Franko strząsnął śnieg z ramion i poprawił swoją chustę. Ukląkł nad chłopakiem, ściągnął mu do końca kominiarkę i zaczął go przeszukiwać. - Tommy nie znasz go przypadkiem? Swoją drogą zatop mu łapska i nogi głęboko w asfalcie bo mam wrażenie, że w każdej chwili może się łotr obudzić.
Franko czół się kiepsko. Bolały go dłonie ramiona, barki, plecy, głowa i nogi... Nie pamiętał kiedy sam sobie dał tak popalić. Na dodatek dzieciaki rzucające samochodami to problem, z którym nie chciał się mierzyć. Spojrzał na Tommiego to chłopak, który serce ma po właściwej stronie i wie, że musi być dwa razy bardziej odpowiedzialny niż jego "zwykli" rówieśnicy. Franko mimo wszystko i tak się niepokoił sam wiedział, aż za dobrze jak niewiele potrzeba by zmienić stronę po której się stoi i zamienić uczciwe życie na mordobicie... |