Sypiąca się na głowy ruina nie zachęcała do dalszego zagłębiania się w jej wnętrze, jednak wyboru wielkiego nie było - jeśli mieli znaleźć tego kogoś, to musieli iść naprzód.
I to najlepiej bez skręcania na boki, które wyglądały jeszcze gorzej, niż środek, którym właśnie kroczyli.
- Prawdziwy raj - powiedział cicho Cedmon, gdy nagle, zamiast trafić do podziemnej krypty, znaleźli się w środku dżungli. - Cicho, Hundur - na wszelki wypadek uciszył psa, nie chcąc, by ten rozszczekał się na widok jakiejś potencjalnej zdobyczy. - To - pokazał na ścieżkę - chyba sugeruje, dokąd mamy się udać.