Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 30-03-2019, 02:03   #246
Marrrt
 
Marrrt's Avatar
 
Reputacja: 1 Marrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputację
Murzynka nie widziała co legionista zrobił z pałacowymi strażnikami. Wiedziała dzięki instynktom, że umarły z nimi jest. Ale nie była przygotowana na coś takiego. Już samo obcowanie z taką istotą w jej stronach było czymś obrzydliwym, a teraz... a teraz Cedmon się pytał, czy miała kubek na krew, a legionista wyraźnie ku tejże krwi zmierzał. A raczej pełzł słabo wlokąc za sobą okaleczony korpus. Wyglądał żałośnie. Jak żaden mężczyzna nigdy nie powininen wyglądać. I zastanawiała się, czy to Saadi trzyma go wbrew jego woli przy życiu, czy też on sam tak się tego świata uczepił, że gotów jest na taką makabrę...

Ianvs Accipiter w dupie miał Haroniusa. Oczywiście, żeby do jego uwalnianej z ciała duszy to dotarło potrzebował pomocy Gmanagha i Ghaghanki, którzy nie zostawili go w potrzebie. Ale gdy życie ponownie w nim zatętniło, pokazał starcowi żołnierskim gestem wała i wrócił w śmierdzącą potem, krwią i miętą rzeczywistość. Na pytanie jednak dlaczego to zrobił odpowiedź leżała kilkanaście metrów dalej, delikatnie oparta o konar batatowca. Dla tej przyczyny legionista gotów był znosić sromotne baty jakie sprawił mu małpolud i niczym padlinożerne zwierzę chłeptać krew z truchła.

Ale i od tego dzieliła go wieczność tych kilku stóp jakie musiał pokonać do ofiary. Po czym kolejna w postaci grubego futra, pod którym skryty był życiodajny płyn. Walcząc z tymi przeszkodami szybko traci siły i czuł, że mrok i starzec zaraz mogą powrócić gdy nagle zobaczył czarnoskóre dłonie, które sięgają do podgardla goryla i przecinają aortę. Ianvs wgryzł się w fontannę życia, a Enki oparłszy się dłonią o ramię Cedmona, pochyliła się i zwymiotowała śniadanie.

- Było się w bransoletkę zakląć dziadu - mruknął później Accipiter samemu biorąc na ręce Zahiję. Nie miał siły walczyć, ale nieść jej ciało jeszcze owszem - Albo w tiarę jaką. W życiu by cię taki trep jak ja nie założył. A teraz gadaj o kim mówiłeś, kto tu mieszka. A głośno co bym powtarzać nie musiał.
 
__________________
"Beer is proof that God loves us and wants us to be happy"
Benjamin Franklin
Marrrt jest offline