Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 16-03-2019, 18:30   #57
Fiath
 
Fiath's Avatar
 
Reputacja: 1 Fiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputację
Silver
292016000SH
Balmoral Castle
Silver siedział na fotelu dowódcy na mostku okrętowym. Cerber wieszał mu się na nodze, dysząc i machając ogonem, gdy Lynne i Drake w ciszy oczekiwali komentarza. Jack uśmiechał się pod nosem, rozbawiony perspektywą nadchodzącej ‘przygody’, a raczej obowiązku.
Demon właśnie skończył rozmowę z rodzicami. Była to krótka wymiana holograficzna. Mama i Papa Armstrong chcą, aby Silver odłożył swoje wybryki i Recollectorstwo na bok i nauczył się bycia biznesmenem. Chcą go sprawdzić i wyszkolić, zanim przejmie firmę, a jeżeli Silver nie chciał oddać swojego pierwszeństwa do dziedziczenia korporacji, to musiał się ich słuchać.
Tak więc mimo że dostał niedawno od Holmesa namiary na potencjalny artefakt w pobliskim sektorze, musiał odłożyć te poszukiwania na bok. Jego nowym zleceniem było udanie się do jakiejś wybitnie dużej stacji kosmicznej, którą niedawno podarowano jakiemuś generałowi. Pan generał chce ulepszyć systemy obronne, więc Silver ma się do niego udać i przeprowadzić przetarg. Cennik rodzice podeślą mu później.
Żeż kurwa w dupę… Przekleństwa cisnęły się Silverowi na usta, jednak nie pozwolił sobie na wybuch przed kadrą oficerską. Wprawdzie Szkoci od dawien dawna słynęli z gwałtownych charakterów, ale pozycja arystokraty zobowiązywała. Takoż jedyną jego reakcją było wykrzywienie twarzy w grymasie niezadowolenia. Fakt faktem, jego rodzice mieli nieco racji, Recollectorem został dla siebie, a zawsze wpajano mu że najwyższą wartością jest rodzina. Westchnął i podrapał Cerbera po głowie.
-Wygląda na to moi państwo, że musimy zapracować na dalsze wożenie zadków po kosmosie. - Zaczął bez entuzjazmu, jego oficerowie wiedzieli że zdecydowanie bardziej pociągają go przygody, niż interesy. - Panie Drake, proszę wyznaczyć kurs na tę stację. Kapitan Drystone, resztę zostawiam w Pani rękach. - Zwrócił się do nawigatora i pani kapitan. Ethelynne była bardzo gorliwa, Demon nie chciał jej odbierać szans na pokazanie oddania pracy. - Drake… - Spojrzał na skrybę, jakim zbiegiem okoliczności nazwisko jednego oficera, było imieniem drugiego? Wciąż nie mógł się temu nadziwić… - Sprawdź czy nie znajdziesz jakichś pożytecznych informacji o naszym potencjalnym łupie. Gdy tylko skończymy ubijać interesy, lecimy na łowy.
Wstał i przeciągnął się, potrzebował ruchu, ale skoro miał poprowadzić przetarg z wojskową szychą, najpierw trzeba było się możliwie najlepiej przygotować.
-Corvo, sprawdź czy któryś z twoich kontaktów nie ma informacji, które mogłyby się nam przydać. A gdyby jakimś cudem jeden z twoich agentów znajdował się na stacji, to wyciągnij od niego wszystko co się da. - Spojrzał na szpiega, który jak zwykle trzymał się na uboczu. Nie pełnił oficjalnej funkcji na statku, niemniej wiele zależało od tego, czego udawało mu się dowiedzieć. - Jeśli ktoś ma coś do dodania, proszę bardzo. - Dał znać, że temat pozostaje otwarty.
- Już przeliczam kurs, zaraz podeślę. - kiwnął głową Francis, po czym zabrał się za swoją konsolę nawigacyjną.
- Czego konkretnie chciałbyś się dowiedzieć? - spytał Corvo.
-Ile się da na temat generała, jego charakteru, preferencji, podejścia do służby, itd. Jeśli jakieś plany stacji też się znajdą, to będzie dodatkowy profit, może uda mi się wcisnąć mu modernizację. Im lepiej to rozegramy tym więcej czasu zyskamy na to, co nas naprawdę kręci.
- Nie ma problemu. - Corvo natychmiast opuścił salę.
- Mamy dwie opcje. - odezwał się Francis. - Najszybciej będzie przelecieć przez pole asteroid. W polu będziemy musieli zwolnić, ale jak z niego wyjdziemy, to między nami a stacją będzie tylko pusta przestrzeń, da się pedał do gazu. Bezpieczniejsza opcja to przelecieć do najbliższej bramy gwiezdnej, przeskoczyć do najbliższej naszej bazie i pokonać całą tą przestrzeń utartym szlakiem.
- Jak bardzo się śpieszymy? - Spytała Drystone.
To było dobre pytanie. Teoretycznie warto było tę sprawę załatwić jak najszybciej. Z drugiej strony i tak musieli jeszcze czekać, aż rodzice Silvera przyślą wycenę, a przelot przez pole asteroid, nawet ostrożny mógł oznaczać potrzebę postoju na remont poszycia.
-Zbytni pośpiech może nas kosztować więcej niż będzie wart. - Podsumował swoje przemyślenia na głos. - Panie Drake, kurs na wrota gwiezdne. Kapitan Drystone, statek należy do Pani. Proszę mnie poinformować, gdy nadejdzie kolejne połączenie. Rozejść się. - Wydał ostatnie rozkazy, zasalutował oficerom i ruszył do wyjścia.
Kończąc naradę, Silver udał się na salę treningową. Było to spore, prostokątne pomieszczenie o miękkich ścianach. Przestrzeń nadawałaby się na dodatkowe laboratorium, ale rekolektorzy musieli też potrafić się bronić. Jedyną ozdobą na sali była czarna skrzynka, wewnątrz której znajdowały się drewniane bronie białe oraz asortyment broni laserowej o bardzo niskiej mocy.
- Jak to robimy? W uzbrojeniu czy po męsku? - Spytał Jack, otwierając kopniakiem skrzynię. - Zachciało ci się treningu, czy rodzice zepsuli ci humor? - przyglądał się Silverowi z krzywym uśmiechem.
-Trzeba dbać o formę, żeby nie zardzewieć. - Odparł młodzieniec, również uśmiechając się krzywo. Wyciągnął ze skrzynki egzemplarz zbliżony do swojej standardowej broni. - A przy okazji upuszczę nieco pary, nie lubię gdy traktują mnie jak dziecko. - Przyznał, robiąc kilka wymachów na rozgrzewkę, po czym ustawił się w pozycji bojowej. - Zaczynajmy, nie musisz się oszczędzać. Potrzebuję wyzwań, jeśli mam się rozwijać.
- Tak? - Jack wyjął nieco dłuższy miecz ze skrzyni. - To pokaż mi swoją ofensywę. - zaproponował, stając w rozkroku, z uniesioną "ostrzem" do góry drewnianą bronią. - Wiem, że defensywę masz bardzo skuteczną, więc pokaż mi, co potrafisz zrobić, lecąc pod górkę. - zaproponował.
-Mówisz i masz, broń się! - Odparł Demon i błyskawicznie ruszył do natarcia. Nie dorównywał Jackowi siłą czy wyszkoleniem, ale miał swoją własną przewagę, był cholernie szybki. Zasypał swojego ochroniarza gradem uderzeń ze wszystkich kierunków, wymuszając na nim naprawdę poważne skupienie na defensywie.
Jack zmyślnie przestawiał swoje ostrze tak, aby wyłapywać nadchodzące uderzenia, szybko się jednak pomylił, nie zdążył przestawić ostrza i otrzymał cios w ramię. Najpierw jedno, potem drugie. Ostatecznie odskoczył do tyłu, po czym z krzywym uśmiechem sam ruszył do ataku, pędząc na Silvera trzymał swoje ostrze z boku.
Podobno mieli testować zdolności ofensywne młodego Szkota, ale widocznie Jack nie umiał ograniczyć się do defensywy i nacierał. Silver uważnie śledził jego ruchy, by przewidzieć jaki atak wyprowadzi cyborg. Z racji faktu, że praktycznie całe jego ciało było bronią, nie musiał ograniczać się do uderzenia mieczem. Niemniej, Silver bardzo dobrze przewidywał posunięcia swoich przeciwników, potem wystarczyło bardzo szybko uchylić się w odpowiednim momencie.
Jack nie kombinował. Pokusił się na proste cięcie, którego Silver uniknął, robiąc szybki krok w bok. Cyborg był jednak ostrożny i szybko podniósł gardę po swoim ataku, nie dając się uderzyć za darmo. Jack dalej testował Silvera, sprawdzając, jak ten wykorzysta swoją szansę na kontratak.
Młody Recollector nie silił się na udawanie, wciąż jawnie wykorzystując przewagę swojej szybkości. Sfingował uderzenie z góry, by zmusić Jacka do uniesienia miecza, jednocześnie błyskawicznie przechodząc w serię pchnięć, które miały prześlizgnąć się pod spodem.
Silvera zaskoczyła zachłanność Jacka, który podniósł w górę nie broń, ale zgiętą w łokciu wolną rękę, gdy jednocześnie zamachnął się mieczem w Silvera. Zamiast pchać, Amstrong był zmuszony przestawić broń w bok, by sparować nią uderzenie.
Skoro jego ochroniarz tak sobie pogrywał, Silver postanowił że nie będzie gorszy. Gdy tym razem nacierał mieczem w prawej ręce, ponownie posyłając huragan zwodniczo szybkich uderzeń, do akcji wkroczyła również lewa ręka, odpalając wiązkę ogłuszającą z paralizatora wbudowanego w rękawicę. Młody Recollector nie bez kozery był oburęczny.
Gdy Silver oderwał miecz i uniósł ramię do strzału, Jack zamachnął się wolną ręką i przydzwonił Armstrongowi prosto w twarz, posyłając go na ziemię. Opadając, Silver wystrzelił w sufit. - Aaah, jeszcze na te mam uważać? - spytał się Jack, patrząc na zaczernioną część sklepienia.
-Stary, chcesz mi czaszkę rozbić?! - Jęknął Demon, trzymając się wolną ręką za głowę. Po chwili zrobił zgrabną sprężynkę i z powrotem znalazł się na nogach. - Sam zacząłeś gdy zablokowałeś cios ręką. Gdybym używał Excalibura, już byś jej nie miał. - Odpowiedział na pytanie. - Aczkolwiek to faktycznie boli bardziej niż broń ćwiczebna. Spróbujmy zatem czegoś innego. - Dodał po chwili i podszedł do skrzynki, wyciągając z niej drugi miecz treningowy. - Umiem walczyć prawą i umiem walczyć lewą, zobaczmy jak mi pójdzie walka obiema jednocześnie. Nadchodzę. - Dał Jackowi chwilę na przygotowanie i natarł ponownie, kreśląc oboma ostrzami szybkie łuki.
Biegnąc do przodu, Silver spostrzegł, że Jack nie planuje unikać, a mierzy się do przyjęcia ataku i wymiany ciosów. Nie mając dość siły na przesilenie kontruderzenia, młodzieniec w ostatnim momencie przeszedł po skosie w bok, aby obejść uderzenie, zadając w zamian ciosy. Niestety Jack schylił się, wykonując swoje cięcie, przez co miecze Silvera świstnęły mu nad czubkiem głowy.

***

Po skończonym sparingu chłopacy odłożyli swoje ćwiczebne uzbrojenie do skrzyni. Obydwoje byli mocno zmęczeni ale przynajmniej zdołali się porządnie rozruszać. - Twoja prędkość zawsze jest straszna. - przyznał Jack z westchnieniem. - Za dziesięć lat ni cholery nie zgodzę się na sparring z tobą.
-Samą szybkością Cię nie pokonam, jak widzisz. - Odparł z bólem Silver. Rozciągał się właśnie po walce by uniknąć zakwasów, a jego mięśnie wyrażały poważną dezaprobatę. Choć był w doskonałej formie mógł skończyć sparing wcześniej, zamiast trenować do oporu. - Poza tym, dziesięć lat? To o wiele za długo... jeśli mam sobie radzić w tym fachu, muszę rozwijać się znacznie szybciej.
- Nie bądź zachłanny. Będziesz żył wiele dekad, poczekać jeszcze jedną to nie aż tak dużo. - sprzeciwił się Jack. Komunikator na nadgarstku Silvera zapiszczał. Corvo był gotowy zdać raport, gdy tylko Silver będzie miał na niego czas.
-To nie kwestia zachłanności Jack, jedynie pośpiechu. Pęd jest moim naturalnym stanem, zawsze pcha mnie, bym sięgał dalej i szybciej. - Odparł Demon, kończąc gimnastykę. Czasami zazdrościł cyborgowi braku typowych objawów forsowania się na treningu. - Jak widać, nie tylko ja tu jestem szybki. Chodźmy zobaczyć czego Corvo się dowiedział. - Dodał, gdy otrzymał komunikat od agenta.

***

- Silver, Jack! - Corvo przywitał się z dwójką, gdy weszli do jego niewielkiego biura. Okręt miał wiele do zaoferowania, ale niektórzy ludzie woleli przytulne klimaty. Pokój Corvo początkowo miał być składzikiem, jednak na jego żądanie został wyposażony w łóżko, okrągły stół, szafę i biurko z komputerem. W szafie Corvo trzymał te przedmioty, których nie chciał zostawiać w zbrojowni, a na komputerze wykonywał większość swojej pracy.
Mężczyzna wskazał ręką stół, zapraszając dwójkę gości do zajęcia miejsca i postawił na nim szkocką oraz trzy odpowiednie szklanki. - Obawiam się, że misja, którą powierzyli nam pana rodzice, nie będzie aż tak prosta. Wcale nie będziemy się targować z generałem, tylko admirałem. - w bezpiecznej kajucie w czasie względnego spoczynku Corvo był miłym człowiekiem, z którym łatwo się spędzało czas. W terenie poważniał i sztywniał, ale tutaj, maskę miał zdjętą.
-To by było bardzo w ich stylu… jeśli dziecko nie odrabia pracy domowej, wpada w kłopoty. - Odparł Silver, nalewając sobie do szklaneczki. Smak domu zawsze był miłym dodatkiem do rozmów o interesach. - Tym niemniej, admirał powiadasz? Czego udało Ci się dowiedzieć na jego temat? - Młody Recollector postanowił przejść do meritum.
- Że może nie być admirałem. - dorzucił z cwanym uśmiechem Corvo, dolewając szkockiej do pozostałych szklanic. - Tsar Raz miał stopień generała przez trzy lata. W tym czasie udało mu się zinfiltrować i rozbić od wewnątrz największą gildię piracką w galaktyce. W nagrodę otrzymał stopień admirała, a wraz z nim stację kosmiczną, którą chce przezbroić. Poprzedni generał był już tak stary, że dostał w końcu emeryturę. - skończył swoją historię Corvo. - Co ci w tym brzmi nie halo? - zapytał, łapiąc za drink.
Silver upił łyczek ze swojej szklanki, trawiąc słowa byłego szpiega.
-Na pierwszy rzut oka, standardowa sprawa. - Zaczął. - Duża operacja, wspaniały sukces i awans, co tu może być nie tak? - Zapytał retorycznie. - Śmierdzi mi to podmianą, jeśli wiesz co mam na myśli.
- Zacznijmy od tego, że generałowie nie przeprowadzają infiltracji. Dowodzą armiami. Tego typu operacje to zadanie jednostek specjalnych. - wyjaśnił Corvo. - Później pojawia się zapytanie co do stacji. Jest ona tak bezpieczna, tak niepotrzebna, że jej admirał przeszedł na emeryturę. Mniej niż trzy procent z nich dożywa takiego wieku.
- Więc aż tak bardzo go nagradzają? - spytał Jack.
- Wątpie. Prędzej, chcą go odsunąć na bok. Schować gdzieś gdzie będzie bez znaczenia. Może działał na własną rękę i chcą go ukrócić pomimo prestiżu, jaki uzyskał. Może nie był generałem, tylko agentem. - teoretyzował Corvo.
-Kiepski byłby ze mnie szpieg, niewłaściwe detale przyciągają moją uwagę. - Skwitował z kwaśnym uśmiechem odpowiedź wywiadowcy. - Tym niemniej, stacja jest odizolowaną placówką, praktycznie niezagrożoną, tak? Po co im zatem modernizacja uzbrojenia? To wszystko razem naprawdę paskudnie śmierdzi. - Corvo z reguły miał nosa, więc Silver przeczuwał iż w jego spekulacjach może być sporo racji. A agent czy oficer na wygnaniu plus modernizacja zbrojowni nie wydawało się stabilną mieszaniną, raczej wybuchową miksturą.
Corvo przytaknął skinieniem głowy. - Naszym zadaniem będzie dowiedzieć się, co on knuje. Najprostszym założeniem jest, że nie podoba mu się, jak załatwili go przełożeni, więc próbuje się oderwać. Z drugiej strony może tylko chcieć podbić swój prestiż. Na pewno będzie nam tak wmawiał, niezależnie czy to prawda. - ostrzegł Attano.
-Trzeba zatem przygotować się do negocjacji jak najlepiej. - Silver może nie był rekinem biznesu, ale znał ten świat doskonale. - Trącając właściwe struny, możemy wydobyć z niego prawdę, nawet jeśli nie powie nam jej wprost. Myślisz że moi rodzice to zataili, czy raczej nie sprawdzili klienta? - Spojrzał na Corvo pytająco.
- Twoi rodzice są stosunkowo apolityczni. - stwierdził Corvo.
- Jeżeli zadawanie się z Tsarem jest niebezpieczne, raczej pozostawiają decyzję na ten temat w twoich rękach. - ocenił Jack.
Mniej-więcej w tym momencie komórka Silvera zapiszczała. Mężczyzna zerknął i znalazł w wiadomości katalog usług.
Zadaniem Silvera było sprzedać te produkty nie schodząc poniżej ceny minimalnej. Jak je opisywał i jak konkretnie je sprzedawał zależało już od niego.
-Trudno im się dziwić, polityka wcale nie pachnie lepiej niż ta sprawa. Może dlatego, że tu też można się jej doszukać… - Odparł Demon, chowając komunikator do kieszeni. Sam nie przepadał za polityką, ale tu w grę wchodziła opcja konfliktu separatystycznego. Trzeba było oszacować, czy potencjalny zysk jest wart podejmowanego ryzyka. Czasami lepiej było nie zarobić, by w przyszłości nie stracić więcej. Wybadanie gruntu będzie dla tej sprawy kluczowe. Warto też było pomyśleć o dodatkowych środkach zaradczych.
-Dobra, skupmy się na przygotowaniu. Czego jeszcze udało Ci się o nim dowiedzieć? - Niebezpieczne czy nie, fuszerka nie wchodziła w grę.
- Posiada iskrę. - odparł krótko Corvo. - Podobno jest najszybszym człowiekiem w galaktyce. Nie znamy jednak szczegółów.
-To całkiem ciekawe. - Przyznał Armstrong, by po chwili się zasępić. - Niestety cholernie mało wiemy na jego temat, będzie trzeba ekstrapolować na bazie tych informacji. - W głowie młodego Recollectora zaczynał już formować się plan. - Skoro omawianie wyników twojego wywiadu mamy za sobą, napijmy się na spokojnie. Podróż trochę potrwa, przegadanie planu może zaczekać godzinkę czy dwie. - Rzekł, rozsiadając się wygodniej. Chwila rozmowy przy flaszce z pewnością im nie zaszkodzi.
- Jestem w stanie rozpoznać dobry pomysł, gdy jakiś usłyszę. - skwitował Corvo, polewając wszystkim drugą rundę.
- Uwińmy się z tym, póki mamy czas. - zaśmiał się Jack. - Zdelegalizowali najemnictwo, niedługo mogą zdelegalizować recollectorstwo. - ostrzegł, na co Corvo przytaknął skinieniem głowy, mówiąc:
- Nie wiadomo jak długo sprzedaż broni pozostanie legalna. Możliwe, że niedługo będziecie produkować tylko silniki.
-Zbrojeniówka to za duża część imperialnego rynku, żeby ją ot tak zdelegalizować. - Odparł Silver, choć przeczuwał że jego towarzysze sobie żartują. Jak długo pozostawało coś do podbicia, tak długo broń będzie potrzebna, a Armstrongowie produkowali najlepszą broń w Cesarstwie. Pociągnął łyczek szkockiej i napawał się smakiem. Mógł narzucić spore tempo, bo praktycznie niemożliwym było by się upił, ale wolał korzystać z uroku wolnej chwili. - A jeśli zdelegalizują recollectorstwo, zawsze możemy pracować na czarno. Christinie by się to pewnie spodobało. - Zaśmiał się, wspominając dowódczynię zbrojnych.
- Już sobie wyobrażam: Dziedzic Armstrongów przyłapany na kradzieży artefaktów! - zaśmiał się Jack. - Zgaduję, że gdyby wprowadzili taki ban, to wysłaliby olbrzymią wojskową falę na każdą znaną planetę, przeczesując je od stóp do głów za każdym niebezpiecznym przedmiotem.
- Już kiedyś tak było. - przypomniał Corvo. - Gdy pierwszy raz je odkryto, Cesarstwo wpadło w panikę. Zanim pozwolili na licencjonowane odzyskiwanie, najpierw uzbierali ogromną kolekcję. Potencjalne niebezpieczeństwo artefaktów było głównym powodem, dlaczego Cesarstwo tak bardzo się rozrosło. Cesarzowej chyba wystarczy, skoro delegalizuje najemnictwo. Terytorium zmniejszy się do zasięgu wojsk porządkowych.
Jack spojrzał na Silvera, bawiąc się swoją szklanką. - Gdybyś chciał wyluzować i skupić się na recollectorstwie, po prostu powiedz o tym rodzicom. Jestem pewien, że twoi bracia, siostry czy kuzyni też ogarnęliby biznes, a moglibyśmy wyruszyć na znacznie bardziej szalone przygody.
-Kto bogatemu zabroni, jak mówi stare przysłowie. - Skwitował żart swojego ochroniarza. - Widzisz Jack, tu właśnie jest pies pogrzebany. Stawianie powinności przed zachciankami stanowi jeden z wymogów dorosłości. Im szybciej rodzice zrozumieją, że nie jestem rozkapryszonym dzieciakiem, tylko mężczyzną podejmującym dojrzałe decyzje, tym prędzej przestaną naciskać, żebym zajmował się tym co oni mi zaplanowali. A mniejsza presja z ich strony, oznacza więcej czasu na to, czym chcemy się zajmować, wilk syty i owca cała. - Podsumował swój punkt widzenia. - A co do Cesarzowej... - Spojrzał na Corvo. - Serio byś się spodziewał że jej “wystarczy”? Myślę raczej, że zależy jej na większej kontroli nad Cesarstwem, a najemnicy stanowią element nieprzewidywalny. - Silver mógł nie lubić polityki, ale jeśli nie chciało się wdepnąć w bagno, trzeba było się przynajmniej orientować, a Attano znał bardzo wiele sekretów tego świata.
- Coś w tym jest. Jeżeli uda nam się znaleźć naprawdę drogocenny artefakt, może zejdą ci z tyłka. - zaśmiał się Jack, podstawiając Corvo szklankę pod dolewkę.
- Brak sił najemnych oznacza, że niektóre planety stracą swoją główną siłę wojskową. Mogą spróbować wyłamać się z Cesarstwa, co będzie wręcz smutne. Zauważ jednak, że z każdą zniszczoną planetą, nasza galaktyka się kurczy. Na pewno zadziała to na niekorzyść propagandy, przynajmniej krótkoterminowo. - ocenił.
-A do kogo z płaczem przylecą planety w stanie zagrożenia, które nagle utracą wojsko? - Zapytał retorycznie Armstrong i pociągnął sobie solidny łyk. - Istnieje oczywiście ryzyko utraty części planet, ale taki ruch oznacza umocnienie kontroli nad Cesarstwem. Najemnicy, którzy nie znają innego żywota niż wojskowy zapewne się pozaciągają, by nie stracić jedynego źródła dochodu. Biznes jest biznes. To jak wrogie przejęcie w świecie korporacyjnym, zyskujesz siłę roboczą znacznie mniejszym nakładem środków i czasu, niż by postawić zakład i wyszkolić kadrę od zera. - Ciekawe skąd u kobiet wzięło się przeświadczenie, że faceci podczas picia rozmawiają o dupach i cyckach. Na te tematy znacznie lepiej rozmawiało się bez alkoholu, w przeciwieństwie do mniej przyjemnych jak obowiązki, czy sytuacja geopolityczna. - Jasna cholera, czemu biznes i polityka muszą być do siebie tak podobne? - Silver skrzywił się i podsunął Corvo szklankę, by ten i jemu dolał.
- Korporacja? Cesarstwo? Nie widzę różnicy! - zadeklarował Jack w odpowiedzi. Corvo rozlał nową kolejkę.
- Właściwie mówiąc o wojskach, powinienem cię zawczasu uprzedzić. Nie będę mógł ci towarzyszyć na stacji wojskowej. W tego typu placówkach nie można maskować twarzy. - wyjaśnił.
-Coś w tym jest, instytucje religijne też można było przyrównywać do korporacji. - Przyznał Demon i zakręcił zawartością szklanki by zaciągnąć się aromatem. - Przypomnij mi Corvo, żebym Ci zaprojektował odpowiedni strój maskujący, to wejdziesz ze mną wszędzie. - Uśmiechnął się. Dobrą bazą dla tego pomysłu były retroreflektory, ale wymagało to doszlifowania żeby jakość sprzętu odpowiadała poziomowi użytkownika. Może jakiś holoprojektor, żeby wypuszczać przynęty… Silver potrząsnął głową by nie odpłynąć, wynalazki były jego największą pasją i łatwo go wciągały.
-Przynajmniej wiem, czym będę się zajmował gdy będziemy lecieć na łowy. Dzięki temu podróż nie powinna się dłużyć. - Młody Recollector nie należał do bardzo cierpliwych, więc jakieś zajęcie zawsze pomagało skrócić oczekiwanie
- Mógłbym zmienić twarz, tym czy innym makijarzem...szansa, żeby to sprawdzali, jest niewielka. Po co jednak ryzykować na misji dyplomatycznej? Będziesz czegoś potrzebował, to będę na okręcie.
- Właśnie! Śpij na okręcie, nie bierz kwater! - zauważył Jack. - Nigdy nie wiesz, co się stanie, jak zamieszkasz z wrogiem!
- Dopiero wspomniałem, że to misja dyplomatyczna... - zażenował się Corvo.
-Liczę że uda mi się z ubijaniem interesów zamknąć w jednym dniu. Jakikolwiek motyw ma Tsar, podejrzewam że mu się spieszy. Może nie będzie się dzięki temu zbytnio targował. - Odparł Silver, uśmiechając się pod nosem. Ci dwaj stanowili zabawną mieszankę. - W razie potrzeby zawsze mamy łączność awaryjną. Choć nie sądzę, żeby “pan admirał” chciał zaryzykować nadepnięcie mojej rodzinie na odcisk. - Jego uśmiech zrobił się drapieżny, zadzieranie z Armstrongami źle kończyło się już w czasach ziemskiego średniowiecza, obecnie można było to przyrównać do wyjątkowo brutalnego samobójstwa. Nie przestając się uśmiech, ponownie pociągnął ze szklanki, przez co mało się nie zakrztusił.
-Dobra, bo zaraz się obleję albo pójdzie mi nosem przez te rozmowy. - Zaśmiał się i opróżnił szklankę jednym haustem. - Biorę się za ogarnięcie wytycznych na naszą małą delegację. Dostaniecie wszystko na interfejs. - Pożegnał się. Choć Jack był jego ochroniarzem, na statku nie musiał za nim chodzić krok w krok.

***

Jakiś czas później każdy z członków kadry oficerskiej otrzymał na swój komunikator plan działania, z zaznaczonymi dla siebie zadaniami.
“Czeka nas przeprawa z cesarskim bohaterem (oficjalnie), należy zatem zadbać o oprawę. Panno Vespucci, proszę wyszykować gwardię honorową. Będzie mi Pani towarzyszyć jako jej dowódca, proszę więc zadbać o odpowiedni mundur galowy. To samo tyczy się Ciebie, Jack. Z zapasów okrętowych kwatermistrzostwo ma wybrać paradny rapier i zapakować go w szykowną szkatułkę, niech przygotują też beczkę dobrej whisky. Z racji faktu iż nasz potencjalny kontrahent ma kilka niejasnych punktów w swoim życiorysie, musimy zachować ostrożność. Pozostajemy w stałym kontakcie przez interfejsy sieciowe. Na czas mojej nieobecności, na okręcie dowodzi Kapitan Drystone. Gdyby jakimś sposobem łączność została zerwana, jej słowo jest ostateczne. Corvo, jeśli zdołasz bezpiecznie zhackować ich system komunikacji, prowadź nasłuch, nie chcemy niespodzianek. Panie Drake, na wypadek konieczności szybkiej ewakuacji, proszę wytyczyć kilka potencjalnych tras ucieczki. Panie Holmes, jeśli wyczuje Pan jakieś źródła magii na stacji lub w jej otoczeniu, chcę o tym wiedzieć. Jeśli ktokolwiek zauważy coś, co uzna za niewłaściwe czy niepokojące niech nie waha się dać o tym znać. Pamiętajcie, że nie zatrudniam byle kogo, nie bójcie się działać.”
 
__________________
Also known as Boomy
Recollectors - Ongoing, Gracze: Deadziu, Eleishar
Fiath jest offline