Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 26-03-2019, 09:22   #28
Morfik
 
Morfik's Avatar
 
Reputacja: 1 Morfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputację
a cholerę mu to wszystko było. Trzeba było zostać w pierwszej lepszej karczmie, zapić się na śmierć i może wtedy, w końcu, zaznał by świętego spokoju. Niestety, wymyślił sobie, że odszuka swoją dawną ukochaną, która zamieszkała w miasteczku zapomnianym przez bogów. I proszę bardzo, jaki to odniosło skutek. Stał po środku całkowicie wymarłego miasta, atakowały go krwiożercze dynie, a na dodatek bardzo mocno krwawił z rany, jaką zadał mu ten stwór.

Oczywiście na to wszystko, kto był pierwszą osobą, która ruszyła mu na pomoc? Oczywiście Hanah, kobieta, która nie odpuści mu już chyba do końca przygody w Złotym Łanie i na pewno nie pozwoli mu tak łatwo umrzeć. Szanse na to, że jego ukochana wciąż jest żywa, spadły do zera, więc już w sumie nic nie trzyma go na tym łez padole. Jeżeli dojdzie do następnej walki, będzie musiał trzymać się z dala od Hanah, żeby ta znowu nie próbowała go ratować. Umrze i będzie miał święty spokój, taki był plan…



yglądało na to, że walka powoli dobiegała do końca. Wydawało się, że uda im się wyjść cało z całego tego zamieszania, ale w momencie, gdy pojawiła się gigantyczna dynia, rzygająca na wszystkich jakąś dziwną substancją, postanowili, że muszą opuścić pole bitwy w zorganizowanych pośpiechu.

Delran, co chwila musiał przecierać oczy, do których napływała krew z rany, ledwo mógł złapać oddech. Kompletnie wyszedł z wprawy, jeżeli chodzi o takie sytuacje. Ciężko nawet powiedzieć, kiedy ostatni raz brał udział w takiej walce. Czuł dosłownie, każdy mięsień swojego ciała. Jeszcze dziesięć lat temu, sam rzuciłby się na tego kolosa i najpewniej by go pokonał, ale teraz… Totalny wrak człowieka zniszczonego przez alkohol. Proza życia…


akimś cudem, udało im się dobiec do świątyni, znajdującej się na centralnym placu tej mieściny. Walka, a do tego szybko bieg, tego było już za dużo dla Delrana. Miał nadzieję, na krótki odpoczynek jak już będą w środku, ale niestety, te cholerne drzwi ani drgnęły. Delran zaśmiał się tylko pod nosem i usiadł na ziemi. Nie zamierzał się szarpać z drzwiami, a na dalszą ucieczkę nie miał już sił. Niech młodzi teraz kombinują, jak dostać się do środka.
 
Morfik jest offline