przepadnę bez wieści i zamieszkam pod mostem.

Żenia roześmiała się cicho wciąż obserwując rozmówcę. Tym razem z bliska. Poznawała go na nowo. Oswajała z dziwnym wrażeniem intymności i jego bliskości.
- Mogę załatwić ci szkolenie u jednego bezdomnego. Ma doświadczenie w tej kwestii.

Przez chwilę nic nie mówiła. Nie wiedziała od czego zacząć.
- Nie mogę tak żyć, Zahar. Z przebłyskami, snami i domysłami. Więc mam propozycję. Co byś powiedział, gdyby dokumenty i zasoby się znalazły, na wyjazd ze mną i Burym Kłem do Stanów? A do tego czasu byśmy spróbowali się poznać na nowo?

Żenia 2.0 odruchowo wykorzystywała swoje zdolności określone wieki temu przez Zaara jako “sprawianie, że wszyscy jedzą z jej ręki. Teraz nawet Smok”.

“Chcesz ich poznać? Możesz się porozumieć?”
“Nie. Ma tam pająki wzorca. Żywiołaka elektryczności. Jakąś zmorę, ale nieporównywalnie słabszą niż ja. Oni nie mówią. Są ulegli. Podporządkowani. Oni… “ Głos zmory zaczął się łamać
“... są spętani tak, jak ty chcesz spętać mnie w kawałku broni. Bez czucia. Bez świadomości. Kaleki.”
Żenia czuła w słowach Zmory smutek i jednoczesny wyrzut w swoją stronę.

- Mogę przygotować rytuał i podzielić się z tobą wspomnieniami. Jeśli chciałabyś. Czarny pomógł mi się przygotować. Ale może najpierw powiem jak je straciłaś, co?
Odgarnął jej włosy i zostawił prawą dłoń na jej twarzy. Delikatnie wodził sporej wielkości kciukiem po jej podkreślonej teraz kości policzkowej.

Ponownie dziewczyna prowadziła podwójną rozmowę.

“Nie martw się. Będzie wszystko dobrze”

- Dobrze, Zahrad. - przytaknęła jakoś potulnie. Pod powiekami mignęła ciemna piwnica i wspomnienia rzezi. Spięła się a w głowie zaszumiało. Zakręciła się lekko na kolanach mężczyzny.

- Po twojej pierwszej przemianie wpadłaś w szał - zaczął powoli. I choć mówił o strasznych wydarzeniach, to jego głos był dziwnie uspokajający. - Adam próbował cię uspokoić jako pierwszy. Niestety, sam był sobie winien. Nie przewidział, że po przemianie będziesz mieć szpony, które rozrywają blachę. Tomek miał równie głupi pomysł władować w twoje plecy serię z karabinu. Pewnie z dużą dozą słuszności założyłaś, że chce ci zrobić krzywdę. Dopiero ja cię uspokoiłem. Ogłuszyłem.
- Ale twój szał nie przeszedł po pobudce. To było dziwne. Twoje ciało nosiło w sobie tyle gniewu, że dodatkowy gniew, jaki Luna daje wilkołakom przelewał czarę goryczy. Wtedy tego nie rozumiałem. Teraz wszystko jest już dla mnie jasne. Ale to dlatego, że znam cię już od podszewki. Stwierdziłem, że przeprowadzę na tobie rytuał…
Chwila zawahania.
- Wiesz, że byłem głównym szamanem w naszej grupie?

Żenia zakręciła się ponownie na kolanach Zahrada i pokręciła głową.
- Przecież byłam krewniaczką. Nie garou. Więc skąd przemiana? I nie. Nie wiedziałam. Handlarz wspomniał jedynie, że uczyły cię duchy. I że w rytuale sam omal straciłeś życie. - Wrona uniosła spojrzenie na Złotego.

- No, skoro tak to widział. Byłaś w stanie permanentnego szału, a do rytuału potrzebowałem, żebyś była przytomna. Dostałem tu i ówdzie, ale żyję. A co do duchów… z grubsza tak. Nie uczyłem się od nikogo kogo mogłabyś poznać w realnym świecie, więc w zasadzie nawet jeśli w moim rozumieniu nie był to duch, to dla ciebie to żadna różnica. A wilkołakiem zostałaś za wstawiennictwem Smoka. Ja cię do niego zaprowadziłem. On z kolei po długim zastanawianiu się przedstawił cię kolejnym duchom. Dwa lata temu. To wymagało rytuału, którego z kolei ty nauczyłaś się od duchów. Potem ten rytuał i chęć jego przeprowadzenia stał się sensem twojej egzystencji. Przygotowywałaś się i w końcu go przeprowadziłaś. Ze wsparciem Pentexu. Sylwia przekonała ich, że jako wilkołak będziesz jeszcze bardziej wartościowa. Miałaś im przedstawić wszelkie szczegóły na temat przemiany. Oczywiście sfałszowałaś dokumenty i po naszej ucieczce Pentex został z niczym.
Wpatrywał się w nią, czekając jak zareaguje na opowiedzianą historię jej ostatnich poczynań.

Pierwszą reakcją było żachnięcie się na stwierdzenie “oczywiście sfałszowałaś dokumenty”. Dla dziewczyny było to całkowicie niepotrzebnym określeniem tak jak dla kieszonkowca jest stwierdzenie, że jest złodziejem. Usta dziewczyny niezależnie od jej woli wydęły się i przez chwilę miała focha wymalowanego na twarzy.
- To jednak nie Pieśń? - mruknęła ironicznie odzyskując nieco pokerową minę - Na czym polegał ten rytuał? Wiesz, prawda? - dopytała z rosnącą gulą w gardle. Czekała na odpowiedź “potrzebowałaś pięciu skór wilkołaków, a pierwsza drużyna pomagała ci na nie polować”.

- Wiem - odpowiedział - mam wszystkie twoje wspomnienia. Pamiętasz? Długo się do niego przygotowywałaś. Byłaś bardzo dokładna w tym co robiłaś. Stwierdziłaś, że sam rytuał miał błędy, które prowadziły do nieprzyjemnych konsekwencji. Zapach Żmija i takie tam. Niestety mimo starań chyba nie udało ci się tego wyeliminować. No ale miałaś swoją magiczna teczkę.
Ewidentnie rozmówca nie wiedział jak wybrnąć z tematu.
- Smok zaprowadził cię do Minotaura i to on nauczył cię rytuału.
Zamilkł analizując czy nowa Żenia posiadała odpowiednie informacje, żeby wyciągnąć wnioski z tego co usłyszała.

- Zabawne - mruknęła przygaszona - Tancerze Skór. Z Panów Cienia, co? Albo linii Panów Cienia? Dlatego nie widać łat? - podniosła się z kolan Zahrada. - I co chciałam tym osiągnąć?

Żeńka zaczęła chodzić po pokoju i stanęła w końcu przed oknem. Miała pustkę w głowie i czuła rosnący chłód.

- Tancerze Skór z twojej rodziny. Badałaś swoje geny. Swoich przodków. Znajdowałaś wilkołaki które miały z tobą wspólnych pra pra pra dziadków. Skóry z jednej rodziny. Wtedy duchy myślą, że też jesteś z ich rodziny. Wymyśliłaś w jaki sposób oszukać duchy przodków. No i faktycznie, nie widać łat.
Podsumował wstając za dziewczyną.. Położył dłonie na jej ramiona.
- Twoje relacje z ojcem zostawiły rysy w psychice. Gdy do nas dołączyłaś nienawidziłaś wilkołaków. Cały czas rywalizowałaś ze swoim bratem. Gniew dawał ci siłę. I to dojrzał Smok. Dlatego cię wspierał tak chętnie.
Przysunął się do niej i objął ją splatając ręce przed dziewczyną.

- Dlatego go zabiłam? - spytała zadzierając odwróconą głowę - Marek powiedział mi, że go rozszarpałam.
- Przesadził. Ale tak, to ty go zabiłaś. Za te wszystkie poniżenia, za każdą zniewagę. Całe życie pastwił się nad tobą, bo nie byłaś dość dobra. Nie byłaś wilkołakiem. A przecież szlachetna linia musiała mieć szlachetnych spadkobierców. Marek potrzebuje nieco czasu, żeby ochłonąć.
Ścisnął ją mocniej.

“Żenia… dziwnie mi z tymi wszystkimi duchami w koło. Jak on się tak przyciska…”

- Jeden z wilkołaków mówił, że ojciec nie nazywał się Bondar. Wiesz… - zaczęła ale nie skończyła. Przecież wiedział. Powoli pozwoliła sobie zapaść się w jego ramiona i położyć dłonie na obejmujących ją umięśnionych rękach.

“To znaczy co ci się dzieje?”

Złoty milczał, jakby obmyślając jak dobrać słowa. Za to Zmora była nad wyraz gadatliwa.

“Czuję się, jakbym siedziała w pokoju z bandą uległych niewolników w obrożach, z kneblami w ustach i z kajdanami wyciągnietymi od ich obroży do jego dłoni. Ot… dziwne uczucie. Jakby ktoś zaprosił cię na orgię i nie poinformował jakie są zasady.”

W końcu odezwał się i Złoty.
- Nazwisko Bondar i imię Żenia to legenda wymyślona przez ludzi z Ukraińskiego Wywiadu. Twój ojciec miał tam kontakty i wykorzystał to, żeby przerzucić ciebie i brata do Polski po wybuchu wojny. Sam wiedział, że za wszystkim stoją wampiry, dlatego organizował się do walki. Twój ojciec dowodził frontem. Zresztą większość wilkołaków popierało go po tym jak zabił Zhyzhak. Ale nie mógł się otrząsnąć. Miał dwóch synów, którzy mieli być jego spadkobiercami. Jeden zginął. A drugi uległ pokusie szybkiego zyskania potęgi. Został wypaczony. Dlatego wyżywał się na córce. Bezużytecznej krewniaczce. Yurii może i na zewnątrz był świetnym dowódcą i szamanem, ale w domu nie radził sobie z gniewem. Naprawdę nazywasz się Sonia Konietzko. Jesteś córką Yuria Konietzko.
 
corax jest offline