- To niemożliwe. Przecież to niemożliwe. To się nie mogło wydarzyć naprawdę - Eliona była w szoku. - Dlaczego to musiało spotkać akurat mnie? - mruczała pod nosem.
Siedziała ze spuszczoną głową, a jej myśli krążyły wokół jednego pytania “Dlaczego mam takiego pecha?’
Po kilku minutach użalania się nad sobą, Eliona podjęła kolejną próbę. Wstała i w milczeniu podeszła do karczmarza.
- A może jednak macie placek z owocami? - zapytała prosząco. - Tylko jeden, może być mały, nawet taki malutki - dodała z desperacją.
Rosły mężczyzna zmierzył elfke wzrokiem i odparł:
- Nie.
Elona zrobiła smutną minę i już miała wracać do stolika, gdy nagle ponownie zwróciłą się do karczmarza:
- A może jednak macie placek z owocami? - zapytała silnie akcentując słowo ‘macie’ i kładąc błyszczącą srebrną monetę na ladzie.
Karczmarz spojrzał na Elionę, następnie na monetę i zapytał:
- Z malinami czy borówkami?
- Z malinami! - odparła radośnie elfka.
Chwilę później z triumfalnym uśmiechem wróciła do stolika i zauważyła, że pozostali nad czymś debatują.
- Co tam macie ciekawego? - zapytała lekko zaintrygowana.
- Mapę skarbu - odparł Karl, nie spoglądając na dziewczynę.
- Ciebie akurat nie pytam - burknęła elfka i dodała: - A jakiego skarbu?
- Dużego, sądząc z tego, co pisał znalazca - powiedział Karl. - Złoto, klejnoty.
Dla Eliony złoto się nie liczyło a skarb miał jedynie symboliczne znaczenie. Dopóki trwała przygoda - nie była sama i czuła, że komuś na niej zależy. To uczucie było dla niej bezcenne. Dlatego, bez dogłębnej analizy za i przeciw, zapytała:
- To kiedy ruszamy?