elran i
Celaena zniknęli za rogiem, lecz nie ruszyli bezpośrednio na tyły. Miast tego mężczyzna przystanął chwilę i nasłuchiwał wymiany zdań elfa i kapłanki ciekawy tego, jak też zareagowali na jego słowa. Kiedy dowiedział się już czego chciał napotkał na niechętne jego praktykom spojrzenie Celaeny. Wreszcie ruszyli z miejsca idąc wzdłuż ściany zbliżyli się do obsypanych dyniami pól oraz drugiego krańca chaty. Zwłaszcza ten krajobraz wzbudzał w nich niepokój. Zerknęli za krawędź domostwa, gdzie w pierwszej kolejności dostrzegli ułożone pod ścianą drewniane pieńki opałowe, jeszcze nie rozbite na drwa. Za nimi ustawiono dwie beczki, być może na wodę. Dopiero teraz zdali sobie sprawę z ilości dyń zalegających pośród zmarniałych upraw. Ich obecność wydawała się wręcz przytłaczająca, zwłaszcza kiedy skupili się przez chwilę na jednej wielkiej sztuce górującej ponad pozostałymi.
ostawili ostrożnie kolejne parę kroków i wówczas dostrzegli coś niewyraźnie. Coś co w pierwszej chwili Delran wziął za ciemny obły kształt, lecz bystry wzrok
Celaeny wyłapał więcej szczegółów. Oto bowiem za beczką skulona siedziała nieruchoma postać, odziana w zniszczony i brudny lniany strój, którego włókna gdzieniegdzie były przerwane bądź rozlazłe. Nie sposób było dostrzec twarzy wtulonej w podciągnięte kolana i ręce, jedynie równie zdewastowany kaptur.
–
Delran, też to widzisz? Tam ktoś jest. – spytała, wskazując ręką w miejsce gdzie siedziała zakapturzona postać.
–
Wydaje ci się tylko… – był o tym przekonany, ale jednak im dłużej przyglądał się temu kształtowi, tym bardziej zaczął dostrzegać niektóre szczegóły.
–
Chodź, zobaczymy, co to jest – powiedział do Cely i bardzo powoli ruszył w stronę skulonej postaci.
Zaklinaczka szła zaraz za Delranem, cały czas obserwując ową postać. Wytężając swój wzrok starała się dojrzeć kim jest skulona za beczką istota.
–
Myślisz, że może to być ktoś z mieszkańców? – zapytała szeptem.
–
Nie mam pojęcia, kto to może być… Byleby nam nic nie zrobił… – łotrzyk głośno przełknął ślinę. Mógł jednak zostać przy wejściu, teraz zaczął żałować swojej decyzji.
–
Spokojnie, obronię Cię. – Cely żartem próbowała rozluźnić coraz bardziej napiętą atmosferę.
Powoli zbliżali się do tajemniczej istoty. Delran zaczął powoli zwalniać kroku, jakby podświadomie chciał, żeby to Cely była pierwszym celem, w razie jakby postać, chciała ich zaatakować.
Zaklinaczka zbliżyła się do skulonej postaci na odległość około pięciu stóp.
–
Wszystko w porządku? – spytała, wyczarowując magiczną dłoń i kładąc ją na ramieniu tajemniczej osoby.