Cyrulik i jego nowi towarzysze stanowili niezwykle kolorową i różnorodną grupkę. Zaskakująco jednak, najwyraźniej czuli się razem wystarczająco dobrze, by pokonywać kolejne mile, a nawet poszukiwać wspólnie możliwości zarobku. No i oczywiście w grupie zawsze raźniej i bezpieczniej.
Bretonia też była pełna zaskoczeń. Rache chłonął nowe widoki, zwyczaje, słowa. Niby wszystko było podobne do rzeczy, które znał z domu, ale jednak troszkę inne. Jak zawsze, diabeł krył się w szczegółach. Jedno się nie zmieniało, ludzie po weselach mieli bóle głowy i niestrawności, a tu mikstury Dietmara mogły tylko pomóc. Parę dodatkowych grosików zawsze się przydaje, choćby na zakup cieplejszych ubrań, które zalecał krasnolud Grimm. Poszukiwanie przewodnika uznał jednak za zbędne.
- Kierunek znamy, mości Durinsonie, drogę dobrze widać, chyba nie pobłądzimy? Ileż dróg może prowadzić do tej dolinki? A i klasztor pewnie dobrze znany w okolicy.