Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 15-03-2019, 19:44   #28
abishai
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Dzień 7

Obudziła się mokra, czerwona na policzkach i podniecona. Wspomnienia tego co robiła i co jej robiono rozbrzmiewały echem w jej głowie. Podobnie jak fraza którą zapamiętała. Jedyna zdobycz… jedyna zapłata za jej poświęcenie. Była szósta rano. Plecy bolały i noga też. Ręka już mniej.
- To miasto mnie wykończy…- Mruknęła do siebie i poleżała jeszcze chwile na leżance. Henry miał rację, mebel nie wyglądał i nie był wygodny. Nie mogła się doczekać aż odzyska sypialnie. W końcu zmusiła się do wstania i mimo powolnych ruchów udało się jej ogarnąć.
Zimny prysznic, zmienienie opatrunków, posmarowanie się kremem i ubranie się. Została w piżamie i szlafroczku. Henry i tak już ją w niej widział i jakoś nie dawał znać że mu to przeszkadza. A ona bądź co bądź była w fazie rekonwalescencji i powinna czuć się komfortowo.
Zabrała laptopa i telefon i zniosła na dół robiąc sobie w kuchni małe centrum operacyjne na ten dzień. Wstawiła wodę i zaczęła robić sobie śniadanie. Na kuchni leżała wczorajsza kolacja przygotowana przez Jane.
Instynktownie unikała długiego chodzenia, jak i spoglądanie w kierunku pozostawionego posiłku. Nawet teraz rano, pokusa była duża i Susan niemal ssało w żołądku.
A do przyjścia Henry’ego było jeszcze trochę czasu.
- Dobra zjem to na śniadanie. - Powiedziała do swojej kuchni i włączyła palnik pod posiłkiem. Kiedy to się ogrzewało ona przygotowała talerz i podmyła trochę przypalony dwie noce wcześniej garnek. Do którego później dołączyła też patelnia na której ogrzewała ‘kolacje’. Susan była beznadziejną kucharką. Posiłek był fantastyczny i zastanowiła się dlaczego tak się wzbrania przed korzystania z ‘przyjaźni’ Jane.
Po śniadaniu wyszła na zewnątrz by wyrzucić śmieci, ‘zwłoki’ ekspresu i resztki wyskrobanej spalenizny z patelni i garnka.
Dostrzegła młodzieńca pakującego pieczywo do vana. Nie miał czasu na rozmowę, bo chyba był spóźniony, więc tylko zawadiacko się do niej uśmiechnął. Pomachała mu i wróciła do środka. Usiadła na dłuższą chwilę bo kolano dało o sobie znać. Planowała zająć się paroma rzeczami dzisiaj niezwiązanymi z tajemnicami miasta. Jeśli jej teoria była prawidłowo to wolała zająć się tym wieczorem po wyjściu Henry’ego. No i kiedyś musiała domyć ten garnek...a teraz i spaloną patelnie. Drzwi do kuchni zostawiła otwarte by kuchni trochę wywietrzała.
“A jeszcze spytać go czy na szybko przerobi mi szafkę koło zlewu,...”
Henry pojawił się od strony kuchni. Wszedł ze swoimi rzeczami i przyjrzał się Woods. Jego wzrok ślizgał się po jej ciele.
- Wyglądasz lepiej.- mruknął, gdy ona czuła się rozbierana przez jego spojrzenie.
- Taaa byłam na nocnej potańcówce, takie imprezy robią świetnie na samopoczucie…- był to żart nawiązujący do ich wymiany zdań poprzedniego dnia na pożegnanie. Trochę prowokacji z samego rana do wywołania komentarza. Choć w przypadku złotej rączki było to bezcelowe. - Właśnie, zanim znowu zapomnę. Przyjeżdża dziś mi pralka i lodówka..i pewnie reszta zamówionych rzeczy...ale tak pralka. Jak dużym problemem była by moja prośba o przerobienie szafki koło zlewu by ja w niej schować? - Prośba rzeczywiście na ostatnią chwilę ale no cóż trochę się w życiu Susan działo i po prostu wyleciało jej z głowy...wszystkie cztery razy jak chciała go o to poprosić.
Henry zamilkł, przyglądał się przez chwilę Susan. Po czym zawrócił i rzekł.- Będę musiał pożyczyć narzędzia od Jane. A być może i samą Jane.
- Jak to problem z czasem to można to przełożyć. Po prostu postawi się ją w kącie i będzie czekała na swoją kolej. - Zaznaczyła Woods, żeby było jasne że nie wymyśla dziwnych zasad z remontem. I nie chcę zaburzać jakiś jego ustalonego rytmu prac.
- To jest problem, bo nie wziąłem narzędzi i muszę pożyczyć. Poza tym żaden.- spojrzał na zgrabne nogi Susan.- I będziesz ich tak witała?
Susan spojrzała na swój strój nie wiedząc o co mu chodzi. - … Trzeba było powiedzieć, że ci przeszkadza to bym się ubrała albo wczoraj została w biurze na cały dzień… - Powiedziała przewracając oczami. Najwyraźniej doszła do wniosku, że jemu nie chodzi o dostawców ale o niego. Wstała i ruszyła kuśtykając na górę.
Henry podszedł i złapał ją za ramię. Przyciągnął do siebie i objął w pasie.
Zabolały nieco plecy, ale to tak i nic w porównaniu z bijącym szybko sercem. Bóg Jeleń… rogi… męskość… wspomnienia z poprzednich snów dodawały czerwieni policzkom Susan.
- Nie. Nie przeszkadza mi. Wprost przeciwnie. Nie idź… oszczędzaj nogę.- mruknął jej do ucha, wciągając nosem zapach świeżo umytych włosów.
Nie ma to jak dostanie drugiej szansy od wszechświata na zmienienie zdania. Woods nieśmiało objęła mężczyznę i jakoś nie mając pomysłu na żadną mądrą wypowiedź wypaliła” - To mnie zanieś. - Głos drżał trochę z podniecenia, trochę ze strachu.
- Dobrze.- mężczyzna pochwycił mocniej Susan i wziął ją w ramiona.Ruszył żwawo po schodach, jakby była piórkiem i nie odczuwał jej ciężaru.
Woods nie mogła opanować cichego pisku kiedy straciła grunt pod stopami. Odruchowo objęła szyje Henry’ego. Z każdym stopniem schodów w jej głowie narastała fala ilości słów zdań i stwierdzeń jakie powinna powiedzieć. Niektóre były naprawdę głupie, inne by pewnie sprawiły, że by ją specjalnie upuścił.
- Jeśli to druga szansa to, tak chcę…- Powiedziała sama nie do końca wiedząc co powiedziała.
- Jaka druga szansa? - mężczyzna nie zrozumiał znaczenia jej słów. Susan zaczerwieniła się jeszcze bardziej kopiąc się mentalnie za głupoty jakie gada.
- Przedwczoraj w kuchni...kiedy oblałam cię wodą…- kolejne słowa wychodziły z niej chaotycznie, zdecydowanie nie poukładała sobie tej wypowiedzi w głowie i miała poczucie, że wychodzi na kretynkę.
- Wiesz… nie jestem na tyle… dobry, by nie wykorzystał takiej szansy.- odparł Henry kierując się do gabinetu.- Ale musisz zrozumieć. Siedzę w lesie… tam śliczne dziewczyny nie spadają z drzew.
Posadził ją przodem do siebie na biurku i zsunął szlafrok z jej ramion, całując szyję i masując ciężkimi dłońmi piersi przez materiał piżamki.
- Zwłaszcza tak śliczne jak ty.
- To wykorzystaj…- Odpowiedziała zapraszająco, zaczynając rozpinać mu koszulę. - ...najlepiej zanim, znowu do mnie dotrze jak bardzo to wszystko skomplikuje.
- Będę delikatny.- obiecał podciągając jej piżamkę, gdy już zsunęła koszulę z jego ramion i rąk. I mogła dotknąć palcami jego torsu z czego w pełni korzystała wodząc, pieszcząc, poznając. Łaknąć każdy szczegół każdy drobiazg. Sny mogły zostać zapomniane. Woods nie zamierzała ich przyrównywać do rzeczywistości.
- Wiem że będziesz..- powiedziała i przyciągnęła jego twarz do swojej. W końcu, mogła skosztować go w rzeczywistości. “Pieprzyć komplikacje, dzisiaj nie będą istnieć.” przemknęła jej ostatnia przytomna myśl. Całował go czując twarde chropowate dłonie nawykłe do ciężkiej pracy, na swoim sprężystym miękkim biuście. Delektował się nim ściskając go i ocierając piersi o siebie… tam nie był delikatny… choć pocałunek był czuły.
Nie przerywając dłonie kobiety zsunęły się w dół. Powoli bez pośpiechu zaczęły rozpinać jego spodnie, choć nadal jej główna uwaga była skierowana na pocałunku. Dla niej minęło mnóstwo czasu kiedy ostatni raz ktoś ją tak całował. Uczucie, że ktoś ją na nowo pragnie też było cudowne. Henry zaś zszedł z pocałunkami na jej szyję i piersi, wielbiąc muśnięciami ust jej ciało. Palce dziewczyny, zaś miały okazję poczuć lniany materiał bokserek i… rzeczywiście do maluszków nie należał. Muskały całkiem spory okaz, który miał się w niej zmieścić.
Wielkiego problemu z tym nie miała, właściwie w tej konkretnej chwili żadnych problemów. No może wytrzymałość biurka była tematem do zastanowienia się, ale kto by miał teraz na to czas. Zresztą wyglądało solidnie. Susan zostawiła jedną dłoń w jego spodniach delikatnie masując jego męskość. Drugą i resztą ciała zaczęła subtelnie ocierać się o nagie ciało Henry’ego. Dłoń wodziła po jego plecach, usta zostawiały pocałunki na jego torsie. Wszystkie erotyczne sny krążyły w jej głowie choć nie umywały się do rzeczywistości.
Henry pozwolił jej przejąć inicjatywę, pozwolił dotykać swojego ciała mimo, że była w nim ta dzika namiętność, wymagająca rozładowania. Zamiast tego zabrał się za próbę zdjęcia spodenek z jej pośladków.
Woods chwyciła go mocniej niczym podpory by się trochę unieść. Dzięki temu mógł zsunąć jej spodenki z tyłka, ale zdjąć je całkowicie musieli się od siebie oderwać. Wystarczył krok w tył by po chwili Henry mógł podziwiać dziewczynę w kompletnym negliżu. Wyglądała uroczo, no poza fioletowym sińcem na kolanie. Pewnie mała blizna na brzuchu mogła rodzić pewne pytania, jeśli ktoś znał się na ranach postrzałowych to i może nawet więcej pytań. Kobieta, w jakimś przypływie obawy przed niezręcznymi pytaniami rozchyliła nieco nogi prezentując lepsze widoki.
Henry nie był w nastroju do pytań. Przez chwilę męczył się ze zdjęciem butów i spodni, a następnie podszedł do kochanki. Usta całowały jej usta, a potem szyję, obojczyki piersi… wodził palcami po jej brzuchu i udach… drocząc się z ich apetytem, ocierał się swoim organem miłości o jej wrażliwy zakątek. Przez frustrująco długie sekundy, nim wszedł do zapraszającego ją miejsca. Woods poczuła tą twardą obecność, niemal wszystkie zmysły skupiły się na tym spotkaniu ich ciał. Powolnym i leniwym w ruchach. Henry był delikatny i niespieszny w pieszczotach i szturmach na jej kobiecość. Ale czuła… że nie jest to jego prawdziwa natura. Powstrzymywał się.
Może była egoistką ale chwilowo nic z tym nie zrobiła, ta powolność ta czułość była zbyt niesamowita by z niej zrezygnować. Z każdym jego ruchem i pocałunkiem z każdym jej westchnieniem żar był coraz większy. Jej zdrowa noga objęła go, a palce dłoni coraz częściej wbijały się w jego plecy przy każdym głębszym wejściu. Pokój wypełnił się jej westchnieniami, nie chciała pędzić delektowała się każdą sekundą. Henry wielbiąc pocałunkami jej usta i piersi, pochwycił mocno pośladki kochanki… chciał ją zdobywać przynajmniej głęboko, skoro nie mógł rozkoszować się… sytuacją jak chciał. Niemniej słyszała to w jego oddechu. Odczuwał przyjemność z sytuacji, a i czuła że buduje żar obejmując jego męskość swoim spragnionym bliskości ciałem. Napięcie budowało się w nich powoli, ale nieustannie zbliżając do spełnienia.
Susan czuła że bardzo niewiele jej brakuje i właściwie to bez znaczenia czy dojdzie tym tempem czy innym. W końcu to co wcześniej powiedział kazało jej myśleć, że będzie to jednorazowa przygoda a nie coś na dłuższy czas.
- Możemy szybciej jak chcesz…- wyszeptała mu do ucha przygryzając je lekko zębami.
- Na to przyjdzie… czas później… chyba nie sądzisz, że to skończy się na jednym razie?- zapytał retorycznie mężczyzna mocniej napierając biodrami i zaciskając palce na pośladkach. Susan zadrżała czując mocniej obecność kochanka i czując, że i on jest blisko, bardzo blisko.
- Mhmm… wtedy w kuchni dokładnie... tak to zrozumiałam …- wyjawiła między kolejnymi wejściami, łasząc się do jego ciała w zadowoleniu. Do tej pory żaden mężczyzna w jej życiu nie przeniósł jej przyjemności nad swoją. Była to naprawdę fantastyczna odmiana, którą wiedziała że może wykorzystać w pełni. Kolejny ruch bioder.. drżenie i ciche westchnienie. Henry dotarł na szczyt, co poczuła w sobie. Dyszał przez chwilę wpatrując się w jej oczy i milcząc.
- Dobra… to do roboty.- mruknął i po opuszczeniu jej ciała, powoli opadł na kolana, by całować i pieścić pocałunkami jej uda. A potem językiem trącać wrażliwy punkcik jej kobiecości. Najwyraźniej tak rozumiał: “nie skończyć na jednym razie”.
Susan odchyliła się tył, trochę brakowało jej obecności jego ciała, ale postanowiła brać co dają. Zwłaszcza że jego pieszczoty nie trwały długo. Znaczy mogłyby, ale nie musiał po paru minutach nęcenia jej kwiatka ustami i językiem Woods odchyliła głowę do tyłu i z cichym jękiem ogłosiła falę miłego gorąca która rozlała się po jej ciele.



- Nie wywiniesz się tak łatwo.- stwierdził Henry delikatnie kąsając skórę uda Susan i masując kobiecość delikatnie swoimi palcami. Najwyraźniej to miał być dopiero początek dla niej.
- To są to te poprawki o których mówiłeś…?- Zapytała rozbawiona zatapiając palce w jego czuprynę ni to głaszcząc ni to trzymając w miejscu. Uśmiechała się zadowolona, to jedno spełnienie już dało jej bardzo dużo. - ...chyba masz jeszcze trochę czasu.
- Najwyżej popracuję dłużej. Parę dni więcej.- twarde palce Henry’ego wsunęły się do kobiecości Susan wyuzdanie wyeksponowanej przed nim. Zaczęły się poruszać, raz wolniej raz szybciej, raz naciskały mocniej, raz były delikatne. Eksperymentował z pieszczotami, ciekaw reakcji Woods na różne rodzaje dotyku.
- Ze mną czy z domem? - Spytała prowokująco, na nowo zatracając się w jego dotyku. Mimo wcześniejszego powolnego i delikatnego tempa, Henry szybko zauważył że teraz kobieta reagowała mocniej na stanowcze pieszczoty. Pewnie pierwszy raz był traktowany jako dokładna rozgrzewka przed głównym wyczynem.
- Z tobą i z domem. Więcej z tobą, jak dalej będziesz paradowała w tej piżamce.- przerwał pieszczoty i wstał po to by chwycić za jej biust i masując go dłońmi wpatrywał się w jej oczy.- Lub w podobnych strojach. Jesteś piękną kobietą pani Woods… i łażąc w takich strojach budzisz mój… apetyt.
Woods nie mogła przestać się uśmiechać, w końcu zapowiadało się, że nie będzie to krótkotrwała przygoda. Oplatając jego szyje przyciągnęła go je twarz do swojej.
- To mamy … problem… bo strój zakonnicy… zostawiłam w poprzednim życiu… - Powiedziała między pocałunkami które szybko zaczęły stawać się namiętne i powoli przechodziły w zaborcze. Czuła smak jego pocałunków i ciężar jego dłoni na swoich piersiach, ich siłę gdy je ściskał i czuła… ten przyjemny ciężar na swoim podbrzuszu. Męskość kochanka powoli robiła się coraz twardsza. Henry nabierał apetytu na nią.
- Chyba że … nadal wolisz...być profesjonalny... to może znajdę coś przyzwoitego...- Przerwała pocałunek, drażniła się z nim, prowokowała, pchała go… podświadomie w stronę zachowań Boga Jelenia ze swoich snów.
- Nie będę ci mówił w co masz się ubierać, czy kiedy… mówię co… - ścisnął mocniej jej biust.- … wywołujesz takimi strojami. A teraz obróć się na brzuch i wypnij tyłeczek.
Znała powód tego polecenia. Był już gotów.
- Czyli wolisz mnie widzieć tak jak dotychczas czy nie? - Odwlekała polecenie Henry’ego, jej dłoń spoczęła na powstałym żołnierzyku i ścisnęła go w stanowczej, ale nie bolesnej pieszczocie.
- Chcę widzieć.. - szepnął chrapliwie chwytając ją za włosy i odciągając głowę do tyłu. Jego usta zachłannie pieściły jej szyję coraz bardziej rozpalane, dotykiem jej dłoni na orężu przygotowanym do podboju jej ciała.
Woods dawno nie była z siebie tak zadowolona. Kiedy atakował jej szyję, ona kontynuowała swoje pieszczoty. W końcu przesunęła się do przodu dając niemy znak, że zamierza posłuchać jego wcześniejszego polecenia. Kiedy zrobił jej miejsce obróciła się do niego tyłem. Opierając się o blat wypięła się do niego w bardzo wyzywającej pozycji. Kolano dało o sobie znać, ale je zignorowała. Obróciła się do niego przez ramię.
- No dalej...pokaż mi co Ty lubisz..- zaprosiła go.
I otrzymała mocnego klapsa w pośladek, który przeszedł dreszczem przez jej ciało.
- Na biurko… połóż się na blacie. Po co masz przeciążać nogę, skoro możesz leżeć na brzuchu.- odparł Henry i dla równowagi uderzył dłonią o drugi pośladek.
- Aaa! - Jęknęła na kontakt, ale nie położyła się. - Wolę tak, nie lubię być bierna.
- Jak wolisz… nie mów tylko, że cię nie ostrzegałem.- chwycił ją delikatnie za włosy lewą ręką, a prawą oparł na biodrze. Pierwszy sztych był delikatny… i tylko on. Kolejne były gwałtownymi zderzeniami ich ciał, przeszywając jej intymny zakątek twardą i silną obecnością Henry’ego. Nie dał jej czasu się dostosować, trzymając ją za włosy niczym za cugle.
Jak jego wersja ze snów. Silna, zaborcza, szorstka, gwałtowna...boska. Susan nie cierpiała być bierna, kolano zostało zapomniane przynajmniej na razie. Wszystkie bodźce jakie dostarcza jej mężczyzna, całkowicie zagłuszały wszystko inne. Biuro wypełniło się jej głośnymi jękami. Pewnie było ich słychać i na parterze, ale żadne z nich nie było w stanie się tym przejmować. Woods nawet nie wiedziała ile czasu się kochają w ten sposób. Poczuła jak szczytowała, to na pewno się stało, więcej niż raz. Było wspaniałe, niby nie panowała kompletnie nad sytuacją, ale całe napięcie z ostatnich sześciu dni odchodziło w niepamięć. Trzeba było przyznać, że Henry bezlitośnie wykorzystywał sytuację. I po wszystkim Woods stygła leżąc na biurku z bezwstydnie wypiętym zadkiem. Ale nie żałowała... ani sekundy.

***

Susan w końcu ochłonęła po doświadczeniu i zaczęła się ogarniać. Trochę trzeźwych myśli powróciło, ale żadne nie związane chwilowo z miastem czy jego tajemnicami.
Pierwszy raz od czasu pojawienia się w mieście obie, Susan i Yoona, były w równowadze i miały czysty umysł. “Pomyśleć, że potrzebowałam jednego poranku z nim, by się wyprostować” pomyślała do siebie nie przestając się uśmiechać.
W paru rzeczach jednak miał rację. Po pierwsze powinna się ubrać, kolano czy nie jednak to obcy ludzie. Po drugie nie chciała już dzisiaj “rozpraszać” Henry'ego. Założyła biała bluzkę z długim rękawem i długie dżinsy. Nadal na bosaka w końcu to jej dom...i bez bielizny. Nawet w myślach się nie przyzna że to jakby majster chciał jej pomóc w ich zdjęciu później.
Zdawała sobie sprawę, że obecnie strój miała grzeczny i oczywiście skromny. Ale gdy przechodziła obok niego i “przypadkiem” pochylała się przyglądając jego pracy, czuła jego spojrzenie na swoich pośladkach. Spojrzenie obiecujące, że Henry jeszcze wykorzysta sytuację wieczorem.
Obecnie oboje pracowali w kuchni. Ona przy laptopie, on przy zleconej mu robocie przygotowując miejsce na zakupiony przez nią sprzęt AGD. Ona sprawdzała ich położenie za pomocą kodu jaki otrzymała w firmie wysyłkowej i przekonywała się że dotrą do niej w przeciągu pół godziny.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.
abishai jest offline