Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 13-02-2019, 23:48   #7
DrStrachul
 
DrStrachul's Avatar
 
Reputacja: 1 DrStrachul ma wspaniałą reputacjęDrStrachul ma wspaniałą reputacjęDrStrachul ma wspaniałą reputacjęDrStrachul ma wspaniałą reputacjęDrStrachul ma wspaniałą reputacjęDrStrachul ma wspaniałą reputacjęDrStrachul ma wspaniałą reputacjęDrStrachul ma wspaniałą reputacjęDrStrachul ma wspaniałą reputacjęDrStrachul ma wspaniałą reputacjęDrStrachul ma wspaniałą reputację
1.
Czternaście nieodebranych. Philomene’a. już dawno wyciszyła dźwięki w swoim telefonie. Lusi wydzwaniał do niej od dobrych kilkudziesięciu minut. Wpatrywała się w listę połączeń i zastanawiała się co zrobić. Tej nocy nie chciała rozmawiać z bratem. To było jasne. Tylko wcześniej, czy później będzie musiała się z nim rozmówić. Co mu powiedzieć? Zawiodła go. Wiedziała, że chciał dobrze. Tylko co z tego. Był od niej starszy, ale to nie znaczy wcale, że mądrzejszy. Do tej pory się nią opiekował, pomagał i wyciągał z tarapatów. A teraz?

Co się właściwie stało?

Philomene’a. po raz kolejny analizowała wydarzenia z “Ghosthall”. To co się tam wydarzyło było jednocześnie przerażające i tak bardzo absurdalne. Aż trudno uwierzyć, że to wszystko miało naprawdę miejsce.
Obskurny klub. Zamaskowany i śmierdzący trupim mięsem koleś i narkotyki na deser.

Co wstąpiło w Luisa, że zdecydował się na tak desperacki krok?

Handel dragami stanowił niewątpliwie kuszące źródło zysków. Tylko mieli przecież tyle innych opcji. Nie żyło im się źle. Znała wielu, którzy mieli dużo gorzej.

Pytania kołowały się w jej głowie. Telefon po raz kolejny tej nocy zaczął wibrować. Luis nie odpuszczał. Nie było sensu dalej tego wszystkiego drążyć.Phi wyłączyła telefon i spróbowała zasnąć.

2.
Lepkie powietrze otaczała ją zewsząd i niemal wnikało pod skórę. Czuła się brudna, skalana i naznaczona.. Nie mogła pozbyć się wrażenia, że ktoś na nią patrzy. Powiewy gorącego powietrza pojawiające się raz po raz, przypominały oddech obleśnego starca. Wokół panował półmrok. Otaczający ją świat skąpany był w mleczno szarej poświacie. Wyprane z kolorów i barw przedmioty nie przypominały znanych jej kształtów. Coś co wyglądało jak stół i cztery krzesła, przypominało bardziej przyczajone do skoku drapieżniki niż zwykłe meble.

Gdzieś obok przemykały na wpół wyraźne postacie. Ilekroć próbowała skupić na nich swój wzrok, rozpływały się w szaroburej mgle.

Drażniący szum przewiercał się przez jej mózg. Jednostajny, monotonny pomruk przypominał wycie zepsutej klimatyzacji lub odkurzacza. Gdzieś spomiędzy fałd męczącego dźwięku, dało się wyłowić pojedyncze słowa. Słowa, które znała. Słowa, które już gdzieś słyszała. Słowa, które wwiercały się w jej mózg jeszcze bardziej boleśnie niż jednostajne pomruki wiatru.

Moja gwiazda.
Prowadź nas, moja gwiazdo.


3.
Pobudka w schronisku była równie nieprzyjemna, jak jej sen. Skronie pulsowały jej potwornym bólem. Teraz doskonale rozumiała, co musiał czuć jej brat budząc się na kacu.
- Kawy - jęknęła widząc znajomą twarz Roya - Kawy i ibuprom
- Kawa jest tylko zbożowa - odparł chłopak podając się styropianowy kubek z parująca zawartością. Na drugiej wyciągniętej dłoni, leżała mała biała pigułka. Budziła ona nieprzyjemne uczucia i wspomnienia.
- Zły sen? - usłyszała za sobą głos Inez - Nie ma co się mazgaić. Łykaj prochy i się zbieramy. Nie ma czasu, mamy umówione spotkanie.

4.
Dom pod numerem 23 przy Chartres Street wyglądał, jak wyjęty z innego świata. Nawet jak na standardy French Quarter, stanowił nie lada osobliwość. Bardziej przypominał scenografię do psychodelicznej wersji “Alicji w krainie czarów” niż dom w centrum Nowego Orleanu. Kręcone, spiralne kolumny podtrzymujące zarośnięty dziką roślinnością balkon, drzwi rodem ze średniowiecznego zamku z kołatkami w kształcie gargulczych pysków, frontowa ścian pomalowana w najbardziej oczojebny odcień różu, jaki Phi widziała w życiu i wiszący na jednym haku obdrapany metalowy szyld z napisem “Gellert Grindelwald - wróżbita, medium i czarnoksiężnik koncesjonowany” Tak prezentował się budynek przed którym stali.
- To jakiś żart? - zapytała z największym możliwym sarkazmem Philomene’a.
- Nie oceniaj książki po okładce - skomentował Roy - Ajani nam pomoże.
- Ajani? A nie Gellert? - spytała wskazując kołyszący się na wietrze szyld.
- Nie marudź tylko wchodź.

Przed drzwiami siedział ubrany w pasiasty, czarno-biały smoking karzeł o twarzy niemowlaka. Na widok wchodzącej trójki uśmiechnął się szeroko, ukazując rząd lśniący, złotych zębów.
- Ajani ma klienta - poinformował.
- Nie szkodzi - Roy machnął ręką na powitanie - Poczekamy.

Kolejne półgodziny spędzili w wąskim holu, który pachniał marihuaną i olejkiem kokosowym.
- Do zobaczenia za tydzień moja droga - rosły murzyn z obnażoną klatą, żegnał się z wytworną blondynką. Jej strój i maniery bardziej pasowały do Beverly Hills niż do tej czarnoksięskiej meliny.
- Joł ziomuś - krzyknął na widok Roya - Co cię do mnie sprowadza?? Dawno się żeśmy nie widzieli. Wchodźcie zapraszam.
Przekraczając próg gabinetu czarnoksiężnika Gellerta, Phi liczyła na kolejny pokaz psychodelicznego kiczu i newage'owej mody. Nie zawiodła się. Ściany ozdobione były afrykańskimi maskami i donicami z paprocią. Pod sufitem kręcił się wolno wiatrak z szerokimi łopatami, które wymalowane były w jakieś pokręcone symbole. Podłogę zdobił gruby perski dywan, który nosił ślady licznych imprez, libacji, a pewnie i orgii. Jedynymi meblami w pomieszczeniu była pompowana kanapa, cztery duże pufy w których bez trudu można było utonąć i mały hebanowy stoliczek na którym leżały rozrzucone karty tarota.
- Siadajcie. Czujcie się jak u siebie - rzekł czarnoksiężnik kierując te słowa głównie do Philomene’y.
Roy i Inez opadli na wielgachne pufy i z lekkim, drwiącym uśmieszkiem spoglądali na zdezorientowaną przyjaciółkę.
Phi również zajęła miejsce i rozglądając się wokół zdołała tylko wybąkać:
- Niezłe mieszkanko.
- Dzięki siostro - odparł Ajani. - Gadaj Roy z czym przychodzisz. Nie ma za dużo czasu. Mam zaraz następną klientkę.
Roy przeciągnął dłonią po bladej twarzy, którą zdobił jak zwykle gotycki makijaż i powiedział cicho:
- Chyba podpadliśmy Przeklętemu…

Roy na zmianę Inez opowiedzieli o wydarzeniach wczorajszej nocy. Phi tylko przytakiwała ich słowom.
- Co tu dużo gadać. Macie przejebane - odparł Ajani wyrzucając ręce w górę, jakby zaraz miał wystąpić w rapowym klipie.
- Tyle to i ja wiem bez ciebie - odciął się Roy.
- Mogę wam sprzedać amulety ochronne.
- Pierdol się. Wiesz? Myślałem, że nam pomożesz.
- Spoko ziom. Nie sraj żarem. Chciałem tylko atmosferę rozluźnić. Ja się na tych trupiszczach nie znam. Robię w magyi, ale od nich trzymam się z dala. Za to znam kogoś, kto może wam pomóc. Padre Cacador. Księżulo, a właściwie były księżulo bo go wyrzucili z kościoła z herezję. On pewnie powie wam inną historię, ale mniejsza o to. Padre zna się na trupiszczach, jak mało kto.
- To gdzie go znajdziemy? - zapytał od razu Roy.
- Problem w tym, że od dawna nikt go nie widział.
- Toś nam kurwa pomógł.
- Spoko ziom. Co ty taki nerwowy? Widzę, że ten truposz nieźle ci stracha napędził. Jest taki jeden, co to kiedyś z padre współpracował. Wołają na niego Grasselli. to prywatny detektyw. On coś może wiedzieć o Padre. Tylko nie liczcie, że wam coś powie za darmo. Kilka stów wam się przyda. Słyszałem, że gość ostatnio cienko przędzie.
Roy chciał coś powiedzieć, ale Philomene’a w tym momencie w stosie kart rozrzuconych na stole dostrzegła jedną, która ją mocno zainteresowała.
- Co to za karta? Co ona oznacza? - zapytała wskazując palce.
Ajani sięgnął po kartę i obrócił ją kilka razy w dłoni. Przedstawiała nagą kobietę, nalewającą wodę z dwóch dzbanów. Woda z jednego spływała do strumienia, z drugiego – w ziemię. Nad jej głową widać było rozgwieżdżone niebo, przez co wydawało się, że ona sama zanurza się wśród gwiazd.
Ajani spojrzał w oczy Phi, potem znowu na kartę i znowu na Phi.
- W Tarocie nie ma prostych odpowiedzi, moja droga. Musiałbym....
Gospodarz nie dokończył odpowiedzi, gdyż do pokoju wszedł karzeł w pasiastym smokingu.
- Mistrzu, mademoiselle Lambert właśnie przyszła.
- Wybaczcie ziomki, ale musimy tutaj przerwać. Klientka nie może czekać. Jakby coś to możemy się wieczorem spotkać w “Endymionie”

5.
Gdy znaleźli się na ulicy w głowach całej trójki aż kipiało. Od pytań, wątpliwości i oparów marihuany.
- I co teraz? -zapytała Inez - Szukamy tego ojczulka?
Nikt jej nie odpowiedział, gdyż komórka Phi znowu dała o sobie znać. Luis po raz kolejny próbował się połączyć z siostrą.
 

Ostatnio edytowane przez DrStrachul : 14-02-2019 o 21:12.
DrStrachul jest offline