Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10-04-2019, 22:29   #14
Gladin
 
Gladin's Avatar
 
Reputacja: 1 Gladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputację

Tladin cieszył oczy widokiem jarmarku. Nie przejmował się zbytnio zorganizowaniem środków transportu lądowego. Wystarczyło mu wiedzieć, że ktoś inny się tym zajmuje. On się dorzuci ile trzeba i wszystko gra. A jak nie załatwią, to trudno, trzeba będzie płynąć rzeką. Z czyszczenia kolczug zrezygnował. Jego pancerz był nowy i jeszcze nie zaznał trudów podróży. Potyczce rycerzy przyglądał się z pobłażliwym zadowoleniem. Na takich konnych rycerzy patrzył... z góry. Myśl ta, która przyszła mu do głowy wywołała jego rechot, a piwo, które właśnie pił, bryzgnęło z jego śliną na stojących obok gapiów. Ktoś nawet zaklął i odwrócił się szukając go wzrokiem. Ale widok mocarnego khazada uzbrojonego po zęby to było coś, czego szczęśliwie dla siebie udało mu się nie zarejestrować. Już ogry zainteresowały go dużo bardziej. nawet się zastanawiał, czy nie podejść pomachać tymi ich mieczykami. Ale w końcu machnął... na to ręką. Ta gra słowna, którą odbył w myślach, znowu go rozbawiła i zarechotał głośno. Ale zdecydowanie jego uwagę przykuła mistrzyni bicza. Ta miała co pokazać i było na co popatrzeć. Chociaż jak na gust Tladina, to mogłaby przytyć jeszcze z dziesięć kilo. Taki talent się marnuje pokiwał głową z uznaniem dla jej umiejętności. Na koniec pokazu sypnął groszem, ale na tym nie poprzestał. Czekał, aż wszyscy trochę ochłoną by ruszyć w stronę kulis. Trochę się naczekał. Pokaz cyrkowców, a zwłaszcza mistrzyni bicza się podobał, więc chętnych aby pogratulować, coś powiedzieć, spotkać się z którymś z artystów czy szefem i wodzirejem trupy cyrkowej było sporo. Tłumek zadowolonych widzów zaczął się przerzedzać dopiero, gdy główni artyści pochowali się w swoich wozach aby przygotować się do następnego przedstawia. Artystka która wzbudziła taką ciekawość krasnoluda zniknęła w jednym z takich wozów. W międzyczasie przed miejscem, które robiło za scenę, wyszli kuglarze i zapowiadacze aby urobić uliczna publiczność przed następną tura występów. Podreptał za nią, rozglądając się z zainteresowaniem na boki. Zapukał i czekał.
- Piękny występ, panienko! - ucieszył się, gdy otworzyła mu ciemnowłosa kobieta. - Wiele w swoim życiu najemnika widziałem, ale to zrobiło na mnie wrażenie, nie ma co - wyszczerzył się. - Znajdzie panienka czas i ochotę na wspólną kolację? Gwarantuję miłe towarzystwo bez świńskich zachowań? I koniecznie dziś wieczór, bo wkrótce z towarzyszami wyruszam na poszukiwania Bastionu.
Ciemnowłosa kobieta wychyliła się z progu trzymając się ręką framugi aby spojrzeć na stojącego na schodkach wozu gościa. Zwykli, dorośli ludzie musieli się schylać aby przejść przez te drzwi chociaż ludzkie dzieci, niziołki i krasnoludy mogły przejść przez nie bez tych drobnych kłopotów. Ale przez to, że gospodyni stała na podłodze wozu, a gość na schodkach poniżej, różnica we wzroście między nimi była jeszcze bardziej uderzająca. Kobieta przyjrzała się gościowi po czym skłoniła się lekko a przez twarz przeleciał jej grymas chyba zakłopotania. - Bardzo dziękuję za słowa uznania. Cieszę się, że występ się spodobał - odpowiedziała i zastanawiała się przez chwilę co powiedzieć czy zrobić dalej. W końcu jednak dopowiedziała resztę. - Niestety z przykrością muszę ci odmówić. Dajemy występy cały dzień do późnej nocy i po takim dniu mam ochotę tylko spać. Może w innych okolicznościach ale ostatnie dni bardzo dały nam w kość i nie mam ochoty na jakieś karesy - powiedziała przepraszającym i rzeczywiście zmęczonym tonem osładzając odmowę przepraszającym, uśmiechem.
- Ach, szkoda - jęknął zawiedziony khazad, schodząc ze schodków i cofając się, by wygodniej spoglądać. - Ale żadne karesy, gdzieżby - wyszczerzył się. - Panienka ładniutka, fakt, ino nie w moim guście. Ja to tak zawodowo zainteresowałem się, bo mi panienki sprawność we władaniu bronią zaimponowała. Ale toć nie narzucam się. Długo w mieście jeszcze będziecie?
- Dziękuję za słowa uznania
- dziewczyna nadal stała w progu lekko skinąwszy ciemnowłosą głową. - Wieczorem, jak mówię, jesteśmy zajęci występami. Myślę, że póki będzie trwać ten festyn to się raczej nie zmieni. A o jakie zawodowe zainteresowanie chodzi? - nieco wyjaśniła i nieco zapytała swojego gościa aby wyjaśnił cel swojej wizyty.
- Ha! Takiego machania to ja jeszcze nie widziałem. Ciekaw jestem, czy panienka kiedy w walce brała udział? No i takie tam pogadać, bo co broń to broń i ciekawi mnie. O dupie maryni, za przeproszeniem, to z każdym można pogadać, ale tak… szkoda życia, żeby zmarnować okazję na ciekawą rozmowę - wyszczerzył się. - Kto wie czy jutro będziemy żyć? Nie chcę żałować, że miałem okazję pogadać, a tego nie zrobiłem. Nauczyłbym się może czego ciekawego, he. No nic, nie wiem, kiedy ten festyn się kończy. A nie wybieracie się potem może w stronę Faber?
- Nie wiem gdzie się udamy następnie. Nasz szef o tym decyduje
- mistrzyni bicza wyszła z niewygodnego przejścia w którym musiała się pochylać i stanęła na najwyższym stopniu schodów wozu.
- I szczerze mówiąc krasnoludzie raczej nie zwierzam się ze swoich planów nieznajomym z ulicy - napomknęła o tym, że gość i jego motywy byli jej całkowicie obcy. - Niezbyt też rozumiem co chcesz mi chyba zaproponować. Jeśli szukasz nauczyciela chyba rozmawiasz z niewłaściwą osobą. Nie jestem nauczycielem. Robię swoje i za to mi płacą - mówiła ostrożnie jakby miała kłopot z odgadnięciem zamiarów swojego gościa.
- Ah, dziewczyno. Jeżeli nigdy Ci się nie zdarzyło, że ktoś chciał Cię zaprosić na zwykłą rozmowę, bo jesteś interesującą osobą, to właśnie masz okazję. Nie szukaj drugiego dna. Nie chcę Cię uwieść, okraść czy w jakiś sposób wykorzystać. Miałem ochotę spędzić miło czas z interesującą osobą. Pójdę już. A - odwrócił się jeszcze - gdybyś zmieniła zdanie, szukaj mnie we Włóczykiju. Miłej pracy - uśmiechnął się szeroko i pomachał jej na dowidzenia. A potem pomaszerował bawić się do karczmy. Spotkał tam swoich towarzyszy.
- No i dupa! Nic nie udało mi się załatawić - udał smutną minę i zaraz zawołał o piwo. - A wam jak poszło? - zaciekawił się.
 
Gladin jest offline