Wątek: X-COM
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 24-02-2019, 05:13   #79
Pipboy79
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Tura 25 - 2037.II.26; cz; przedpołudnie

Czas: 2037.II.26; cz; przedpołudnie; g. 11:40
Miejsce: Old St.Louis, Sektor VIII - Jefferson Barrack Park; Jefferson Barrack
Warunki: pomieszczenie, chłodno, zadymienie, wilgotno



Budynek Wschodni - parter


Faust zastanawiał się tylko moment. Zapewne był o tyle silniejszy od szefa skanerów, że ten by go nie zatrzymał gdyby postanowił mu się wyrwać. Ale postanowił co innego. Skinął głową i ruszyli we dwóch w kierunku windy jaką prawie cudem znalazła Yoshiaki. Przeskoczyli przez barierkę schodów i przebiegli przez rozwaloną futrynę prowadzącą do korytarza jaki powinien ich doprowadzić do tej windy. Cały czas z dołu byli ścigani odgłosami walki która sądząc po łomotaniu broni i skrzekach xenos rozpoczęła się na dobre.


Budynek Wschodni - piwnica



Plan dotarcia do windy jaką mogli się stąd zabrać wydawał się niezły. Niestety wróg nie był uprzejmy współpracować w jego wykonaniu. Byli tak blisko! Ledwo po kilka kroków od trójki żołnierzy X-COM. - Chryzalidy! Rozwalić chryzalidy! - zakomenderował “Amadeo” świadom, że te pająkowate kreatury są znacznie szybsze od najszybszego człowieka. Tej sztuczki można było spróbować z zainfekowanymi inkubatorami bo były dość ociężałe ale nie z infektorami. A te były zbyt blisko aby mieć nadzieję na ucieczkę. Zostawało strzelać. W ostatniej chwili zatrzymali ołowiem dwie pająkowate kreatury. Rozstrzelane padły ledo o krok czy dwa od trzech żołnierzy. Ale to zajęło ich na tyle, że zarażeni zdołali dopaść Straussa. Żołnierz próbował bronić i zasłaniać się swoją strzelbą ale zombi chociaż niezdarne to przeważały go liczebnie i w przeciwieństwie do ludzi zdawały sobie nic nie robić z kolejnych ciosów.



Budynek Wschodni - parter



Biegli. Najpierw Law a tuż za nim olbrzymi cekaemista. Zostawili centrum budynku za sobą, z dołu dobiegały ich odgłosy zajadłej walki, szef skanerów widział już koniec korytarza za jakim powinna być winda gdy usłyszeli za sobą ten przerażający klekot szponów po podłodze. Nie dało się go pomylić z niczym innym w takim miejscu. Gonił ich chryzalid! - Uruchom windę! Zatrzymam go! - tyle zdążył krzyknąć Faust zanim zatrzymał się prawie w miejscu odwrócił w kierunku skąd przybiegli. Law zdawał sobie sprawę, że jeśli kreatura załatwi cekaemsitę to on sam jest kolejny do rozszarpania i zarażenia. A mogły być tu jeszcze inne! Zdążył odbiec tylko kilka kroków gdy usłyszał za swoimi plecami dudnienie karabinu maszynowego. Broń Fausta zalewała przegniłą podłogę wysypem złotych łusek a lufa dudniła nieprzerwanym ogniem. Pociski pruły ściany na wylot, pruły przegniłe cegły, deski, porzucone graty. Pruły i wypruły trzewia wielokończynowca który wypadł z jakiegoś bocznego przejścia i błyskawicznie pokonywał odległość. Pociski na przestrzeni kilkunastu ostatnich kroków odpiłowały jej ołowiem przednią kończunę, rozpruły tułów, odrąbały kolce i powaliły o dwa kroki przed cekaemistę. Ten dokończył dzieła rozbryzgując rozgrzanym ołowiem bestię praktycznie na pół. Broń zamilkła a on sam odwrócił się ponownie i ruszył goniąc uciekające plecy informatyka.



Budynek Wschodni - piwnica



- Strauss odwrót! - Moriz nie tracił zimnej krwi i widząc jak zarażeni prawie otoczyły jego żołnierza błyskawicznie podjął decyzję. Strauss wykonał rozkaz chociaż oberwał. Jego ruchy straciły na płynności ale zdołał urwać się wytrzymałemu ale powolnemu przeciwnikowi. Teraz do zarażonych pruł już tylko karabinek dowódcy i wyciszony pm Juniora, prawie niesłyszalna w tym zamęcie.

- Gotów! - Strauss przebiegł tylko kilka kroków nim zatrzymał się i odwrócił z powrotem twarzą w kierunku przeciwnika.

- Junior odwrót! - dowódca zbrojnych walcząc z własną słabością zrakowaciałej krtani wydał rozkaz twardo jak za dawnych lat. Zarażeni którym wymknęła się jedna ofiara otoczyli kolejną która stała ledwo ze dwa kroki dalej. Junior jednak miał trochę wiecej szczęścia i udało mu się odbić najważniejsze ciosy swoim pm-em a te które go trafiły na szczęście nie miały na tyle mocy aby przebić się przez wojskowy pancerz. Zwiadowca bez wahania odwrócił się i pognał w kierunku już strzelającego Straussa. Teraz ci dwaj osłaniali jego odwrót.



Budynek Wschodni - parter



Znów biegli razem. Informatyk a kawałek za nim łysy olbrzym. Przebiegli przez korytarz i wybiegli na jakąś salę. Ale była! W rogu dojrzeli drzwi windy! Law przeciął na skos przez tą salę i prawie bez tchu wpadł na drzwi. Cekaemista dopiero przebiegał przez tą salę ale byli już prawie na miejscu! Krzyki, wrzaski i strzelanina z dołu dawała nadzieję, że trójka zbrojnych jeszcze się trzyma przy życiu.



Budynek Wschodni - piwnica



Zarażeni właśnie zaczynali dobierać się do dowódcy zbrojnych gdy ten odwrócił się i czmychnął im sprzed nosa. - Wracam! Strauss do windy! - wychrypiał stary żołnierz biegnąc w stronę dwójki strzelców. Ciężko ranny saper i technik w jednym ciężko dysząc i wypluwając ślinę zmieszaną z krwią ruszył w kierunku windy. Junior ostrzeliwał ociężałych zarażonych z których widział trzech. Trzy chwiejne i pokracznie poruszające się sylwetki w ludzkich łachmanach. Ze dwie już powalili do tej pory. Na klepnięcie starego odwrócił się i też razem z nim ruszyli w kierunku windy. Powinien ich osłaniać Strauss ale temu akurat skończyły się naboje w strzelbie. - Maaag! - krzyknął saper zmieniając magazynek w swojej broni.



Budynek Wschodni - parter



Law szybko dopadł do panelu sterującego windą. Musiał się podjąc pod jego trzewia swój naręczny, hakerski komputerek. W międzyczasie gdy w szaleńczym tempie uruchamiał odpowiednie komendy a jedna maszyna zmagała się z zabezpieczeniami drugiej dobiegł do niego cekaemista. Stanął plecami do jego pleców i osłaniał jego pracę ze swojej broni. Jeszcze kilka bezcennych sekund iii… Gotowe! Drzwi windy szczęknęły otworem i Law mógł szarpnąć je aby je otworzyć. Faust niezwłocznie wbiegł do środka chcąc jak najszybciej dotrzeć do swoich osaczonych przez bestie towarzyszy.



Budynek Wschodni - piwnica



- Mag! - dowódca dał znać podwładnym, że teraz on zmienia amunicję. Rozległy się suche, metaliczne trzaski gdy pusty magazynek upadł na zabłoconą podłogę a nowy zajął jego miejsce. W tym momencie mieli już może ze dwadzieścia kroków do drzwi ciemnej jeszcze windy. Ale zarażeni byli już tylko o kilka kroków. Gdy stało się to czego się wszyscy obawiali. Trójką zarażonych jacy dotąd ich niezdarnie ścigali wstrząsnęły jakieś konwulsje, zaczęło nimi miotać o ściany, jeden upadł na podłogę a tors od środka wypruły mu chryzalidzkie ostrza.

- Wykluwają się! Ognia! - obydwaj żołnierze byli aż nadto świadomi co się dzieje i czym to grozi. Próbowali rozstrzelać stwory zanim wyprują się z trzewi nieszczęsnych ludzi. Jednego udało im się posiekać śrutem ze strzelby i pociskami z wyciszonego pm-u zaraz gdy rozszarpał nieszczęśnika jaki go nosił. Wtedy ogniem wspomógł ich dowódca ogniem swojego karabinka. Dopadli jeszcze jednego który zdołał się już wypruć ale jeszcze skakał jak skołowany niezbyt ogarniając co się dzieje w świecie poza trzewiami. Został ostatni.



Budynek Wschodni - winda



Law wbiegł do klatki windy i zamknął za sobą drzwi. Potężna łapa Fausta z wściekłości prawie zmiażdżyła przyciski uruchamiające windę. Winda zatrzęsła się, coś nad nią zazgrzytało, pod nią zatrzeszczało jakby zastanawiała się czy nie rozpaść się wreszcie na dobre ale jednak nie. Ruszyła ku piwnicy. Tylko tak cholernie wolno! - Odsuń się od drzwi. - Faust stanął naprzeciw drzwi pochylając ckm tak aby być gotów strzelać do wszystkiego za drzwiami, nawet przez te drzwi.



Budynek Wschodni - piwnica


- Winda! - Strauss wrzasnął gdy usłyszeli za plecami jak został uruchomiony mechanizm windy! Law i Faust zaraz tu będą! Muszą tylko wytrwać!

- Maaag! - Wydarł się brodaty zawiadowca dając znać, że musi wymienić magazynek. Sprawnie pstryknął bronią, łukowaty magazynek poleciał w bajoro podłogi a dłoń bez wahania sięgnęła do przywieszki wydobywając kolejny, łukowaty magazynek, tym razem pełny. Jeszcze tylko suchy trzask i broń była znów gotowa do użytku.

W tym czasie nowo wypruty z ludzkich trzewi chryzalid, ostatni jaki został zdołał już zorientować się gdzie są kolejne inkubatory. I skoczył ku całej trójce. Amadeo zacisnął szczęki gdy wycelował w tą błyskawicznie poruszającą się smugę karabinek. Widział jak część tripletów rozpruła przegniłe deski i odłupała tynk ale sporo weszło z chropowate, nienaturalne cielsko. Stwór zasyczał i przygiął się na moment ale nie padł. Dowódcę wspomógł shotgun ciężko rannego sapera ale niewiele śrucin trafiło w cel i nie na tyle poważnie by go chociaż spowolnić. Ciężko ranny stwór dopadł sapera i sieknął go aż ten poleciał do tyłu. Gdyby nie uderzył plecami w ścianę pewnie upadłby na podłogę a tak jakoś utrzymał się w pionie. Stęknął ale okazało się, że miał szczęście. Szpony poczwary trafiły w najmocniejsze miejsce w pancerzu: napierśnik i farciarsko dla niego i jego właściciela nie zdołały go przebić.



Budynek Wschodni - winda



Winda skrzeczała metalicznie i szumiała zjeżdżając wkurzająco wolno. Była w takim stanie, że naprawdę groziło, że się w każdej chwili zatnie, spadnie czy rozpadnie. Ale dwójka xcomwoców uparcie zjeżdżała dalej. Faust wpatrywał się nieruchomo w wąskie okienko drzwi jak zahipnotyzowany. Minimalnie wodził lufą swojej ciężkiej broni nie mogąc się doczekać kiedy będzie mógł zrobić z niej użytek i wspomóc swój oddział. Wreszcie się doczekał! Winda zatrzymała się a Law otworzył do niej drzwi. Cekaemista natychmiast z niej wyskoczył na piwniczny korytarz. Widzieli ich! Całą trójkę! Plecy zwiadowcy i ciężko rannego sapera były o kilkanaście kroków od drzwi windy. Obydwaj strzelali do chryzalida z którym zmagał się ich dowódca jeszcze kilka kroków w głąb korytarza i toczącego się ku nim zarażonemu. Tuż przy nim leżał już jeden dogorywający pasożyt. Faust przeklął. Obydwaj towarzysze zasłaniali mu pole ostrzału! Zresztą dowódca też!



Budynek Wschodni - piwnica



Ostatni z chryzalidów został rozstrzelany i dobity kolbą i butami dowódcy. Któremu znowu skończyła się amunicja. Ale było już widać wolno zjeżdżającą podłogę windy a za to żadnych innych insektów. - Mag! Do windy! - przeładował swoją broń nie chcąc biec z pustą i dał rozkaz do odwrotu swoim ludziom.

Ci posłuszni rozkazowi odwrócili się i zaczęli biec w stronę zbawczych drzwi. Przez te drzwi widać już było nogi i ciężką lufę ckm Fausta! Brakowało już tylko kilku ostatnich sekund i kroków! Gdy za sobą usłyszeli jak coś się załamało z trzaskiem, obsypało i zakończyło jednoczesnym skrzekiem chryzalida i bolesnym jękiem dowódcy. Obydwaj odwrócili się i ujrzeli jak nie wiadomo skąd na łysego Moriza napadł i siekał insektoid. Dowódca zbrojnych próbował zasłaniać się swoim karabinkiem. Obydwaj bez zawahania unieśli broń i otworzyli ogień do stwora. Nie zwracali uwagi, że za plecami mechanizmy windy zatrzymały się i zaraz potem szczęknęły otwierane drzwi. Droga odwrotu była wolna! Ale mimo to strzelali i na szczęście udało im się rozstrzelać poczwarę z jaką zmagał się Amadeo. Ale z trzewi korytarza wyskoczyła kolejna. Już unosiła swoje szpony do ciosu aby wykończyć starego żołnierza. Ledwo kilka kroków za nią z jakiegoś bocznego pomieszczenia wyczłapał się kolejny zarażony który kolebiąc się zmierzał ku Morizowi.
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest offline