Mimo złych przeczuć krasnoluda, nic się nie wydarzyło. Konie zostały z tyłu i wcale nie miały zamiaru podążać za trzema jeźdźcami. Ze stepów nie nadciągnął żaden wróg, który mógłby zagrozić podróżnym. I podróż w kierunku zaznaczonej na starej mapie osady przebiegała zupełnie spokojnie.
Gdy dojechali do Medvednyj, Gnimnyr trzymał się z tyłu. Wiedział, że lokalni mieszkańcy mogą mieć różne, zupełnie nieuzasadnione uprzedzenia więc się nie wychylał. Siedział spokojnie na mule i się nie odzywał, załatwianie powitalnych formalności pozostawiając swoim bardziej obeznanym w tutejszym obyczaju kompanom.