- Znać się tyle lepiej, że wiedzieć, że on teraz w rękach bogów - wymamrotała murzynka na widok ran odniesionych przez Thoera - I cuchnie złym mzimu.
Jedyne co była w stanie zrobić, to ocenić, że najgorszą raną była ta ostatnia zadana mieczem. Ta w każdym razie najbardziej krwawiła. Wzięła od Gmanagha przygotowane na szybce i z poświęceniem koszuli bandaże - Nie czeka! Pomoże zdjąć z niego metal!
Pośpieszyła Cedmona i gdy legionista był już pozbawiony loriki, przewiązała rany na tyle na ile umiała. - Uciska. O tak. I po pysku go pierze. Żeby nie spał.
Rozejrzała się dookoła i ponownie wciągnęła powietrze głęboko w nozdrza po czym zaczęła roztrącać okoliczne chaszcze. Po długiej chwili znalazła takie liście, które były najbardziej aromatyczne i wgryzające się w płuca. Przystawiła Thoerowi pod nos. - A teraz żołnierz nie umierać - warknęła na legionistę - A jak umrzeć, to my Cedmon w nogi. Bo do nas zły trup się przyplątać...
__________________ "Beer is proof that God loves us and wants us to be happy"
Benjamin Franklin |