Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 09-04-2019, 19:21   #6
abishai
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Obudził się. Nagi, przytulony do równie nagiego ciała. Po wielkości piersi, którą trzymał w dłoni, zorientował się, że to Ella. Spała jeszcze, oddychając miarowo. Zdał sobie sprawę, że jest wypoczęty, co mogło zwiastować całkiem długi sen. Lavena siedziała na krześle, oparta o ścianę, ubrana w swoją spódnicę i bluzkę. Wydawała się medytować, ale kiedy tylko się ruszył, uniosła dłoń.
- Cii. Twój przywołaniec ostrzegał niedawno.
Ashenvir skinął rogatą głową i powstał powoli z łóżka. Rozejrzał się i zbliżył do pasa z rapierem, który to leżał w jego ubraniach. Pomijając toporek Elli nie mieli innego uzbrojenia. W zasięgu ręki druidki stał solidny kostur, ale nie sięgała po niego. Przez chwilę panowała zupełna cisza, słychać było tylko ich oddechy. Dziwnie się tak czekało w napięciu w pomieszczeniu ciągle przesyconym zapachem podniecenia i nasienia. Wreszcie Tangeirson to usłyszał - coś jak prowadzoną daleko rozmowę. Tak naprawdę prawdpodobnie całkiem blisko, ale ziemna piwniczka mocno tłumiła odgłosy.
Diablik zamarł przysłuchując się echu ich wypowiedzi. Nie miał szans usłyszenia samej rozmowy, ale może dało się by ustalić ilu ich było? Choć oczywiście walka nie wchodziła w rachubę. Ashenvir nie chciał narażać Elli i Laveny na niebezpieczeństwo, tylko po to by zaspokoić swoją ciekawość. Nagle usłyszeli głuche łupnięcia na górze. Aż Ella się obudziła, szybkie przyłożenie palca uciszyło niewypowiedziane pytania. Ktoś wchodził do chaty na górze. Rozmowa ucichła, za to usłyszeli kroki. Ashenvir zamarł, jego dłoń zacisnęła się na rękojeści rapiera. Oddech prawie zamarł w ustach. Ciało się spięło. Nasłuchiwał. Czekał.

Przez następne uderzenia serca słyszeli skrzypienie desek i powolne kroki. Potem głos, męski, władczy, wcale nie brzmiący jakby wydostawał się ze zwierzęcej paszczy, choć jego akcent był dziwny. Obcy.
- Wychodź! Zrób to dobrowolnie i nie rzucę cię moim zwierzętom!
Zaraz za głosem Ash wyczuł coś innego. Ciemne nici mocy zaczęły przenikać przez sufit. Cień. Takiej nazwy używała Ella, która teraz sięgała po broń.
Ashenvir spojrzał pytająco na Lavenę, ale nie ruszył się z miejsca. Nie odezwał. Czekał na ich ruch. Nie wierzył w żadne zapewnienia ze strony tych bestii. Po minie druidki wnioskował, że ona też nie wie z czym się mierzą. Mimo to ze zdeterminowanym obliczem rzekła kilka cichych słów, zaklinacz miał wrażenie, że ziemia wokół nich się nieznacznie poruszyła. Mroczne, ciemne nici rozchodziły się nieustannie, było kwestią czasu, kiedy ich dotkną. Przestraszona Ella cofnęła się w róg najdalej jak mogła.
Zaklinacz nie wiedział co zrobić, poza.. jednym… w końcu bogini dała mu moc rozpraszania cienia, prawda? Wyganiania go. Sięgnął do swojej męskości, palcem zbierając zaschnięte ślady własnej ekstazy i ostrożnie zbliżył tak ubrudzony palec do tych nitek cienia. Był to jakiś pomysł. Jedna z cici się nawet cofnęła. Było ich jednak za dużo! Ellę też prawie dostały, lecz to Lavena podjęła decyzję, sama wchodząc w ich zasięg. Nagle wszystkie się cofnęły.
- Tu jesteś! Wychodź.
Druidka spojrzała na Asha. Jej wejście zmieniło przynajmniej tyle, że ci na górze nie wiedzieli o obecności dodatkowych osób.
Zaklinacz więc wymruczał czar wykonał gest. Piwniczka wzbogaciła się o dodatkową ścianę, ukrywając Ellę. Ruchem ręki Ashenvir pokazał, by i ona ukryła się wraz z nią, za fałszywą ścianą wykonaną za pomocą iluzji.
- Już idę idę…- krzyknął w odpowiedzi i ruszył powoli do wyjścia z piwniczki.- Nie ma pośpiechu.
- Co?! - głos odezwał się ponownie, pełen zaskoczenia. - Kim ty jesteś, samcze?! Wyłaź! I ją też zabierz!
To najwyraźniej nie był najlepszy ruch. Teraz ten na górze wiedział o obecności dwóch osób.
- Jej tu nie ma.- odparł diablik głośno i wyjaśnił.- Poszła sobie w las, umyć się. Tylko zapach po niej pozostał.
- Moc mojego pana nigdy się nie myli co do samic! Wyłazić, albo… - coś musiał pokazać na górze, bo usłyszeli głośne stuknięcie. A potem drugie. W jednej z desek błysnęło ostrze siekiery.
- Chyba mogłabym ich tu zrzucić, zaatakujemy z zaskoczenia? - szepnęła Lavena.
- To zaatakujmy ich tu.- zgodził się z nią diablik. I krzyknął głośniej. - Albo co? Chcesz mnie dorwać, to chodź tutaj!
Po czym skorzystał z magii by wzmóc swoje i ich szanse. Dysponował czarem magicznej zbroi więc najpierw rzucił go na siebie, a potem wyszeptał go na Lavenę. Ściana iluzji w tak małym pomieszczeniu nie miała racji bytu przy tym co kombinowała druidka. Dziewczyna wzięła drewienko i wśród dźwięków uderzeń siekier, wypowiedziała formułę kiedy on kończył drugie zaklęcie zbroi. Deski nagle zwinęły się w pnącza i docisnęły do ścian, co zostawiło górę zupełnie otwartą. Trzech zwierzoludzi nagle warknęło zdziwionych, kiedy stracili grunt przed nogami. Polecieli prosto w dół.
- Na nich! - krzyknął diablik atakując rapierem i wykorzystując przewagę zapewnioną przez druidkę. Planował zadać cios, szybki mocny.. celować w witalne punkty. I zabić od razu. Nie było to takie proste, szczególnie ta druga część. Trafienie nie przysparzało problemów, ale mocny zamach już tak. A potrzebował pchnąć mocno, a nie przyjmować postawy szermiercze. Sześć postaci w tak ciasnym wnętrzu stanowiło tłok i Lavena nawet nie sięgała po kostur. Zamiast tego w miejscu jej dłoni pojawiły się szpony. Ostrze Asha weszło w cielsko, ale wróg rycząc z bólu i wściekłości podrywał się z ziemi. Nawet nie widział jak radzi sobie Ella, za to kątem oka ujrzał jeszcze trzech osobników na górze: dwóch z głowami zwierząt i jednego bardziej ludzkiego, któremu nie miał czasu się przyjrzeć.
Diablik sięgnął po kolejną sztuczkę i wykonawszy kilka gestów wydał z siebie przeszywający uszy pisk mający ogłuszyć i może zabić jednego z wrogów którzy wpadli w tą pułapkę. Ten dźwięk w małym pomieszczeniu był bolesny nawet dla samego zaklinacza. Stwór przed nim zakrył uszy z których pociekła krew. Zatoczył się i osunął o ścianę, nawet nie wiedząc kiedy umiera. Dwóch następnych jednak skakało do środka. Topór jednego z nich ciachnął Asha, bryznęła krew. Drugi rzucił się do przodu, łapiąc diabelstwo i grzmotnął nim o ścianę.
Ashenvir ryknął niczym bestia, zaciskając dłoń na swoim rapierze kolejnym czarem przywołała kulkę pajęczyn. Cisnął nią by opleść jednego z wrogów kokonem i obezwładnić go. Nie było łatwo stworzyć coś, kiedy trzymało cię coś tak wściekłego, a na dodatek w jednej z dłoni miało się broń. Zaklinacz oberwał z niedźwiedziego czoła, aż pociemniało mu w oczach, a zaklęcie zawiodło. Widział tylko włochaty pysk przed sobą, dookoła słysząc warkot i kobiece krzyki.
- Wiesz co? Też potrafię walić.- ryknął wściekle diablik i uderzył przeciwnika głową w twarz. Miał jednak przewagę nad niedźwiedzim pyskiem. Duże i mocne rogi. Uderzył, a stwór aż się zatoczył. Krew prysnęła mu z pyska i puścił Asha, cofając się o krok. Zaklinacz miał chwilę, aby zarejestrować co się działo. Dwa potwory właśnie dociskały nagą Ellę do podłogi, ale Lavena dobijała swojego przeciwnika. Niestety stojący na górze… nie, nie człowiek, chociaż podobny… splatał jakieś zaklęcie.
Dlatego to przeciw niemu Ashenvir użył znów magii swojego głos, by własnym zaklęciem jeśli nie zabić przeciwnika, to przynajmniej przerwać jego czar. Dźwięk uderzył celnie, a cokolwiek robił, nie zdążył. Skrzywił się wściekle i teraz w półmroku zaklinacz dostrzegł, że ma szarą skórę, jest bezwłosy na twarzy, te na głowie mają czarny kolor. Wydawał się też wyższy znacznie od człowieka. Potwór przed Tangeirsonem ocknął się z uderzenia i uderzenie jego szponów przyszło prawie w tej samej chwili, w której diablik wyzwolił zaklęcie. Łapa trafiła w twarz, pazury przeorały czerwoną skórę i rzuciły mężczyzną na bok. Ból był straszny. Ella obok krzyknęła, ale Lavena tylko rzuciła im szybkie spojrzenie i z zaciętą miną skoczyła do ściany, zaczynając się wspinać, aby dorwać “szarego”.
Wściekłość przysłaniała myśli diablika, gdy zaatakował rapierem intruza. Zabić, zabić ich wszystkich. To była jedyna myśl w jego głowie przez chwilę. Krzywdzili JEGO kobiety, powinni zginąć w mękach. Wymiana ciosów była szybka i gwałtowna. Rapier nie nadawał się do walki w ciasnym pomieszczeniu, lecz jego przewagą był fakt, że wróg uzbrojony był tylko w szpony. Ash oberwał raz jeszcze w pierś i gdyby nie regeneracja, byłoby z nim słabo. Wreszcie jednak przebił gardło zwierzoludzia i odwrócił się do Elli. Dziewczyna leżała na plecach, stwór o głowie dzika leżał na niej i dociskał ramiona, mocno pchając biodrami i zaspokajając się jej ciałem. Ciemne przyrodzenie znikało raz za razem w miękkim środku. Szarpała się, zbyt słaba, przyjmując tę inwazję z szeroko otwartymi oczami. Drugi trzymał jej nogi, z już obnażonym penisem, czekając na swoją kolej. Dojrzał jednak Asha i ryknął swoją zwierzęcą paszczą, unosząc siekierę.
Diablę kolejnym gestem przywołało drapieżny i mający ogłuszyć pisk ze swojego gardła. A po tym ataku ruszyło do walki. Na jego szczęście to nie byli sprawni wojownicy, a i broń mieli w dużej mierze bardzo chłopską i nieporęczną. Był coraz bardziej przekonany, że zabija po prostu przemienionych ludzi, tych, których kiedyś mógł znać. Rapier przebił kolejne ciało, dokładnie kiedy zwierzoludź gwałcący Ellę zachrumkał z wyraźnym zadowoleniem i przestał się ruszać, wbity w dziewczynę.
Obecnie Ashenvirowi było wszystko jedno kim byli. Ofiary czy nie, w tej chwili diablę nie miało dla nich współczucia. Zaatakował “dzika” przebijając gardło nieruchomemu przeciwnikowi i rozejrzał się za kolejnym celem swojej zemsty. Bestia zwaliła się na ziemię obok nieruchomej blondynki. Nic wokół się już nie ruszało. Ale nie widział też ani druidki, ani “szarego”.
Oddychając ciężko rzucił kolejny czar. Najprostszą znaną mu sztuczkę. Wykrycie magii, by znaleźć magiczne ślady po ich czarach.
- Żyjesz? Nie jesteś ranna?- zapytał zwracając się do Elli. Przez moment wyglądała jakby go nie usłyszała, ale po chwili szepnęła:
- Żyję… on… on we mnie skończył…
Ash nie znalazł śladów magii, ta, która została tu użyta, już przeminęła.
- Lavena! Słyszysz mnie?! Gdzie jesteś?!- krzyknął nieco zrozpaczonym tonem Ashenvir i zabrał się za zrzucanie z ciała blondynki martwego wroga.
- Przepraszam… to moja wina. Mogłem, mogliśmy to inaczej rozegrać.- westchnął smutnie.
Nie było odpowiedzi. Albo podążyła za uciekającym, albo to ona została porwana.
- Nie przepraszaj - Ella brzmiała trochę pewniej. - To musiało się stać… ja… - trudno powiedzieć co miała na myśli.
- Ty co? Zostałaś napadnięta. A ja pozwoliłem by to zrobili, bo… nie byłem dość silny, by ich powstrzymać.- ostrożnie dotknął jej ramienia, po czym objął i przytulił do siebie czule.
Przywarła do niego, nagie ciało do nagiego ciała, choć w tym przypadku niekoniecznie, bowiem zaklinacza otaczała magiczna zbroja.
- Oni nawet nie chcą ze mną walczyć - szepnęła. - Chcą mnie tylko unieruchomić i mieć. Mogę… mogę odwracać tak ich uwagę, odciągać od ciebie…
- Możesz nauczyć się obcinać im przyrodzenia toporem. Jeśli nimi myślą, to łatwiej ich pozbawić tej części.- westchnął smutno Ashenvir i pogłaskał ją po nagiej pupie.- Ubierzmy się i zabierzmy wszystkie rzeczy. Ta kryjówka została wykryta. A ty… może zdołasz znaleźć ślady Laveny?
- Spróbuję, tylko wytrę jego nasienie - westchnęła. Pomimo tego co się stało, aura Arshei nie pozwalała myśleć o tym w tych złych kategoriach. Ella wstała z trudem i zaczęła wypłukiwać z siebie pozostałości gwałtu.
Tyle dobrego… diablik zabrał się wpierw za ubieranie, potem za pakowanie ich rzeczy. Na sam koniec zostawiając sobie przeszukanie zwierzoludzi. Przypuszczał bowiem, że nic wartego uwagi nie mają i planował po pierwszym sobie odpuścić, jeśli okaże się że miał rację. Miał, w poszarpanych chłopskich strojach znalazł tylko kilka miedziaków. Tylko po co teraz pieniądze? Dziewczyna też się ubrała, zabierając broń i rzeczy. Nie było tego dużo.
- Powinniśmy chyba zabrać też rzeczy Laveny?
- Oczywiście. Wszystko.- odparł diablik rozglądając się smutnie. Pocieszało go tylko to, że oni wiedzieli, że ktoś tu się ukrywa. I być może dali Lavenie jakąś szansę na przetrwanie.- W końcu ją odnajdziemy. I wtedy jej zwrócimy.
Otworzyła kufer, gdzie w środku leżało sporo ubrań i szpargałów.
- Twoja torba wydaje się większa - zasugerowała.
- Bo jest magiczna. Pakuj wszystko.- rzekł Ashenvir sam również wrzucając do niej co tylko znaleźli. W ten sposób trwało to krótko, choć sprzątać tam będzie potem trudniej.

Zebrali wszystko i z pewnymi trudami wyszli z piwniczki, która już się nie nadawała na kryjówkę. Ella skupiła się, sprawdzając ślady przed chatą. Na szczęście nie czekali tu kolejni wrogowie.
- Oddzielne ślady, kierują się w stronę wioski - powiedziała szeptem, kiedy już nabrała pewności.
- To Lavena? To ludzkie ślady? Kobiece? Bosych stóp?- zapytał cicho.
- Jedne duże, drugie mniejsze. Nie bosych, ona była ubrana. Miała też buty. Chyba, tak wskazują ślady - odszepnęła. - Innych i tak nie widzę. Tylko te, które tu przyszły, też od wioski.
- No to chodźmy za nimi. Ostrożnie.- rzekł diablik podążając za dziewczyną i gwizdem przywołując ptaka. Przyda im się wszak coś co ich ostrzeże, przed kolejnymi wrogami.
Weszli do lasu. Ella znała się na tropieniu, podążali szybko do przodu. Po kilku minutach się zatrzymała.
- Tu nastąpiła walka. Widzę kilka kropel krwi. I dalej już tylko jedne ślady. Te duże.
- Szlag… musimy się pospieszyć.- rzekł nerwowo diablik wyraźnie zaniepokojony jej odkryciem.- jedyna nadzieja w tym, że oni wolą gwałcić niż zabijać.
Była już noc, albo przynajmniej późny wieczór. Blondynka musiała się coraz bardziej skupiać na śladach, ale jednocześnie szła szybko. Była przekonana, że prowadzą do wsi i miała rację. Wkrótce dotarli do granicy drzew, widząc cienie chat. Wszystkie były ciemne, ale na środku wsi płonął wielki ogień. Ash był już świadkiem czegoś takiego, teraz mógł trochę lepiej się przyjrzeć - choć odległość była duża. W środku ognia stał pal, pusty tym razem. Wokół tańczyły nagie kobiece postacie, a za nimi zezwierzęcone postaci. Ella pokazała na jedną z chat na skraju.
- Z tej pozycji to ślady wiodą mniej więcej tam.
- Chodźmy więc tam.- odparł diablik. Ella co prawda była lepsza w tropieniu, ale na szczęście w skradaniu jej dorównywał.
Łatwo było wybrać ścieżkę zasłoniętą przed oczami tańczących. Podkradli się sprawnie pod samą chatę, której okna były zasłonięte. Ze środka usłyszeli stłumiony głos.
- Kim on był?! - zaraz po pytaniu nastąpił trzask, niczym trzask bicza. - Czułem w nim coś. Powiesz mi co to jest!
- Wejdę pierwszy… - wyszeptał diablik, wyciągając rapier i różdżkę. Właściwie źle zrobił jeszcze nie sprawdzając co ona robi.
Skinęła głową, ale mieli pewien problem: drzwi znajdowały się od strony widocznej z ogniska.
Na szczęście diablik miał rasową ciemność i ukrył drzwi pod mrokiem powoli skradając się do nich przy ścianie. Wymacał klamkę, czując Ellę tuż za sobą. Ze środka usłyszeli kolejny świst bicza i bolesny jęk.
- Gadaj! - warknął raz jeszcze “szary”, kiedy Ash pchnął drzwi. Okazały się otwarte. Jak tylko wyszedł z ciemności, jego oczom ukazała się wnętrze prostej, jednoizbowej chaty. Na ścianie naprzeciwko wisiała naga druidka, zawieszona na rękach przywiązanych do specjalnych haków. Krew spływała jej po brodzie i piersi, przez którą przechodziły wyraźne ślady uderzeń bicza. “Szary” stał przed nią, biorąc kolejny zamach. W środku nie było innych wrogów, choć kątem oka wychwycił jeszcze jedną kobietę na innej ścianie.
Diablik przyszykował się do tego ataku. Sercu mu biło głośno gdy znów rzucał czar pajęczyny, by omotać lepką siecią wroga i zabić go potem pchnięciem rapiera, zanim zdąży się odezwać. Jeśli mu się nie uda… to… niech bogowie, którzy jeszcze istnieją mają ich w swojej opiece. Kulka pajęczyny wystrzeliła, tym razem celnie trafiając wroga i błyskawicznie łapiąc go w uścisk. Uderzenie bicza nie zdążyło paść, ale głowę miał wolną. Szarpnął, obracając nią ku drzwiom.
- Ty! - warknął. Więcej nie zdążył, bo Ash już szarżował. Zbierał się do pchnięcia, kiedy wróg krzyknął coś niezrozumiałego. Skumulowana moc uderzyła w zaklinacza i odrzuciła go na bok jak szmacianą lalkę. Ella już jednak wbiegła do środka i zadała cios, wbijając w brzuch “szarego” bojową siekierę. Oblicze zdradziło ból, lecz zaczął już rozrywać pajęczynę.
Diablik poderwał się z ziemi ruszył na mężczyznę z wściekłością w oczach i zaciskając dłoń na rapierze. Nie mógł użyć jedynego czaru bojowego. Był zbyt głośny. Należało więc zadźgać wroga… albo zginąć. Zdążył zadać cios, przebijając szarą skórę, która okazała się wyjątkowo twarda. Oswobodził już jedną rękę i skierował ją na Ellę, wypowiadając ostre sylaby. Dziewczyna jęknęła, wcale nie boleśnie i upadła na kolana, wypuszczając broń. Z sykiem zwrócił się do Asha, w pełni już się oswabadzając z więzów.
- Najlepiej wyglądała pokrywana przez moje zwierzęta! - syknął wściekle.
- Zaraz ja ciebie…- diablik sięgnął po różdżkę skierował ją na potwora i użył jej mocy mając nadzieję, że jest zabójcza.
Była czerwona. I pochodziła od Arshei. Czy mógł liczyć na zabójczą błyskawicę? Poczuł, że coś uderzyło “szarego”, który sapnął zdziwiony.
- We mnie taką mocą? - wydyszał, coś tam musiało na niego działać. - Poznaję ją. Bezwartościowa służka, której zabraliśmy co potrzebowaliśmy. Skoro jeszcze żyje, to zginie razem z tobą… - całą tę przemowę wykonał cofając się i trzymając zaklinacza czymś w rodzaju niewidzialnej ściany. Dysponował mocą zupełnie inną niż te, których nauczał jego mistrz. Nagle zwolnił ją i zamachnął się biczem.
Ashenvir rzucił się do przodu, atakując rapierem i wykorzystując wszystko co się nauczył… plus ogon, którym chciał pochwycić za nogę szarego i wytrącić go z równowagi. To był prawdziwy test umiejętności, szczególnie nie dla wojownika. Zrobił wypad i trafił, ale jednocześnie uderzył bicz, owijając się wokół ramienia diabelstwa. On z kolei złapał nogę “szarego” i obaj szarpnęli, chwiejąc się. Kątem oka zaklinacz dostrzegł, że Ella się podnosi. Była z boku wroga, wciąż mogła go zaskoczyć, jeśli on odwróci jego uwagę. A nie było to proste, bo kolejne zaklęcie przeciwnika sprawiło, że poczuł paskudny ból na skórze, jak gdyby ją z niego zrywano.
Ból był straszny, Ashenvir poczuł krew w ustach. Musiał zaciśniętymi zębami ugryźć swój język do krwi. Niemniej wizja tego co się stanie, gdy przegra sprawiła, że pchnął rapierem celując w serce i zamierzając przeszyć wroga całym ostrzem aż po rękojeść. Odepchnął to pchnięcie, widząc desperacje. Roześmiał się nagle… po czym zacharczał, plując krwią. Ella skoczyła i wbiła mu siekierę w środek pleców. Szarpnął się jeszcze i z bronią wbitą w siebie, odwrócił się błyskawicznie i zdzielił dziewczynę w twarz. Wtedy rapier znowu trafił, a “szary” zaczął osuwać się na kolana. Diablę ponowił ataki, licząc że w końcu zabije szarego. Były to desperackie ciosy, pospieszne… ale na każdym się skupiał. Nie musiał. Po chwili zorientował się, że dźga martwe ciało, kiedy tropicielka już uwalniała Lavenę z więzów.
Upuścił rapier i podszedł do dziewczyn, splunął krwią na swoje palce i zaklął w niej moc regeneracji. Podsunął je obu dziewczynom.
- Zliżcie.- rzekł cicho.

Ella liznęła odrobinę, za to druidka przyssała się do jego ręki i zaczęła zlizywać z niej krew łapczywie. Oderwała się z ustami brudnymi od posoki swojej i Asha.
- Przepraszam, nie powinnam go gonić. I dziękuję - powiedziała cicho, zerkając w stronę ogniska. Nie wyglądało na to, że ktoś zauważył lub usłyszał co się działo. Rany dziewczyn się goiły. Ale na ścianie wisiała jeszcze jedna kobieta.



Była wyraźnie starsza od towarzyszących diabelstwu dziewczyn, dojrzała w wyglądzie. W oczy rzucały się długie prawie do pasa włosy i spiczaste uszy. Pozostałe rysy, jak również odrobinę bardziej obfite ciało sugerowało półelfkę, nie pełnokrwistą elfkę. Była nieprzytomna, zawieszona na rękach w których musiała dawno stracić czucie. Ubrana w długą, burą, brudną i poszarpaną sukienkę ukrywającą możliwość dokładniejszego przyjrzenia się figurze. Ella podeszła też do niej.
- Nie możemy jej zostawić - szepnęła, wzrokiem szukając u Asha pomocy z przeniesieniem i ewentualnie oprzytomnieniem nieznajomej. Lavena w tym czasie znalazła resztki swojego ubrania, sklecając z tego jednak tylko przepaskę biodrową. Resztę ciała dziewczyny pozostała naga.
- Mamy wszystkie twoje ubrania Laveno, ale ubierzesz się później. I masz rację Ello. Nie zostawimy tu nikogo.- splunął krwią na swoje palce i zaklął w nich moc regeneracji.- Ja ją oswobodzę. A ty przeszukaj ciało szarego i zabierz wszystko co warte uwagi. I… odrąb jego głowę. Zabierzemy ją ze sobą, by zakopać gdzieś w lesie. Jeśli stosują jakąś magię nekromancką, to będą mieli problem z ożywieniem go i przesłuchaniem jeśli nie ciało będzie niekompletne.
Najpierw zamierzał napoić ową kobietę swoją krwią wsuwając palce w jej usta. A potem odpiąć ją z łańcuchów. Przez chwilę nic się nie działo. Dopiero po kilkunastu uderzeniach serca poczuł jak zaczyna ruszać się język, zlizując krew. Wszystko to przy odgłosach uderzeń siekiery o szyję “szarego”. Nieznajoma otworzyła oczy. Zdał sobie sprawę, że ją kojarzy. Była zielarką, jego mistrz czasami wysyłał go do niej po zioła i preparaty na stare kości. Miała na imię Zellara. Widząc go przez chwilę mrużyła oczy, potem na usta wypełzł lekki uśmiech.
- Ah, młody podglądacz przyszedł mi na ratunek? - wyszeptała z wyraźnym trudem.
- Tak… - mruknął zawstydzony diablik, czując rosnące pożądanie na wspomnienie na jej ponętnych szerokich bioder po których spływały kropelki wody, gdy wynurzała się z balii, oraz pięknych dużych piersi bujających się leniwie, gdy poruszała się. Jakby były pełne mleka.
Zdarzało mu się ją podglądać.
- Jesteś w stanie iść o własnych siłach.- zapytał rozpinając okowy spinające jej lewą dłoń.
- To zależy jakie właściwości ma twoje krew, młody Ashenvirze - opadła na niego ciężko, kiedy ją uwolnił, prawie przewróciła. Nie była lekka, ale za to jaka miękka.
- Znacie się? - zapytała Lavena, której rany nieco się zagoiły i już nie krwawiły, ale uderzenia bicza bardzo odznaczały się na jasnej cerze.
- Mój opiekun kupował u niej zioła.- wyjaśnił diablik zabierając się za rozpinanie drugiego łańcucha ogonem. Bo rękami wspierał jej ciało, tuląc kobietę do siebie. - Laveno, sprawdź czy moja ciemność jeszcze ukrywa wejście.
- Już zniknęła - zakomunikowała krótkowłosa szybko, a Ella poradziła sobie wreszcie z głową, zawijając ją w koc ściągnięty z jednego z łóżek. Zellara stanęła na nogach, chwiejąc się.
- Będę was spowalniać.
- Bzdura. Nie zostawimy cię tu.- diablik od razu odrzucił ten pomysł rozglądając się za innym sposobem ucieczki z tego pomieszczenia.
Niewielki miał wybór. Były okna i drzwi. Ale za to te pierwsze od wewnątrz otworzyć było łatwo. Nagle do ich uszu dobiegł okrzyk i głośny zaśpiew, bardzo zwierzęcy.
- Mamy niewiele czasu. Za chwilę tu przyjdą, aby mnie wyciągnąć, zgwałcić każdy po kolei i poświęcić na stosie - szepnęła szybko Zellara, brzmiąc niczym pogodzona z losem. Musiała tu przez jakiś czas przebywać.
- Myślisz, że skuszą się na potencjalną nową ofiarę?- zapytał diablik pospiesznie.
- Jeśli będzie kobietą, rzucą się na nią od razu. Myślą tylko przyrodzeniem - powiedziała z pewnością w głosie. Lavena otwierała już okno i okiennicę, te niewidoczne od strony ognia.
Przez nie wleciał ptaszek Ashenvira i ten wyszeptał mu plan. Prosty.
Czarny jak noc drapieżny ptak poleciał na drugą stronę obozu i zaczął wzywać pomocy, ponętnym elfim kobiecym głosem.
- Może da nam trochę czasu.- rzekł zaklinacz. - Lavena ty pierwsza, Ello pomożesz mi przecisnąć przez okno osłabioną Zellarę.
- Coś w tobie dodaje mi sił - głos starszej kobiety zmienił się odrobinę. - Zawsze chciałam, abyś przyszedł zamiast robić to ręką...
Ella spojrzała na nią ciekawie, ale druidka już wychodziła przez okno. Polecenie dla ptaka było na szczęście rzeczywiście proste. Nie usłyszeli jego krzyku - zagłuszonego przez powoli zbliżające się wrzaski i zaśpiewy z głębi wioski, ale te urwały się nagle. I wtedy przez ciszę przebił się głos. Aksamitny, piękny. To nie były mądre stworzenia, wszystkie natychmiast pobiegły w tamtą stronę, dając im czas.

Wkrótce cała czwórka była już między drzewami, oddychając ciężko. Zielarka dochodziła do siebie szybko, jakby obecność zaklinacza dodawała jej sił. Mimo to potrzebowała czasu, ledwo też ruszała rękami.
- Co teraz? - zapytała krótkowłosa.
- Możemy wrócić do wieży, chociaż to droga powrotna… - zaproponowała Ella.
- Udamy się do świątyni Arshei… jest bliżej, a w okolicy może nadal żyć stara mantikora. Tam będziemy chyba bardziej bezpieczni i jest dość miejsca dla nas wszystkich. I… byłaś dzielna Ello. I ja i Lavena zawdzięczamy ci życie. I będziemy się dziś z tobą kochać i cię wielbić, tak jak zechcesz. - odparł czule zaklinacz zaciskając palce na miękkiej pupie podtrzymywanej zielarki. Po czym rzekł do jej ucha.- Tym razem… jak się rozbierzesz… nie ograniczę się do patrzenia Zellaro.
- Przynajmniej mogłam się zrewanżować - odpowiedziała cicho zarumieniona Ella. Zielarka westchnęła, jej szeroka pupa była wspaniała w dotyku. Moc Arshei domagała się ujścia, a jego członek stał się twardy jak skała.
- Zmieniłeś się. A to co czuję nie jest naturalne. Zbyt silne. Musisz mi odpowiedzieć co się stało.
Ruszyli tymczasem przed siebie. Tropicielka została trochę z tyłu, starając się zacierać ślady.
- My, wolni od cienia i zaszczyceni jego dotykiem, jesteśmy dziećmi i wyznawcami pani rozkoszy - powiedziała Lavena, ale starsza kobieta wyraźnie potrzebowała dokładniejszych wyjaśnień.

Ashenvir opowiadał zgodnie z prawdą. Zgodnie z tym co wiedział i starał się wyczerpująco odpowiedzieć na każde pytanie zielarki. Wszak wiele się wydarzyło. Zellarze ciężko jednak było się skupić na tej rozmowie, bo gdy już przebyli połowę drogi młodzik bezczelnie, zaczął podciągać jej łachmany ogonem, po to by sięgnąć dłonią pod nie. Czuł się już bezpiecznie. Wszak pościgu za nimi nie było. Jej strój był jednak zupełnie niepodniecający. Co innego pośladki.
- Pozwól mi się najpierw obmyć, młody człowieku - zachowywała się w tych tematach bardzo swobodnie. - Czuję się brudna.
- No dobrze… jest tam ukryte jezioro…- mruknął Ashenvir nie mogąc jednak odmówić sobie przyjemności miętoszenia jej dużych i przyjemnych w dotyku pośladków. - Laveno chyba nie masz nic przeciw temu, by spełnić dziś trochę kaprysów Elli wraz ze mną? Wszak gdyby nie ona, oboje byśmy nie żyli.
Zellara na pewno nie miała nic przeciwko jego dotykowi.
- Dlaczego miałabym mieć? - zdziwiła się krótkowłosa. - Obawiam się tylko, że mogę szybko wymagać odpoczynku. Te baty były przyjemne, ale mocno mnie osłabiły.
- Rozumiem… postaram się by Ella nie narzekała.- odparł żartobliwie diablik wodząc po rowku jej pupy. I szepnął do zielarki.- Fantazjowałem często o twym ciele. Jak przyjemnie brałoby się twoje ciało w balii, ssało twoje piersi.
- Wygląda na to, że będziesz mógł nadrobić. Masz takie młode, egzotyczne ciało - zamruczała, podobnie jak młode dziewczyny nie potrafiła się oprzeć promieniującej z niego aurze Arshei.
- Naprawdę ci się to podobało? - zapytała druidki, wskazując jej rany. Tamta skinęła głową z uśmiechem.
- Gdyby to robił Ash to bym doszła.
- Ella wzięła jego bicz.- przypomniał sobie Ashenvir wodząc wzrokiem po nagiej pupie druidki, która poza przepaską biodrową nic nie miała na sobie. Nie miała się kiedy ubrać.- Ale ja bym użył raczej ogona na twoim tyłeczku.
- Jego też możesz. Bez wizji śmierci jestem chętna na wszystko co mocne - uśmiechnęła się, zlizując zaschniętą krew z kącika ust.
- Ciekawe masz towarzystwo - zaśmiała się miękko Zellara.
- Mam zebrać jak najwięcej kobiet… i pewnie będę z każdą.- mruknął cicho diablik wędrując łakomie wzrokiem po pupie druidki i dłonią po pupie Zellary. Dochodzili już do jaskiń i tu diablik przejął prowadzenie, zaciągając je do miejsca, gdzie znalazł świątynię.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.
abishai jest offline