Cedmon okazał się szybszy. Na dobre, lub na złe. Bogowie jak widać łaknęli teraz walki. O ile i tak by do niej nie doszło nawet gdyby Gmanagh chybił.
Accipiter podniósł się słabo na kolana i splunąwszy mieszaniną krwi, śliny i połamanych zębów, potrząsnął głową by strzepnąć z wizji ciemne plamy i naprostować dzwoniący w uszach błędnik. Po czym łypnął złowrogo na goryle. Bestie były od niego większe. Były od niego silniejsze. Były na swoim terenie. I wszystko wskazuje na to, że ich tu rozgromią. Ale jak mu Adanarios miły, nie będą miło wspominać thoerskiej stali...
Plan był prosty. Wciągnąć goryle pojedynczo w gęstwinę gdzie będą miały mniej miejsca na swobodny ruch i korzystanie z miecza. I kłuć z doskoku aż się skurwysyny wykrwawią.
A nekromanta... Och, zamknąłbyś się w końcu koptyjski dziadu. Rzucił w myślach do Saadiego nie zostawiając mu złudzeń co do jego zdania co do Zahiji.
__________________ "Beer is proof that God loves us and wants us to be happy"
Benjamin Franklin |