Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 27-02-2019, 10:36   #8
corax
Krucza
 
corax's Avatar
 
Reputacja: 1 corax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputację


Phi zamigotała do bliźniaków, wskazując telefon.
Przełknęła wielką grudę jaka nagle urosła jej w gardle.
Żołądek miała spięty, a na skórze pojawiła się gęsia skórka.
Bała się brata?

- Hallo, Luis. Jesteś cały? - mimo strachu i nerwów troska o Luisa przeważała. Troska i poczucie winy. Naprawdę nie mogła nic zrobić wczoraj? Z ciężkim sercem nasłuchiwała odpowiedzi. Mimo nawiązywania połączenia, wpatrywała się w umalowane oblicza Inez i Roya. I choć oboje spoglądali z niepokojem, to kontakt wzrokowy pomógł się jej skupić.

- Nareszcie! - niemal zapiszczał z radości Luis - Co ty, dziewczyno, wyprawiasz? Martwiłem się o ciebie. Wracaj do domu.

Głos Luisa był spokojny, ale Philomena czuła się tak jakby rozmawiała z hipnotyzującą ją kobrą.

- Wrócę jak tylko będę mogła. - Phi odpowiedziała wymijająco, by ostatecznie zmienić ton na pojednawczy i proszący - Braciszku, jaką ty masz umowę z tym… Przeklętym? Dlaczego zdecydowałeś się zawierać z nim jakiekolwiek umowy? Rodzicom serca by pękły. - głos nastolatki się załamał a palce zbielały od zaciskania na telefonie.

- Z przeklętym? O czym ty gadasz, Phi? Z resztą to nie jest rozmowa na telefon. Wracaj to pogadamy.

- Ten Baron. To trup, nieumarły, chcący krwi. - brnęła dziewczyna przysuwając się do dwójki gotów - On chce twojej krwi. Nie wiem co ci zrobił, ani co zrobił Tio czy Elenie. Ale wiem, że na pewno nie zgodziłeś się na cokolwiek ci zaoferował z własnej woli. - Philomene mówiła z pełnym przeświadczeniem - Luis… - a jednak głos się jej załamał - … kocham cię, braciszku.
- Siostra, co ty bredzisz? Powtarzam, wracaj do domu. Pamiętaj, że jestem za ciebie odpowiedzialny.
- A ja za Ciebie. I znajdę sposób, żeby Cię uratować, Lu. Nie zostawię cię samego. Obiecuję. Tylko nie poddawaj się temu trupowi.

- Siostra, powtarzam wracaj. Wiesz, że i tak cię znajdę. Tylko wtedy nie będę już tak wyrozumiały.

- Nie poddawaj się mu, Lu. Ja znajdę sposób.

Napływające łzy i groźba czająca się w głosie Luisa sprawiły, że Phi zakończyła rozmowę. Rzuciła się w objęcia Roya i Inez, szukając u nich pocieszenia.

***


- Co dalej? - ton Inez był jak zwykle twardy i trzeźwy. Phi zaczynała powoli jej tego zazdrościć. Takiej nieustępliwej pewności siebie i braku wątpliwości. Do tej pory jakoś tego nie widziała w dziewczynie. Ale może dlatego, że nie były ze sobą blisko? Teraz to brutalne poczucie rzeczywistości jakoś zakotwiczało i naiwną nastolatkę.

- Musimy poszukać tego detektywa. Jedyny problem w tych kilku setkach… Ja mam ledwo kilka dolarów. - Phi przyznała z rozbrajającą naiwnością.

- Trzeba znaleźć inny sposób na kolesia i tyle. - Roy spojrzał na siostrę pytająco, stojąc blisko Philomene.
- Masz jakiś plan?
Inez otwierała usta do odpowiedzi, gdy Phi wcisnęła obojgu pod nos swój telefon:
- O jest tutaj jakiś Luigi Grasselli. Biuro przy Union Street. Podobno otwarte całą dobę. Idziemy sprawdzić?
Wyprawa do siedziby detektywa zaowocowała garścią przemyśleń Phi, plotkami, gdzie można spróbować znaleźć Luigiego oraz kolejną słowną przepychanką między rodzeństwem. Biuro samo w sobie nie do końca odpowiadało wyobrażeniom dziewczyny. Nie miało w sobie nic z nowoczesnych wnętrz z seriali telewizyjnych. Nie było też żadnej recepcji bo samo biuro znajdowało się w piwnicy budynku. Wnętrze wyglądało jakby nie było sprzątane od czasu Katriny. Śmierdziało niezidentyfikowanie i szybko zaklasyfikowałoby się jak obraz Sodomy i Gomory wedle definicji pani Gibson.
Może dlatego było czynne całą dobę?

***


Na przesłuchanie gadatliwego ciecia bliźniaki wysłały Philomenę.
Krótki kurs Inez jak przekonać starszego mężczyznę do podzielenia się wiedzą wywołał grymas na twarzy Roya i uniesienie brwi Philomene. Ale triki dotyczące posłania uśmiechu w połączeniu z zagubionym i proszącym wyrazem twarzy były przekonujące na tyle by mężczyzna wskazał pobliski bar “Victory” przy Baronne Street.
Philomene po raz kolejny w ciągu ostatnich kilku dni poczuła niemiły dreszcz.

***


- No dobra, to co teraz? - Phi otrząsnęła się wychodząc z klubu “Victory” jakby coś ją oblazło. Nawet odruchowo czochrała przez chwilę włosy. Inez za to wyglądała jakby dopiero co przeprowadzona rozmowa z pijanym detektywem była czymś co robiła od małego. Philomene, nawet z kompleksem PollyAnny, miała trudności w znalezieniu czegoś godnego ratowania w tym wraku człowieka. Luigi musiał być wielki za młodu. Bo nawet i teraz niemal złożony w pół, jakby przytłaczało go coś niewidzialnego, przytłaczał swoją posturą. Bełkotał i wygrażał coś po włosku, czy włoskopodobnym a rodzeństwo w pierwszej chwili wysłał do wszystkich czartów. Jednak już druga kolejka burbonu przekonała go do bardziej przyjacielskiego nastawienia. Szósta zaś szczególnie w towarzystwie prezydenta Granta przekonała detektywa do przekazania informacji istotnej. Miejscówki, w której można było napotkać wyklętego ze kościelnej wspólnoty księdza: knajpa Gemini w Holly Grove.

- Teraz trzeba znaleźć sponsora na lunch - mruknęła Inez, a jej żołądek głośno potwierdził tę trzeźwą diagnozę.
- Też bym coś zjadła. A potem… potem trzeba by jednak ogarnąć jakąś lokację na nocleg.
- Może lepiej nie tą samą co noc - podrzucił ostatecznie Roy stojący między dziewczynami.
- Moglibyśmy poprosić Ajani o przenocowanie dzisiaj? I tak się mamy z nim zobaczyć w tym całym Endymionie. Nie zgodziłby się? - dopytywała Philomene.
- Pogadamy z nim - Roy spojrzał na Inez ale ta tylko wzruszyła ramionami.
- Dobra. To jedzenie, spanie, potem trzeba ogarnąć jakąś kasę. A potem ja pogadam w schronisku. Widziałam ulotki, że oferują też pomoc w załatwieniu pracy i zapewnianiu mieszkania. No taki… wiecie… nowy start. Może coś takiego, hm? A w tym Edymionie nie szukają piosenkarek, co?


Wbite dziewczynie nauki Gibsonów i wyniesiony z domu jakiś dziwnie optymistyczny kręgosłup moralny nie dopuszczał opcji zanurzenia się mocniej w świat narkotykowy.
Nie mogąc liczyć na brata, musiała zacząć troszczyć się o siebie. Gdzieś mignęło wspomnienie matki zafascynowanej historią Nowego Orleanu i jej głód książkowy. Zaraz gdzie ona kupowała te swoje książki?
Philomene ruszyła za bliźniakami grzebiąc niemrawo w telefonie w poszukiwaniu antykwariatu. Pamiętała o nim jedynie, że był on przyjazny dla kotów a kobieta go prowadząca potrafiła gadać z mamą godzinami.

Po dłuższym grzebaniu znalazła księgarenkę na Oak Street przekornie nazwaną Blue Cypress Books. Postanowiła ruszyć i tam.
 
corax jest offline