Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 18-02-2019, 17:19   #9
Obca
 
Obca's Avatar
 
Reputacja: 1 Obca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputację
Dzień minął bez większych niespodzianek. Po treningu wszyscy rozeszli się do swoich zajęć. Ona miała plany, ale to dopiero na wieczór. Hansen wprawdzie nie wiedziała czy S. wpadnie. Niby powiedział, żeby sobie nie robiła planów, ale zawsze mogło mu coś wypaść. Czy przyjdzie czy nie i tak miała zamiar spędzić miło wieczór, zrobiła sobie kolacje ...właściwie zawsze robiła dla dwóch osób jeśli nie było komu to jadła resztki na śniadanie.
Otworzyła białe wino przesłane jej przez koleżankę z Kalifornii i z pełnym kieliszkiem poszła zalec w wannie. Wtedy też dostała sms-a.
SMS Emi:
Cytat:
Hej ta sprawa o której ostatnio gadałyśmy, musisz jutro przyjechać. Błagam cię to już robi się pilne!

SMS Ash:
Cytat:
Aż tak ciężko? Istnieje prawdopodobieństwo że w każdej chwili mogą nas wysłać na miejsce wybuchu.

SMS Emi:
Cytat:
To sprawa życia lub śmierci Ash!

SMS Ash:
Cytat:
Dobrze dobrze Nie dramatyzuj. Przyjadę na śniadanie. Ale dorzucasz mi jeszcze skrzynkę winiaczy!

SMS Emi:
Cytat:
Deal! Jesteś wspaniała!

Ashley popiła wina, czas nie mógł być gorszy. Taka odpowiedzialność a ona pewnie wyjedzie za chwilę na misję. Upiła wina i zaczęła tworzyć sms-a, wybrała kontakt: Russell.
SMS Ash:
Cytat:
Potrzebuje jutro o 5 rano pojechać pod Lamiere. Będziesz wspaniały i poratujesz? Obiecuję śniadanie jak dojedziemy.

SMS Russell:
Cytat:
Jutro nie mogę. Jeszcze pracuję przy pancerzach. Może Dwight?

SMS Ash:
Cytat:
Ruuuuuuseeeellll Prooooszeeeee! 3h i będzie po sprawie.
SMS Russell:
Cytat:
To przez wóz? Laski na niego lecą. Mogę kluczyki pożyczyć Dwightowi. Co ty na to?

SMS Ash:
Cytat:
Nie, Dwight ma własny wóz. Po prostu jesteś godny zaufania i w pierwszej kolejności pomyślałam o tobie. Dobra nie przeszkadzam powodzenia z pancerzami.

SMS Russell:
Cytat:
Naprawdę żałuję, wierz mi


- Akurat żałujesz…- Zironizowała na głos lekarka. Myślałby by kto, że jak się z nim przespała to byłby bardziej chętny do posiadania Ash jako dłużniczki.

Ash ganiała po pokoju w lekkiej panicę, poprzedniego trochę zaszaleli z S i po całym pokoju i sypialni ganiały się jej zabawki, ciuszki, jedzenie. Dodatkowo szkoleniowiec się zasiedział więc Ashley próbowała na szybko sprzątnąć ślady ich zabawy, bytności kochanka w jej mieszkaniu co ograniczyła do wrzuceniu wszystkiego do ‘sypialni’ . Przygotować materiały z sterowania nowymi modelami protez przygotowanych na rynek i możliwości bojowe dla wojska.
Do ostatniej chwili lekarka nie zdążyła się przebrać więc musiała w ostatniej chwili narzucić na siebie bawełniana koszulkę i szorty. Problem nie był sam strój a łańcuszkowy stanik który dostała poprzedniego wieczoru i wykorzystała jeszcze rano a potem nie zdążyła do zmienić.
Russel nie był osobą która dała się poznać jako osoba patrząca nachalnie Ashley w dekolt więc zdaniem lekarki nie powinno być to wielki problem zwłaszcza, że miała zamiar puścić mechanikowi prezentacje z konferencji więc będzie miał mnóstwo interesujących go schematów.
- Dzień dobry Russel, wchodź. - Powiedziała otwierając mu drzwi i wpuszczając do środka.
- Cześć… wybierasz się gdzieś później. Na jakąś imprezę?- zapytał zerkając na dekolt Ash. Owa bielizna po prostu przyciągała oko. Wszedł do środka zakłopotany tym co mu się wyrwało z ust.
- Nie, martw się specjalnie dla ciebie pozamieniałam się dyżurami żebyśmy się nie musieli spieszyć. - Powiedziała nie łapiąc dwuznaczności jego pytania. - Chcesz coś do picia? Mam sok, wodę albo mogę wstawić kawę lub herbatę. Piwo niestety wyszło. - Zapytała idąc do kuchni ona z chęcią naleje sobie coś żeby jej gardło nie wyschło przez część prezentacji której nie było tekstu tylko trzeba było opisywać obrazy i schematy.
- Szkoda, bo akurat piwo by mi się teraz bardzo przydało. - wzrok Russella podążał za jej pupą w ciasnych szortach. Zastanawiał się czy majtki ma podobne do stanika. Jakoś te myśli same pojawiły się w jego głowie.
- Jak nie skończymy przed obiadem można coś zamówić i poprosić by dorzucili. - zaproponowała stawiając na blacie stolika barowego dwie duże wysokie szklanki, w zlewie walał się komplet zastawy śniadaniowej po wspólnym posiłku z Hamato. Ash wyjęła z lodówki pojemnik z sokiem pomarańczowym i rozlać do szklanek. Podając jedną Gilesowi kiedy szła na kanapę.
Odpaliła konsolę i przeszła do wybranych plików na temat mechanicznych protez generacji drugiej. Kiedy mechanik usiadł na kanapie ona stała przy telewizorze przedstawiając znaczenie slajdów z schematami, czasem musiała się pochylić by pokazać palcem jakiś element nie chcący dając koledze wgląd za granice linii bluzki.
Russella czekały ciężkie godziny. Oczywiście interesował się tym co mu prezentowała, tyle że prezentowała mu więcej niż planowała. Ledwo mężczyzna dał się wciągnąć w podawane mu informacje i zadawał nawet pytania, by po chwili ześlizgnąć się wzrokiem na jej biust i całkowicie zgubić wątek. Nic dziwnego, że co chwila popijał sok, zapewne pragnąc by zmienił się on cudownie w coś mocniejszego.
Po półtorej godzinie gadania w naukowo technicznym żargonie Ash musiała sobie zrobić przerwę.
- Ok. Muszę dać odpocząć głosowi może puszczę nam filmy dokumentacji z testów sprawnościowych a ja nam doleje. - To nie było pytanie. Ash odeszła od ekranu i pochyliła się do przodu by złapać obie szklanki. Nie zauważyła spojrzenia Russella i poszła do kuchni zrobić dolewkę kiedy wróciła usiadła obok gościa i co jakiś czas pokazywała mu ciekawostki dotyczące odtwarzanych filmów.
- Ja… wiesz.. muszę skorzystać z toalety.- odparł w końcu Giles, co było rozsądne… wszak tyle wypił soku. Był też lekko czerwony na twarzy i z czasem robił się jakoś mało skupiony na tematach, które poruszali.
- Jasne toaleta jest tam… - Ash wskazała za siebie na drzwi koło kuchni. A kiedy usłyszała odgłos zamykania przypomniała sobie o paru fidrygałkach i zabawkach jakie walały się po łazience.
- Shiiiiiiit! - zaklęła cicho, ale cierpliwie czekała na powrót mechanika. W końcu Russell był miły i na pewno to zignoruje. Niemniej z łazienki dochodzić zaczęły odgłosy, nie tyle niepokojące co dziwne. Dyszenia i sapnięcia. Takie jak te które wydobywały się z ust mężczyzn, gdy palce Ashley pieściły ich męskość, lub usta obejmowały czule.
- Russell wszystko w porządku? - Lekarka zapytała, kiedy pobyt w jej łazience zaczął się przedłużać.
- Ttaak… jak najbardziej! - usłyszała nerwową jękliwą odpowiedź, spomiędzy stłumionych jęków po drugiej stronie drzwi do łazienki. Których w pośpiechu mechanik nie zamknął.
- Jesteś pewien, że nie potrzebujesz pomocy? - zapytała podchodząc pod drzwi i brzmiąc jakby się martwiła, choć domyślała się co tam robi, ale jeszcze nie zdecydowała się czy powinna wchodzić.
- Nie! Zdecydowanie nie… powinnaś…- Russell był równie spanikowany, co pobudzony. W tej kłopotliwej sytuacji chciał zachować się właściwie.
- To nie brzmi jak nic...wchodzę. - Hansen nacisnęła klamkę i otworzyła drzwi wchodząc.
I przyłapała mężczyznę z opuszczonymi spodniami… zdecydowanie nie było to nic. To był wyraźnie pobudzony penis, całkiem spora armatka. Zaczerwieniony mechanic, trzymający w jednej dłoni jej majteczki… te zostawione przypadkiem w łazience, fikuśne i z rozcięciem pozwalającym na figle bez ich ściągania. Jedne z fidrygałek które zostawiła.
- To nie jest tak jak myślisz.- jęknął drugą dłoń mając na swojej armatce.
Ahsley weszła cicho do środka małej łazienki i zamknęła za sobą drzwi,. Nie mówiąc ani słowa ściągnęła przez głowę bluzę nie zostawiając już żadnego miejsca do wyobrażenia sobie jak sieć łańcuszków opinają jej półkule. Drugie poszły szorty pod którymi lekarka nie miała nic.
- Załóż mi je. - powiedziała wskazując głowa na trzymaną przez mechanika bieliznę.
Drżącymi dłońmi Russell chwycił majteczki rozciągając je bardziej, by ona mogła je założyć.
Wysunął ręce do przodu, by mogła wsunąć swoje zgrabne nogi w nie. Musiała się oprzeć o jego barki by się nie przewrócić ale szybko mechanik włożył jej bieliznę. Ashley przesunęła się koło szafki z umywalką stojąc do niej tyłem.
- Choć tu! - Powiedziała wskakując na toporny mebel z lekko rozchylonymi nogami.
Nie musiała mówić nic więcej. Russell podszedł na drżących nogach. Pochwycił jej i nieco mocniej rozchylił. Naparł biodrami delikatnie, zanurzył swój twardy oręż w jej kwiatuszku. A potem zaczął całował, jej usta szyję, oplecione łańcuszkami piersi. Leniwe ruchy bioder przechodziły w łagodne szturmy dość dużego tarana. Zmysły Ashley oplatały ten organ męskiego pożądania, gdy się przemieszczał rozpychając się w jej gniazdku miłości. Giles był ostrożny i delikatny… i całkiem czuły jak na swój nieco dziki wygląd.
- Och Russell…- zamruczała lekarka przyjmując jego pieszczoty w pełni. Jej dłonie wędrowały po jego ciele. By zsunąć się na pośladki i mocno ścisnąć.
- Jesteś… cudowna… Ash…- wydyszał mężczyzna sięgając do piersi lekarki, by objąć je dłońmi i masować leniwie, w rytm silnych ruchów bioder. Powolnych przy tym, by Ashley w pełni mogła się delektować twardą obecnością kochanka. Oddychał ciężko masując biust i szepcząc.- Nie mogłem przestać o nich myśleć… o tobie… jak je… dojrzałem… przypadkiem. Ciężko… zapomnieć taki widok.
- Ssssshhhh…- uciszyła go by przestał się głupio tłumaczyć - Później..teraz...tylko..To!- wydyszała mu do ucha akcentując ‘To’ ściśnieciem mięśni kegla.
Russ skinął głową i pocałował zachłannie dziewczynę, mocniej nacierając biodrami. Był satysfakcjonująco duży i przyjemnie twardy. I niestety dość blisko. Ash wiedziała, że on dojdzie, zanim ona…
- Zaraz trysnę…- szepnął smutno po chwili, zapewne martwiąc się o nią. Bo w nią miał trysnąć.
- Zrób to…- jęknęła głośniej w jego ucho.
Odpowiedzią, był jęk rozkoszy, docisnął swoje ciało do niej. Ocierając się brodą o jej szyję i dysząc ciężko wypełnił jej intymność swoim dowodem rozkoszy.
- Ja wszystko naprawię…- szepnął jej do ucha. A potem odsunął się, by uklęknąć przed lekarką. Rozchylił palcami rozcięcie jej majtek i zaczął lizać kobiecość dziewczyny, zahaczając językiem o wrażliwy punkcik. Zauważył zapewne, że ona raczej nie miała okazji poczuć spełnienia… więc.. zabrał się za naprawianie.
- Ach! -wyrwało jej się. Musiała przyznać że z nich to jednak trochę przewrażliwione chłopaki są. Zawsze myślą że szczyt musi być zawsze i wielki, żeby wiedzieli że udało im się wypełnić ten obowiązek samca alpha i zaspokoić “swoją” kobietę jakie ona miała swego czasu przeprawy z S, żeby jakiś tam niedociągnięć nie brał tak ambicjonalnie. Russell widać to ten sam tym kochanka. Czasu na terapię nie miała, więc oddała się tego jemu “zadośćuczynieniu”. Giles nie był mistrzem w tej dziedzinie, co prawda oprzyrządowanie miał niezłe, ale technikę dość kiepską. Jeszcze kiedy ją brał, to nie przeszkadzało, ale teraz… kiedy jego język smyrał po jej muszelce, Ash czuła jakby z jakimś fratboyem z collegu. Wie co powinien zrobić, ale nie bardzo jeszcze jak. Niemniej to jednak był język na jej kobiecości. Duży i pospiesznie muskający jej intymny zakątek.
Niemniej jakby mu pozwoliła tak dalej prędzej by zasnęła niż rzeczywiście się doczekała.
Zaczęła głośniej oddychać i się wiercić. Postekiwała głośniej co jakiś czas by w końcu wierzgnąć, głośno westchnąć i pogłaskać mechanika po głowie. Nie udawała orgazmu od czasu związku z Paulem. No ale to nie czas i miejsce na uczenie Russela niedociągnięć w praktyce. Może podpuści do tego Louise?
Jej zaś udało się… zadowolony z siebie “samiec alfa” wstał i pocałował czule kochankę, ocierając się mimowolnie swoją męskością o jej udo. Nie aż tak bardzo sflaczałą męskością. Może i ustami nie potrafił sprawić jej orgazmu, ale armatką mógłby doprowadzić ją do spełnienia.
Hansen delikatnie przesunęła palcami po jego męskości.
- Chcesz jeszcze? - A co tam, jak już jest, to co będzie darowanemu koniowi w zęby patrzeć.
- Tak…- zgodził się pospiesznie mężczyzna, bo jakże mógł odmówić?
Ash złapała jego dumę w dłoń i sprawnie postawiła z powrotem do pionu. Ale zanim znowu w nią wszedł, zsunęła się z szafki by stanąć do niego tyłem opierając o umywalkę i wypinając się do niego. Mechanik mógł widzieć w lustrze jej obicie kiedy znowu zaczęli ustawieni w tej pozycji.
Pochwycił ją za pośladki i zaczął szturmy, męskość zanurzyła się w muszelce Ashley z lubieżnym mlaśnięciem wyciskając pomruk aprobaty z ust lekarki. Było dobrze, było bardzo dobrze… oboje byli pobudzeni. A jej kochanek… tym razem wiedział co robi, silnym ruchami bioder rozpalając jej zmysły i wprawiając piersi w kołysanie. Szybko jego dłoń złapała jedną z jej piersi. Ashley odchyliłą głowę w tył i jęknęła. Tak teraz nie będzie musiałać udawać.
Russell wydawał się być w niebo wzięty. Chyba pierwszy raz brał laskę w takich warunkach i z takim widokiem. Hansen nie zwracała uwagi na to czy patrzył w lustro po prostu zajęła się sobą coraz częściej dając wokalne oznaki zadowolenia, by w końcu ogłosić głośno swój prawdziwy orgazm całej łazience.
- To było… wow.- usłyszała, gdy jej kołyszące się ciało poczuła, że znów szczytował.
- Ty też byłeś wow.- Zaśmiała się Hansen i poczekałą aż mechanik oddetchnie. - Ulżyło?
- Tak...i cóż… to naprawdę ładny stanik, tylko…- nadal trzymał ją za pierś, więc delikatnie ją ścisnął.- Wybacz… on jest strasznie seksowny na tobie.
- Dobra dwa razy to wystarczająco by się skupić na nowo na pracy, Jak sobie w końcu znajdziesz dziewczynę to jej go podaruje.- Zaśmiała się znowu Hansen. - A teraz przepraszam, ale potrzebuję się podmyć i zmienić stanik co by się już nie rozpraszać.
- Oczywiście… sorki.- odparł potulnie mechanik, cmoknął ją jeszcze w policzek i opuścił łazienkę.
Ashley wyszła po czterech minutach w pogniecionej, ale przyzwoitej koszuli i potarganych jeansach.
- No dobra pamiętasz na czym skończyliśmy? Wykład o protezach oczywiście.- Zapytała i sprostowała Hansen.



Wybrała kolejną osobę. Dwight.

SMS Ash:
Cytat:
Potrzebuje jutro o 5 rano pojechać pod Lamiere. Będziesz wspaniały i poratujesz? Obiecuję śniadanie jak dojedziemy, takie domowe bekon i wszystko.

SMS Dwight:
Cytat:
Ok. Z chęcią pomogę za śniadanie. Coś poważnego się stało?

SMS Ash:
Cytat:
Jesteś Wielki! Ok to jestesmy umówieni. Powiedzmy, że ratujemy komuś życie.

SMS Dwight:
Cytat:
Super. Będę na parkingu o 4:50


Ashley odłożyła komórkę i dopiła kieliszek wina. Wszystko ustawione zaklepane i super.

SMS Ash:
Cytat:
Bedę koło 6, ze znajomym. Wpraszamy się na śniadanie, ziom jest wielkim typowym mięsożercą mam nadzieje że masz zapasy bekonu.


SMS Emi:
Cytat:
Brzmi jak mój typ faceta Ok mięsne śniadanie dla trojga.


Po załatwieniu sprawy wróciła do swoich rozmyślań, choć brała pod uwagę, że S. zwykle dotrzymywał słowa. Był też punktualny i… czasami, czasami naprawdę czuły. Czasami. Bo zwykle był uprzejmy i troskliwy, ale nie czuły. Taki bowiem powinien być prawdziwy mężczyzna.

No i przyszedł punktualnie. Obejrzeli bardzo nieprzyzwoity, choć raczej krótki, filmik który dla niego nakręciła tego ranka. Później zrobiło się gorąco i przeszli do konkretów które bezczelnie przerwał im dzwonek do drzwi. Ash zaklęła, po pierwsze bo ktoś im przerwał po drugie bo S lubił trzymać ich układ w tajemnicy. Romans romansem, ale niektóre wyglądają gorzej niż inne.

- Idź do sypialni a ja spławię dzwonnika i będziemy się relaksować dalej…- Powiedziała w końcu wyłączając telewizor uciszając jej jęki. Kiedy ona zgarnęła swój krótki jedwabny szlafrok, S. ukrył się w jej małej sypialni. Ashley dopiero wtedy otworzyła drzwi, bazie nie stosowano judaszy przynajmniej nie było takiego w jej apartamencie.
- Heeej!- do przedpokoju weszła od razu Louise, w ciasnych jeansach tak dopasowanych, że często schodziły wraz z bielizną. Fioletowa bluzka na ramiączkach z głębokim dekoltem, czarne szpilki, najdłuższe jakie miała. Zestaw wyjściowy kumpeli. Przeznaczony na randkę, była lekko pijana i nieco smutna. Czyli randka poszła źle.
“W dupę jeża!!!” Pomyślała Ashley widząc, że tak się pomysł spławienia koleżanki nie będzie tak prosty. jak zakładała.
- Hej SWITCH, co się stało, że po nocy chodzisz? Coś nie tak z randką? - Ash nie omieszkała dać kochankowii znać. On pewnie już też wiedział jak bardzo w dupie są.
I niczym ninja zniknął z pokoju, bo gdy Ash i Louise tam weszły, to już go nie było.
Niedomknięta drzwi do sypialni pozwalały lekarce stwierdzić, gdzie się ukrył i że obserwuje sytuację.
Louise klapnęła sobie na kanapie i widząc alkohol dolała sobie trochę na razie zbyt zajęta sobą by się zastanowić czemu są dwa kieliszki.
- Jimmy Horsten to pierdolony dupek i narcyz.- westchnęła.- Ładny i z tyłeczkiem za który można zabić. Ale dupek.
- Louise, przykro mi. - Powiedziała Ash i przytuliła głowę zwiadowczyni do piersi .- Chcesz się spić i ponarzekać na głupich kutasów?
- Trochę się napaliłam na randkę i ten tyłeczek.- zaśmiała się pijacko latynoska i musnęła języczkiem skórę dekoltu koleżanki.- Ale picie i narzekanie też może być. Zresztą ty chyba do łóżka szłaś.
- Tak, ale mam lepszy pomysł! - Wymyślała na szybko lekarka. - Bierzemy wino i drugie z lodówki idziemy wziąć wspólną kąpiel z bąbelkami i pianą. A potem zrobimy sobie vaginowy sleep over! - “Przepraszam cię kocie, ale inaczej się nie da.”
- Dooobra… szkoda że nie przyniosłam piżamki.- włosy Louise łaskotały skórę dekoltu lekarki, jak i jej pocałunki rozgrzewały biust. No i sytuacja… przed chwilą pokazywała kochankowi filmik, a teraz występowała na żywo. - Ale przynajmniej mam parę sensacyjnych ploteczek, soczystych jak jabłuszka które teraz smakuję.
- Taaaak? No to mów nie każ mi tego z ciebie wyciągać. - Pogłaskała Switch po karku w ten sposób jaki ta bardzo lubiła, dodatkowo zerkając na drzwi “sypialni”. “Łooo matko ale musi czuć irytację w tej sytuacji.”
Cokolwiek czuł, na pewno podglądał… bo dostrzegła jego oko. A widok miał ciekawy… bo Switch zabrała się za masowanie dłonią piersi Ashley.
- Pamiętasz tą aferę z Ronnie’m, tą o której mówił? Z sekretarką i autem szefa? Jimmy twierdzi, że to nie była sekretarka… a sekretarz.- mruknęła latynoska.
- To akurat by parę rzeczy wyjaśniało…- Powiedziała wstając.. - Chodź zrobimy sobie fajny wieczór.- Wystawiła dłoń do koleżanki chcąc ją zaciągnąć do łazienki.
- Ok… a jakie rzeczy to wyjaśnia?- spytała Louise podążając za lekarką.
- Widziałaś go kiedyś jak zerkał na Kita? - Spytała Ash wchodząc do łazienki i puszczając wodę. - Jaki chcesz zapach? Mam brzoskwiniowy, miętę, lawendę?
- Brzoskwinia pasuje do tego co widzę.- odparła z uśmiechem Louise muskając palcami pupę pochylonej Ashley.
- Bardzo dobry wybór Madame - Powiedziała niczym angielska pokojówka. - Czy teraz się Madame rozbierze czy mam pomóc?
- Chyba masz pomóc.- latynoska przysiadła na brzegu wanny i dodała. - A wiesz że nasz Hamato ma kochankę gdzieś w tej części bloku mieszkalnego. Obstawiam tą rudą Angie z księgowości. Sama bym się chętnie do niej dobrała. -
Przełożyła nogę na nogę, by Ashley mogła zdjąć jej bucik.
- Nieeeee, serio? Angie? - Hansen zaśmiała się ściągając but z nóżki koleżanki. - Ona nawet nie jest Azjatką. - dodała zajmując się drugą nóżką.
- Hmmmm… coś w tym jest. Może Sakumi? Sakura? Saku… coś… mieszka tu taka w okolicy. Też bardzo ładna. - wyciągnęła w górę ręce, by Ashley mogła zdjąć jej bluzkę. - Więc jakbyś zauważyła naszego kumpla, to już wiesz dokąd zmierza w nocy.
- No ja najwidoczniej się z nim mijam w takim razie bo go tutaj nie widuje, ale końcu Hamato to prawie ninja. - Powiedziała ściągając koszulkę z ciała obnażając jej cycki. I dając jej w każdy całusa. Po czym położyła swoje dłonie na spodniach Louise.
Latynoska oplotła nogami Ashley, by i ją pozbawić koszulki nocnej.
- No i Bear… też ponoć się z kimś spotyka. Ze starą miłością… tyle że wiesz. Nie doszli do bzykania, więc chyba stary ogień w misiu wygasł.- teraz to obnażone piersi Ash były całowane i pieszczone dłońmi i ustami Louise.
- No no, najwidoczniej cała baza to gniazdo rozpusty. - jej dłonie zaczęły błądzić po ciele drugiej kobiety. - Choć do wanny pokażę ci jak długo potrafię wstrzymać oddech. - powiedziała w ostatecznej próbie dać kochankowi wolną drogę do wyjścia.
- Oj… tam… jest Charlotte, nasze panie sierżant, jest Dwight… nie wiem jakim cudem.- zaśmiała się głośno latynoska puszczając swoją ofiarę.- Jest jeszcze sporo dziewic w tej bazie.
Latynoska w końcu straciła spodnie. - Wskakuj do wanny a ja polecę po wino i zaczniemy ten sleepover. - powiedziała i naga wyszła z łazienki, idąc po butelkę ze stolika i patrząc czy drzwi od sypialni zmieniły położenie. Były szeroko otwarte. Ku jej uldze S. już nie było.
- Dziękuję kurwa boże..- powiedziała pod nosem oddychając głęboko - Kociaku, chcesz coś zjeść do wina mam ser pleśniowy i winogrona. - Spytała już swobodnie. Wysyłając swojemu facetowi szybką wiadomość.

SMS Ash:
Cytat:
Jak rasowy włamywacz :-*


SMS S:
Cytat:
Wyglądałyście bardzo pobudzająco razem. Nic dziwnego, że lubi się do ciebie tulić. Ja też.


Jego odpowiedź przyszła dość szybko. Chyba się spodziewał odpowiedzi od Ash.
- Winogrona mogą być. Pleśń kojarzy mi się z Jimmim! - krzyknęła głośno kumpela.
- Już się robi. - Ash po chwili wstąpiła do łazienki z dwoma butelkami wina miską winogron i telefonem. - Madam zapozujesz dla mnie?
Louise zsunęła do końca jeansy wraz z majtkami i usiadła w zmysłowej pozie, na skraju wanny… Rozchylone uda ukazywały różowy zarost nad łonem, a spływający po piersiach trunek podkreślał ich urodę.
- Może być?- Latynoska nawet nie pytała po co miałaby. Zresztą ufała swej najlepszej kumpeli i okazyjnej kochance.
- Idealnie... - Ashley cyknęła jej fotkę. - Ty mi też zrobisz parę.
Ash wsunęła się do wanny podając jedną butelkę Switch. - Za babski wieczór bez fiutów - Wzniosła toast Ash i niosła swoją butelkę.
- No… za bezfiutowy wieczór… choć jakby się jakiś trafił w ładnym opakowaniu, to mogłybyśmy się podzielić, jak tym parę miesięcy temu.- zachichotała Louise, bo i też trafiały im się takie minimprezki.- No.. dawaj aparat i pozuj.
Ash podała telefon i “impreza” się zaczęła. Krótka bo krótka w końcu wizja wstania przed piąta rano robi swoje. Mimo że latynoska dawała się lubić, nawet bardzo, to ten wieczór miał wyglądać zgoła inaczej i niestety lekarka wyczerpywała wszystkie swoje pokłady aktorskie, żeby nie dać koleżance odczuć jak bardzo popsuła jej wieczór.
Switch była zadowolona z tego wieczoru, mogła się napić pośmiać się, poplotkować, ponarzekać a na sam koniec Ashley zadbała o jej ‘potrzeby’, wprawdzie głównie po to by ta w końcu poszła spać i dała pójść spać lekarce.
 
Obca jest offline