Odwróciła twarz od zdjęcia zdając sobie sprawę, że mierzenie się z Alice może być trudniejsze dla niej, niż sądziła. “Chęci to jedno, ale muszę mieć plan, a żeby mieć plan muszę wiedzieć z czym mam doczynienia...” jej myśli nie były już takie pewne ale przynajmniej miała plan. - Dobra wyjdźmy stąd. Już się naoglądałam. - Powiedziała i lekko popchnęła Jane do wyjścia. - Przynajmniej wiem co tu jest...chyba sobie to zostawię. Choć tak naprawdę łatwo to znaleźć. - No niby tak…- odparła z uśmiechem Hong zerkając przez ramię.- Dziwnie się tam czułam, wiesz? - No był to gabinet osoby która próbowała do czegoś dojść i popełniła samobójstwo...dziwne by było gdybyś się tam dziwnie nie czuła. - pocieszyła ją Susan - No dobra to właściwie wszystko co chciałam pokazać. - Czyli teraz mnie wyrzucasz i sama wypijasz resztę butelki?- zaśmiała się wesoło Jane zerkając na Susan. Zamyślona przygryzła wargę, zarumieniła się nagle i potrząsnęła głową.- Może to i lepiej. Czuję że alkohol miesza mi w myślach. - Nieee, nie będę piła. Zostawię na później. Choć powiem ci że sama wolę wina algo kolorowe owocowe drinki z palemkami. - I nie wyrzucam cię tylko poza piwnica do której i tak się nie dostaniemy to widziałaś już wszystko co moim zdaniem wymaga napraw… czyli głównie pozbycie się tej obrzydliwej tapety. - Wyjaśniła swój komentarz Susan.- Mówiąc szczerze jeszcze do końca nie wiem jak zagospodarować dół. Pewnie pozbędę się co drugiej półki na ścianach żeby było miejsce na wazowy, i chyba część kontuaru wypadałoby usunąć albo nie wiem jakoś odłączyć i przerobić. Jak potrzebne to już na raz to mogę jutro naszkicować co miałam na myśli. Choć szczerze wole mieć najpierw uporządkowaną część mieszkalną. - Ja też bym radziła zacząć od mieszkania. Biznes poczeka. A żywić się możesz u mnie.- odparła z uśmiechem Hong i rozejrzała po gabinecie.- To jak? Kuchnia czy sypialnia? Gdzie będziemy pić i gadać? - Łóżko sypialni mam wygodniejsze do plotek …- powiedziała i naglę ugryzła się w język, spaliła buraka zdając sobie sprawę jak to musiało zabrzmieć.-... znaczy to nie miała być propozycja czegoś więcej. - No… wiesz… - odparła również zawstydzona Jane.- Nie przestraszyłabym się, gdyby była. Ja akurat mam doświadczenie. Przygryzła wargę wodząc spojrzeniem po piersiach Susan i potarła czoło nerwowo czoło dłonią. Odetchnęła głęboko.- To też źle zabrzmiało. Niemniej… nie przestraszyłabym się. - To dobrze, ja po prostu … poruszane tematy wcześnie… Ok wiesz co po prostu pójdę po nasze szklanki i butelkę bo zaraz zrobi się już za bardzo dziwnie. - Stwierdziła Susan i pobiegła po schodach na dół korzystając z chwili by uspokoić skołatane serce i głowę. Gdy wróciła na górę, Jane już rozgościła się na łóżku. I zdjęła spodnie. Pomijając zgrabne nogi i majteczki w różowe serduszka Susan zwróciła uwagę na bransoletę - łańcuch na jej kostce. Tyle że nie żelazny, a miedziany. - Nie chciałam brudzić ci pościeli.- wyjaśniła Hong.- W sklepie dokonuję też prostych napraw. I nie przejmuję się brudem. Więc spodni nie mam czystych. - Nie ma sprawy i tak muszę ją zmienić na nową. Tyle że jej jeszcze nie kupiłam. - przyznała się Woods okrążając łóżko u siadając z drugiej strony. Szklanki znowu były pełne, przynajmniej taką ilością trunku jaką się podawało. - Ładny łańcuszek… - Taa…- westchnęła Jane upijając nieco trunku i dodając.- Ja nie miałam tyle siły co ty. Uległam Alice, zaczęłam całować jej stopy, uda.. weszła pod spódnicę, zdarłam zębami majtki i zaczełam lizać jej muszelkę… I wiesz co, byłam strasznie podniecona. Napalona jak nigdy w życiu. Potem ona sprawiła, że doszłam krzycząc z rozkoszy. I wieczorem… pochwyciłam jakiegoś mieszkańca i oddałam mu się w bocznej uliczce… żeby sobie udowodnić, że mam kontrolę nad swoim ciałem. Musnęła palcami łańcuszek.- Potem spotkałam Rose i kochałyśmy się przez dwie godziny. Potem… uznałam, że nie ma co walczyć. I…- wzruszyła ramionami.- … zanim się obejrzałam, znalazłam się w Towarzystwie Historycznym. To… - trąciła palcem łańcuch.- ,.. najniższy stopień wtajemniczenia. - Alice miała żelazny… są tylko te czy jeszcze inne stopnie? - Zapytała nie mogąc oprzeć się myśli że łańcuch na nodze ma trochę … niewolniczy podtekst. - Jest złoty na kostce miss Dupont.- westchnęła ciężko Jane i zerknęła na Susan dodając.- Miejscowa tradycja… wywodząca się z jednej z porąbanych historii powiązanych z tym miastem. Dość upiorna jak dla mnie ta historia.- Podsunęła pustą szklankę niemal pod nos Susan. - Więc może ty coś radosnego opowiesz? Susan dolała alkoholu do pustej szklanki i zaczęła - Dawno, dawno temu na północy żyła mądra i ładna…- Używając wyobraźni i wzorując się na klasycznych bajkach, Susan uraczyła Jane opowieścią o niej samej przynajmniej do momentu wyjścia za mąż. Późniejsza historia była już mroczna i było jej daleko do radosnej. Choć Historia Susan nie była prawdziwa wzorowała się na historii Yoony. Tylko szczegóły były inne ‘rycerz’ Susan był detektywem a nie człowiekiem z półświatka i łapał złych ludzi zamiast ich zabijać. -... Koniec … reszta historii nie jest już radosna. - Moja jest gorsza.- odparła Jane popijając trunek i przyglądając się siedzącej Susan. Odetchnęła głośno.- Nie chcę ci dorzucić paliwa do koszmarów, więc.. wolę ostrzec od razu. - Widziałam jak ginie mój mąż …- “...z mojej ręki a potem sama rozpuściłam jego zwłoki w kwasie siarkowym ...” - … poradzę sobie z twoją historią, mów. - Dolała jej znowu alkoholu, sama miała nadal wystarczająco. - To nie jest moja historia.. to jedna z uroczych opowieści dotyczących tego miasta. Działo się to pod koniec wojny secesyjnej. Ówczesny pan i władca tych ziem pojechał na wojnę zostawiając swoje córki do nadzorowania majątku i niewolników. Miłe to one nie były, za to były piękne. I cóż… wojna została przegrana. Niewolnicy się dowiedzieli... wpadli do dworku i urządzili sobie orgię ze zbiorowym gwałtem i torturami owych ślicznotek. A potem zwiali…- westchnęła z ironią w głosie.- ...One ledwo to przeżyły. Ich ojciec wrócił w ostatniej chwili i… porozwieszał na drzewach szczątki tych sprawców, których złapano. Potem umarł… a córki przejęły majątek i wiesz… teraz dopiero zaczyna się najbardziej porąbana część.- Susan przysunęła się do Jane z jednej strony zafascynowana makabrą z drugiej całkowicie obrzydzona tym, co wydawało się jej że zaraz usłyszy. - Ten jeden wieczór odbił się na psychice tych dziewcząt. Przez większość roku były normalne… w miarę normalne. Ale w rocznicę swojego pohańbienia sprowadzały kilkunastu mężczyzn, faszerowały ich narkotykami i “odgrywały” tamtą noc z owymi kochankami zredukowanymi do opętanych seksem bestii… i zabijały ich po wszystkim, równie okrutnie jak ojciec pomordował ich oprawców. Urocza miejscowa legenda, co?- Jane upadła na łóżko i uniosła nogę w górę machając swoją stopą… i bransoletką na niej.- Urocza pamiątka tej pokręconej historii.- - Nie powiedziałabym,...znaczy wiem, że ironizujesz ale jednak… masakra....- Susan aż wzdrygnęła się na myśl o tej historii. - I towarzystwo powstało na jej podwalinach? - Och.. też. Założyciel miasta był francuskim zboczeńcem lubującym się w orgiach i rytuałach z czarnego lądu i Indii. Towarzystwo bardzo lubi historię… a ta w tym mieście jest pokręcona. - wzdrygnęła się Jane zerkając na Susan. Oblizała usta.- Chcesz wiedzieć jak to było? Gdy wodziłam ustami po stopie Alice? Przestraszona i pobudzona? Odetchnęła głęboko.- Niesamowicie pokręcone uczucie, ale przynajmniej przyjemniejsze od historii tego przeklętego miasta. - Wracasz do tego już któryś raz. Za każdym razem brzmisz jakbyś próbowała siebie przekonać do czegoś.- Susan nie wiedziała czy dobrze robi mówiąc to na głos, ale to co zrobiła Alice w gabinecie… nie wydawało jej się ani trochę lepsze od tego z historii. Choć czy można ją było winić za myśli które miała Susan? A jeśli jej myśli to tylko to co robi Susan. Z drugiej strony to co mówiła Jane wydawało się prawdziwe … pokręcone i nieprawdopodobne ale prawdziwe. - Chciałam bym wierzyć Susan, że to co zrobiła mi Alice i Rose i pozostałe… to spłynęło po mnie jak woda po kaczce.- westchnęła smętnie Jane spoglądając na bransoletkę.- Że nie wpłynęło to na mnie, ale to nieprawda… nie jestem niewinna. Mam myśli i pragnienia. A ty masz alkohol…- podsunęła Woods pustą szklanicę.-... i te pragnienia muszą być kostkami lodu, bo wypływają na powierzchnię. |