Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 15-02-2019, 15:39   #10
Ehran
 
Ehran's Avatar
 
Reputacja: 1 Ehran ma wspaniałą reputacjęEhran ma wspaniałą reputacjęEhran ma wspaniałą reputacjęEhran ma wspaniałą reputacjęEhran ma wspaniałą reputacjęEhran ma wspaniałą reputacjęEhran ma wspaniałą reputacjęEhran ma wspaniałą reputacjęEhran ma wspaniałą reputacjęEhran ma wspaniałą reputacjęEhran ma wspaniałą reputację
Marduk cofnął się o krok i przykucną garbiąc się jakby pod niewidzialnym ciężarem.
Szata na jego plecach pękła z trzaskiem rwanego płótna. Z dziury wyłoniły się oślizgłe czarne macki, niczym robaki smakujące powietrze i szukające, wijąc się dziko, czegoś do pochwycenia i rozdarcia.
Mężczyzna wbił palce w ziemię, zrywając paznokcie i rozrywając opuszki na palców o ostre kamienie. Ciepła krew pociekła na skalny grunt. Z chrzęstem przestawianych kości palce wydłużyły się, wyostrzyły. Skóra pękła z upiornym trzaskiem uwalniając zakrzywione czarne szpony.
Marduk spróbował wstać. Równocześnie jego postać zaczęła rosnąć. Gdy się wyprostował, jego kolana z trzaskiem wygięły się w drugą stronę, wydłużyły rozrywając szaty. Metalowe łuski przebiły skórę i zamknęły się niczym stalowy pancerz na nim.
Kark wydłużył się, a głowa trzasnęła niczym melon rozerwana od wewnątrz stalowym dziobem.
Zimne ptasie oczy zamrugały, uwalniając się od krwawej miazgi.
Marduk przechylił głowę, zupełnie po ptasiemu, raz w jedną raz w drugą. Obserwował beznamiętnie małe konstrukty u swych stóp.
Cienisty płaszcz spłynął po jego plecach. Prześlizgnął się po ostrych niczym brzytwy wypustkach skalnego płaskowyżu i urósł w absolutnej ciszy kształtując się w niemal doskonały klon Marduka.
Dwa gigantyczne potwory stały przez chwilę w ciszy. Jedynie liczne macki biczowały powietrze.

Oba Marduki rozwarły skrzydła i wzbiły się majestatycznie w powietrze, zabierając ze sobą bliźniaków.

Plan był prosty. I, co musiał Marduk przyznać, dość zabawny. Obrońcy planowali przycupnąć na krawędzi następnego płaskowyżu. I... czekać.
Niech konstrukty spróbują zejść na dół, a potem znów do góry, by do nich się dostać.
Może uda się skusić któregoś z bliźniaków na mały hazardzik? Będą zakładać się ile razy konstrukty będą spadać i ilu faktycznie do nich dotrze.
No a jeśli rzeczywiście któryś się wdrapie... to może by powtórzyć zabawę, przenosząc się na następny płaskowyż? Albo... można by ich też strącić w dół. No, albowiem trudno będzie konstruktom wdrapywać się do góry i walczyć równocześnie... prawda?

Nieśpiesznie Marduk z bliźniakami na grzbiecie i klonem u boku zbliżał się w zadumie do wybranego płaskowyżu.

Jednak złośliwy los nie wyczerpał jeszcze wszystkich swoich sztuczek.
Raptownie czarne chmury nad głowami obrońców rozdarło kilka-kilkanaście latających kształtów. Ludzkie głowy na lwich barkach, para nietoperzych skrzydeł i ogon skorpiona.
mantikory. Bez dwóch zdań.
Marduk przeliczył je szybko. 1... 2... 8... 10... 11... i? Nic więcej? Szkoda... zamruczał Marduk sam do siebie.
mantikory sunęły zgrabnie przez przestworza, utrzymując majestatycznie szyk. Były przyzwyczajone do wspólnej walki.
Ruszyły żwawo w stronę obrońców. Płynnie przechodząc z formacji klinu w otwarty wachlarz. Najwidoczniej pragnęły osaczyć obrońców, być może zmusić do lądowania.
Marduk rzucił okiem na czekające u dołu konstrukty. Nie ruszyły się. Czekały na coś? Być może na podwózkę?

- przechodzimy do ataku. - rzekł Marduk wieloma głosami równocześnie, a każdy mówił innym rytmem.
Marduk obrócił się w powietrzu i runął w stronę mantikor. Szybko okazało się, że ma nad nimi zarówno przewagę prędkości jak i manewrowości, i to pomimo jego rozmiarów.

Kinbaraki Kyle poczęli rzucać zaklęcia. Potrzebowali kilku chwil, co przy przewadze kunsztu powietrznego Marduka nad Mantikorami nie było problemem.
Potem bliźniacy zeskoczyli z grzbietu Marduka i przybrali własne ogromne, podobne do nietoperzy formy.

Mantikory rzeczywiście wykorzystały ten czas by rozpocząć przerzut konstruktów na następny płaskowyż. Trójka skrzydlatych starała się wywieść w pole bliźniaków i Marduka, a pozostałe runęły w dół, by pochwycić w swe szpony konstrukty i uderzając rozpaczliwie skrzydłami unieść je w przestworza.

Czas było rozpocząć rzeź.

Trzy mantikory, które próbowały okrążyć Marduka zbliżyły się nieco za bardzo. Marduk Smagnął pierwszą pazurami, buchnęła krew, a zaraz po tym syknęło wypalane przez kwas mięso. mantikora runęła w dół, ciągnąc za sobą warkocz kwaśnego dymu. Jej dwie siostry nie miały więcej szczęścia. Nim zdążyły pojąć swój błąd , spostrzegły wyciągające się w ich kierunku macki. Oślizgłe czarne pędy trzasnęły niczym bicze. Mantikora po lewej straciła głowę, ta po prawej została rozerwana na pół. Również tutaj buchnęła para zielonkawego dymu, wywołana żrącym kwasem, szybko przegryzającym ciało aż do kości.

Pozostałe 8 mantikor niosło w stronę obrońców 4 golemy. Kinbarak oraz Kyle cisnęli w ich stronę chmurę sztyletów. Całe 8 mantikor zginęło od tego ataku. 4 niesione przez nich golemy spadło milcząc w przepaść razem z poszatkowanymi ciałami mantikor.

Bliźniacy i Marduk oddalili się znów od płaskowyżu, na którym nadal czekały na transport pozostałe golemy.

Przez chwilę nic się nie działo. Wreszcie 1 golem spróbował ześlizgnąć się po zboczu na dno przepaści, prawdopodobnie chciał dostać się niżej by potem wspiąć się po zboczu do czekających na niego obrońców. Jednakże nie był wybitnym alpinistą. a zbocza były tak skonstruowane, by możliwie maksymalnie utrudnić wspinaczkę, nie czyniąc jej przy okazji niemożliwą.
Golem zwalił się, z głośnym trzaskiem obrywanych po drodze kamieni, na dół. Dudną potężnie o dno. Skała pod nim rozszczepiła się, pękając od siły uderzenia.
Marduk przechylił głowę, przyglądając się strzaskanemu golemowi. Nie wyglądało, jakby miał jeszcze wstać. Był... raczej martwy.

Pozostałe golemy jak jeden mąż padły na kolana. Huk uderzających o skałę stalowych kolan niósł się echem daleko nad strzaskaną równiną.
Absolutnie synchronicznym ruchem wszystkie golemy pochyliły głowy w uznaniu porażki.
I wtedy rozbrzmiało Słowo, obce i niezrozumiałe.
Słowo spadło z niebios na strzaskaną równinę.
Rażąc wszystkich bez wyjątku swą mocą. Niczym wielki żelazny młot.
Marduk wstrząsnął dziko głową, próbując pozbyć się ogłuszającego podzwonu dudniącego pod czaszką.
Gdy się znów wyprostował i spojrzał na płaskowyż, dostrzegł, że słowo miało druzgocące działanie na golemy. Konstrukty dosłownie rozpadły się w pył i proch. Marduk przez chwilę obserwował jeszcze kłębiące się delikatne chmury pyłu, tam gdzie klęczały pozostałe przy życiu konstrukty.

Byli znów sami. Za towarzysza mając jedynie siebie i wijący wśród skalnych filarów i płaskowyżów strzaskanej równiny wiatr.
Marduk spojrzał w górę. Co będzie następne?
 
Ehran jest offline