Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 16-03-2019, 20:33   #94
Gryf
 
Gryf's Avatar
 
Reputacja: 1 Gryf ma wspaniałą reputacjęGryf ma wspaniałą reputacjęGryf ma wspaniałą reputacjęGryf ma wspaniałą reputacjęGryf ma wspaniałą reputacjęGryf ma wspaniałą reputacjęGryf ma wspaniałą reputacjęGryf ma wspaniałą reputacjęGryf ma wspaniałą reputacjęGryf ma wspaniałą reputacjęGryf ma wspaniałą reputację
- Potrafisz?

Tito nie odpowiedział. Od razu podszedł do istoty na łóżku by dokładnie się przyjrzeć. Machinalnie sprawdził puls i oddech. Podwinął rękawy swojej czarnej koszuli, ukazując kolejne połacie religijnych tatuaży i przeszedł do stołu przyjrzeć się zestawowi narzędzi.

- Od jak dawna nie żyje? - Spytał tonem jakby "naprawianie" martwych pacjentów.. istot.. mechanicznych dzieci było stałą częścią jego praktyki. W końcu skąd mógł wiedzieć co jest możliwe, a co niemożliwe dla wampira w Krainie Czarów. Nie dowie się póki nie spróbuje.

- Kilka sekund. Zatrzymałem czas. Kradnę go innym. Tak jak tobie. Dzięki temu nie działa krótko.

Przez chwilę rozważał odpowiedź po czym skinął głową.
- Rozumiem. - Przeraziło go, gdy uświadomił sobie, że mówi szczerze. Rozumiał. A przynajmniej tak mu się wydawało. To było niemożliwe wedle wszelkich znanych ludzkości praw fizyki, ale logicznie spójne. - Opowiedz co się stało. Jak powstała... usterka?

- Stworzyłem ją, jak trzeba. Działała... krótką chwilę. A potem, nagle, przestała działać. Mechanizmy są w porządku. Wszystkie zębatki, przekładnie i prowadnice działają, jak powinny. Czy raczej działały. Bo nagle przestały. Więc to problem materii organicznej. A ja jej nie potrafię naprawić.


Przymknął oczy, powoli wypuścił powietrze, a następnie nachylił się nad istotą. Spróbował podejść do tego z otwartym umysłem. To... coś, w jakimś punkcie czasu żyło. Spróbował podejść do tego jak do ludzkiego organizmu, chwilowo w ciemno zakładając że zgodnie z deklaracjami Oszusta narządy zastąpione upiornym mechanizmem działają poprawnie.
Skupił się na żywej tkance w poszukiwaniu jakichkolwiek zmian patologicznych, ran, infekcji, odbarwień. Szczególną uwagę zwracał na miejsca łączenia z mechanicznymi elementami.

- Zanim się... zepsuła. Jak długo działała?

- Krótką chwilę.

Ludzkich części było mało. Układ mechaniczny mimo szalonego wyglądu pomału zaczynał nabierać jakiegoś sensu. Workowate miechy w miejscu płuc, zestaw skomplikowanych ustrojstw z rurkami w miejscu nerek… Stary medyk chyba w końcu dostrzegł coś, co mogło stanowić problem. Dziecko nie miało serca. To, co zostało włożone wyglądało nie tak jak powinno. Mechanizm nie przypominał ludzkiego organu - nie było przedsionków, komór, zastawek. Wszystko było obce i nie takie, jak powinno być. Tito ruchem głowy zaprosił Oszusta bliżej i - niczym mechanik diagnozujący silnik pod maską samochodu - wskazał dziwny mechanizm końcówką skalpela.

- Obawiam się że to nie kwestia usterki, a wady konstrukcyjnej. - Tito przeraził spokojny profesjonalizm we własnym głosie. Zwalczył tą myśl. Ścisły umysł medyka jakby zupełnie się odciął od trzonu świadomości wrzeszczącego, że rozmawiają o kawałku dziecka podpiętego do pieprzonego zegara. - Problemem może być ten element, powinien napędzać cyrkulację krwi i ją natleniać.. nie wygląda jakby do tego służył, co to jest?

- Niwelator bezruchu zwany również niwelatorem bezżycia. Trudno go zbudować. Jeszcze trudniej zamienić czymś innym. Ten egzemplarz jest w pełni sprawny. Powinien działać. Nie wiem, czemu nie działa, ale to nie jest wina niwelatora. To wina ogólne ... czegoś organicznego.

Wielkie oczy, powiększone przez szkła do dwóch czarnych tuneli, spojrzały na Tito.

- Tak, serca. Nie ma go. Powinno być w miejscu gdzie jest ten.. niwelator. Nie wiem co robi to urządzenie, ale organiczna tkanka nie będzie funkcjonować bez cyrkulującej, natlenionej… - coś z nowo obudzonej w Tito natury sprawiło, że przełknął ślinę - krwi.

- Czyli mamże szczęście. Nie dość że trafił mi się mechanik od cielesnych organizmów to jeszcze specjalista od płynów ustrojowych. Nadal jednak sprowadza się to do jednej rzeczy, czy potrafisz naprawić mój konstrukt. Moje dziecię. Tak, aby działało bez niwelatora bezruchu? Tak czy nie?

- Nie wiem. - Odpowiedział Tito zgodnie z prawdą. - Umiem naprawiać organiczne organizmy, rozumiem je, wiem jak działają. Te ze świata.. poza ruinami. - machnął ręką w nieokreślonym kierunku za swoimi plecami. - Twoje dziecię to, jak rozumiem, twoje autorskie dzieło. Unikatowe. W fazie eksperymentów. Jeśli niwelator jest potrzebny do mechanicznej części, możemy spróbować zamontować serce oprócz niego. Stworzyłeś coś jedynego w swoim rodzaju, mogę ci w tym pomóc, ale nie mogę zagwarantować sukcesu.

- Pomoc. Dobrze niechżesz będzie pomoc. Pomoc za pomoc? Tak? Tak to widzisz zegarmistrzu od cielesnych?

Tito w pierwszej chwili zamrugał ze zdziwienia, nie rozumiejąc o co chodzi Oszustowi. Tak zaaferował dziwaczny konstrukt dziecka, że kompletnie zapomniał, po co właściwie przyszedł do jego pracowni. No tak.. Mistrz, Pizzaro, Wąż.. podchody mitycznych sił jakoś przybladły w perspektywie tego co miał przed oczami. A pewnie patrzył na wierzchołek góry lodowej tego szaleństwa. I napotka go na swojej drodze dużo więcej. Koniec końców był tu z ramienia jednej lub dwóch (plan Węża pozostawał dla Tito zagadką) z liczących się w tym wariatkowie sił, i powinien o tym pamiętać.
- Tak. - Odpowiedział spoglądając na rozmówcę.

- Masz że jakiś pomysł?

Oczy, wielkie, bystre i pełne nadziei.

Ale... Ale było w nich coś jeszcze.... jakiś cień.... Coś, co powodowało, że Tito poczuł niepokój w swoim sercu, jeśli jeszcze je miał.

Obraz, tajemniczy schemat na ścianie, drgnął. Koła, zaczynały się obracać. Każde w swoim kierunku i w swoim tempie. Linie falowały, napinały się, zawijały i splątały. Trudno było utrzymać to wzrokiem z drugiej jednak strony jeszcze trudniej było oderwać wzrok od tego zjawiska.

- Tak, Sztuczne serca są do zdobycia, myślę, że potrzebujemy też trochę krwi do transfuzji na rozruch, przyda się też...niech pomyślę... - Tito w końcu pozwolił sobie na kontemplację dziwnego obrazu. Długą chwilę po prostu patrzył w układ kół i linii w milczeniu. - Co to jest? - Spytał w końcu.

- A jak myślisz?

Przechylił głowę i chwilę znów wpatrywał się w milczeniu.
- To… kradnie dla niej czas?

- Brawo. - Zegarmistrz zaklaskał w dłonie, radosny jak dziecko. - To dobra odpowiedź!

Skłamał. Mimo, że Tito cieszył się z tej odpowiedzi, gdzieś w głębi serca czuł, że Oszust nie powie mu prawdy. Nie wyjawi czemu ma służyć ten schemat.

- No dobrze, Zegarmistrzu, zdobyłeś pomocnika. To co tu robisz mnie fascynuje... chyba bardziej niż powinno, ale miałbym czystszy umysł, gdybym wywiązał się z części zobowiązań, które sprowadziły mnie do twojego warsztatu. Czy możesz mi jakoś pomóc w sprawie el Sombre?

Uśmiech, który Oszust posłał Tito był czymś, co ewidentnie kończyło rozmowę.
 
__________________
Show must go on!

Ostatnio edytowane przez Gryf : 16-03-2019 o 20:41.
Gryf jest offline