Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 28-02-2019, 11:10   #59
Stalowy
 
Stalowy's Avatar
 
Reputacja: 1 Stalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputację
- Statua pulsuje mocą bo stanowi punkt skupienia wiary tysięcy osób, a jej fizyczna istota uległa zmianie przez nasycenie mocą astralną i zaburzenia całunu rzeczywistości wraz z przejściem komety Halleya!

Po karczm… restauracji rozległ się głos, który całym swoim brzmieniem przywoływał na myśl sytuację kiedy sędziwy człek wyjaśnia dziecku mechanizmy działania świata. Poszukiwacze przy… meta-ludzcy powstańcy spojrzeli w kierunku kąt… stolika w rogu przybytku. Siedział przy nim człek w długim, znoszonym płaszczu i bezczelnie pociągał sobie z puszki. Spiczasty kapelusz upodabniał go do bajkowego czarodzieja, lecz resztą garderoby mógł bardziej pasować do szalonego włóczęgi. Tylko szarża doszyta na epoletach była całkiem jak nowa.


- Właśnie dzięki temu systemy obrony przeciwartyleryjskiej działają z taką skutecznością! Nigdy nie wolno lekceważyć metafizycznego aspektu metaludzkiej wiary!

- Podporucznik Kocięba! - rzucił Tworek - Przydałbyś się na coś, a nie siedzisz tu od wczoraj i chlejesz!

- Wypraszam sobie, panie kapitanie. - rzekł z godnością dziadyga - Przygotowuję się na wyprawę! A ta cna pani oficer i jej towarzysze to wędrowcy potrzebujący mojej pomocy!

Czarodziej wstał dostojnie od stolika z charakterystyczym brzdękiem butelkowego szkła. Widać było że na kamizelce taktycznej schowanej pod płaszczem ma sporo różnego rodzaju fiolek, szpargałów i fetyszy. Dało się też dostrzec rękojeść obrzyna i pas z amunicją. Stanął przed oficerami i skłonił się oszczędnie.

- Podporucznik Ryszard Kocięba, doradca kapitana Tworka, do usług. - przedstawił się - Międzyrzecki Rejon Umocniony to ciemne, niebezpieczne i w pewien sposób nawiedzone miejsce. Będziecie potrzebować kompetentnego maga i przewodnika, aby tamtędy przejść. Poza tym mogę wam wyjaśnić pewne rzeczy o których mieszkańcy lasu nie będą chcieli mówić… albo nie powiedzą tego wprost. - zamilkł po czym dodał po chwili - Oczywiście jeżeli kapitan Tworek wyrazi na to zgodę.

***

Przygotowania ruszyły pełną parą. Zawadzki w mig zabrał się za ogarnianie batalionu, kiedy Zawada i jej podkomendni szykowali się do przejścia podziemiami. Tworek wyraził zgodę na tymczasowe użyczenie Kocięby na czas misji w Lesie. Uprzedził przy okazji elfkę że…

- Ma tendencję do bredzenia i fantazjowania, ale czarować umie, a i włóczykij z niego pierwszej wody. Wyciągnęliśmy go z jednego z tych bunkrów podczas pierwszej fali powstania. Był w strasznym stanie.

Tworek zaproponował też (na uwagę Kocura), że drużyna Zawady wraz ze sprzętem mogą wyjechać na ciężarówce, która wyrzuci ich w pobliżu Boryszyna. Wypuści też parę patroli, aby w razie czego Rządowi nie wiedzieli gdzie ręce włożyć.

Kwestię braku przejścia tunelami rozwiał Kocięba. Łom, łopata czy saperka z pewnością się przydadzą, ale system tuneli został stworzony na modłę dawnej niemieckiej jakości - czyli miało służyć i się nie psuć. Stwierdził że przez sto dwadzieścia lat z hakiem, od kiedy powstał kompleks, zrobił się tylko jeden zawał i to tylko dlatego że jacyś debile kuli ścianę i wsypał się przez nią piach, ale to gdzieś w bocznym korytarzu. A tak? Nigdzie żadnych problemów…
Uprzedził jednak, aby wojskowe buty spakować do plecaka, a na stopy wziąć mocne, grube… gumiaki.

- Jeszcze mi podziękujecie. - rzekł - Wewnątrz, w tunelach, nie ma zastałego powietrza. Zaprojektowano je tak, aby powietrze wpadało do środka bez konieczności używania pomp… naturalna wentylacja. Jednak do środka wpada nie tylko powietrze ale także woda, która płynie sobie tunelami. Są miejsca suche… ale często trzeba iść w wodzie. Wojskowe obuwia przemokną do cna przez parę godzin marszu, a trzeba wam wiedzieć że na dole stała temperatura 7 stopni Celsjusza. Z quadem też będzie trzeba uważać, ale…! Ale opuszczenie go na dół może być uciążliwe. Upewnijcie się, że łatwo się składa i rozkłada.

Tymczasem organizowano także drugą grupę - wyprawę leśną. Grupa żwawych piechociarzy z terenów wiejskich i leśnych pod dowództwem Dobroleszego miała pójść górą. Ent wydawał się zmartwiony że nie będzie go przy dowódcy, ale z drugiej strony widać było, że jest bardzo rad mogąc iść przez las. Grupkę wyznaczonych żołnierzy pod dowództwem sierżanta Jerzego Bystrzyka męczył przez całe popołudnie wskazówkami odnośnie tego jak się mają zachowywać w Lesie, czego mają nie robić, a co robić powinni.

Drużyny była gotowa w porze obiadowej. Kto chciał mógł przyciąć sobie komara przed wieczorną akcją.

***

Wraz z wybiciem godziny 20.00 odpalono silniki i spora ilość zmechanizowanego sprzętu ruszyła ze Świebodzina. Kapitan Tworek wyjaśnił Zawadzie, że tak naprawdę pojazdy mają odwrócić uwagę - wokół Międzyrzecza ma zakamuflowane kilka grup, które uderzą z całkiem innych kierunków, kiedy obrona Rządowych będzie się skupiać na obstawieniu miasta od strony trasy. Tak czy tak kolumna była bezpieczna aż do przekroczenia linii A2, tam znajdował się ich ostatni umocniony posterunek. Co dalej…? Już była w tym głowa Tworka, aby Rządowi zrozumieli że powinni spieprzać jak najdalej z tego województwa.
Oprócz Zawady, Kowalika, Kota, Beboka i Kocięby na pakę weszła też piątka innych żołnierzy, którzy zgłosili się na ochotnika do tej misji. “Kuna” orczyca, operatorka erkaemu, kobieta która żadnej roboty się nie boi; Nowicka, czarnowłosa sanitariuszka o zacięciu fotograficznym; Wysocki, zwiadowca, szczupły gorzowianin, który przebił się przez kordon i dołączył do powstania; “Oslo” potomek emigrantów, który powrócił aby walczyć za swój kraj oraz “Olek” krasnolud-adept który jakimś cudem zdołał zwiedzić kraj wzdłuż i wszerz.

Kiedy ciężarówka w obstawie kilku łazików dojechała do Ługowa (teraz opuszczonej wsi) rozległ się wizg, a potem ogłuszający huk i ziemia pod pojazdami zadrżała. Powstańcy chwycili za broń, acz gdy wyjrzeli na zewnątrz zobaczyli coś co mogło zmrozić krew w żyłach.
Kocur miał rację. Rządowi, a może sami Ruscy trzymali rękę na pulsie.

Między Ługowem, a trasą S3 właśnie kwitł obłok dymu i ognia. Wielki, od jakiegoś naprawdę chorego kalibru. Poczuli, że kierowca dodaje gazu. W oddali posąg Chrystusa Króla zwrócony był w kierunku północnym. Usłyszeli wizg przywołujący na myśl tnące powietrze pociski artyleryjskie i…
Kula ognia pojawiła się w powietrzu powyżej S3. Jakimś cudem nie sięgając swoim zasięgiem rażenia ziemi. Widzieli maleńkie klocki pojazdów sunących trasą, które zachwiały się pod wpływem fali uderzeniowej.
Chwilę później rozstawione w Świebodzinie stanowiska rozpoczęły ostrzał odwetowy.
Kolejne wybuchy pojawiały się powyżej S3 albo na polach i na nieużytkach.
Kowalik widział że przed każdym z wybuchów następuje fluktuacja mocy zgromadzonej w posągu Chrystusa. Siedzący naprzeciw niego Kocięba przeżegnał się i upił łyk z piersiówki wydobytej z płaszcza.
W ciągu dwóch minut wymiana artyleryjska ustała. Zawada dostała wiadomość od Tworka, aby kontynuować misję.

***

- Leśni wam się nie przyznają, ale prawie każdy cierpi na klaustrofobię. Poza tym pod ziemią działa ta sama aura gniewnego lasu co na powierzchni. Mówiąc to w sposób zrozumiały dla was mechanistów - u góry mają komfortowe warunki, ich głowy pracują jak trzeba, zewnętrzny wpływ lasu da się znieść. Lecz pod ziemią gdzie komfortu nie ma, nie ma światła, nie ma przestrzeni ich umysły są zajęte wytrzymywaniem tego. Brakuje im… siły na odpieranie aury Lasu. - mówił spokojnie czarodziej.

Minęli Nową Wieś i Lubrzę. Obie były tak samo opustoszałe jak Ługów i tak jak w wielu miejscach w całej Polsce dało się dostrzec dysonans - nowo postawione domki, ładne, foremne, a obok stare domostwa pamiętające jeszcze początek XX wieku. W wielu wypadkach zapadłe, opustoszałe, rozgrabione.
A2 - dawnej zwaną Autostradą Wolności minęli bez problemu. Powstańcy wiedzieli że na tym przecięciu jest mała zakamuflowana obstawa, ale ta ich zostawiła w spokoju. Po minięciu mega-autostrady zaczęli zbliżać się do zarośniętego lasem odcinka. Kowalik zaczął odczuwać pewien niepokój. Kiedy byli już całkiem blisko linii drzew znów odezwał się Kocięba.

- 701, 702, 703. - wskazał na lewo od kierunku ich jazdy - Werkgruppe Körner. Ukryte w grupa trzech mocnych dwu-kondygnacyjnych bunkrów. Ponoć były całkiem mocno uzbrojone. Nie połączone z resztą systemu.
- Pamięta pan nazwy i numery?
- zapytał Wysocki - U nas nie wszyscy w ogóle pamiętają, że to jeszcze istnieje.
- Pamiętam. Ukrywałem się po tych podziemiach parę lat
- odpowiedział czarodziej.
- Miałem okazję przenocować, kryjąc się przed patrolem… w ruinach bunkra koło dawnego ośrodka AWFu przy Chycinie.
- I jakie wrażenia?
- zapytał z niewesołym uśmiechem
- Bez problemu. Potem znów mnie namierzyli i musiałem się schować w 739. Ojciec przestrzegał, by nie schodzić na dół bez zapasu baterii, latarek, a przede wszystkim aby nie schodzić tam samemu.
- 739 to całkiem blisko Kęszycy Leśnej
- zauważył czarodziej.
- Taaa. - kiwnął chudzielec ale po chwili zadrżał - Gdy przeczekałem, wyszedłem i zacząłem iść przez las to zgubiłem ścieżkę. Byłem pewien że idę na Międzyrzecz, ale ścieżka się nie kończyła, w ogóle las cały czas był taki sam. Żadnej asfaltówki, żadnych dźwięków samochodów, czasem jakaś rzeczka. Wyszedłem koło Łagowa… zdębiałem jak spojrzałem na mapę i uświadomiłem gdzie mnie Las wyrzucił.
- Tak czasem działa… ta Przebudzona Kraina
- rzekł tajemniczo Kocięba - O… wkrótce będziemy na miejscu.

***

Staropole było… inne. Dotąd widzieli opuszczone i zdewastowane przez zaniedbanie miejscowości. Teraz wjechali gdzieś gdzie mogli podziwiać co zdenerwowany ekosystem potrafi uczynić z ludzkimi siedliskami.
Las szpicą wbił się pomiędzy domostwa na prawo od nich przedzielając tamtą stronę wzi na pół. Najbliższe niego gospodarstwa były zarośnięte - jakby ogrody dostały jakiegoś nawozu o wprost chorej skuteczności i rozrosły się gwałtownie pogrążając wszystko w obłoku zieleni. Prawie z każdego domu wyrastało drzewo, które przebiło się przez dach i rozsadzało budynek od środka. Po drugiej stronie drogi domy były “tylko” zarośnięte mchami, grzybami i porostami”, a przydomowe ogródki wdzierały się do środka. Nie wyglądało to tak źle… Dopóki pod warstwą zieleni ktoś nie dojrzał bielejących kości.
Wyglądało to tak jakby niektóre rośliny rosnąć przebiły nieszczęśników…
Albo po prostu wyrosły prosto z nich.
Kilka osób w konwoju przeżegnało się na ten widok.

Cel ich podróży już było widać z daleka, kilka budek i drewnianych wieżyczek na skraju lasu. Podjechali do polnej drogi odbijającej od asfaltówki. Zatarty już przez czas znak informował, że prowadzi ona do trasy turystycznej na Pętli Boryszyńskiej.

***

Rozładowali się i powoli przekroczyli bramę miejscowej atrakcji turystycznej. Brama zbudowana na dwóch drewnianych wieżach, które dotknięte czasem i brakiem konserwacji wyglądały jakby się miały wkrótce rozpaść na próchno. Podobnie było z budkami w których kiedyś sprzedawano hot-dogi i specjały z grilla. Był też blaszany, kompletnie zardzewiały barak w którym sprzedawano kiedyś bilety, oraz tablice informacyjne i kilka makiet pancernych kopuł. W jednej z nich stał manekin z atrapą broni wycelowaną w schody prowadzące do wejścia.


Szybko rozeszli się i zabezpieczyli teren. Nikogo. Głucho i pusto. Była już 2100 i wkrótce miało zmierzchać, ale tak poza tym okolica była… spokojna.
Na szczycie schodów znaleźli mały betonowy placyk oraz wiatkę osłaniającą schody prowadzące w głąb ziemi.


Bebok mógł tylko rwać brodę, gdyż po takich schodkach nie było szans aby wprowadzić jego quada. Na szczęście jego pobratymiec Olek odkrył że w boku betonowej nadbudówki jest boczne wejście.


- W środku będzie chłodno. Pamiętajcie przed zejściem zmienić obuwie, zabezpieczyć latarki i założyć coś grubszego na czerep. - rzekł Kocięba.
 

Ostatnio edytowane przez Stalowy : 28-02-2019 o 12:43.
Stalowy jest offline