Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 24-03-2019, 15:15   #27
Koime
 
Koime's Avatar
 
Reputacja: 1 Koime ma wspaniałą reputacjęKoime ma wspaniałą reputacjęKoime ma wspaniałą reputacjęKoime ma wspaniałą reputacjęKoime ma wspaniałą reputacjęKoime ma wspaniałą reputacjęKoime ma wspaniałą reputacjęKoime ma wspaniałą reputacjęKoime ma wspaniałą reputacjęKoime ma wspaniałą reputacjęKoime ma wspaniałą reputację
obliczu niebezpieczeństwa elf nie miał innego wyboru jak tylko szybko dojść do siebie po niespodziewanym uderzeniu w swój umysł. Ze zgrozą zauważył, że coraz więcej roślin budzi się do życia. Wtem usłyszeli wystraszone krzyki Iskierki i Szeptu.
Mistyk z podziwem patrzył jak Dzierlatka bez wahania ryzykuje swe życie by pobiec sprawdzić czy dwójce za domem nic nie zagraża.
Tym bardziej musiał dopilnować by nic jej się nie stało.
Cienias! Mroczek! Potrzebuję was chłopaki! – zawołał używając swych mocy, by przyzwać dwóch wiernych przyjaciół.
Gdy dziewczyna zniknęła za krawędzią budynku, za jej plecami pojawiły się dwie mroczne sylwetki, blokując drogę zbliżającym się do niej ożywionym roślinom.

pierwszej chwili przestraszony muł stanął jak wryty, na widok poruszających się, zębatych warzyw.
Co się tu do koryta wyprawia?! Przecież to rośliny są po to by je jeść, a nie na odwrót.
Czy to mogła być zemsta na Khelbenie, za zjedzenie któregoś z ich kuzynów?
Bez znaczenia! Już nie z takimi jak te okazy dawał sobie radę.
Już miał się na bohatersko rzucić na smakowitych adwersarzy, gdy w głowie zwierzęcia pojawiły się myśli jego pana. Była to obietnica, że jeśli tylko podąży za tą wesołą dwunogą, ta da mu mnóstwo marchewek do schrupania prosto z pola.
Cóż, każdy ma swoją rolę do odegrania w drużynie.
Niech dwunodzy zajmą się dyniami - Khelben weźmie na siebie marchewki!
Niestety jedna przerośnięta roślinka rzuciła się na niego, blokując tym samym drogę do smakołyków. Co więcej inne potwory były na tyle bezczelne by zaatakować tę śliczną klacz.
TEGO JUŻ BYŁO ZA WIELE!
Wiedziony pierwotną furią wierzgnął kopytami prosto w mięsiste cielsko najbliższego napastnika, rozbryzgując go na kawałki.

okół Neff’a szalało istne piekło, a jego towarzysze atakowani byli ze wszystkich stron. Ataki przyzwanych cieni nie wyrządzały dyniowym monstrom żadnej krzywdy, więc Cienias i Mroczek mogli jedynie starać się odciągać ich uwagę. Sam elf zaś zasypywał dynie ciągłymi telepatycznymi atakami, starając się zamieniać w miazgę jaźń, którą rośliny były obdarzone.
”Musimy stąd jak najszybciej uciec”. Czuł jak krople potu spływały mu po czole. Nie był w stanie wymyślić żadnego lepszego wyjścia z tej sytuacji.
Po pewnym czasie, który dla mistyka wydawał się wiecznością, sytuacja wyglądała na tyle dobrze, że ucieczka z tego bałaganu wydawała się być na wyciągnięciu ręki. Już miał zamiar biec za dziewczynami, które właśnie opuściły chatę, gdy ściana obok niego eksplodowała.
Dochodząc do siebie czuł potworny ból, a w głowie słyszał jedynie głuchy szum. Przed sobą miał tą paskudną, kolosalną dynię, przed którą uciekali. Nie to jednak przykuło uwagę elfa. Wydał z siebie rozpaczliwy lament, widząc jak jego wierny wierzchowiec, leży przebity złamaną belką. Rozgarniał gruz starając się do niego podbiec, lecz coś usilnie ciągnęło go za nogę w przeciwną stronę. Chciał jeszcze przekazać mu mentalnie, że wszystko będzie dobrze. Że nie ma się czym martwić. Niestety w pustym wzroku Khelbena nie było już ani odrobiny życia, która pozwoliłoby na telepatyczny kontakt...

eff niczym we śnie podążał za resztą grupy. Kurz piekł go w oczy, a mięśnie bolały. Wiedział że najbardziej odpowiednią w tej chwili reakcją powinien być wrzask gniewu i frustracji, ale jedynym co mógł z siebie wydusić był cichy śmiech pod nosem...

Krwawa scena, ukazująca zmasakrowane ciało Drwala, sprowadziła elfa na ziemię. Neff stracił kolejnego towarzysza przez swoją bezsilność.

Podczas gdy inni stali w szoku, lub rozglądali się w poszukiwaniu zagrożenia, podbiegł do ciała by móc dowiedzieć się nieco więcej o tym co tu zaszło. Widok pozostałości po mężczyźnie był okropny. Nigdzie nie dostrzegł też odciętej głowy. Ostatecznie sprawdził czy zmarły pozostawił po sobie coś, co mogłoby im się jeszcze przydać. Drwal z pewnością chciałby im wyświadczyć tę ostatnią przysługę. Jedynym jednak co udało mu się znaleźć był standardowy ekwipunek oraz srebrny wisior z symbolem Pana Poranka.
Mistyk zabrał ze sobą mały toporek, który mężczyzna trzymał za pasem, racje podróżne, oraz ów wisior. Być może uda się znaleźć kogoś z jego rodziny, by przekazać jak dzielnie walczył z potworami.

W ciszy udał się za resztą grupy w poszukiwaniu jakiegokolwiek bezpiecznego schronienia w tym przeklętym miejscu.

 

Ostatnio edytowane przez Koime : 24-03-2019 o 21:31.
Koime jest offline