Poranek:
Kazik wstał... ledwo, coś jakoś 3 godzinki przed wykładem. W gardle kapeć, łeb mu pęka, a bez kac piwka to z domu nie wyjdzie. Tak więc wstał, ruszył do lodóweczki zabrał sobie browareczka i pstryk i.. achhhh. Ulga ogarnęła Kosego gdy boski chmielowy napój zwilżył mu gardło. Zabrał paczkę szlugów, zapalare i ruszył z śniadankiem na balkon. Gdy tak je spożywał rozmyślał sobie trochę.
-Fajki się kończą. Skoczyć będzie trzeba do “Żabuli” po nowe, przy okazji weźmie się jakiegoś hot-doga i opędzi się w drodze na wykład. Echhh czego człowiek nie zrobi by zaliczyć. Tak to po wszystkim trzeba z strumykiem ruszyć i pograć trochę w tego “Superuper Battle Royale Moba Heroes”. Zwykły shit i scam chcący wyciągnąć kasę z dzieciarni i z kont ich rodziców. Przynajmniej wydawca dobrze zapłacił za promocję, a ja jestem szmatą.
Kończąc te rozmyślania, dopił, dopalił i ruszył się ogarnąć przed wyjściem. Jak był gotów ruszył z miejsca do pobliskiej żabki zrobić zakupy po czym ruszył do najbliższej wolnej hulajnogi miejskiej. Nie da się ukryć fajny patent. Nie trzeba się tulić z tłumem śmierdzieli w metrze, tramwaju, czy tam busie tylko na bogatości. Pędzisz sobie i krzyczysz na ludzi by się odsunęli bo Pan jedzie.
Dojechał najbliżej bramek jak dał radę po czym ruszył z buta. Gdy tak się przedzierał przez tłum zaczął żałować wczorajszej balangi z ekipą, ale nie co dzień wbija się challengera w lolu. Bibka przednia, a necroalkoholików nie brakło. Tylko teraz ledwo się dycha.
W końcu się przedarł do wejścia. Widział Karla jak czuwa bramkarz jeden. Spoko ziomek, poznali się jak wyrąbał najebanego Kazika z klubu, ale potem sobie pogadali po czym Kose uznał, że to jednak prawilna mordka jest. Tak to nie da się ukryć. Z Awf-em trzeba trzymać. Porządne “plecy”, które zawsze dzielnie i z oddaniem przyjdą z pomocą w razie potrzeby.
Przy bramce dali mu wodę. W sumie git bo słońce wali niemiłosiernie. Trochę to jednak się nie uśmiechało Kaziowi. Napiłby się czegoś porządnego. Jakiegoś piwka czy cuś. Co to za kraj w którym porządny obywatel nie może się jawnie browarku napić. Każdy przecież wie, że wódka daje siłę, piwo ma witaminy, a w wodzie są bakterie, ale pić się chciało, na bezrybiu i gołąb ryba to się jednak napił.
Tak to stał i czekał, a potem kucał gdzieś przy jakiejś barierce bo na kacu to ciężko tak długo ustać, ale w końcu Show się zaczęło. W trakcie przemowy to Kazik głównie zdychał z powodu kaca i pragnienia. Odżył dopiero jak rozpoczęła się część o umieraniu, ale szybko jednak wrócił do stanu agonalnego.
Po szpitalu:
Było całkiem spoko. Pogadał trochę z Karlem, ze szpitala bez większych trudności puścili. Szkoda tylko, że telefon jest do śmieci, a kutwa lekarz nic fajnego na receptę nie chciał wpisać. Ruszył na przystanek do “Śmierdzi-busa”, bo miał lekkie problemy z utrzymaniem równowagi.
W domu wykąpał się zamówił coś na szame po czym skontaktował się z operatorem w sprawie nowej karty i telefonu. W końcu bez fona to nawet wysrać się ciężko. Takie czasy.
Wbił na kompa i odpalił stremka by dać znać co tam z nim. Ludzie pytali co się stało, a on opowiadał trochę koloryzując, ubarwiając i robiąc z siebie bohatera w całym tym incydencie. Pograł trochę w zakontraktowanego crapa po czym zrobił przegląd neta i komentarzy. Jakiś taki skołowany był cały czas, kręciło mu się coś w głowie i ogólnie jakoś tak słabo się czasem robiło. Czy jednak coś mu się stało? Nawet się nie zorientował, że zasnął, a transmisje przerwał mu automat, za bezczynność i parę tekstów z donejtów co jakieś śmieszki wysyłały. Cholerne Boty bez serca, a rekord widzów był nawet.