12-02-2019, 11:41
|
#15 |
| Sprawa tajemniczych koni była, no cóż, tajemnicza. Szybki i prosty zarobek kusił, ale o dziwo wygrał zdrowy rozsądek. Mogli wpaść w poważne kłopoty, gdyby natknęli się na klan Niedźwiedziej Łapy. Tak przynajmniej rozumowali.
Kasztanki zostały więc z tyłu, oni zaś ruszyli na wschód, zgodnie ze swoimi pierwotnymi planami. Rozglądali się jednak wokół i wzmogli czujność, nie chcieli bowiem, żeby ich wierzchowce również pozostały na stepie bez jeźdźców. Cokolwiek się jednak nie stało tamtym, nie dotknęło ich. Trawy na stepie falowały pod podmuchami wiatru niczym morze, o czym mogli wiedzieć tylko ci z nich, którzy w swoim życiu morze widzieli. Dla większości mieszkańców tych równin to morze falowało niczym step.
Późnym popołudniem ujrzeli przed sobą osadę. Była spora, jak na tę część Kislevu. Otaczała ją palisada z wysokich, zaostrzonych bali, a nad główną bramą wznosiła się drewniana strażnica, nad którą powiewało kilka flag. Większość była już spłowiała i wyblakła od słońca, wszystkie zaś miały na sobie klanowy symbol. W miarę zbliżania na środkowej ujrzeli wymalowany czarną farbą odcisk niedźwiedziej stopy, taki sam jak na odnalezionych tego porankach koniach. Na innych widniały zarys góry, trzy fale i najprawdopodobniej stepowe trawy. Strażnicy trzymali napięte łuki, podjechali więc powoli, z rękami uniesionymi w górę. Zostali wpuszczeni za palisadę, a krótko potem podszedł do nich potężny brodacz o włosach czarnych niczym nocne niebo. - Witajcie w Medvednyj.
__________________ Bajarz - Warhammerophil. |
| |