Wątek: Hekaton
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 20-03-2019, 03:02   #3
Amduat
 
Amduat's Avatar
 
Reputacja: 1 Amduat ma wspaniałą reputacjęAmduat ma wspaniałą reputacjęAmduat ma wspaniałą reputacjęAmduat ma wspaniałą reputacjęAmduat ma wspaniałą reputacjęAmduat ma wspaniałą reputacjęAmduat ma wspaniałą reputacjęAmduat ma wspaniałą reputacjęAmduat ma wspaniałą reputacjęAmduat ma wspaniałą reputacjęAmduat ma wspaniałą reputację
Silje musiała mieć podobne uczucia i punkt widzenia jak Pinky bo pocałowała i ściskała ją z wzajemnością. A, że obok była twarz jej kolejnej żony no to z nią zrobiła to samo. Potem zaczęła dzwonić. No i chyba trochę podniosła głos bo zaczynając od swoich dwóch połówek a na reszcie klubu kończąc to inaczej się nie dało. No i dlatego obie z Rikke słyszały jak trochę wkurzonym a trochę zirytowanym głosem zapewnia kogoś, że jej i Pinky jutro nie będzie bo biorą chorobowę bo mają wieczór panieński, ślub i się żenią no więc wesele robią. Chwilę się z kimś tam użerała z nocnego dyżuru i dopiero Rikke wtrąciła względnie przytomnie, że może powinna użyć imienia i nazwiska a nie “ja” i “Pinky”. O dziwo pomogło.

Akurat wróciła do nich blondyna zza baru. Postawiła cztery kieliszki i napełniła je.
- No to wasze zdrowie! Za nowożeńców bez brzydkich połówek! - zaśmiała się wesoło wznosząc toast za nową trzyosobową parę młodą. - Załatwiłam sobie wolne. Dziewczynki i kisiel będą. DJ też przyjedzie. Co tam, raz się żyje nie? - zaśmiała się znowu wesoło gdy widocznie szok poznawczy jej ustępował zastąpiony zaproszeniem do tej wyjątkowej imprezy.
- Michael zaraz przyjdzie. Jest w innej sali ale już mu streściłam o co chodzi. - blondyna zwróciła się do kobiety z różowymi włosami uśmiechając się do niej ciepło i życzliwie.

- A właśnie! Dobrze, bo chciałam… no Michaela. Możesz go zawołać? Jest dzisiaj? Michael? - Eden zasypała barmankę pytaniami, przechylając swój kieliszek prawie bez rozlewania. W tym tempie powinna się wspomóc żeby nie paść. - Właśnie… hajtnęłyśmy się, wiesz Jo? - rozpromieniła się, machając ręką z obrączkami i pokazując na dwie żony - Zostaniesz naszą druhną? Szukamy druhny… - popatrzyła pytająco na Silje i jej holofon. Coś jej drgnęło w głowie. No tak, miała zadzwonić! Wyjęła swój komunikator, wybierając odpowiedni numer.
- Cicho tam, dzwonię! - upomniała kogoś za plecami, płynnymi ruchami węża ponownie patrząc na wyświetlane holo połączenia.

- No pewnie, że zostanę waszą druhną. Obraziłabym jakbyście mnie nie wzięły. Tylko cholera nie spodziewałam się, że pohajtacie się wszystkie na raz i to ze sobą! - roześmiała się barmanka i pochyliła się nad barem aby uściskać wszystkie trzy panny młode. No a potem towarzystwo nieco się uspokoiło bo Pinky miała dzwonić do swojego przybranego ojca. Odebrał prawie od razu, czekała może dwa lub trzy sygnały. Trochę nie była pewna. A może to był jeden tylko taki pogłos iii…

- Cześć Eden. Co słychać kochanie? Stało się coś? - w słuchawce rozległ się zdecydowany męski głos. Poważny jak zwykle. I chyba trochę zaniepokojony, że dzwoni do niego koło północy. Dziewczyny zamilkły też ciekawe jak potoczy się rozmowa.

- Heeeeej! Wiesz że cię kocham, no nie? Lepiej ci bez włosów, nie słuchaj co tam pieprzy Alison, nie zna się. Dzwonię, żebyś się pierwszy dowiedział! - zaczęła bełkotać z pijacką szczerością, grzebiąc w holo aby ustawić połączenie z obrazem. Dała dziewczynom znak żeby się zbliżyły i wlazły w kadr - Dor… tato, ochajtałam się! - wypaliła, tryskając szczęściem i na zmianę obejmując siedzące obok kobiety, albo pokazując ze śmiechem obrączki na dłoni - To moje żony! Jo ze Styxu jest druhną i właśnie lecimy na wesele! Będą fajerwerki i walki w kisielu! I alpaka! Sijle załatwi! Kocham cię! - powtórzyła radośnie.

Jako stary wojskowy i facet co niejedno już przeżył i wiele widział, nawet jeśli liczyć tylko stresujące lub zaskakujące rzeczy to stary van Nispen okazał się być bardzo opanowanym człowiekiem. Chociaż też jakoś tak dziwnie mu brwi skoczyły do góry, zamrugał oczami i lekko przechylił głowę jakby nie był pewny czy dobrze zrozumiał albo usłyszał.
- Też cię kocham Eden. Cieszę się, że jesteś szczęśliwa. Pozdrów dziewczęta. Porozmawiamy jutro. - odparł całkiem spokojnie gdy reszta żon Eden pomachała mu słodko do ekranu śląc mu całusy i okrzyki zachęty do właściwie nie wiadomo czego ale na pewno czegoś zdrożnego.

- Ej, jesteś całkiem niczego sobie! Kręcą mnie starsi faceci! - Rikke zapiszczała radośnie oświadczając bez żenady do tego machania rączką.

- No co ty! Przecież teraz to rodzina! Teść i w ogóle. - Silje ofuknęła ją szybki trzaskając się w czoło jako poradę co powinna i sobie zaserwować szarowłosa.

- Porozmawiamy jutro. Dobranoc. Kocham cię Eden. - ekran zgasł a wraz z nim twarz starszego mężczyzny.

Pinky schowała telefon do kieszeni, mając poczucie dobrze spełnionego obowiązku. Poinformowała rodzinę, nikt nie padł trupem ani nie krzyczał. Żadnych rozkazów powrotu do domu, łóżka. Oddziału antyterrorystów pukających przez dach…
- Biedak… - westchnęła w nagłym przypływie smutku i popatrzyła załzawionymi oczami na towarzyszki - Myśli że do jutra wytrzeźwieję… a to raczej niewykonalne. Myślicie że jestem złą córką? Wyrodną? - zarzuciła je nowymi pytaniami, łapiąc alkoholowego doła.

- Złe, wyrodne córki nie zadają takich pytań. - zauważyła najtrzeźwiejsza z nich czyli blondwłosa druhna. Obie żony Eden poparły ją kiwaniem głów i odpowiednimi pomrukami.

- Ej a jak to będzie teraz? Jak jakaś z nas się z kimś prześpi to to już będzie zdrada? Bo wiecie no ja regularnie z kimś sypiam. - Rikke zafrapował inny element filozoficzny ich nowego statusu. Pozostałe twarze też się skoncentrowały na tym dylemacie moralnym.

- A czekajcie… A jak się we trzy z kimś prześpimy? To to będzie zdrada małżeńska? - Silje też złapała bakcyla i rozwinęła ten element jaki w klasycznych związkach wydawał się prosty i oczywisty a tutaj, jak tak sobie siedziały w swoim ulubionym klubie, z ulubioną kelnerką a teraz i druhną to się to wcale po tylu kolejkach takie oczywiste nie wydawało.

- A jak on tam gadał o tej wierności? Było coś? Bo chyba to przegapiłam… - Rikke znalazła nowy element który mógł je wybawić z tych dylematów ale akurat jak na złość nie mogła go sobie przypomnieć.

- Zróbmy sobie karty lojalnościowe - Eden uspokojona że jednak nie jest z nią tak najgorzej w kwestiach rodzinnych, skupiła się na nowym zagadnieniu. Dość problematycznym - Na pieczątki. Zmywanie garów, robienie zakupów, przyniesienie czekolady na początku okresu i inne to jedna pieczątka. Przy zebraniu sześciu można sobie pozwolić na przespanie się z kimś innym i to nie będzie zdrada. Poza tym zostaje nam stwierdzić, że żyjemy w otwartym związku i póki żadna nie podpierdala drugiej żelków spod poduszki, ani nie nadpisuje starych save’ów tylko robi nowe sloty...jesteśmy wyrozumiałe. - skrzywiła się, żeby łatwiej zebrać myśli - Oooo… wiem! Prześpijmy się z Michaelem we trzy to zobaczymy jak to działa… właśnie. Mickey. - zmarszczyła czoło. Coś jej świtało że go potrzebowała - Ej Jole, jest dziś Michael? I weź nam polej, bo coś sucho tutaj. Gardło drapie… i hajtnęłyśmy się! We trzy! - znowu pokazała obrączki - Zostaniesz naszą druhną?

- Zostanę. A Michael zaraz przyjdzie.
- blondyna z pogodnym uśmiechem zaczęła rozlewać kolejną kolejkę.

- Wszystkie się z nim prześpimy? - Rikke wyglądała na zafascynowaną pomysłem Pinky. Tym konkretnym i z tymi otwartymi związkami i kartami i całą resztą.

- Wiem! Wiem co zrobimy! To będzie dobre! - Silje z radochy uderzyła dłonią w stół i przykuła uwagę swoich towarzyszek. - Pinky jest jedną z nas trzech i wnosi Michaela do puli, tak? - zapytała rozglądając się po reszcie twarzy.
- No i to jest ekstra! Ale nas jest trzy! No to niech każda z nas wniesie kogoś do puli! Ale deal! Wszystkie musimy się na tą osobę zgodzić a potem wszystkie musimy się z tą osobą przespać! W końcu to nasza noc poślubna! - hakerka przedstawiła swój pomysł swoim towarzyszkom i czekała z rozpromienionym wzrokiem.

Eden osuszyła kielona i odstawiając go z hukiem na blat, przetarła usta ręką. Popatrzyła po dziewczynach z bardzo niewyraźną miną.
- Chyba powinnam zadzwonić do taty, powiedzieć mu że zmieniłam stan cywilny - westchnęła i pokręciła głową. Zaraz, na wszystko przyjdzie czas - Co robię z Michaelem? - popatrzyła podejrzliwie, a wtedy nagle doznała olśnienia.
- No tak! Muszę z nim pogadać, ale nie pamiętam dlaczego. To ważne, zaraz sobie przypomnę - wymamrotała i potrząsnęła głową - Chcecie z nim spać? Spoko, jest w porządku. Sprawdzony, do polecenia. A wy? Jako żony musimy być równe i się słuchać wzajemnie. - czknęła - Dbać o potrzeby.

- Przed chwilą do niego dzwoniłaś. Już wie. Mówił, że cię kocha i pogadacie jutro.
- barmanka delikatnie przypomniała Pinky, a jej żony pokiwały głowami na potwierdzenie słów.

- A z Michaelem miałaś pogadać, żeby zaciągnąć go do naszego łóżka. - Rikke podpowiedziała Eden i znów pozostałe dwie głowy potwierdziły tą informację. - I dla mnie on jest spoko. Nie ruszałam go bo widziałam, że kręcicie do siebie miętę a nie jestem jakimś pustakiem. - zaśmiała się szarowłosa.

- No mnie też on leży. - Silje zgodziła się bez zastrzeżeń. - A jak wam leży nasza druhna? Bo mnie bardzo. - zapytała kładąc dłoń na barku barmanki i trudno było powiedzieć czy ten gest czy słowa zaskoczyły jej ex bardziej.

- To czyli jak się zgodzicie to będę musiała się przespać z całą waszą trójką? - blondynka gdy ochłonęła uśmiechnęła się chcąc się upewnić czy właściwie ogarnia co trzeba. Obie żony Pinky zgodziły się bez zastrzeżeń promieniując szczęściem, radością i rosnącym poziomem ekscytacji.

- Skoro Silje tak mówi to ja w to wchodzę - van Nispen oparła się na hakerce, śląc jej wdzięczne spojrzenie pełne miłości - To nasz mózg, więc na pewno się zna i wie co mówi. Jak Rikke na alkoholach lub prochach - posłała całusa drugiej dziewczynie. - To co, kogo nam sprzedasz kochanie? Tylko nie tego twojego… jak mu tam - wymamrotała, machając zbywająco ręką - Nie żebym go nie lubiła, bo lubię. Spoko koleś, gość… no i też łysawy jak mój Zgredzik i… no tak, dzwoniłam do niego. A gdzie Mickey? - na koniec popatrzyła na barmankę.

- Cholera a myślałam, że to będzie kolejny, upierdliwy wieczór w środku tygodnia. - barmanka roześmiała się aż odrzuciła głowę do tyłu. Wyglądało na to, że dogadują się świetnie i nadają na tych samych falach.

- No a to ja myślę, że ekipa od fajerwerków powinna się sprawdzić nie tylko przy fajerwerkach. - Rikke uśmiechnęła się do swoich myśli i zaczęła coś przeglądać na swoim holo. W końcu zatrzymała i na ekranie pojawiła się wybrana twarz.

- Mnie pasuje. - zgodziła się hakerka wspaniałomyślnym tonem i krótkim lustrowaniu zdjęcia. Potem spojrzała w stronę baru bo tam pojawiła się nowa, tym razem męska postać. Michael stanął obok blond koleżanki z pracy i rozejrzał się z zaciekawieniem po rozpalonych twarzach i mokrych spojrzeniach.

- Cześć laski. Co za heca z tym ślubem? W co się bawicie tym razem? - zapytał z zaciekawieniem.

- Mickey! - radosny krzyk Eden przebił się przez barowy hałas. Wygięła się ponad barem próbując go objąć. Szukała go, miała prosić Jo aby go zawołała, a ten sam przylazł. To był jej szczęśliwy dzień! - Gdzie byłeś?! Szukałam cię! Hajtnęłyśmy się we trzy! A Szlauch miał kutasa w mordzie!

- He, he… eee… co? -
klubowy ochroniarz zamarł z ostrożnie zdziwioną miną aby dać znać, że dyskusja toczy się dla niego troszkę za szybkim i obcym dla niego slangiem.
Dał się objąć Eden i ją też cmoknął w policzek i objął na przywitanie jak to między dobrymi przyjaciółmi bywało. W rozmowę wtrąciły się inne dziewczyny.

- No tak jak Pinky mówi, pohajtałyśmy się właśnie! - Silje roześmiała się radośnie i na dowód wyciągnęła dłoń z ratuszową obrączką.

- No! I jesteś zaproszony na wesele! Będziemy się ruchać! - Rikke również wyciągnęła swoją dłoń aby pokazać bliźniaczą obrączkę. Hakerka energicznie pokiwała głową potwierdzając słowa kumpel.

- No to fajnie. Naprawdę. Gratuluję i w ogóle. - Michael skrzywił się nieco patrząc na te podstawione rączki z obrączkami jakie świadczyły, że ktoś tu jednak rzeczywiście się ohajtał. Ale jeszcze bardziej miał minę jakby nie nadążał za tym co tu się wyrabia.

- No tak! Bo ja wybrałam Jo, Rikke tam ma na fotce a Pinky wybrała ciebie. I wiesz mamy deal, że to noc poślubna to się nie odmawia więc no rozumiesz, nie mogłyśmy odmówić Pinky by się z tobą bzyknąć. - Silje pokiwała dredami radośnie wtajemniczając ochroniarza jak to ma być z tym ślubem, nocą poślubną i całą resztą imprezy.

- No! I dlatego zaraz się wszyscy zawijamy do Pinky i robimy tam imprezę. Ja załatwiłam już sztuczne ognie a Silje lamę. - szarowłosa bez żenady objaśniała kolejne punkty imprezy na co dziewczyny zgodnie kiwały głowami.

- Eee… lamę? Eee… - ochroniarz wyglądał jakby w końcu się poddał i słów mu zabrakło co tu można jeszcze powiedzieć. Patrzył po otaczających go kobiecych twarzach jakby liczył, że któraś wreszcie zacznie mówić coś rozsądniejszego.

- Alpakę. Aaaaalpaaaakę - Pinky przewróciła oczami, bardzo powoli powtarzając o co chodzi. Czknęła, zatoczyła się trochę w bok i wylądowała hakerce na kolanach. Popatrzyła na nią, uśmiechnęła się i odgarnęła jej dredy na plecy nim wróciła do reszty.
-Alpaka to nie lama - powtórzyła dość istotną informację i zaśmiała się trochę zażenowana. Świetnie, w teorii poproszenie kogoś tak publicznie aby poszedł do łóżka było czymś z czym nie wyskakiwała przy świadkach.
- Lama ma długie uszy i podłużny pysk. Z kolei narząd słuchu u alpaki jest krótki i przypomina nieco ten występujący u owcy, podobnie jak zaokrąglony pyszczek. Lama jest wyższa i osiąga około 1,5 metra wysokości. Wyróżnia się smukłą sylwetką i cięższą wagą. Wełna alpaki jest jednowarstwowa i bardziej miękka od runa lamy, która posiada dwie warstwy owłosienia. Zwierzęta różnią się także usposobieniem. Chciałbyś się z nami… pójdziesz ze mną i dziewczynami do łóżka, Mickey? - spytała tym samym tonem którym wygłaszała wykład. - Każda kogoś wybiera, ja zaproponowałam ciebie. Bo każda kogoś wybiera, a jesteśmy trzy. Dziś noc poślubna, nie odmawia się nam - zaczęła energicznie pokazywać na siebie i żony.

- Eee… - Mickey chyba próbował się ogarnąć. Przymknął na chwilę oczy, odchrząknął, przełknął ślinę, pomasował sobie nasadę nosa i w końcu otworzył oczy i popatrzył na wielopartnerskie małżeństwo. Żony Eden popatrzyły na niego równie zachęcająco co wyczekująco tak samo jak ona. Więc tutaj nie doczekał się pomocy. Spojrzał więc na blondwłosą koleżankę z pracy.

- No co? Nie chcesz sobie zaliczyć tylu lasek za jednym zamachem? - zapytała wesoło uśmiechnięta Jo wzruszając do tego ramionami jakby wybór był jasny i oczywisty.

- Cóż… w sumie… skoro tak stawiacie sprawę… no czemu nie? Tylko no wiecie, zaskoczyłyście mnie. Nic nie mówiłyście wcześniej, że chcecie się ze sobą hajtnąć i w ogóle. Myślałem, że Jo sobie jaja robi jak mi powiedziała co jest grane. - ochroniarz wreszcie się odetkał i zaczął mówić płynniej i sensowniej. Widocznie chciał jakoś wytłumaczyć swoją chwilową utratę mowy i inne takie.

- Nie przejmuj się, też nie wiedziałyśmy. Balowałyśmy u mnie i tak jakoś samo wyszło - Eden machnięciem ręki zbyła temat, pokazując że blondyn ma się nie przejmować pierdołami . Miała nawijać dalej, ale zastygła, przyglądając mu się czujnie.
- Michael… no tak. Racja - zaczęła bełkotać z zastanowieniem, patrząc na Rikke i pokazując go szklanką - To Mickey… - wróciła do poprzedniego obiektu obserwacji - Już pamiętam. Mój holodysk z filmami! - końcówkę dodała z ulgą, wreszcie rozwiązując zagadkę po co był jej potrzebny akurat ten facet.

- Ta, pewnie, holodysk, właśnie po to był ci ten misiek potrzebny, mhm… - hakerka ironicznie pokiwała głową z zielono czarnymi dredami czule obejmując Pinky i zerkając na nią z rozbawieniem. Reszta towarzystwa też chyba widziała sprawy podobnie ale wszyscy zdawali się podchodzić do tego z humorem.

- Spadamy z tej budy! Bo wszyscy się zjadą do Pinky a Pinky i nas nie będzie! - zawołała Rikke mobilizując wreszcie towarzystwo do pośpiesznej ewakuacji z lokalu i powrotu imprezy, tym razem jako nocy poślubnej, do domu Pinky.

- Zgrałam mu parę filmów bo prosił, na dysk. Z roboty. - przyszła gospodyni tłumaczyła z pijackim zacięciem skomplikowane detale sprawy, idąc do wyjścia. A raczej ją ciągnięto - Nie miałam innego pod ręką, do poniedziałku muszę go mieć. Do pracy, nie pójdę tam bez notatek i dokumentacji. To ważny dysk, a jak akurat Mickey tu jest… i spytałam. Bo tam mam notatki, na dysku. Ale i filmy… - nawijała byle wytłumaczyć że wcale nie chodziło o nic zdrożnego, jedynie o dobro naukowe. Zamknęła się, kiedy wytoczyli się na powierzchnię i im oczom ukazała się panorama miasta - jeden z tych plusów umiejscowienia Styxu na wzniesieniu.

I Mickey, i żony, i świadkowa wspólnie ciągnęli i radośnie przyjmowali tłumaczenia zafrasowanej kumpeli i żony. Zmieścili się w jakąś furgonetkową taxi i wewnątrz zrobiło się i przyjemnie, i rodzinnie, i imprezowo. Rikke coś zawzięcie tłumaczyła, że muszą się z kimś bzykać we trzy bo przecież inaczej to by zdrada była a Silje ją szybko poparła dodając, że przecież ustaliły, że mają otwarty związek i przecież nie będą się nawzajem niewolić. Wspólnie nawet wpadli na genialny pomysł, że skoro Pinky jest teraz ohajtana, czyli żonata, to przecież nie można rozdzielać rodzin! Może ją przydzielą gdzieś na Hekatonie? Albo chociaż przyznają jakieś rozłąkowe. Gdy już dojeżdżali do domu Pinky sprawa była już tak zaawansowana, że Silje stwierdziła, że właściwie to hakerem znaczy informatykiem to może być właściwie wszędzie i na Heku jej aż tak nie zależy. Rikke była w rozterce ale wybawiło ją trzaśnięcie drzwi gdy trzeba było wysiadać.

Razem odstawili rytuał otwierania drzwi, rozbrajania alarmów i ładowania na teren posesji. Było już po północy, światła wewnątrz osiedla przygaszono, dzięki czemu miało się wrażenie że zapada prawdziwa, gwiaździsta noc. Holo gwiazd też wyświetlano na kopule. Pełen klimat, inny niż wiecznie szare niebo nad miastem. Całą grupą wtoczyli się na taras, a potem do domu. Zanim zniknęli Eden pomachała jeszcze sąsiadom przyglądającym się im z domu obok. Profesjonalnie, zza zasłonki.
- Chyba się rozbijemy na dole - mruknęła, rozglądając się po sporym hallu zakończonym salonem z aneksem kuchennym. Po bokach były dwie łazienki i duży pokój telewizyjny z wyjściem na zewnątrz. Lepsza opcja niż ktoś obcy rzygający w jej prywatnej sypialni.
- Góra zostanie dla nas, jakby ktoś… no te poślubne klimaty. Będzie spokój - prawie nie czerwieniejąc wywaliła szybko pomysł - Ale basen z kisielem na patio… i napijmy się czegoś - chciała powiedzieć co innego, ale trzeźwiała więc kiedy zerknęła na towarzyszącego im blondyna zrobiło się jej głupio.

- Tak jest, napijmy się! - towarzystwo raźno podchwyciło pomysł gospodyni. Wszyscy już chyba u niej byli przy tej czy innej okazji to i każdy się czuł względnie jak u siebie. Szkło i promile zaczęło wesoło brzękać, zaczęły się kolejne śmiechy, życzenia, toasty, żarty. Ktoś odpalił skądeś muzę i impreza zaczęła się na całego. Gdzieś zadzwonił dzwonek i po chwili zorientowali się, że to dostawa. Miała pójść tylko Pinky ale jakoś poszła większość gromadki. Trochę afery było z tym aby wnieść i rozstawić ten przenośny brodzik z kisielem i dziewczynkami. Ale przez to impreza przeniosła się do ogrodu no ale była przyjemna i ciepła noc poza tym towarzystwo było już nieźle rozgrzane i promilami i sobą nawzajem. Dwa klubowe kociaki zaczęły się przygotowywać do zapasów w brodziku gdy okazało się, że przyjechał kumpel Rikke z baterią sztucznych ogni. Nowy kolega też zawitał do ogrodu, dostał swoje szkło na początek i mógł zacząć przygotowywać swoje piromańskie dzieło. Zanim skończył dziewczyny zaczęły się wdzięcznie wdzięczyć na tym prywatnym pokazie dla niewielu gości zanim weszły do brodzika aby stoczyć emocjonującą i jakże widowiskową walkę. Przyjechał też jakiś kurier którego przyjęła Silje. Przyniosła małe pudełko które szybko rozpakowała i rozstawiła na ziemi. I była! Cyberlama! Jak żywa! A jaka skoczna! Skakała po całej okolicy, nawet po dachu i pionowych ścianach!

Pinky wolała nie myśleć ile kosztowało kupno cybernetycznego zwierzaka. Co z tego że nie było alpaką. To tylko drobnostka!
- Nazwijmy ją Beton! - dziewczynie udało się powiedzieć gdzieś między salwami śmiechu. Nie szło nadążyć z tym co działo się wokoło.
- Kto jeszcze nie całował panien młodych?! - krzyczała, machając kubkiem i rozlewając drinka. Zostawało dać się porwać chaosowi, pić wciskane do rąk kubki alkoholi, śmiać się, tańczyć i obserwować migające nad głowami fajerwerki. Dźwięk nie zgrywał się jej z obrazem, coraz trudniej szło utrzymać pion, trzymała się przyjaciółek, wieszając się na nich aby nie zaliczyć gleby.
Do tego w niebo wystrzeliły pierwsze fajerwerki. Eden patrzyła na nie, chyba nawet Mickey ją przytrzymywał, gdy piła kolejnego shota i jeszcze jednego.
Aż w pewnej chwili nie zorientowała się nawet, kiedy szpula w jej głowie uległa awarii i jej film się urwał.

 
__________________
Coca-Cola, sometimes WAR
Amduat jest offline