Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 27-02-2019, 01:15   #10
Jaracz
 
Jaracz's Avatar
 
Reputacja: 1 Jaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputację
elaios nie miał nic przeciwko prowadzeniu wyprawy przez Astine. Nawet nie musiała sugerować że lepiej zna teren. Grzecznie skinął jej głową, wsiadł na konia i podążył gdzieś w środku formacji, wierząc że jakikolwiek atak nastąpi albo od frontu, albo na tyły grupy. Ktoś mógłby w tym upatrywać tchórzostwo i umyślne skazywanie towarzyszy na ból, cierpienie lub nawet śmierć. Pelaios wolał nazywać rzeczy po imieniu - był pragmatykiem.

Niestety ekspedycja nie zaczęła się zbyt dobrze. Butelka wina szybko się skończyła, a zapasy tajemniczo zniknęły. Tiefling podejrzewał że to sprawka Hanah, ale nie miał wystarczająco mocnych dowodów, by zarzucić jej szkodliwe działanie. Sam też nie mógł być w stu procentach pewien, czy w istocie zrobił poprzedniego dnia odpowiednie zakupy. Pamiętał że ganiał z tą dziewczyną po kupcach i wypytywał o mgłę, ale za grosz nie mógł sobie przypomnieć czy doszło do handlu. Nawet jeśli doszło, znał swoje słabe strony. Był świadom że na jakikolwiek litraż by się nie zdecydował, mógł on zniknąć w nocy. Efekt tego był taki, że wytrzeźwiał znacznie szybciej niż by tego chciał.

Aura też nie sprzyjała podziwianiu krajobrazu. Pelaios nie miał złudzeń po co tu jest, ale miał nadzieję odnaleźć w podróży jakieś uroki. Te jednak skutecznie kryły się przed wzrokiem. Wszystkie prócz trzech. Nie mając zatem nic lepszego do roboty, dość często spoglądał w ich kierunku. Może dlatego był rozkojarzony, gdy jego koń stanął dęba rżąc i buchając pianą z pyska. Może dlatego, a może dlatego że był kiepskim jeźdźcem. Z wdzięcznością powitał pomoc Astine nagradzając dziewczynę ciepłym uśmiechem i ponurym spojrzeniem bezkreśnie czarnych oczu.




odły humor zmienił się dopiero gdy zobaczyli wóz. Kac uderzył ze zdwojoną siłą, a diabelstwo musiało ratować się wodą z manierki. Sam wóz był widokiem jaki się spodziewał ujrzeć. Mgła stwarzała idealne warunki do bezkarnego napadania tych kupców, którzy odważyli się zapuścić w te rejony. Wiedząc że bandyci zapewne nie zostawili złamanego miedziaka, z początku nawet nie chciał się fatygować. Jednakże jego towarzysze nie podzielali jak widać jego zdania. To skłoniło Pelaiosa do dokładniejszego przyjrzenia się miejscu.

Jeszcze siedząc na koniu, korzystając z wyższej pozycji, omiótł spojrzeniem rozrzucone bagaże, wrak, a następnie okolicę. Dopiero po chwili zsunął się z wierzchowca i zaczął obchodzić teren patrząc pod nogi i co chwila przystając, by dotknąć i rozgarnąć ziemię dłonią.

Trochę się tutaj działo – oznajmił cicho – Konie… możliwe że pociągowe, ale nie wykluczam jeźdźców. Ktoś musiał wypiąć zaprzęg i zabrać zwierzęta, skoro ich tu nie ma. Jednakże ktokolwiek napadł na wóz poruszał się o własnych nogach. Ciężko tu cokolwiek czytać, bo ślady są umyślnie zatarte. Trochę nieumiejętnie jeśli mamy być szczery.

Diabelstwo wyprostowało się, i wskazało drzewa przy trakcie, a potem wóz.

Z lasu w kierunku wozu wybiegł na pewno jeden lekki piechur. Jednakże po drugiej stronie traktu są ślady nie więcej jak pięciu piechurów, w tym jeden na pewno cięższy. Po ataku musieli się rozdzielić, bo zacierali ślady w obu kierunkach.

Widać było że poruszanie się, przychodzi tieflingowi z trudnością. Co chwila masował skroń i brał solidne hausty wody z manierki, ale wydawał się skoncentrowany, jak nigdy wcześniej. Popatrzył po towarzyszach jakby chciał coś powiedzieć, ale zrezygnował mamrocząc pod nosem do siebie “Najpierw fakty”. Podszedł do pojazdui zaczął się mu przyglądać wraz z Hanah.

Jeśli uważacie że powóz nie przewrócił się sam, to brawo. Właśnie wygraliście dynię – zaśmiał się cicho i zaraz tego pożałował co próbował zmitygować kolejnym haustem wody. – Coś uderzyło w lewy bok wozu… podejrzewam magię, bo ciężkich śladów po taranie nigdzie nie widzę. Drzwi wyrwane od zewnątrz z większą siłą, ale tutaj… – dotknął krawędzi powozu w miejscu gdzie drewno było nadłamane – To wygląda jak ślad po czymś małym, na przykład po grocie bełtu wystrzelonego z bardzo bliskiej odległości, albo z solidnej cięciwy. Pewnie chybiony strzał.

Diabelstwo zanurkowało do powozu i spędziło w nim chwilę. Hanah która również była tam obecna, mogła zauważyć jak wyciąga z kieszeni płaszcza lupę i dokładnie studiuje symbole którymi ozdobiono wnętrze. Nie doszukał się jednak zbyt wiele. Szepnął jednak do kobiety krótkie “Amn”. Potem sprawdził ziemię pod przewróconym pojazdem. Po chwili wyszedł otrzepując płaszcz, trzymając miecz o czystym ostrzu. Przyjrzał się zaschniętym kroplom krwi na jelcu i rękojeści, które sugerowały że właściciel nie zdołał się obronić, ani skrzywdzić napastnika.

Nie widząc dalszych perspektyw w tym miejscu, postanowił zająć się bagażami. Znowu spędził przy nich dłuższą chwilę rozrzucając i tak nie nadajace się do niczego ubrania. Każdym jednak potrząsał i obmacywał wyraźnie czegoś szukając. Gdy napotkał pytające spojrzenie Hanah wzruszył ramionami.

Matka lubiła tak chować kosztown… Bingo.

Tiefling sięgnął za dekolt jednej z sukienek, po czym wyciągnął mały naszyjnik, który był ukryty w wewnętrznej kieszonce. Podobnie ukrytych było kilka kolejnych drobiazgów. Wszystkie wylądowały w sakiewce rudowłosego rogacza. Przeglądając kufer z ubraniami obmacał go dokładnie, po czym z marnym uśmiechem odsunął fałszywe dno i wyciągnął paczkę zawierającą zestaw do charakteryzacji, sztylet i malutką fiolkę.
Gdy już uznał, że nic więcej nie wskóra, wrócił do swojego wierzchowca i przytroczył znaleziony miecz, a sztylet zatknął w juki. Odwrócił się do towarzyszy i nie zamierzając się tłumaczyć z zagrabionych przedmiotów podjął ważniejszy temat.

Wozem podróżowała zapewne amnijska szlachcianka. Wskazuje na to symbolika, ale dokładnego rodu nie znam. Co ciekawe miała w swoim bagażu bardzo bogaty zestaw do charakteryzacji. Farby, barwniki, rekwizyty i kosmetyki. Jechała przygotowana na dłuższy pobyt na północy. Jak widać, przeliczyła się. Co do samego ataku… nie potrafię jeszcze zbudować jasnego obrazu.

Diabelstwo skrzywiło się i łyknęło wody. Czuł ból istnienia i nie krył się z tym. Pewnie Hanah mieszała w tym palce. Wspominała że kac zniszczy mu życie i dopięła swego.

Z jednej strony ślady wskazują na kogoś lekkiego. Z drugiej jednak… duża siła oraz dziwna maź zmieszana z krwią. Do tego brak ciał. To się kupy nie klei, a zwykle w takich przypadkach zrzucam winę na magię. No chyba że było więcej niż jedna grupa zainteresowanych “redystrybucją dóbr”… chociaż właściwszym byłoby rzec “redystrybucją osób”, bo to nie była grabież a porwanie. Wóz jest ograbiony… Hanah znalazła co prawda kolczyk, który mógł spaść w efekcie szamotaniny, ale bagaże są nieruszone. Ciuchy się walają, ale nikt nie przeszukał dokładnie tych kufrów. Tak jakby działano w pośpiechu. Na dodatek nikłe ślady walki oraz brak choćby jednego ciała. Konie zaś... nie zostały wypięte. Uzdy są poprzegryzane.

Spojrzał na Astine i skinął głową.

Ta maź którą znalazłaś. Nie mam pojęcia co to jest, ale wala się tu i ówdzie. Również w ziemi, zmieszana z krwią. Możliwe że należy do czegoś co zaatakowało wóz. Jednak pozostałe ślady są humanoidalne….
 

Ostatnio edytowane przez Jaracz : 27-02-2019 o 10:56. Powód: Dodałem na końcu informację o tym że uzdy wozu zostały przegryzione
Jaracz jest offline