Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-02-2019, 12:02   #129
Ehran
 
Ehran's Avatar
 
Reputacja: 1 Ehran ma wspaniałą reputacjęEhran ma wspaniałą reputacjęEhran ma wspaniałą reputacjęEhran ma wspaniałą reputacjęEhran ma wspaniałą reputacjęEhran ma wspaniałą reputacjęEhran ma wspaniałą reputacjęEhran ma wspaniałą reputacjęEhran ma wspaniałą reputacjęEhran ma wspaniałą reputacjęEhran ma wspaniałą reputację
Przeraźliwy ryk. Ból. Ogłuszające dudnienie w głowie. Wydawało mu się, że krwawi z uszu, a w głowie eksplodował mu granat. Nawet nie poczuł, gdy rozpędzony w pełnym biegu wpadł na maskę jakiegoś pontiaka. Blacha zazgrzytała odkształcając się od siły uderzenia. Joe przeleciał przez nią, roztrzaskał nogą przednią szybę w drobny mag i upadł na asfalt za samochodem.
Przez chwilę leżał tak. Dzwoniło mu w uszach. Ogłuchł? Czuł jednak wibracje mostu, poprzez zimny asfalt na którym leżał. Potężne, niczym uderzenia bębna. Wiedział co to znaczy.
Wstał, otrząsając się od resztek szkła i spojrzał w stronę monstrualnych stworzeń.
Przez chwilę, które wydawała się nieskończonością, gapił się, nie do końca pojmując co widzi.
Wreszcie Joe roześmiał się histerycznie. - Yea, dokopcie sobie nawzajem matherfuckers! zawołał niemalże radośnie, robiąc w stronę maszkar międzynarodowy gest o wiadomym znaczeniu.
Wtedy coś ciężkiego rąbnęło go w bark. Jakby w odwecie. Zabolało. Zmusiło do zrobienia kroku w tył, dla amortyzacji uderzenia. Pocisk upadł z nieprzyjemnym mlaskiem na asfalt. Joe z obrzydzeniem tknął to coś stopą. Trochę przypominało guza którego jego ojciec kiedyś wyciął z brzucha małej dziewczynki. Tamten też był wielki jak piłka lekarska. I podobnie jak tamten, i z tego ciekła krew i ropa... i wystawały fragmenty kości... Jak ta dziewczynka miała na imię? Klara? Kędra? Na pewno coś na K...
Joe nie mógł sobie przypomnieć. W pamięci ostał mu się tylko ten wielki obrzydliwy guz i niezdrowo sino-żółta, oblana potem twarz dziewczynki o zapadniętych od bólu i przerażenia oczach, zaciśniętych w determinacji ustach... Na łysej głowie ostały się tylko bardzo nieliczne cieniutkie pasemka włosków o złoto żółtej barwie. Gdy była zdrowa była z pewnością ślicznym dzieckiem o urodzie aniołka... To przez tą wojnę, mówił jego tata... "oni" rozpylali coś, co powodowało niekontrolowane mutacje wewnątrz komórkowe...

Kolejny wstrząs mostu wyrwał Joe z wspomnień. Obraz martwej od dziesięcioleci dziewczynki odpłynął gdzieś w odmęty niepamięci.
Joe rozejrzał się dookoła, by zorientować się w sytuacji.
Gdzie była Abi? Przecież bez niej będzie ciężko wyjść z tego gówna.
Wreszcie ją wypatrzył, była daleko z tyłu. Przez chwilę się zawahał, spoglądając w przeciwną stronę. Uciekać, czy wrócić się po nią? - Jebana ci mać! - zaklął szpetnie i rzucił się do biegu w stronę przewodniczki.
Starał się, by zawsze jakiś wrak był na linii ostrzału, pomiędzy nim a monstrami. Liczyła się jednak przede wszystkim prędkość.
Gdy dopadł do Abi, nie mówiąc wiele chwycił ją za kurtkę, gdzieś między łopatkami i popchnął do przodu. - Musimy jak najszybciej zejść z mostu! - prawie warknął i pobiegł z dziewczyną. Praktycznie unosząc ją nad ziemią, pilnując, by się nie przewróciła i nadając mordercze tempo, także dziewczyna machała tylko panicznie nogami, prawie frunąc.

__________
Rzut: 2
 
Ehran jest offline