Wątek: X-COM
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 18-02-2019, 00:22   #77
Pipboy79
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
2037.II.26; cz; przedpołudnie

Czas: 2037.II.26; cz; przedpołudnie; g. 11:35
Miejsce: Old St.Louis, Sektor VIII - Jefferson Barrack Park; Jefferson Barrack
Warunki: pomieszczenie, chłodno, pyliście, półmrok, wilgoć


Budynek Wschodni



“Junior” sprawnie wykonał zadanie. Przeszedł kilka kroków w stronę rozwalonej framugi gdzie na usyfionej podłodze widać było chwiejny cień nieznajomego. Ubezpieczał go szef z karabinka i Strauss ze strzelby szturmowej. Gdy “Junior” wycelował w otwór framugi ci dwaj wycelowali wgłąb korytarza skąd mogło przyjść zagrożenie. Ledwo pochylone sylwetki wyclowały po osi zagraconego korytarza padło kilka, szybkich świstów oznajmiających wystrzelone kule. Wyciszony pm zwiadowcy wypluł złote łuski a zza framugi rozległo się nagłe rzężenie i odgłos upadającego ciała. Moment później wszystko znieruchomiało i ucichło. “Junior” zajrzał do pomieszczenia stając przy framudze i omiatając wnętrze lufą swojej broni po czym dał znak, że “czysto”. I grupka uzbrojonych partyzantów na znak “Amadeo” ruszyła dalej. Tylko jak ktoś przechodził korytarzem mijał nieruchome ciało w zaniedbanym ubraniu i powiększającą się szybko czerwoną kałużę jaka wypływała z roztrzaskanej kulami głowy.

Potem były kolejne korytarze, drzwi, pomieszczenia i schody. Nie różniły się za bardzo od tego co widzieli w tym budynku do tej pory. Tak samo zagracone, zdewastowane, usyfione i zapomniane. Wszędzie walały się śmieci, pety, puste butelki, podarte skrawki gazet użyte jako srajtaśma i to co częściowo przykrywały też tutaj było. Śmierdziało również jak na gniazdo jakichś meneli i degeneratów przystało. A jednak wciąż wyczuwali ten dziwny, obcy, mdły zapach jaki kojarzył się z czymś zwierzęcym. W miarę jak schodzili z piętra na niższe kondygnacje ten specyficzny zapach nawet się nasilił.

Zeszli już na parter, mniej więcej nieco ponad poziom ulicy na zewnątrz budynku. Dziewczyny na zewnątrz milczały na znak, że nie dostrzegły niczego podejrzanego. Pierwszy budynek mieli prawie sprawdzony i zostały jeszcze tylko piwnice. I w piwnicach właśnie zaczął się koszmar.

Law i osłaniający całą grupkę “Faust” szli na końcu więc schodzili dopiero ze schodów. Pierwsza trójka była skoncentrowana na przemieszaniu się ku najbliższym drzwiom. Tak samo sprawnie jak i dotąd, pochylone sylwetki z wycelowaną przed siebie bronią. Coś trzasnęło. Skrzypnęło. Nawet niezbyt głośno ale w tej napiętej chwili sprawiło, że wojacy próbowali zająć jakąś pozycję za jakąkolwiek osłoną aby nie stać na widoku mimo, że właściwie to mogło być cokolwiek i nie wiadomo właściwie skąd. Ale nie zdążyli.

Trzask powtórzył się urósł, spotężniał i przerodził się w łoskot zapadającej się podłogi. Przez jeden, przerażający moment wydawało się, że z podłogi ktoś wyciągnął niewidzialny korek i wciąga ją jakiś wir jak odpływ wodę w wannie. Wraz z zapadającymi się deskami podłogi huk, dym i kurz pochłonął trójkę żołnierzy. Ocalała tylko dwójka która fartem szła na końcu i nie zdążyła jeszcze postawić nogi na zapadającej się podłodze. Law poczuł mocne szarpnięcie do tyłu gdy ciężka łapa “Fausta” złapała go i pociągnęła o kilka schodków do góry i w tym samym momencie ogarnęła go ciemność chmury kurzu jaka buchnęła po całym pomieszczeniu.

- Jesteś cały? - zapytał Faust odkasłując i spluwając pyłem jaki wdarł im się do gardeł i nozdrzy. Właściwie poza tym nic im się nie stało.

- Co tam się u was dzieje?! Widzę jakiś dym! - w słuchawkach rozległ się zaniepokojony głos “Dunkierki”. Widocznie wzbit kurz czmychnął także przez wszelkie możliwe otwory nawet na zewnątrz budynku.

- Meldować status. - niespodziewanie w słuchawkach wychrypiał ciężki głos “Amadeo”. Dyscyplina zrobiła swoje i w parę sekund zameldowali się wszyscy. - Nic się nie stało. Podłoga się tylko zawaliła. - skomentował w końcu szef zbrojnych gdy wydawało się, że mimo strachu wyszli z tego cało. Rumor ustał ale pył w dalszym ciągu przesłaniał widok równie dobrze jak granat dymny. Law z “Faustem” widzieli ledwo na kilkanaście kroków w dół. Widzieli już zarys sporej dziury w jaką wpadła trójka wojaków ale ich samych pod spodem skrywały ciemność i pył. - Światła. - zakomenderował “Amadeo” i Faust zapalił swoją latarkę zamontowaną do ckm-u. - Widzicie nas tam na górze? - Mortz zapytał poprzez kaszel jaki powodował drażniący pył. Właściwie to teraz rzeczywiście widzieli. Nie było tak strasznie, widać było kłębiący się w promieniach latarek pył jaki ktoś z chłopaków podświetlał od dołu. Musieli stać blisko dziury. Tylko ten zwierzęcy odór nasilił się gdy zapadła się podłoga jakby tam było jego źródło. Nie zdążyli odpowiedzieć gdy zmroził ich komunikat Strauss’a.

- Kontakt! - zameldował krótko. Promień latarki świecącej z dziury zniknął gdy pewnie próbowali rozpoznać co się tam dzieje. - Nie podchodź! Cofnij się! Łapy do góry! Do górę mówię! Do góry bo cię rozwalę!! - okrzyki z piwnicy robiły się coraz bardziej zdenerwowane. Dało się wręcz namacać niepokój żołnierzy.

- Kontakt! Jest ich więcej! - “Junior” też widać namierzył kogoś podejrzanego.

- Mamy tam zejść?! - “Faust” się tak samo niecierpliwił jak i niepokoił nie mając wyraźnych wytycznych w tej niejasnej sytuacji. Zerkał to na stojącego obok informatyka to na zadymioną dziurę w podłodze. I wtedy sprawa się wyjaśniła.

Usłyszeli to. Skrzek. Obcy skrzek obcej kreatury. Bardzo charakterystyczny. Kto go raz słyszał ten już nigdy nie miał problemów aby go bezbłędnie zidentyfikować do końca życia.





- To chryzalidzkie zombi! Ognia! - “Amadeo” błyskawicznie rozpoznał zagrożenie i wydał rozkazy. Prawie jednocześnie huknęły wystrzały z broni a tam w dole rozległy się wrzaski trafianych ludzi. Ale słychać też było coś groźniejszego. Klekot błyskawicznie zbliżających się pazurów.

- Kontakt. Zlikwidowany. Uważajcie, wychodzą oknami. - głos “Dunkierki” był nad wyraz spokojny. Pewnie strzeliła ale w huraganie kanonady dobiegającej z piwnicy pojedynczy strzał z zewnątrz przepadł.

- Law! Tam jest winda! Muszą dotrzeć do windy! Na końcu korytarza tylko trzeba ją shakować! - w słuchawkach głos Chinki był dla odmiany przejęty. Prawie krzyczała próbując przekrzyczeć to wszystko.

- Kurwa, nie będę tak stał! - warknął wkurzony “Faust” i ruszył z impetem jakby zamierzał wskoczyć do tej dziury.
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest offline