"Złoty Róg" był przybytkiem zdecydowanie różniącym się od "Małpy". Tu gromadzili się 'ci lepsi' - poważni kupcy, szlachta, podróżni o zasobnych sakiewkach. Ogólnie biorąc - śmietanka towarzyska, a nie portowe męty, obiboki, włóczęgi. Idealne miejsce dla panienki z dobrego domu... i nieco mniej idealne dla kogoś, kto niedawno uciekł z domu i planował zniknąć wśród tłumów.
Jednego można było być pewnym - gwarantowano tu ciszę, spokój, kulturalną rozrywkę, tudzież możliwość dyskretnego wymienienia poglądów bądź w osobnym pokoju, bądź przy jednym z odgrodzonych parawanami stolików.
Eliona pobieżnie przyjrzała się wynajętemu na noc pokojowi i udała się do serca karczmy, tętniącego życiem. Usiadła przy jednym z wolnych miejsc. Oparła się łokciem o drewniany blat i bez większego zainteresowania błądziła nieobecnym wzrokiem po wnętrzu. Ciszę, która zapadła, przerywał jedynie stłumiony odgłos uderzania palców dziewczyny o stół. Zaniepokojony Vares domyślił się, że jego przyjaciółka myślami nadal jest obecna w tawernie “Pod pijaną małpą”. Nie mylił się, bo po dłuższej chwili milczenia, Eliona w końcu się odezwała:
- Głupi Karl... Widziałeś, Vares, jak ją obściskiwał? A ty wcale nie jesteś lepszy, widziałam jak na nią patrzyłeś! Jesteście beznadziejni. Dlatego ja się nigdy nie zakocham. Słyszysz Vares? NIGDY!
- Nawet się nie ucieszył na nasz widok... Sami też sobie poradzimy. Nie wiem jeszcze jak, ale coś wymyślę. W końcu dobry plan to podstawa, prawda? A do tej pory nasze plany były wystarczająco dobre. Może poza ostatnim...ech...
Nastała ponownie cisza. Po chwili dziewczyna podniosła głowę i naśladując głos Karla, zwróciła się do przyjaciela:
- 'Tylko czekaj na mnie i nie próbuj nic na własną rękę' - i dodała z determinacją:
- Sami sobie poradzimy, wychodzimy Vares!
Wstała i bez namysłu ruszyła w kierunku wyjścia, gdy nagle w drzwiach ujrzała znajomą twarz.
- To znowu TY?! Dlaczego ja muszę mieć takiego pecha?! – krzyknęła rozczarowana. Reakcja Varesa na nieoczekiwane spotkanie tylko utwierdziła dziewczynę w przekonaniu, że to zdecydowanie nie jest jej najlepszy dzień. Skrzydlaty przyjaciel elfki nigdy nie wyglądał na szczęśliwszego.
Kapłanka spojrzała na osobę, która w tak nieuprzejmy sposób odezwała się. Po czym odwróciła się by zobaczyć czy może dziewczyna do kogoś za nią mówi. Niestety nikogo z tyłu nie było. Raz jeszcze obdarzyła elfkę bacznym spojrzeniem zastanawiając się, o co ta zbłąkana duszyczka może mieć do niej pretensje. Już cisnęła się jej usta cięta riposta, ale w ostatniej chwili powstrzymała się. Być może to Shelas postawiła na jej drodze to biedactwo. Ghalyia w duchu zganiła się za nieodpowiednie i niegodne kapłana myśli.
- Jeśli masz jakiś problem dziewczyno, moim obowiązkiem jest ci pomóc. - Głos kapłanki był spokojny, zrównoważony i nawet przyjazny. - Możemy usiąść i porozmawiać w spokoju przy posiłku, jeśli chcesz. - Wskazała na jeden z wolnych stolików w głębi sali.
- Problem? – zapytała zaskoczona Eliona rozglądając się wokół siebie jakby czegoś szukała i szybko dodała z szerokim uśmiechem na twarzy. – Ja nie mam żadnego problemu, ale znam kogoś, kto może zaraz go mieć, prawda Vares?
Rozanielony nietoperz nawet nie zareagował na słowa swojej przyjaciółki, czym jeszcze bardziej zdenerwował dziewczynę.
- Vares! Ja Cię ostrzegam! – skarciła przyjaciela, po czym skierowała swoje słowa do kobiety:
- Pani wybaczy, ale najwyraźniej zaszło drobne nieporozumienie. Musiałam panią z kim pomylić. Na nas już pora. Komu w drogę ten idzie w las! – krzyknęła na odchodne i żwawym krokiem opuściła karczmę.
Nie minęło kilka chwil, gdy Eliona ponownie przekroczyła progi gospody. Rozejrzała się i krzyknęła:
- Vares, ty nie idziesz?!
Vares wzniósł się w powietrze i ku rozczarowaniu dziewczyny usiadł na wskazanym przez kapłankę stoliku.
- Vares! Jak możesz? – zawołała niemal ze łzami w oczach.
Spojrzała badawczym wzrokiem na stojącą obok kapłankę i zrezygnowana oznajmiła:
- Nic się nie stanie, jak coś zjemy przed dalszą podróżą i ruszyła w głąb sali.
Kapłanka, z dobrotliwym uśmiechem na twarzy, ruszyła za elfką. Usiadła przy stoliku, który sobie upatrzyła, a przy którym, właśnie na którym, siedział już latający towarzysz Eliony. Skinieniem przywołała obsługę.
- Dwie kolacje poproszę - powiedziała do dziewczyny, która przyszła je obsłużyć, a po chwili spojrzała na swoją nową towarzyszkę i do niej skierowała następne pytanie. - Czy ty też chcesz coś zjeść?
Burczenie w brzuchu Eliony było jednoznaczną odpowiedzią na pytanie kapłanki.
- Mam na imię Eliona a to jest mój...to jest jeszcze mój przyjaciel Vares - odparła mniej ofensywnym tonem
- Eliona i Vares? - Kapłanka popatrzyła na oboje. - Niech będą trzy kolacje. - Zwróciła się do karczmarki.
- Cóż zatem sprowadza cię Eliono do “Złotego Smoka “ bez grosza przy duszy? - Zapytała Ghalyia gdy karczmarka już odeszła.
- Już nic - odparła ze smutną powagą i dodała - Chciałam poprosić przyjaciela o pomoc, ale to już nieaktualne. Zjemy i ruszamy w drogę, póki mam jeszcze ostatniego przyjaciela.
- Którego przyjaciela? - Kapłanka spojrzała na nietoperza.
Pierwszy raz od spotkania Eliona szczerze się zaśmiała:
- Nie. Nieee chodzi o Varesa. Przez niego to ja tylko z domu uciekłam. Chciałam poprosić o pomoc Karla, ale to już nieaktualne
- A kto to jest Karl? - Kapłanka słuchała z zainteresowaniem dziewczyny.
- Karl to łotr, łajdak, drań i mój były przyjaciel - odparła zdenerwowana Eliona i dodała: - I mam nadzieję, że już nigdy go nie spotkam!
Panienka przyniosła zamówiony posiłek. Niemal w tym samym momencie do stołu podszedł nieznany Elionie mężczyzna. Odsunął krzesło i powiedział, zwracając się do kapłanki:
- Widzę, że już dla mnie zamówiłaś.
Na widok nieznajomego, Eliona gwałtownie zamilkła i przysunęła jeden z podanych talerzy do siebie i Varesa.
- Proszę bardzo - Kapłanka przesunęła ostatni z talerzy do mężczyzny. - I nie przeszkadzaj proszę. A ty kontynuuj - zwróciła się do dziewczyny.
Mężczyzna, który nie raczył się przedstawić, natychmiast skorzystał z zaproszenia i zabrał się za jedzenie z takim zapałem, jakby nie jadł od paru dni.
Na zagłodzonego jednak nie wyglądał.
Ghalyia z kolei celebrowała każdy kęs, posługując się zaprawą stołową z wrodzonym wdziękiem.
Eliona nie zwróciła większej uwagi na brak dobrych manier nieznajomego. Zresztą sprawy związane z towarzyskiem savoir-vivre'em nigdy nie były jej mocną stroną, za co była często strofowana przez matkę przełożoną. Jedyne co przykuło jej uwagę to błyskawiczne tempo znikania potrawy z talerza.
W szkole Eliona nie była prymuską, jednak nie miała sobie równych w jedzeniu posiłków na czas, dlatego bez wahania przyjęła wyzwanie. Odłożyła na bok niewielką porcję dla Varesa i zaczęła jeść niemal łapczywie, w mgnieniu oka opróżniając talerz. Swoje zwycięstwo zwieńczyła triumfalnym okrzykiem:
- PIERWSZA!
Po chwili z uśmiechem zaczęła przyglądać się nieznajomemu. Jedynie Vares nie podzielał entuzjazmu przyjaciółki i rzucił mu ponure spojrzenie, na co tamten nie zareagował.
Ghalyia patrzyła z niesmakiem na poczynania elfki.
- To nie wyścigi - upomniała ją. - Nikt ci talerza sprzed nosa nie porwie. - Pokręciła głową z dezaprobatą. - A skoro już posiliłaś się, to możesz dokończyć swą opowieść.
Cały entuzjazm Eliony został szybko zgaszony przez surowy wyraz twarzy kapłanki.
Dziewczyna westchnęła ciężko i dramatycznie. Oparła brodę na ręce, przez co mówiła ciszej i mniej wyraźnie:
- W sumie... to już koniec opowieści. Teraz tylko muszę się zastanowić co dalej, bo do domu nie wrócę. Nigdy w życiu.
- Jeśli dobrze zrozumiałam, to uciekłaś z domu, żeby szukać pomocy u, jak to powiedziałaś? - Kapłanka patrzyła uważnie na elfkę. - Łotra, łajdaka i drania? Zgadza się?
- Tak! Ten łotr... wyobraź sobie... ja go odszukałam, bo uważałam go za przyjaciela, a on... Ten ładak obściskiwał się z jakąś lafiryndą... i ja mu oczywiście powiedziałam co o nim myślę… - głos Eliony był drżący, urywany i tłumiony przez gwałtowne wzburzenie.
- Obiecałam, że będę tu na niego rano czekać, ale sama sobie poradzę! I już miałam wychodzić... i pojawiłaś się ty... Później Vares nie chciał ze mną wracać. Dlaczego ja mam takiego pecha?
Oczy Eliony wypełniły się łzami.
- No już, już. - Ghalyia przysunęła się bliżej dziewczyny. Poklepała po ramieniu, by dodać jej otuchy. - Tak tragicznie nie może być, jak ci się teraz wydaje.
Głos kapłanki był spokojny i ciepły. Miał przynieść ukojenie.
Eliona rękawem otarła łzy z policzków. Spojrzała na kapłankę z wdzięcznością i chyba po raz pierwszy bez niechęci.
- A może...- zaczęła drżącym głosem. – A może mogę wam towarzyszyć? Nie na zawsze, tylko przez jakiś czas. Jeszcze nie mogę wrócić do domu…
Słowa Elfki zaskoczyły nie tylko Varesa, ale również ją samą.
- A dlaczego nie możesz wrócić do domu? I gdzie on jest? - Ghalyia nadal mówił tym spokojnym tonem.
Eliona lekko westchnęła i zaczęła mówić:
- Uciekłam z domu, bo zmusił mnie do tego mój ojciec. W sumie to mnie nie wyrzucił, ale zdecydował, że wyjdę za mąż, za człowieka którego nie kocham. Więc w sumie na jedno wychodzi, prawda? Ojca sobie nie mogłam wybrać, więc chyba powinnam mieć prawo wyboru męża, prawda? Nie miałam się gdzie podziać i pomyślałam, że Karl mi pomoże, w końcu jesteśmy... byliśmy przyjaciółmi. - Dziewczyna przerwała, wzięła głęboki oddech i zaczęła mówić dalej: - Ale ten drań, którego imienia już nigdy nie wypowiem na głos, wolał obściskiwać jakąś lafiryndę. Resztę historii już znasz. Więc jak? Możemy iść razem z wami? Będzie fajnie, zobaczysz.
Ghalyia z wielkim zainteresowaniem wsłuchiwala się w potok słów wypływający z ust dziewczyny, która widać całą swoją wiedzę o życiu czerpała z jakiś oderwanych od rzeczywistości powieści czytanych przez młode panny.
- Chcesz towarzyszyć nam w naszej pielgrzymce po świątyniach pani wód wszelkich, panno Eliono? Dobrze. Coś wymyślę żebyś na swoje utrzymanie zarobiła. A teraz powiedz mi jak się ten Karl nazywa.
- Doskonale! - Eliona aż podskoczyła z radości i uściskałą kapłankę, czego najwyrwźniej bardzo zazdrościł jej Vares. Na tajemniczego towarzysza kapłanki jedynie spojrzała.
- Ten drań, którego imienia już nigdy nie wypowiem, przyjdzie tu jutro rano, o ile dotrzyma słowa - odparła ponuro.
- Lepiej opowiedz, gdzie razem ruszamy? I kiedy? I jak możemy wam się odwdzięczyć? - zapytała podekscytowana elfka, nie mogąc już się doczekać.
- Najpierw powiedz jak on się nazywa. - Kapłanka była nieugięta.
- Karl Obmacać-by-chciał, tak się nazywa, ha ha ha ha. – Eliona wybuchnęła śmiechem, jednak widząc poważną minę kapłanki, przestała żartować.
- Noo... dobrze – mruknęła i po chwili zastanowienia dodała niepewnie: – Karl Severs czy jakoś tak... ale dlaczego o niego tak uparcie pytasz? – rzuciła podejrzliwie.
Kapłanka pochyliła się w stronę mężczyzny i coś mu szepnęła do ucha. Ten szybko wstał i oddalił się.
- Zostałyśmy same. - Uśmiechnęła się. - Możesz nam towarzyszyć w drodze do Illaverdis. Musimy ustalić jednak kilka zasad. Inaczej nici wspólnej podróż. My ustalamy tempo podróży i jej kierunku. Nie chcę musieć cię później szukać. I, na Shelas, skończ proszę z jedzeniem na wyścigi. To jak panno…? - Ghalyia popatrzyła na rozmówczynię, jakby sobie przypomniała o czymś niezmiernie ważnym. - Gdzie moje maniery. Nie przedstawiłyśmy się. Jestem Ghalyia Asketill.
- Eliona Virian - odparła elfka, badawczo przyglądając się kapłance.
- Już wiem! – krzyknęła niespodziewanie, niemalże na śmierć strasząc Varesa.
- Oczywiście! Już wiem, kogo mi przypominasz! DYREKTORKĘ!. Ona zawsze do mnie mówiła ‘droga panna to, droga panno tamto’. Prawda Vares?
Nietoperz z powątpiewaniem spojrzał na uradowaną i dumną z siebie Elione, która kontynuowała:
- Od początku było w tobie coś znajomego. Z tą różnicą, że ty jesteś od niej znacznie ładniejsza i pewnie dlatego Vares tak się tobie przyglądał.
- Co do podróży... to możesz być spokojna, Ghalyio. To tylko na jakiś czas, a w razie czego, poradzimy sobie z Varesem sami. Nie będziemy wam sprawiać kłopotu.
- Nie wiem czy to dobrze, że przypominam ci kogoś takiego. - Kapłanka uśmiechnęła się. - Masz już pokój na noc?
- Tak, mamy z Varesem wynajęty pokój. Całkiem przytulny ale najlepsze jest łóżko, idealne do sk…- dziewczyna w porę ugryzła się w język - ...idealne do s...pania, bo kto by chciał skakać po łóżku prawda? Na pewno nie ja - Eliona uśmiechnęła się szeroko pokazując białe zęby.
- Możemy spotkać się przy śniadaniu. Swoją drogą ciekawe czy serwują placki na śniadanie...a póki co, pójdziemy się z Varesem przejść po okolicy. Oczywiście będziemy unikać kłopotów. Kto jak kto, ale my z Varesem ich unikamy, taką mamy zasadę, prawda Vares? No więc... komu w drogę ten idzie w las!
Eliona wstała od stołu i skierowała się do wyjścia, jednak po chwili odwróciła się i krzyknęła do kapłanki:
- No i dziękujemy za posiłek! Do zobaczenia przy śniadaniu!
- Do zobaczenia. - Kapłanka odprowadziła dziewczynę wzrokiem. A gdy ta opuścilła gospodę wróciła do spożywania kolacji.