Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 17-02-2019, 10:52   #10
Efcia
 
Efcia's Avatar
 
Reputacja: 1 Efcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputację
Wejście Saxy, wbrew intencjom złodziejki, nie pozostało nie zauważone. Saxa nie była taką szarą myszką, by nikt nie zwrócił na nią uwagi. A jedną z osób, które ją dostrzegły, był Karl.
Nic jednak nie powiedział pozostałym. Miał ważniejsze sprawy na głowie niż Saxa Valdis.
- Dzień dobry, Eliono - powiedział. - Cieszę się, że cię znalazłem. - Jego twarz rozjaśnił szczery uśmiech. - Czy przedstawisz mnie swojej znajomej?
Elfka zaaferowana perspektywą wspólnej podróży z kapłanką, zupełnie zapomniała o umówionym spotkaniu z osobą, której imienia już nigdy w życiu nie wypowie na głos.
Na widok mężczyzny gwałtownie wstała, niemal rujnując porządek panujący na stole. Spojrzała na kapłankę wzrokiem wyrażającym coś pomiędzy “przepraszam” a “to nie moja wina” a następnie skierowałą swoje słowa do nowo przybyłego:
- No nie, znowu Ty! Już miałam nadzieję, że cię nigdy nie zobaczę! Gdzie zgubiłeś swoją lafiryndę ty... ty draniu!
Karl, zdaje się, nie był przygotowany na takie przyjęcie, bo wyglądał, jakby napaść elfki nieco go zaskoczyła. Opanował się jednak dość szybko.
- Nie powiedziałaś, że chcesz ją poznać, Eliono - odparł.
- Nie interesuje mnie ta...ta pani. A najmniej obchodzisz mnie ty! - oznajmiła obrażonym głosem.
Nieco podniesiony głos dziewczyny zaczął zwracać uwagę paru klientów, którzy zdążyli - mimo w miarę wczesnej pory dnia - odwiedzić "Złoty Róg".
- Ghalyio, to ten łajdak o którym ci wczoraj opowiadałam - rzuciła wzburzona Eliona.
- Karl, tak? - Kapłanka przyjrzała się uważnie mężczyźnie, - Znajomy Eliony?
- Były znajomy - wtrąciła czarodziejka.
- Karl Severs, do usług - skłonił się mężczyzna.
- Ghalyia Asketill. - Kapłanka ruchem ręki zaprosiła mężczyznę by usiadł. -Twój były znajomy jednak przyszedł - Zwróciła się do elfki. - Więc może jednak zależy mu na tobie. I będzie mógł cię odprowadzić do domu?
- Nigdy w życiu! Sami sobie poradzimy - odparła Eliona, siadając i ignorując Karla lodowatym wyrazem twarzy.
- Wracasz do domu, Eliono? - zdziwił się Karl, który skorzystał z zaproszenia i usiadł. - Nie powiedziałaś, że zmieniłaś plany.
- To byłoby najrozsądniejsze wyjście. - Powiedziała kapłanka. - Samotne przemierzanie świata, to nie jest… hmm… zajęcie dla… młodej dziewczyny.
- Nigdzie nie wracam! A ty draniu nie wtrącaj się, to nie twoja sprawa - odburknęła elfka.
- Nie wzięłaś pod uwagę, że rodzice mogą się o ciebie martwić?
Karl chciał coś powiedzieć, ale jednak zamknął usta.
Słowa kapłanki wywołały smutek na twarzy Eliony.
- Nie martwili się, jak mnie oddawali do klasztoru. Nie wrócę do domu, jeszcze nie teraz - odparła zdecydowanym głosem.
- Mówiłaś o szkole - wtrącił się Karl.
- Więc to jest twoja forma zemsty na rodzinie? Włóczenie się po świecie?
- Moją jedyną rodziną jest Vares - odparła chłodno Eliona. - Nie znasz mnie i mojego ojca więc mnie nie oceniaj. Myślę, że na nas już pora - dodała, jednocześnie wstając od stołu.
- Eliono... Usiądź proszę i lepiej opowiedz dokładnie, o co chodzi - poprosił Karl.
Eliona niechętnie usiadła, westchnęła i zaczęła opowieść:
- Gdy odnalazłam ojca, postanowiłam mu wybaczy to że mnie oddał zaraz po urodzeniu i nie próbował się ze mną skontaktować. W końcu to rodzina prawda? Na początku było nawet fajnie, do czasu gdy oznajmił mi że za parę dni wychodzę za mąż za okropnego starucha. Tylko dlatego że był zamożny. Nawet nie zapytał mnie o zdanie. Oczywiście próbowałam z nim porozmawiać ale nie chciał mnie słuchać. Zamknął mnie w pokoju i powiedział, że wypuści w dniu ślubu. Czy tak traktuje się członka rodziny?
- Nie, oczywiście, że nie tak to powinno wyglądać. - Kapłanka dotknęła ramienia elfki by dodać jej otuchy.
- No więc sami widzicie, że nie mogę wrócić do domu. Nie mówię, że nigdy. Nigdy to ja się nie zakocham ale do domu kiedyś wrócę. Albo znajdziemy z Varesem nowy dom. Na pewno sobie poradzimy, w końcu jesteśmy optymistami i mamy dobry plan. - Z każdym wypowiadanym słowem twarz elfki rozpogadzała się i po wcześniej nadąsanej minie nie było już prawie śladu.

Saxa usiadła w sąsiedniej loży i przysłuchiwała się co mówili tamci. Dobre dramy tworzyły najlepsze historie a drama rozgrywająca się obok zapowiadała najlepszą historię jaką Saxa słyszała od dłuższego czasu. Od pewnego fragmentu rozmowy złodziejka nawet nie kryła się że podsłuchuje choć pochłonięci mogli nie zwrócić uwagi jak blondynka odwróciła się do nich przodem i patrzyła przez oparcie siedzenia.
- Złoto…- Powiedziała do nich Saxa chcąc wtrącić się do rozmowy. Zanim jednak mogła dokończyć wątek, jakaś wielka łapa spadła na kark Saxy, a ona sama usłyszała:
- To nieładnie podsłuchiwać!
Łapa należała do mężczyzny, który niezbyt pasował do Złotego Rogu. Przynajmniej wyglądem.
- Hej! - Dziewczyna spłoszyła się i próbowała wyrwać się z uścisku wymierzając cios z łokcia w nos “oprawcy”.
Cios trafił w szczękę, ale osiłek nie przejął się tym w najmniejszym stopniu.
- Pani, zobacz, jaką rybkę złowiłem! - Wydawał się być z siebie bardzo zadowolony.
Złodziejka po ciosie poczuła nieprzyjemny skurcz w łokciu.
- Aj! Z czego cię zrobili z marmuru? - odezwała się blondynka nadal próbując się wyswobodzić. Dopiero po chwili dotarło do niej do kogo zwracał się olbrzym. Uśmiechnęła się niewinnie do kapłanki.
- Hej psiapsiuło. Powiesz swojemu golemowi, że jestem swoja i niegrzecznie jest tak traktować “swoich”?
- Niegrzecznie to jest podsłuchiwać - Kapłanka skarciła Saxe, chociaż zrobiła to z uśmiechem na twarzy. Ruchem ręki nakazała Sardarowi by puścił dziewczynę.
Ten bez słowa wykonał polecenie.
- No trudno nazwać to podsłuchiwaniem. Niedoszła panna młoda mówiła tak głośno, że cały lokal ją słyszał. - Zaczęła się wybielać Saxa bez zaproszenia siadając na wolnym miejscu. - Więc odnosząc się do rozmowy której zaznaczę że nie podsłuchiwałam...- Powiedziała biorąc wolne naczynie i nakładając sobie porcję śniadania. Całkowicie ignorując fakt, że śniadania było dla trzech a ich teraz była piątka. - ...to jej potrzeba złota. Takie “małżeństwa z rozsądku” są podyktowane ich brakiem. Jak nie chcesz za niego wychodzić wystarczy byś miała więcej pieniędzy od potencjalnego małżonka...
- Saxa! - przerwała jej Kapłanka patrząc z dezaprobatą na jej poczynania.
- Co?! - Złodziejka popatrzyła na starszą kobietę nie wiedząc, albo udając że nie wie o co tej chodzi. - Umyłam ręce. - I dziabnęła porcję śniadania.
- Właśnie zabrałaś się za śniadanie Sardara. - Ghalyia wyjaśniła uprzejmie.
- Moje? - Sardar łypnął na Saxę nieprzyjaznym wzrokiem. - Całe szczęście, że każdy płaci za siebie - dodał, po czym skinął na kelnerkę.
Eliona nie kryła zaskoczenia, a szeroki lśniący uśmiech nie schodził z jej twarzy. Przez cały czas uważnie obserwowała zuchwałe poczynania kobiety, a jej oczy błyszczały jak dwie srebrne monety. Nie mogła uwierzyć, że ktoś był głośniejszy od niej i miał gorsze maniery przy stole niż ona! Zastanawiała się nawet, czy wygrałaby z nieznajomą w zawodach w jedzeniu na czas. Na pewno byłoby to wyzwanie. Kiedy pierwszy szok minął, Eliona w końcu odezwała się:
- No nie! TO ZNOWU TY! - Lecz tym razem, w jej głosie próżno było szukać uszczypliwego tonu czy rozczarowania.
- Zakochana para z karczmy! - dodała radośnie.
- Saxa Valdis - powiedziała blondynka i podała elfce rękę przez stół. - A ty... pamiętam że mi pomogłaś.
- Eliona Virian - odpowiedziała elfka, odwzajemniając uścisk dłoni i dodała wskazując na nietoperza - a to mój najlepszy przyjaciel Vares.
Nietoperz nieśmiało pisnał i schował się za kaptur dziewczyny, która od razu zareagowała:
- Vaaares! Gdzie twoje dobre maniery? - odparła karcącym głosem i zwróciła się do Saxy:
- Wybacz mu jego zachowanie, nie wiem co on taki wstydliwy się zrobił.
- Miło mi was poznać. Oboje - zwróciła się do latającego szczura elfki. - Więc, gdzie jedziemy? - spytała bez ogródek, już nie tylko wpraszając się na śniadanie ale i na cokolwiek ta czwórka się pisała.
- No właśnie, to gdzie jedziemy? - zawtórowała jej energicznie Eliona.
- Ja do Illaverdis - powiedziała kapłanka. - To znaczy my. - Wskazała na siebie i Sardara. - Eliona chciała jechać z nami.
Z kaptura Eliony wydobył się pisk protestu.
- Eliona i Vares - elfka uzupełniła wypowiedź kapłanki i bez namysłu dodała:
- Podobno noo... eee... ładne miasto, a im nas więcej tym ciekawiej prawda?
- Nie inaczej, wielkie miasta to wielkie możliwości. - Saxa dopowiedziała kończąc posiłek.
- Ja tam nie mam nic przeciwko. - Powiedziała kapłanka.
- Czyli wybierzemy się tam w piątkę? - spytał Karl, spoglądając na kapłankę. Najwyraźniej uznał, że to ona ma w tej grupce decydujący głos. - No, w szóstkę. - Na moment przeniósł wzrok na Varesa, by zaraz ponownie spojrzeć na Ghalyię.
- Jeśli zdołacie szybko zebrać swoje rzeczy. - Kapłanka nie była nawet w połowie swojego posiłku. - To może być w szóstkę.
Elona zmierzyła Karla wzrokiem mówiącym ‘dlaczego nie znajdziesz sobie swoich znajomych’, jednak szybka interwencja Varesa w postaci ukłucia w ramię, powstrzymała ją od protestu.
- Niech ci będzie Vares... ale jak coś pójdzie nie tak, to mam nadzieję, że wiesz czyja to bedzie wina? - wyszeptała zdecydowanie niezadowolona elfka.


Pół godziny później ruszyli w stronę Illaverdis, znanego jako Miasto Tysiąca Wież. Jedni uciekając przed czymś, inni czegoś szukając, jeszcze inni - by wykonać zlecone zadanie lub z dziwnie pojętego poczucia obowiązku.



Opowieść czas zacząć...

 
__________________
- I jak tam sprawy w Chaosie? - zapytała.
- W tej chwili dość chaotycznie - odpowiedział Mandor.

"Rycerz cieni" Roger Zelazny
Efcia jest offline