Ciężkie cielsko poddawało się z wielkimi oporami. Tangeirson nie należał do siłaczy. Wreszcie udało mu się zsunąć trupa z ciągle leżącej w bezruchu blondwłosej, ludzkiej kobiety. Oddychała płytko, rzęziła wręcz, a z przegryzionej szyi ciekła krew. Nie miała siły się poruszyć, albo wręcz była już nieprzytomna od utraty krwi. Zaczął więc od magicznego ustabilizowania dziewczyny za pomocą kapłańskiej modlitwy o łaskę Arshei, a krew natychmiast przestała wypływać. To jednak nie przywróciło przytomności sponiewieranej dziewczynie. Ale przynajmniej żyła.
Kolejnym krokiem, było więc obdarzenie ją łaską wynikającą z jego naturalnej magii. Piekielnym darem przyspieszonego leczenia. Położył ją więc na plecach, kłem haratając sobie kciuka i wlał swoją posokę do jej ust wypowiadając mroczną inkantację Gdy te sprawy załatwił udał się do kuchni po jakąś wodę, którą mógłby dziewczynę ocucić. Woda stała w cebrze i w wiadrze, ale okazała się nieprzydatna. Zaklęcie było silne, bowiem krew pochodziła od tego, który potrafił się samoistnie regenerować. Kobieta, a w sumie bardziej dziewczyna, otworzyła oczy i usiadła nagle, rozglądając się w panice. Miała ładne rysy twarzy choć poznaczone kilkoma niedużymi bliznami i zadrapaniami, zbyt starymi na działającą obecnie magię. Wydawała się niewysoka, za to szczupła i gibka. Widząc Asha i trupy dookoła zaczęła cofać się pod ścianę. Na twarzy miała bardziej wyraz determinacji niż strachu.
- Ty ich zabiłeś? - odezwała się mocno zachrypniętym głosem. W końcu jeszcze przed chwilą miała przegryzioną szyję.
- Tak. Przepraszam że tak późno, ale.. jestem nowy w tym fachu.- rzekł diablik drapiąc się po karku.- Nie znalazłem świeżej wody, ale pójdę do studni i przyniosę.
- Zwykle trzymałam ich na dystans - wyrzęziła, podwijając kolana i obejmując je ramionami. - Ale dziś byli zdeterminowani. Kazali otwierać. Pokazać, czy nie ukrywam zbiega.
- Przykro mi z tego powodu.- odparł smutno Ashenvir i podrapał się po karku.- Ja uciekam stąd. Możesz dołączyć jeśli chcesz. Planuję zbudować kryjówkę. Właściwie mi to zlecono.
- Kto ci zlecił? - zapytała ciekawie. - To ciebie szukali, prawda? - połączyła też kropki, ale szybko zaczęła się unosić. - Przynieś wody, a ja się ubiorę. Tu i tak nie mogę zostać, porozmawiamy w drodze - zadecydowała wykazując się silną wolą. Gwałtu mogła nie pamiętać, zwłaszcza jak zregenerowane ciało ukryło ból.
- Dobrze.- zgodził się z nią Ashenvir sam nie wiedząc jak opowiedzieć jej o tym, że bogini kazała mu zebrać kobiety wokół siebie i zamknąć w kryjówce. No i żeby poświęcić świątynię swojej bogini, będzie musiał się kochać na ołtarzu z jedną z nich.
Poczuł więc ulgę mając możliwość odsunięcia w czasie tej rozmowy, gdy udawał do studni po wodę. Nieśpiesznie nalał jej do wiadra, by dać jej czas na ubranie się. Po czym ruszył z powrotem do chatki. Blondynka nie traciła czasu, zastał ją już ubraną w solidne buty, spodnie i tunikę.
Wyposażyła się nawet w tarczę i bojową siekierę, pakując właśnie jakieś osobiste rzeczy i ubrania do plecaka.
- Nie jesteś zwykłą córką drwala, co?- zapytał Ashenvir widząc taki ekwipunek.
- Mój ojciec zamienił się w jedno z nich i zabrał moją matkę do wsi - powiedziała mrocznym tonem, odwracając się w jego kierunku. - Był tutejszym łowczym i nauczył mnie bardzo wiele. Chyba już wiem, kim jesteś. Słyszałam plotki. Uczyłeś się w tej samotnej wieży?
- Taaak. To ja. Leśne Licho, czy jakoś tak.- odparł wesoło Ashenvir i podrapał się po karku. - Myślisz, że … chcesz uratować swoją matkę?
I inne kobiety przy okazji.Nie odpowiedziała od razu. Spakowała ostatnie rzeczy i zapięła plecak, podchodząc do wiadra z wodą, które przyniósł. Powoli obmyła twarz. Pachniała lasem i żywicą.
I miała zgrabny tyłeczek… co mimowolnie diablik zauważył gapiąc się na niego.
- Mam na imię Ella. W Leśne Licho nie wierzę, jak naprawdę się nazywasz? I ile wiesz o tym, co się wydarzyło w ostatnich miesiącach?
- Ashenvir… tak mam na imię.- podrapał się palcem po rogu i dodał. - W zasadzie to była pustelnia, dopóki nie wpadły potwory i zrobiły rzeźnię.
- Czyli nie wiesz nic. Ja niewiele więcej, ale śledziłam ich przez całą zimę. Te kobiety, które dostali od początku… - przerwała szukając słów - ... je już ogarnął cień. Nie wiem jakie potwory noszą w swoich łonach, ale te bestie kierują się swoją chucią. I trudno je odróżnić od zwykłych przemienionych mężczyzn. Ciekawa jestem, dlaczego ciebie przemiana nie dotknęła…
- Może to przez rogi, albo ogon…- zażartował Ashenvir spoglądając na dziewczynę.- A może bo… ponoć mogę wyciągnąć kobiety z mroku.
- Wyciągnąć je z mroku? - zapytała zdziwiona, przemywając twarz. - Chyba musisz zacząć od początku. Kto ci zlecił i skąd wiesz, że masz jakąś moc?
Wzięła plecak i wyszła z domu, zatrzymując się za progiem.
- Gdzie idziemy?
- Bogini Arshea… dała mi taką moc. Problem w tym, że nie sprawdzałem jak to działa.- wyjaśnił zaklinacz i dodał. - Myślę że ostatecznie na południe. Planowałem odwiedzić najbliższą wieś, a może udać się potem dalej. Do Ruwido, bo to najbliższe nam miasto. Muszę znaleźć kryjówkę dla siebie i tych, które zabiorę ze sobą.
- Arshea, bogini przyjemności? - zapytała zdziwiona Ella, obdarzając go badawczym spojrzeniem. - To dlatego czuję rosnące podniecenie?
- Nie wiem czy dlatego. -wzruszył ramionami mężczyzna zerkając na Ellę. On czułby to i bez wpływu bogini. - Może? Przykro mi, jeśli ci to przeszkadza.
- To nie jest nieprzyjemne, wręcz przeciwnie. Tylko bardzo rozpraszające. Nie wiem dlaczego, ale nie umiem myśleć, że mi to przeszkadza, albo że wcale nie chcę - blondynka mówiła głośno o swoich odczuciach. - Z każdą chwilą się to nasila. Prawdziwa bogini? Słyszałam szepty, że bogowie spadli z niebios.
- Chyba prawdziwa. Wiesz… nie widziałem żadnej innej bogini, więc nie mam porównania. Natomiast jeśli chodzi o przyjemność… to ją akurat potrafiła dać.- wyjaśnił Ashenvir czując jak narasta jego pobudzenia na samo pobudzenie. Przemierzali las kierując się w stronę wsi, ale ostrożnie i okrężną “drogą”, właściwie bezdrożami na których zwierzołaków nie powinni spotkać.
- A ty? Jakie masz plany? Co chcesz zrobić?- spytał.
- Uprawiać miłość - westchnęła. - Przebywanie z tobą może być trudne. I… nie możemy tak po prostu iść do wsi. Te kobiety nie będą chciały z nami odejść - Ella wiedziała więcej o tym co tam się działo, niż siedzący całą zimę w wieży Ash. - Musimy mieć plan i nie powinniśmy od razu uciekać z okolicy, którą znamy. Och, gdybym tylko mogła się skupić! - jęknęła z pewną frustracją. - Masz jakąś kryjówkę? Co z wieżą?
- Ponoć mogę uwalniać je dotykiem. Nigdy tego nie próbowałem co prawda.- Ashenvir podszedł do niej od tyłu. I bezczelnie chwycił ją za biust ściskając jej piersi poprzez ciężki materiał jej kurty. Dlatego ścisnął je mocno i drapieżnie. - Lepiej? A wieża… tam mnie złapano.
- Oh! - normalnie pewnie by go za to mocno zdzieliła, ale teraz po opadnięciu zdziwienia nawet nie strząsnęła jego dłoni. Niestety ubranie miała sztywne i grube, niewiele było czuć. - Nie za bardzo, to chyba nie w ten sposób. Musimy znaleźć jakieś miejsce, zaraz nadejdzie świt. A te wycia i ujadania w lesie sugerują, że pogoń się nie zakończyła.
- Trzeba przyznać, że są uparci.- puścił na razie dziewczynę i rozjerzał się. - Tam jest stara niedźwiedzia gawra. Niedźwiedzica opuściła te strony jakieś dwa lata temu, więc jest pusta.
- Znam to miejsce, ale już wolę jaskinie - przyznała. - A może ta stara warownia na skale? Dolne piętro da się używać.
- Zgoda.- odparł diablik z uśmiechem przesuwając ogonem po jej pośladkach.- Myślisz, że… zresztą nieważne.
I tym razem też nie oponowała.
Poprowadziła, szybko i sprawnie, jakby goniona jakąś potrzebą. Pogoń wydawała się przez jakiś czas zbliżać, ale ostatecznie została w tyle. Teren zmieniał się, stawał się mniej zalesiony, bardziej nierówny i kamienisty. Zaczęli wchodzić coraz bardziej w górę, ukryci przez gęstą mgłę. Nadszedł świt, prawie niewidoczny, kiedy Ella zatrzymała się przez zrujnowanym murem.
- To tu. Główne wejście się zawaliło, ale kiedyś znalazłam inne.
Weszła w krzaki i zaczęła zsuwać się po starym osypisku. Podążając za nią niewiele widział, szczególnie jak zniknęła w jeszcze większym gąszczu… ale kiedy przez niego przeszedł znalazł się nagle między kamiennymi murami niewielkiego, wilgotnego pomieszczenia. Przejście w murze prowadziło w głąb.
- Przydałoby się coś na ognisko… musimy się rozgrzać.
- Ja muszę pożyczyć twój topór. Mam tylko rapier i różdżkę której magii nie znam.- zafrapował się czarownik. Ella dała mu swój oręż, który tym razem miał posłużyć do pokojowych działań.
Diablik wyszedł z kryjówki i zabrał się za wyrąb kilku młodych drzewek. A potem porąbał konary na kolejne kawałki. Ten wysiłek był… przyjemny. Pozwalał zapomnieć o przyjemnym swędzeniu w spodniach. Nie tylko Ella czuła pobudzenie. Ashenvir też… tylko łatwiej mu było zachować trzeźwe myślenie.
A po wykonaniu zadania ruszył ze szczapami do ich kryjówki. Musiał przyznać że ciężka praca fizyczna, odciągnęła go nieco od zmartwień związanych ze zabitym mentorem… i wizji miękkich piersi Elli. Nieco… Zmartwienia związane ze światem, walącym się poukładanym dotychczas życiem, były na szczęście - albo nieszczęście - równoważone myślami o seksie, zaspokojeniu, żądzy. Połączenie, które przeżył z boginią, zadziałało bardzo silnie i jego penis znowu zrobił się twardy. Podczas zbierania drewna! I bardzo wrażliwy, w powiększających się jądrach czuł buzowanie.