Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 25-02-2019, 20:48   #8
Obca
 
Obca's Avatar
 
Reputacja: 1 Obca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputację
Susan odruchowo dolała jej porcje, dopiero po dotarło do niej, że pogarsza sytuację. Zrobiło jej się głupio i nieswojo. Choć może Jane padnie po tej ilości jaką wypiła już powinna raczej preferować … poziom niż pion. Może jeszcze dwie porcje i pójdzie po prostu spać.
- Lecz to nieprawda… to miejsce mnie zmieniło.- Jane usiadła i upiła kolejny łyk alkoholu. Przyjrzała się Susan i spytała.- Mogę cię pocałować? Wiesz… całowałam Alice i inne kobiety, ale byłam pod ich wpływem. Nie wiem czy… naprawdę ciągnie mnie do kobiet, czy tylko mi to wmówiły. To mnie dręczy.
- Jane...dużo wypiłaś… jesteś stanie powiedzieć, że w tym stanie rozpoznasz, czy ty tego chcesz czy to już mówi Whiskey? - Woods złapała dłoń Jane pokazując, że nigdzie nie ucieka, ale wolałaby żeby Jane była świadoma co robi.
- Na trzeźwo bym się nie odważyła spytać. I dusiłabym to w sobie. - zaśmiała się nerwowo Jane i pokręciła głową. - Wybacz, że cię próbuję wepchnąć w moje własne problemy.
- Spotkajmy się u ciebie na trzeźwej kawie, jeśli nadal będziesz chciała mnie pocałować to się zgodzę...jeśli nie… to chyba też będziesz miała swoją odpowiedź. - Powiedziała Susan ściskając dłoń June pocieszająco.
- No dobrze.- odparła z uśmiechem Jane spoglądając w twarz Susan.- Niech… ci będzie.
To o czym teraz chcesz poplotkować?
-...obrobić dupy znanym nam osobą...nie moment bo to z mojej pozycji kiepski deal nikogo nie znam… emmm dobra ale mam parę plotek, ciekawostek.. tyle że wszystkie związane z miastem. Wiem że młody chłopak pracujący jako dostawca ma romans z jakąś pracującą tam dziewczyną albo kobietą, nie jestem pewna tylko słyszałam ich na zapleczu. I wiem że okradziono bibliotekę… no dobra moje plotki są beznadziejne.
- Okradziono bibliotekę… kto by chciał...oooch nie…- Jane zbladła wyraźnie i potrząsnęła głową.- Alice będzie zła. Oby Roger jej wystarczył. Pewnie okradli archiwum. Bo tylko to ma sens.
- Co masz na myśli mówiąc, że Roger ma jej wystarczyć...i archiwum nie brzmi...zbyt wartościowo…- Powiedziała ze zdziwieniem Susan.
- W miejskiej bibliotece jest dział zawierający stare woluminy i dokumenty. Tylko ktoś z Towarzystwa Historycznego ma do nich dostęp. Nie wiem co zawiera i szczerze powiedziawszy… nie chcę wiedzieć.- westchnęła kładąc się na pościeli.- Zamierzam też przespać się z tobą… Nie tak wiesz… erotycznie. Po prostu nie chce mi się wracać do mojego łóżka.
- Zrobiło nam się niezłe piżama party...choć za mało gadek o facetach i malowania paznokci jak tak porównuje z ostatnim w jakim brałam udział. - Powiedziała śmiejąc się Susan, zakręciła i odstawiła butelkę. - Mam zapasową piżamę jak chcesz…
- Na pewno chcesz bym się rozbierała? A może wskazówek na temat kto ma tu dużego?- zaśmiała się Jane i dodała.- Clarence jest sympatyczny i delikatny. Przyjemnie się go ujeżdża w łóżku. Godny polecenia.- mruknęła lubieżnie przeciągając się na łóżku.- A to ciasteczko co widziałaś, to pewnie jakiś boy-toy Rose. Jest żoną właściciela piekarni. Lepiej nie kupuj tam bułeczek osobiście.
- Moment… nimfomanka przed którą mnie ostrzegasz mieszka za ścianą... oni mieszkają czy tylko pracują w piekarni. - Susan była zszokowana. - I ostatnio nie kupiłam pieczywa, tamci byli zajęci więc po prostu wzięłam francuskie i zostawiłam pieniądze na ladzie...kurwaaa, ale ja lubię świeży chleb.
- Tak. Mieszkają tam. Masz szczęście.- zaśmiała się Hong i westchnęła głośno.- Kupuj więc pieczywo między dziewiątą, a dziesiątą… wtedy zawsze jest więcej osób w piekarni. Nie uderzy do ciebie, jeśli nie będzie same.
- Albo zawsze mogę wyczuć moment kiedy jej boy-toy się nią zajmuje na zapleczu i pójść na samoobsługę. - Powiedziała łobuzersko zastanawiając się czy kolejny raz nie powinna wziąć pieczywo bez płacenia. - Ok. Nasz właściciel sklepowy Phil który nie zna się na subtelności, jakieś plotki o nim? A Clarenca poznałam dzisiaj, sprzedał mi książkę kucharską i podręcznik do majsterkowania.
- Hmm… Potrafi być miły na randkach. Dobrze całuje. Ale nie zdołał sprawić, bym była mokra więc nie zdam ci raportu z pierwszej ręki, ale.. słyszałam, że jest dość wytrzymały w łóżku.- odparła ze śmiechem Jane i zerknęła na Susan. - A jacy ciebie… rozpalają?*
- Heh, tak wielu ich nie miałam żeby wiedzieć, że mam jakiś typ. - Zaśmiała się brunedka. - Zawsze lubiłam silnych facetów...nie chodzi o muskuły, tylko o pewną aurę jaką roztaczają. Taką że nic złego ci się przy nich nie stanie...to trochę jak... wsiadasz z kimś jako pasażer po raz pierwszy a ta osoba potrafi sprawić że czujesz się spokojnie z nim jeździć nawet jeśli sam pierwszy raz siedzi w samochodzie...plotę trzy po trzy prawda?
- To Phil mógłby ci podpasować.- odparła z uśmiechem Jane.- Albo mój partner… jeśli lubisz duże rozmiary.
- Rany Jane...- Susan schowała buraczaną twarz w dłoniach. -... tutaj naprawdę wszyscy ze wszystkimi?
- No nie. Ja nigdy z Masonem nie poszłam.- zaśmiała się Hong spoglądając na zawstydzoną twarz Susan.- Ale z paroma innymi tak.. by wiesz… kochać się z kimś z własnej woli.
- To skąd wiesz że ma dużego? - Zaczęła zastanawiać się po czym rzuciła oskarżenie. Oczywiście na żarty. -...podglądałaś go w negliżu?
- Mojego partnera czy Phila?- zapytała żartobliwie Jane muskając palcami swoje majteczki.- Phil… cóż… wiem od znajomej. W przypadku mego partnera w interesach…- przygryzła wargi.-... miałam chwile słabości. A on był w pobliżu, uwolniłam go… wzięłam w usta… ledwo się mieścił.
Alkohol niewątpliwie wprawił Jane w bardzo “romantyczny” nastrój.
- Przynajmniej się odwdzięczył? - Spytała, upewniając się, że jej, no chyba już koleżanka na tym etapie, przynajmniej coś z tego miała.
- No… posadził na ladzie… rozchylił nogi i wziął… trzymając za nie. Mocno… aż mi się cycki trzęsły.- pomrukiwała Jane oddając się wspomnieniom i fantazjom. I muśnięciom swoich palców między udami.
- Masz o nim fantazje? - Spytała Susan kończąc swoją szklankę z alkoholem. Jej pytanie było bardziej podyktowane sprawdzeniem czy Jane nie ma pewnych bardziej ”romantycznych uczuć” do kogoś z miasta w końcu czyiś facetów się nie rusza.
- Taak…- przygryzła wargę mocniej rozpalając intymny zakątek palcami.- … z nim… i Alice. Więc nie wiem czy to moja… czy bardziej jej fantazja. On nie jest w moim typie… wolę takiego… Clarence’a. Chodziliśmy nawet… razem… ale czasem potrzebujesz czegoś zwierzęcego… by poczuć, że żyjesz… że nie śnisz. Sny w tym mieście bywają straszne.
- To opowiedz mi o swojej fantazji z Clarenc’em.
- Nie… teraz twoja kolej. Opowiedz o swoich niespełnionych.- odparła wyraźnie podniecona Jane spoglądając szklistym wzrokiem na Susan. Jej dłoń już sięgnęła pod majtki.
Susan zamknęła oczy i zaczęła mówić. - Stoję przed wielkim oknem z widokiem na jezioro. Czuje ciepły oddech na szyi. Nie widzę go, ale wiem że stoi za mną. Czuje jego ciepły dotyk oboje jesteśmy nadzy. Te pieszczoty dotyku trwają trochę ale w końcu chce by we mnie wszedł. “Pragnę cię” , mówię a on przyciska mnie do zimnej szyby i wchodzi we mnie od tyłu. Zaczyna …- głos Susan wydawał się trochę zachrypnięty -... brać mnie, a każdy spacerowicz może nas zobaczyć w tym wielkim oknie. Dochodzimy razem, on chwyta mnie za włosy i gryzie mnie w szyję.
Susan skończyła mówić, we wszystkich jej fantazjach nigdy nie widzi swojego partnera, czuje go i wie jak sprawia, że się czuje, ale go nie widzi. Tak jakby jej intuicja mówiła jej że jeszcze nie spotkała swojego kochanka. W końcu otworzyła oczy i spojrzała na Jane.
Prosto w jej twarz, będącą obecnie bardzo blisko. Jej oddech zionął alkoholem, a wzrok płonął i niedawnym zaspokojeniem i pożądaniem. Sięgnęła dłonią do piersi Woods i delikatnie objęła.
- Cóż… masz już duże okno.- wymruczała przez chwilę delektując się miękkością biustu koleżanki i upadła na łóżko.- A choć nie ma jeziora, to dla odmiany… mogą być widzowie.
- Tylko kochanka mi brak. - powiedziała padając koło Jane.
- Bo masz duże wymagania.- odparła Hong i zamyśliła się.- Dobrze że mi się nogi plączą, bo ja mogłabym się na ciebie rzucić przy oknie.- i zarechotała głośno ze śmiechu.
- Nie masz odpowiedniego sprzętu...przynajmniej przy sobie...i obiecałaś, że poczekasz aż wytrzeźwiejesz. - powiedziała Susan głaszcząc drugą kobietę po głowie. - Mam bar po drugiej stronie ulicy w końcu muszę kiedyś tam wpaść i dowiedzieć się ile osób przegrało przeze mnie zakład. - Powiedziała zmieniając temat.
- To prawda… nie mam. Ale Clarence sprzedaje i zabawki.- zaśmiała się Jane i mruknęła ziewając.- Chcesz mnie w piżamce? Czy nie przeszkadza ci, że tak pójdę spać?
-Clarence sprzedaje zabawki erotyczne?...-Susan potrząsnęła w niedowierzaniu głową. - Śpij jak ci wygodniej. Ja chyba jeszcze wcześniej wezmę prysznic… Hej a poza no “wiedźmami” kogoś powinnam się jeszcze wystrzegać? - spytała korzystając z ilości alkoholu w organizmie Jane.
- Na przykład Jake’a żyjącego na granicy miasta. Kilka razy próbował zgwałcić kobiety i chyba przesiedział za zabójstwo parę lat. Jego chata jest… w okolicy kościółka. I nie wolno ci zapuszczać się do lasu, do posiadłości i do jaskiń pod miastem. Potwory tam są.- wyjaśniła przymykając oczy.
- Potwory?- Słyszała o wilkach ale potwory to już inna para kaloszy.
- Potwory… różne. Nie wychodź po zmroku z miasta.- mruczała cicho Jane.
- Aha…- “Jasny gwint gdzie ja się wyprowadziłam?!” Susan zostawiła Jane i poszła do łazienki zamknęła drzwi, by szum wody nie przeszkadzał koleżance.
Gorąca woda dobrze robiła na nagie ciało, choć nie mogła uspokoić myśli. W końcu szeptała swoje własne fantazje do jęków dochodzącej Jane. To miejsce tonęło w oparach pożądania i szaleństwa. Było jak ta opowieść o córkach, o obłędzie jaki ich dotknął. Gdzieś w połowie prysznica usłyszała dźwięk… kroki. Obce kroki. Ciężkie buty.
Susan zostawiła włączony prysznic ale z niego wyszła przez szparę w drzwiach spróbowała zorientować się w sytuacji. Z drzwi do łóżka ma pięć kroków i jeden ruch by złapać za pistolet. Może powinna szybko wyciągnąć jeden z fragmentów lustra? “Nie jeszcze całe pójdzie i narobi hałasu.” Nasłuchiwała skryta za drzwiami, naga. Serce zaczynało jej walić, w pierwszej chwili wydawało jej się że została znaleziona.
Kroki się przemieszczały po pomieszczeniu. I po chwili usłyszała cichy jęk bólu… zduszony jęk pijanej Jane. Potem kroki zaczęły się oddalać.
Susan wyszła spod prysznica i spojrzała na koleżankę. - Jane? -
Jane leżała bez życia… te bowiem wyciekało wraz z krwią z poderżniętego gardła.
Yoona wiedziała, że Jane nie może już pomóc. Widziała zbyt wiele razy takie cięcie. Złapała za pistolet ukryty między materacem a ramą łóżka i ostrożnie wyszła z sypialni.
Słyszała ciężkie kroki… dochodzące z gabinetu.
Odbezpieczyła pistolet i ruszyła w tamtą stronę. Przymała go obiema rękami dla większej stabilności zmusiła się do uspokojenia oddechu. Przeszła do gabinetu najciszej jak umiała, przez otwarte drzwi. Szukała mordercy Jane.
Tam również go nie było, gabinet był pusty. Nie słyszała nawet kroków. Za to… biblioteczka była uchylona. Susan trzasnęła drzwiami o przestrzeń za nimi.
Żadnych odgłosów. Cisza. Była sama? Czy może…
Ktoś doskoczył do niej od tyłu, silna ręka pochwyciła ją w pasie dociskając do garnituru.
- Pan Kuon przesyła pozdrowienia.- usłyszała zimny głos i poczuła zimną stal rozcinającą jej krtań z zimną precyzją.
Obudziła się z krzykiem, oblewana zimną wodą z prysznica.
- Jane! Jane! - zaczęła krzyczeć wołając koleżankę i dwa razy wywalając się po drodze do sypialni. Wpadła w panice rozglądając się po pokoju.
- Co? - odparła wstając z łóżka Jane i rozglądając się z niepokojem. Mimowolnie zarumieniła się widząc Susan w negliżu. Nie takiego pewnie widoku się spodziewała po przebudzeniu.- Co się stało?
- Nic ci nie jest. - wyszlochałą Susan widząc Jane całą, zwłaszcza jej gardło. - To był tylko sen. - Dotknęła ręką czoła i osunęła się powoli na podłogę czując jak adrenalina właśnie z niej zeszła. - To tylko koszmar - powtórzyła ciszej.
- Wiesz… po tych wszystkich moich doświadczeniach… powinnam częściej być w takich sytuacjach. Ale zwykle to ja klęczałam przed inną.- mruknęła Hong głaszcząc Jane po włosach.- Jesteś… mokra. Pójdę do łazienki, po ręcznik… dobrze?
Susan potaknęła i dodała - Czar...na piża..ma. - I rzeczywiście koło ręczników leżała sobie czarna zwykła piżamka choć w dotyku był to wysokojakościowy materiał.
Jane poruszała się jeszcze nieco chwiejnie, ale już nieco przeszedł jej alkoholowy rausz. Wróciła wkrótce z zarówno z piżamką jak i ręcznikiem.
- Dasz się osuszyć?- zapytała, a naga kobieta przytaknęła nadal się trzęsąc. “Macki mackami, kobiece zmutowane nimfomanki przynajmniej były wytworem wyobraźni. Ale to było zbyt prawdziwe i prawdopodobne.”
- To musiało być straszne.- mówiła czule Hong wycierając ciało Susan z kropli wody. Najpierw ciało, a potem włosy. - Może położymy się razem do łóżka i przytulimy? Łatwiej będzie ci zasnąć… oby.
- Przepraszam, że cię nie uratowałam…- Powiedziała cicho kiedy Jane pomagała jej się ubrać. Jednocześnie przypominając sobie czy zamknęła drzwi.
- Przecież… - Hong zmarszczyła brwi próbując sobie zapewne przypomnieć, kiedy była w tarapatach.- Nie martw się. Wszystko wybaczone.
Susan nadal przybita, nie pasowała jej świadomość, że ktoś kogo zdążyła polubić mógł zginąć przez powracającą z za grobu przeszłość. - Zaraz przyjdę tylko sprawdzę drzwi. - wstając, i powoli acz pewnie kierując się na dół. Po powrocie weszła do łóżka by mieć broń koło siebie. Jane objęła Susan w pasie i zasypiając muskała ustami szyję pani Woods. I pochrapywała cicho. Ale te dźwięki działały uspokajająco.
Susan zasnęła.
 
Obca jest offline