Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 15-03-2019, 20:06   #29
Obca
 
Obca's Avatar
 
Reputacja: 1 Obca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputację
Sprawdziła godzinę i napisała do Jane.

SMS Sue
Cytat:
*Mogę wpaść dzisiaj i zjeść z wami obiad?*
SMS Jane
Cytat:
* Jasne. Skąd ta zmiana? Znudziły ci się chińskie zupki ?*

SMS Sue
Cytat:
*Nawiązuje więzi z sąsiadami...tymi lepszymi.*
SMS Jane
Cytat:
*Miło to czytać. Więc wpadaj bez wahania. Zawsze to milej zjeść w towarzystwie.*
SMS Sue
Cytat:
*Dokuśtykam na czas *


Odłożyła swoją ledwo zipiącą komórkę i wróciła do internetu przeglądając nowe modele. Wczorajsze … nawet nie wiedziała jak to określić “Głosy z zaświatów”, przeszkodziły jej w kolejnym zamówieniu więc wykorzystywała czas teraz. Właściwie to chwilowo zatraciła się w szale internetowych zakupów. Tak zazwyczaj jest jak jesteś uwięzioną w domu kobietą która nie ma szans na zrobienie innych rzeczy. W końcu usłyszała odgłos nadjeżdżającego pojazdu zaczynają manewry na zapleczu. Podniosła się od miejsca przy stole i ruszyła w stronę drzwi.
Za nimi na szczęście nie stała żadna z wiedźm. Tylko facet z firmy kurierskiej która miała dostarczyć zakupione towary i wywieźć ‘skażoną lodówkę’.
- Pani… Woods?- spytał zerkając na swój tablet.
- To ja. Witam. - Podała mu rękę na przywitanie. - Możecie wstawiać wszystko do kuchni. Lodówka, stara lodówka stoi po prawej nowa będzie stała na lewo od drzwi więc możecie ją tam zostawić.
- Dobrze… tylko wpierw proszę tu pokwitować.- podał jej tablet.- Wystarczy wstukać numer tu, ten który przypisano pani na stronie z zakupami.
Ashley wystukała numer z pamięci. Od zawsze dobrze radziła sobie z numerami. - Proszę. Rozliczymy się jak już skończycie.
- Dobra panowie rozładowujemy.- mężczyzna zwrócił się do dwóch osiłków, którzy zabrali się za ściąganie towaru…
I po chwililodówka została zawieziona do kuchni Susan. Była duża ale mniejsza od starej. Umieścili nową, na wskazane miejsce a potem zabrali się za podłączanie, zerkając od czasu do czasu na pracodawczynię. Ich szef tymczasem raczył się dymkiem na polu.
- Hej...Pralkę na razie na bok i sami ją podłączymy jak skończysz nie? - Spytała się Henry’ego nadal pracującego przy szafce koło zlewu.
- Tak. Poradzimy sobie. - potwierdził Henry.
- Jak pan tak twierdzi panie Woods.- odparł jeden z osiłków.- To jednak nie takie łatwe.
Susan nie widziała miny mężczyzny, ale głos Henry’ego nie zmienił tonu.
- Poradzę sobie.
Pani Woods starała się głośno nie roześmiać na to nieporozumienie i wyszła po angielsku z kopertą do ich szefa. - Dobra tu macie odliczoną za usługi a tu ode mnie za sprawną obsługę. - Dała kopertę z odliczoną kwotą i później po bonusie dla niego i chłopaków. Zapewne zostawi sobie cały bonus, ale Woods lubiła wierzyć w istnienie ‘w porządku kierowników’.
- Dzięki proszę pani. Dobrze… zwijamy się już i nie przeszkadzamy.- rzekł mężczyzna po czym zwrócił do swoich pracowników.- Ładować złom na pakę!
- Szlag… ciężkie draństwo.- sapnął jeden z nich, gdy ładowali lodówkę na podnośnik.
- Bo to solidna… no… metalowa skrzynia za lat sześć… dziesiątych.- wydyszał drugi.
- Jeszcze raz dziękuje. - Pożegnała ich z uśmiechem i wróciła do domu nowa lodówka stała na swoim miejscu. Po starej zostało tylko brudne miejsce na podłodze, pralkę postawili w miarę blisko szafki ale co chwilowo skupiło uwagę Woods to trzeci pakunek.
Od razu zaczęła rozpieczętowywać najmniejsze pudełko. W środku znajdował się zastępca nieszczęśliwie zamordowanego ekspresu. Nowszy lepszy model z dołączonym młynkiem.


Był też cięższy więc trudniej będzie go rzucić i rozbić o ścianę. Dziewczyna z radością neofity zaczęła ustawiać go na blacie w najlepszej konfiguracji. Podłączać i czytać instrukcję.
- Właściwie to jestem ciekaw co się stało z poprzednim.- Henry stanął tuż za nią zerkając jej przez ramię i bezczelnie chwytając za pośladki. Wykorzystywał okazję, by błądzić dłońmi po jej pupie.
- Zrobił kiepską kawę…- Skłamała odwracając się przez ramię i patrząc mu w oczy. Widział, że stary dwa dni leżał rozbity pod przeciwległą ścianą. Trochę zapominając o ekspresie. - … próbujemy czy ta będzie akceptowalna?
- Jak chcesz… - nie wydawał się zainteresowany kawą, a tym co ściskał pod palcami.
- Coś myślę, że nie na kawę masz ochotę. - Powiedziała sięgając za siebie dłońmi by pochwycić jego kark i przyciągnąć do siebie.
- Nie mam.. w zasadzie to mało kawy piję.- mruknął całując ją po szyi. Puścił pośladki, by sięgnąć z przodu. Jedna dłoń zaczęła wodzić po brzuchu Susan, druga rozpinała jej rozporek.- Możesz mi jeszcze zabronić. I zajmiemy się kawą.
- Ekspres nigdzie się nie wybiera, mogę się pobawić nim wieczorem. - Powiedziała ocierając swoją pupę o jego kroczę. Palce czochrały pieszczotliwie włosy. - Bardziej bym się przejmowała drugim kurierem który ma być w ciągu pół godziny.
- Powinnaś…- ocenił mężczyzna, co nie przeszkodziło mu w rozpięciu jej spodni. Palce wślizgnęły się tam wodząc po kobiecości Susan i muskając jej wrażliwy obszar. Druga dłoń wsunęła pod koszulę podciągając ją nieco w drodze do piersi. Całował jej usta mówiąc.
- Zawsze możesz mi przeszkodzić oblewając wodą.
- Albo przypomnieć jak cierpię śpiąc na leżance, bo moja sypialnia nadal nie skończona. - odpowiedziała złośliwe, ale wesoło. Nie puściła go trzymając dalej jej tak by mogli kontynuować.
- Mhmm…- odparł mężczyzna nie przestając miarowo poruszać palcami. Były duże, twarde i nie tak delikatne jak jej palce podczas kąpieli, albo wężyc… to samo wspomnienie przyniosło rozkoszny dreszcz. Inne kobiece palce mogły pewnie to samo… na razie jednak Susan czuła zanurzające się palce mężczyzny… siła i stanowczość w miejsce finezji i delikatności.
- Mhm.- Przytaknęła a kiedy jego palce zabrnęły dalej w jej nadal wrażliwe, po porannym szaleństwie, miejsce wydała z siebie uroczy jęk. Nie była przyzwyczajona do takiego traktowania. Po pierwszym spotkaniu wyśmiała by każdego kto by powiedział, że mężczyzna był zdolny do takiego bezpośredniego podejścia. No i w ogóle zainteresowania Woods w ten sposób.
I jak na złość.. kolejny dzwonek. W takiej chwili. Dobrze, że nie wszedł, bo ciężko byłoby wyjaśnić męską dłoń tkwiącą w jej spodniach i poruszającą się w znaczący sposób.
- Trochę wcześnie…- Zdziwiła się i zaniechała pieszczot ze swojej strony. Dała mu znać, że zabawa skończona sięgając swoją dłonią i odsuwając jego, by mogła zapiąć spodnie.
Co zrobił z niechęcią, pozwalając jej udać się do drzwi. Za nimi, stał znany jej dostawca pieczywa. Uśmiechnął się na widok Susan.
- Nie mieliśmy chyba okazji się poznać.- rzekł z uśmiechem.- Jestem Jack.
No tego przyszło jako całkowite zaskoczenie dla Woods. Przez wyczyny z Henry’m była spąsowiała i pobudzona. Choć wizyta chłopaka podziałała trochę jak zimny prysznic. - No hej młody. Susan Woods. - Wyciągnęła dłoń żeby się przywitać.
- Miło poznać, jakby trzeba było coś… pomóc, albo… ogólnie pozałatwiać. To chętnie się wykażę…- rzekł pół żartem pół serio.- Na razie roznoszę zawiadomienia, o zebraniu rady miasta za trzy dni. Taka robota. Jako nowa obywatelka naszego miasteczka, jesteś oczywiście zaproszona.-
- To miło… - Susan odebrała od Jack’a pismo z detalami spotkania. - No dobra pewnie wypadałoby wpaść i zobaczyć jak to wygląda. Dzięki Jack.
- Nie ma za co.- młodzian uśmiechnął się i dodał.- To na razie. Niestety muszę rozdać ulotki wszystkim.
I spojrzał na piekarnię. Pewnie swój kolejny cel. I Rose która tam była, zapewne nie puści go szybko.
- Henry ty też chodzisz na te spotkania? - rzuciła wewnątrz kuchni, zastanawiając się jednocześnie czy to jest jej szansa na zdobycie świeżego chleba, nie narażając się na spotkanie z tą parszywą wiedźmą.
- Nie jestem miastowy.- przypomniał jej lakonicznie mężczyzna, gdy zamykała drzwi.
- Tereny podmiejskie nie podlegają instytucji miasta?...Trochę dziwne. - Patrzyła chwile przez okno upewniając się ze Jack wszedł do środka.
- Las należy do hrabiego. To co w nim, też.- wyjaśnił Henry.
- … - Susan odwróciła się do mężczyzny, komentarz był dziwny. Z jednej strony bezpośredni a z drugiej chyba Susan dostała drugą zagadkę. - Znasz go?
Henry zamilkł na dłużej. W końcu jednak rzekł.- Nigdy nie spotkałem twarzą w twarz.
- Ale mieszkasz w jego lesie. - doprecyzowała Woods.
- Tak. Ale od kontaktów z ludźmi, ma swoich ludzi.- wyjaśnił krótko Henry.
- Mhm, tylko wynajmujesz czy też pracujesz dla niego? W sensie, że To... - zrobiła zamach na szafkę tłumacząc tym że chodzi jej o bycie majsterkowiczem Jane. - ...jest bardziej jako dorywcze zabijanie czasu.
- Pracuję w lesie.- odparł wymijająco Henry nie chcąc się wdawać w szczegóły.
Podeszła do mężczyzny i dźgnęła go delikatnie w tors.
- Jesteś beznadziejny... - Zaśmiała się dodając -... w udzielaniu wymijających odpowiedzi.
Chwyciła przewieszoną na krześle torbę i zaczął kuśtykać do wyjścia. - Idę pokuśtykać po chleb, liczę że za raz wrócę.
 
Obca jest offline