Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 16-02-2019, 12:48   #71
Sekal
 
Sekal's Avatar
 
Reputacja: 1 Sekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputację
Plan był prosty jak budowa cepa. Potwór postanowił pójść im na rękę, prawdopodobnie nie posiadając skomplikowanego umysłu. Wybiegł na nogach przypominających psie, szybki właśnie niczym te zwierzęta. Mimo to dwójka z nich zdążyła wystrzelić. Strzała Kilyne wbiła się mocno w bark, pocisk wypuszczony przez Kasa okazał się mniej skuteczny, zaledwie przecinając bok charczącego wroga. Ten skoczył i w locie jeszcze spróbował ugryźć Lugira, który w ostatnim momencie uchylił się i zbił ramieniem głowę przeciwnika, który zasyczał, a palcopodobne macki w jego paskudnej paszczy zadrgały. Białowłosy poczuł tylko kropelki śliny na twarzy, ale chwilę później odwinął się i jego laga trafiła z głośnym chrupnięciem prosto w głowę stwora. Pocisk Nuki przeleciał tuż obok, pudłując, dziewczyna musiała dokładnie mierzyć, aby nie trafić towarzyszy. Ale nie miało to znaczenia, bo druid przetrącił kręgosłup śmierdzącej paskudy, która to osunęła się na ziemię. Znowu zapanowała cisza.
- Tfu - Lugir otarł twarz z oślizgłych śladów kontaktu z tą obrzydliwością - A to tak dla pewności - mruknął, zdzielając leżące stworzenie przez krzyże jeszcze raz - To cię tak poszarpało? - zapytał Nukę, sam kierując magiczne zmysły w głąb korytarzy
- Wygląda bardzo podobnie - cicho odpowiedziała zamiast niej Kilyne, przyglądając się martwemu stworowi. We czwórkę poradzili sobie z nim gładko, na szczęście. - Oby to nie był ten sam. Ciało leżało tu - wskazała na ziemię na środku korytarza. Pójdę ostrożnie przodem, przyświecajcie mi z odległości.
Przysunęła się bliżej ściany i zaczęła powoli przemieszczać się głębiej w ten podziemny tunel, omijając pomieszczenie, w którym potwór się czaił.
- Czy to aby nie ghul? - Kas obejrzał trupa w świetle pochodni. - Najlepiej by to spalić, ale odrąbanie łba też powinno działać.
Dwoma cięciami oddzielił głowę stwora od tułowia i kopnął, tak że poturlała się tunelem w stronę wyjścia.
- Jak to ghule to zeżarły wczorajszego trupa - powiedział. - Chyba, że był nie całkiem martwy i się nie dał.
Z pochodnią i dobytym mieczem ruszył za Kilyne, podążając kilkanaście metrów za nią.
Druid, przed ruszeniem za resztą, dla pewności podniósł rzuconą jako przynętę pochodnię i przyłożył ją do urżniętego łba stwora. Nieprzyjemne skwierczenie i gryzący zapach smażonego szlamu były niewielką ceną jeżeli miałyby upewnić się że stworzenie nie wstanie za ich plecami.
Kiedy oni unicestwiali ciało nieznanego im wynaturzenia, Kilyne zagłębiła się głębiej w tunel. Od razu za pierwszym pomieszczeniem znajdował się prowadzący w lewo tunel, który przechodził dalej chyba w coś bardziej wyrzeźbionego ludzką ręką zaopatrzoną w narzędzia. Wzrok półelfki nie sięgał tak daleko, podobnie jak dalej, gdzie zatrzymała się na skraju światła pochodni pozostałych przy reszcie drużyny. Tunel prowadził jeszcze dalej, ale także odchodził znowu w prawo. Kiedy tam wyjrzała, widziała ciemność - jej wzrok choć dobry, nie potrafił penetrować zupełnych ciemności.
- Przeklęty labirynt - mruczał pod nosem Shoanti. - Nie lubię miejsc, gdzie nie można wjechać koniem. No chyba, że karczem. I gór. W górach daleko wszystko widać…
Mamrocząc tak dołączył do Kilyne na rozwidleniu, rzucając pochodnią trochę migotliwego światła na obie odnogi.
- Nie rozdzielajmy się - rzekł głośniejszym szeptem. - I chodźmy tam. - wskazał pochodnią na lewo. - To wygląda jakby dokądś prowadziło.
- To co? - szepnęła zbliżywszy się do rozdroża. - Nie ma co zmieniać dobrego rozwiązania, więc kolejny rzut pochodnią?
Kilyne popatrzyła na wprost, gdzie pokazywał Kas.
- Ja bym sprawdzała odnogi po kolei, na pewno nie od środkowej - szepnęła. - Wyczuwasz coś tam z przodu Lugir?
- Tak, trzymajmy się razem - druid potwierdził, mieszając swoimi cienkimi sandałami w piachu na ziemi. A może było to już coś innego niż tylko piach z plaży? Coś na podstawie czego mógłby wywnioskować w co tak właściwie weszli - Czułem chwilę temu, chyba nawet więcej niż jeszcze jedno stworzenie.
- No to jeb - Kas skręcił ciało jak dyskobol, nawet nie wiedząc kto to jest dyskobol, wziął zamach i cisnął pochodnią w ciemność lewego korytarza.
Odczekać chwilę, podejść, podnieść pochodnię, powtórzyć. I tak do skutku. Wydawała się to rozsądna taktyka na zwiedzanie tych podziemi.
Lugir był prawie pewien, że jego zaklęcie wskazywało miejsce na wprost korytarza, nie na prawo od miejsca, w którym się znaleźli teraz.
- To było tam, wzdłuż plaży, chociaż nie wiem czy te tunele się nie łączą - Lugir omiótł magicznymi zmysłami także boczny korytarz - I bądźcie ostrożni, bo może tu żyć coś jeszcze, coś co nie przeszkadza naturze tak bardzo jak te stworzenia.
- No ale skoro pochodnia poleciała już tam - skinęła głową, by pokazać kierunek - to chyba możemy ten tunel sprawdzić. - Kończąc zdanie ruszyła ostrożnie w stronę światła. Nie zamierzała jednak wysuwać się na przód.
Skoro Kas już rzucił pochodnią, czarnowłosa nie wdawała się w dalsze rozmowy, zamiast tego ruszyła powoli, ostrożnie badając teren pod nogami i na wszelki wypadek zerkając również na ściany i sufit. Gdzie kryło się jedno zagrożenie, tam równie dobrze mogło być ich o wiele więcej.

Całe te dywagacje częściowo zakończyła pochodnia, która po kilku metrach odbiła się od ściany. Kilyne podążyła za nią pierwsza, nie natrafiając na żadne przeszkody czy pułapki. Tunel kończył się ścianą oraz… dziurą wydrążono równo w gładkim, położonym ludzką ręką kamieniu. Ze środka ziała ciemność. Przechodząc korytarzem mimowolnie, dzięki trzymanej drugiej pochodni, zajrzeli w prawy tunel. A raczej już nie tunel, a wyłożone kamieniem nieduże pomieszczenie, na środku którego stał posąg. Zwrócony do nich przodem przedstawiał ludzką kobietę z bojowej pozie, z księgą w jednej ręce i drzewcową bronią w drugiej. Z tej odległości w ciemnościach nie dostrzegali wielu szczegółów, ale Lugir widział prawidziwą furię wyrzeźbioną na jej twarzy.
Kilyne cofnęła się do pozostałych zaraz po swoim odkryciu, niosąc rzuconą przez Kasa pochodnię.
- Tam jest zejście w dół - szepnęła, ciekawie zerkając w stronę statuy. - Którędy wchodzimy?
- Jeszcze niżej? - głos Kasa brzmiał słabo, co zdarzało się rzadko. - Może najpierw zbadajmy ten poziom?
Przejął pochodnię i rzucił ją, tak że upadła obok posągu a następnie odczekał chwilę, by pójść ją podnieść.
- Drugie stworzenie czułem z tej strony - druid wskazał na dziurę w korytarzu na wprost z kierunku z którego przyszli - Ale ten posąg...nigdy nie przywiązywałem wagi do ziemskich bóstw, ale może to posąg jednej z nich?
- Idźmy w dół, rzekłbym, o ile mamy jak. A to zależy od tego jak tam jest głęboko - druid rzucił kamyk do otworu i zaczął nasłuchiwać odgłosu uderzenia.
Stuknął o kamień szybko, odległość nie była większa niż trzy, maksymalnie cztery metry.
- To żadna z bogiń czczonych przez klany, tyle wam mogę powiedzieć - rzekł Shoanti, wchodząc śladem rzuconej pochodni do pomieszczenia z posągiem, by lepiej mu się przyjrzeć i sprawdzić czy prowadzą stąd jakieś inne przejścia.
Nuka również podeszła do posągu. Zastygła w ruchu kobieta nie przypominała jej nikogo, o kim mogłaby słyszeć. Obchodziła rzeźbę dookoła by lepiej się jej przyjrzeć, od czasu do czasu gładząc opuszkami palców niektóre jej elementy. Uznała też, że warto sprawdzić czy w na trzymanej przez nią księdze nie widnieją żadne napisy.
Zwiedzanie podziemi przy pomocy rzucanej pochodni nie było niezawodnym sposobem, co wyszło na jak kiedy odbiła się od posągu i zgasła. Musieli ją rozpalać ponownie od drugiej, na szczście nic nie przybiegło i ich nie pożarło. Kiedy tylko weszli do niewielkiego pomieszczenia okazało się, że rozgałęzia się w każdą stronę. Po lewej od wejścia znajdowały się solidne drzwi, po prawej korytarz z dwoma następnymi odnogami, ledwie widocznymi w słabym świetle. A na wprost schody prowadziły gdzieś wysoko w górę, ginąc w ciemnościach.
Statua rzeczywiście przedstawiała ludzką kobietę, której teraz mogli się przyjrzeć dokładnie. Była uderzająco piękna, lecz jednocześnie monstrualnie wykrzywiona w niewyobrażalnej furii odbijającej się na twarzy o ostrych rysach. Miała na sobie powiewającą szatę, pięknie przedstawioną przez rzeźbiarza, a w długie włosy wpleciono haki i ostrza. W lewej ręce dzierżyła księgę z wyrysowanym na niej symbolem siedmioramiennej gwiazdy, w drugiej trzymała odbijającą światło pochodni broń. Nuka w pierwszym momencie nie wykryła żadnej magicznej aury, ale po kilku sekundach dotarło do niej, że skupiała się na zbyt małym fragmencie. Całe to miejsce, łącznie ze statuą i kamiennymi ścianami, wydzielało bardzo delikatną poświatę związaną z jakimś wplecionym w nie zaklęciem.
Czarnowłosa kręciła się chwilę przy posągu, ale kobieta na nim przedstawiona nic jej nie mówiła.
- To jakaś bogini? Z tych… mrocznych? - zapytała cichym głosem.
Strzał w ciemno, to nic nie zmieniało. Jeśli przeżyją to zwiedzanie to zawsze mogli podpytać o nią ojca Zantusa. Zwróciła się w stronę korytarza z widocznymi dwoma odnogami.
- Skoro i tak powinniśmy zwiedzić całość, to proponuję zacząć od tej strony. Nie uśmiecha mi się wskakiwać do dziury.
Hałasu i tak narobili już dużo, ale Kilyne i tak zachowała ciszę i ostrożność, skradając się ku pierwszemu zakrętowi.
- Czuć tu magię - rudowłosa odezwała się, gdy Kilyne zmierzała już w obranym przez siebie kierunku. - Ciekawe dokąd wyprowadziłyby nas te schody - skinęła głową w ich stronę, choć zgadzała się z tym, że należy przeszukać wszystkie korytarze.
- Nie znam ani z niczym mi się nie kojarzy, no może poza zemstą na Sandpoint - Lugir odpowiedział Kyline półgłosem - A skoro w górę, to pod Sandpoint. I nigdy nie brzmi to dobrze, żeby taki kult krył się pod miastem - druid z pewnym wyrzutem spojrzał na wracającą do swoich naturalnych rozmiarów pałkę i ruszył za Kyline.
Na razie było spokojnie i czarnowłosa odkryła tylko dwa puste tunele niknące w mroku tam, gdzie przestawało sięgać światło pochodni. Oba wydawały się skręcać w tę samą stronę.
- Te przeklęte podziemia mogą być starsze niż miasto - rzekł Kas. - Może pochodzą nawet z czasów Cheliaxian. Zacznijmy od dalszego tunelu - zaproponował, podążając zaraz za druidem i Kyline z uniesioną wysoko pochodnią. Zaniechał już rzucania nią, zajmowało to za dużo czasu, podziemia były rozległe a pochodnie się wypalały.
Korytarz skręcał i zaraz kończył się drzwiami. Kilyne zbliżyła się i nie znajdując ani pułapek, ani nie słysząc nic niepokojącego, uchyliła je. Ich oczom ukazało się prostokątne pomieszczenie z dziurą z jednej strony, przechodzącą w widziany wcześniej tunel. Kamienną posadzkę pokrywały sterty rozkładających się, starych śmieci zmieszanych z ziemią.
Kilyne zachowywała pełną ciszę aż do chwili uchylenia drzwi i przyjrzenia się zaśmieconemu miejscu. Zawróciła od razu i pokręciła głową na pytające spojrzenia.
- To inne wejście. Spróbujmy następny korytarz - szepnęła. - To niesamowite, że takie miejsce pozostało nieodkryte przez tyle czasu…
Zaczęła się skradać następnym przejściem, wysunięta do przodu na tyle, aby trzymana przez kogoś pochodnia dawała wystarczająco światła.
Nuka jeszcze przez chwilę przyglądała się pomnikowi, jakby liczyła, że z czymś jej się w końcu skojarzy. Tak się jednak nie stało więc po krótkiej chwili dogoniła towarzyszy.
- Nieodkryte? - zdziwiła się na słowa czarnowłosej. - Coś mi mówi, że ktoś może tu całkiem regularnie bywać - szepnęła. Zdecydowała się też na zapalenie trzymanej przez siebie latarni. Ciekawość i chęć obejrzenia tuneli dokładnie były ciekawsze od strachu przed ewentualnym zagrożeniem.
- Ostatnio pewnie bywał tu Tsuto. - Chasequah podążał z pochodnią za Kilyne do drugiego korytarza. - I pewnie oddaje cześć tej bogini z posągu. Jego ojciec też mógł wiedzieć o tym miejscu i może dlatego zginął. Każdy inny z miejscowych co się tu zapuścił, pewnie zaginął bez wieści, zeżarty przez te stwory.
- Myślicie że Tsuto miał jakiś sposób na ominięcie tych potworów? - druid dalej ubezpieczał tyły, omiatając magicznymi zmysłami to przód, to tył - Bo jeżeli tak, to faktycznie miałby tu doskonałą kryjówkę.
Jedno co pamiętali ze swojej wędrówki w to miejsce, jak także z wizyty w piwnicy huty, to całkiem świeżo zburzone mury. Ani jeden ani drugi nie przywodził na myśl kamienia z jakiego zbudowano to miejsce i trudno powiedzieć kiedy je postawiono odgradzając drogę. Zburzyć je mógł Tsuto, ale były to jedynie przypuszczenia, które mogli wysnuwać.

Kilyne tymczasem przemieszczała się dalej korytarzem, aż doszła do jego załomu, wyglądając za niego. Korytarz rozszerzał się w coś przywodzącego na myśl kapliczkę. Kamienne schody prowadziły na platformę z szarego kamienia. Na jej szczycie stał starożytny ołtarz, niewiele więcej niż kawał pokruszonego czarnego marmuru z płytkimi wcięciami na górnej powierzchni. Wyglądały na wypełnione brudną, lepką wodą. Z pomieszczenia wychodziły zamknięte, podwójne drzwi kamienne drzwi bez żadnej szpary pozwalającej zajrzeć przez nie bez otwierania.
Ciemnowłosa dziewczyna nie weszła na stopnie, okrążając ołtarz w bezpiecznej odległości. Podeszła do drzwi i zaczęła uważnie badać ich powierzchnię w poszukiwaniu pułapek i sposobu otwarcia, przy okazji uważnie nasłuchując odgłosów z wewnątrz.
- Wygląda jak ołtarz ofiarny - stwierdził Kas. Szeptem, bo aura tego miejsca skłaniała do ściszania głosu.
Również nie zbliżając się do ołtarza przykucnął i w świetle pochodni przyjrzał się podłodze, szukając śladów czyjejkolwiek bytności.
- Lugir, wyczuwasz coś za drzwiami? - zapytał.
Druid przecisnął się między towarzyszami, starając się przecisnąć magiczne zmysły przez kamienne drzwi tudzież słabsze fragmenty ścian dookoła.
Z niepokojem patrzył na ołtarz. Rzeczywiście wyglądał na ołtarz ofiarny, i to tych największych - z życia. Jako druidowi wpojono mu ich wagę, ale też lata doświadczenia mówiły mu jak rzadko były to ofiary dobrowolne. Z jakiegoś powodu ludziom łatwiej było poświęcić kogoś niż siebie.
Mimo to płyn nie przypominał krwi, ani krwią nie pachniało w pomieszczeniu. Kas nie odkrył śladów bytności, z drugiej strony posadzka nie była pokryta kurzem - to także mogło o czymś świadczyć. Po drugiej stronie drzwi odpowiadała Kilyne wyłącznie grobowa cisza, a oczy kobiety nie odnalazły żadnej pułapki ani mechanizmu otwierającego. W skrzydłach natomiast zamontowano uchwyty, za które dało się pociągnąć drzwi ku sobie lub pchnąć.
- To miejsce nie wygląda na opuszczone. Gdyby tak przyczaić się tu i poczekać na tego, kto tu przychodzi - rzuciła szeptem pierwszy pomysł, który wpadł jej do głowy i wydawał się być całkiem sensowny. Miał jednak jedną wadę. - Ciekawe tylko ile czasu musielibyśmy tu siedzieć żeby cokolwiek odkryć. No i tego bezgłowego trupa, którego zostawiliśmy za sobą trzeba by sprzątnąć. Chyba nic z tego - dokończyła swój monolog. - Otwieramy? - skinęła w stronę drzwi.
- Nie po to tu przyszliśmy, żeby zawracać - odpowiedział Shoanti.
Chwycił za uchwyt i spróbował uchylić lekko prawe skrzydło drzwi - na tyle, by wrzucić do środka pochodnię i w jej świetle przez szparę przyjrzeć się najpierw temu co było drugiej stronie.
- Ciągle jedno z tych stworzeń czai się za nami, przy tamtym posągu, ale za tymi drzwiami żadnego z nich nie ma - niemniej, druid ustawił się tak by móc prewencyjnie spacyfikować cokolwiek by wybiegło na Kasa przez uchylone drzwi
 
Sekal jest offline