Pojawienie się goryli wisiało w powietrzu odkąd Saadi odezwał się w jego głowie. Legionista celowo postanowił nie myśleć o jego słowach. Nie zamierzał wysłuchiwać wykładów umarłego nekromanty na temat poszanowania czyjegoś życia. Zwłaszcza życia... tak ważnej osoby. Ale czuł, że czarownik wie o tych ruinach na tyle dużo by przeczuwać nadchodzące zagrożenie. I zagrożenie w istocie pojawiło się. W postaci dwóch na oko dwustukilowych goryli, które bez użycia tych wielkich mieczy mogłyby samymi łapskami rozerwać człowieka na dwoje... Żołnierski umysł błyskawicznie ocenił możliwości... ucieczki w zarośla... do sali kolumnowej... walki defensywnej... frontalnego ataku...
Kątem oka dostrzegł jak Cedmon unosi łuk i błyskawicznie rzucił się by podbić łęczysko tak by strzał chybił. Stawiając na Saadiego miał zapewne większe szanse niż składając broń. Ale nie miało to znaczenia jeśli ceną miała być Zahija.
__________________ "Beer is proof that God loves us and wants us to be happy"
Benjamin Franklin |