Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 04-04-2019, 18:10   #1
MrKroffin
 
MrKroffin's Avatar
 
Reputacja: 1 MrKroffin ma wspaniałą reputacjęMrKroffin ma wspaniałą reputacjęMrKroffin ma wspaniałą reputacjęMrKroffin ma wspaniałą reputacjęMrKroffin ma wspaniałą reputacjęMrKroffin ma wspaniałą reputacjęMrKroffin ma wspaniałą reputacjęMrKroffin ma wspaniałą reputacjęMrKroffin ma wspaniałą reputacjęMrKroffin ma wspaniałą reputacjęMrKroffin ma wspaniałą reputację
[WFRP 2ed.] Sieroty z Teufelheim




Sylvania, Teufelheim
4. Brauzeit
Południe
Forteca

Miejsce nazywane Fortecą znajdowało się w najbiedniejszej dzielnicy Teufelheim, zaraz obok płynęła Templa. Mało kto z mieszkańców miasta wiedział, że tak szumną nazwą okraszono jedną z tutejszych ruder, opuszczonych jakiś czas temu podczas zarazy. Pas pustostanów wyznaczały dwie uliczki, brudne i na ogół zabłocone. To tutaj wonczas wybuchła mała epidemia, która jednak napędziła sporo strachu mieszkańcom Teufelheim. Skończyło się jednak na kliku zgonach, choroba okazała się być zaskakująco łaskawa dla tubylców. Mimo to pobliskie domy opustoszały – czy to na skutek zgonów, czy strachu przed morowym powietrzem. Jako że nigdy nie było to miejsce szczególnie gęsto zaludnione, a domy stawiane były jeszcze w czasach początku lokacji miasta, niektórzy lokatorzy postanowili osiąść w bezpieczniejszym miejscu, z dala od rzeki lubiącej raz po raz wylewać. I właśnie w takim miejscu grupka chłopców postanowiła założyć Fortecę.

Był tu bowiem tak cenny dla wielu bezdomnych dzieci dach nad głową. Za upałów skrzypiący, gdy padało gnijący, ale przynajmniej stabilny, chroniący przed zimą i deszczem. Zresztą nie tylko bezdomne dzieciaki tutaj się zjawiały, ale i wielu ich przyjaciół. W istocie Forteca stanowiła swego rodzaju spadek po dawnym sierocińcu kapłanek Shallyi. Stąd też mało kto lubił tu rycerzy Oczyszczającego Płomienia. Forteca była otwarta dla każdego, kto nie był zbyt stary, by zrozumieć jej lokatorów. Nierzadko gościli tu i dorośli bezdomni w szczególnie trudnej sytuacji. Niekiedy pojawiali się chuligani szukający zaczepki. Czasami lokatorzy kończyli poobijani. Ale najważniejsze że Zakon nie wiedział o tym miejscu, a jeżeli wiedział – ignorował je. To starczyło, by w Teufelheim prowadzić jakkolwiek spokojny tryb życia.

W tej chwili w Fortecy siedziała piątka chłopców. Wygłaszający dynamiczną perorę Klaus, gestykulujący żywo odnośnie do swojej opowieści oraz czwórka jego przyjaciół i słuchaczy. Korwin, Pieter, Dietrich i Emil, zbieranina tak zróżnicowana, że dziwić mogło, że stanowili grupkę przyjaciół skupionych wokół Fortecy. Różne mieli stosunki względem siebie, ale łączyła ich w jakiś magiczny sposób Forteca, do której zawsze wracali odpocząć, pogadać lub zaleczyć rany, jeśli była taka potrzeba. Tutaj szczególną rolę odgrywał Dietrich jako syn medyka i samozwańczy lekarz z powołania.

Klaus był bardzo podniecony. Opowiadał o swojej ostatniej wycieczce do kanałów. Często tam bywał i często opowiadał o tym, co tam widział, lecz dziś był zdecydowanie bardziej zafascynowany swoimi odkryciami. Do tego stopnia, że zainteresował także swoich kompanów.

Słuchajcie, będziemy bogaci! – niemal krzyczał. – Bogaci, bogaci, bogaci! Wyrwiemy się z biedy, może nawet wyjedziemy z Teufelheim! Będziemy żyć jak królowie!

Teufelheim nie było najlepszym miejscem do życia toteż chłopaki słuchali uważnie. Pamiętali zresztą stare opowieści o niezmierzonych ilościach bogactw poukrywanych gdzieś w kanałach, stawianych jeszcze za czasów, gdy żyły tu starożytne elfy.

Odnalazłem coś niesamowitego! Nie, nie powiem wam co, sami musicie to zobaczyć! To przekracza ludzkie pojęcie! – zdyszał się nieco. – Chodźcie ze mną jutro, a nie pożałujecie. Weźcie jakieś dobre buty i jakieś jedzenie, bo będziemy szli długo. Tak daleko jeszcze nikt tam nie zaszedł i dobrze, haha! No i weźcie wory, przydadzą się wam! – mrugnął do kolegów.

Klaus był najmłodszy z tej piątki, ale nigdy nie ignorowano jego słów. Był dość dojrzały jak na swój wiek, może to kwestia wychowania na ulicy? Zawsze wiedział, co w trawie piszczy i gdzie warto się udać. Bywał informatorem dla wszystkich z Fortecy, bowiem w ciągu dnia obchodził miasto dwukrotnie, zaglądając w każdy zaułek. Z tej przyczyny był zawsze na bieżąco.

Wszystko jasne? Spotkajmy się jutro, przed świtem przy Dużej Kracie. Koniecznie przed świtem, żeby puszek jeszcze nie było! I nie mówcie nikomu, to na razie nasza tajemnica. Jak się zbyt szybko rozniesie, będziemy mogli obejść się smakiem. A najgorzej jak dojdzie do puszek. Wtedy nikt nic nie zyska. To co, mogę na was liczyć? – popatrzył rozpromieniony na przyjaciół.

W ich głowach kołatało jedno ważne pytanie – czy rzeczywiście stali przed szansą na odmianę swojego życia?

 
MrKroffin jest offline