18-02-2019, 15:43
|
#173 |
| Siegfriedhof był oblężony. Z jednej strony atakowały go zastępy nieumarłych, z drugiej łowcy niewolników próbowali wykorzystać zamieszanie dla swoich niecnych celów. Mieszkańcy musieli jednak poradzić sobie bez Haralda von Grossheima, który na pobliskiej nekropolii odmawiał w myślach modlitwę do Morra, zeskakując z konia obok kapłana Mormiła. - Gdzie on jest? – zapytał głuchym głosem. Najeżona kolcami kula jego broni rozbłyskiwała pojedynczymi iskrami. – Nie wiem, jak długo potrwa to zaklęcie. Spróbuję go zatrzymać tutaj do czasu przybycia zakonników. Idą już tutaj. Jego trzeba unicestwić, opuść więc tę zasłonę i pomóż mi.
Rycerz poprawił uchwyt na tarczy, wbił hełm mocniej na głowę, a spod napierśnika wyciągnął wisiorek w kształcie kruka. Wiedział, że jeśli legendy o krwiopijcach są choćby w części prawdziwe, tej walki sam nie wygra. Przysiągł jednak walczyć z takim plugastwem. „Oto jestem przed tobą, Morrze, w godzinie próby. Obdarz mnie siłami, bym mógł walczyć z tym, który narusza święty i odwieczny cykl życia i śmierci. Jeśli polegnę, niech brama królestwa Twego stanie przede mną otworem”
__________________ Bajarz - Warhammerophil. |
| |