Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 13-04-2019, 20:36   #10
abishai
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Odległości między wszystkimi tymi miejscami znanymi Tangeirsonowi nie były wielkie. Te trzy wioski, las i podgórze to był cały jego świat przez tyle lat. Potrafił mniej więcej dotrzeć wszędzie gdzie chciał i dom Zellary nie był tu wyjątkiem. Umieszczony mniej więcej w równej odległości między dwiema z trzech osad był ukryty między skałami i starymi dębami. Kiedy wyszli na zewnątrz, Ella stwierdziła, że musi być już blisko południa, choć Ash nie widział tego w gęstej mgle i zaciemniających okolicę koronach drzew. Do celu ich podróży było ze dwie godziny z tego miejsca, więc spokojnie mieli czas, aby wyrobić się przed zmrokiem. Mężczyzna prowadził, uważny tak samo jak i tropicielka. Ptak ptakiem, ale i ich percepcja w gęstym lesie była bardzo ograniczona. Choć raz czy dwa usłyszeli dalekie ryki czy wycia, nie napotkali ani jednego wroga aż do momentu dotarcia na miejsce.
Do otoczonej skałami, stojącej nieco na podwyższeniu chaty zielarki prowadziła jedna, kręta i dość odsłonięta ścieżka. Kobieta specjalnie wybrała takie miejsce, dobrze widząc każdego zbliżającego się osobnika. Teraz jej tam nie było, a oni zobaczyli dwie rzeczy, ukryci na skraju lasu: dom stał, ale kręcili się tam jacyś humanoidzi. Na zewnątrz, przez ciężką mgłę, mieli pewność tylko co do dwóch. I to bez świadomości tego kim lub czym byli.
- Podejdziemy odrobinę by się im przyjrzeć.- zadecydował cicho Ashenvir, wyciągając rapier z pochwy. Trochę go martwiło, że jego rapier i toporek Elli, to jedyna broń jaką mieli.
Skinęła głową, poprawiając tarczę na ramieniu.
- W… w razie czego odwrócę ich uwagę… - zaoferowała się cichym, drżącym głosem.
Zaczęli się zbliżać, powoli i ostrożnie. Z dwóch poruszających się postaci na zewnątrz pozostała jedna, ale w końcu skończyły się skałki, za którymi mogliby się chować. Ash był prawie pewien, że na kopiącym w coś osobniku widzi zwierzęcą głowę.
- Przyciągnij jego uwagę… a ja go zabiję, jak cię… zaatakuje.- diablik zgodził się na jej poświęcenie. Wszak nie zabiją Elli od razu, a on umiał się ukrywać i mógł zaatakować za zaskoczenia.

Ostrożnie oddalił się od dziewczyny, by przeciwnicy nie zobaczyli go w pobliżu żywej przynęty. Blondynka wzięła głęboki oddech. Strach i coś mrocznego mieszały się w niej. Odłożyła broń, ukrywając ją. Nie chciała nawet próbować walczyć. Wyszła zza skały i idąc w drugą stronę niż Ash, zaczęła się zbliżać do chaty.
- Pani Zellaro! - zawołała. - Jest tam pani?
Zobaczył jak ten na zewnątrz od razu zaprzestaje swojej czynności i odwraca ku temu zawołaniu. Z pyska dobyło mu się wilcze wycie i już pędził ku swojej zdobyczy. A zaraz za nim zaczęli z domu wypadać następni. Jeden, dwóch, trzech. Czterech łącznie zwierzoludzi biegło ku Elli, która krzyknęła i zaczęła uciekać. Niezbyt się przy tym starała, potykając. Zaklinacz mógł wykorzystać moment, ale mógł też najpierw przeszukać dom Zellary i dopiero potem ich zaatakować, albo nawet tylko odciągnąć czymś. Nie zamierzał tego marnować, powoli zaczął się skradać do domu Zellary zerkając na Ellę i jej napastników. By się upewnić, czy go zauważyli. Ich spojrzenia były skierowana tylko w jednym kierunku. Bez trudu zbliżał się do chaty, widząc jak ten pierwszy dopada dziewczynę i brutalnie rzuca nią na ziemię. Od razu złapał za spodnie i szarpał z nimi i rzucającą się rozpaczliwie blondynką. Zaraz dopadli do niej następni. Jeden złapał za włosy, jakby chciał przyjrzeć się ładnej twarzy. Inny trzymał jej ręce, próbując obrócić się łup na plecy, a ostatni już obnażał twardego penisa z poszarpanych spodni.
- Wytrzymaj jeszcze trochę. - mruczał pod nosem diablik przyglądając się temu co robili Elli i zbliżając do domostwa Zellary. Oby znalazł tam coś wartego uwagi i poświęcenie blondynki nie poszło na marne.
We czterech na raz byli brutalni i napaleni do granic możliwości. Ten od spodni wreszcie sobie z nimi poradził i rozepchnął uda szarpiącej się, leżącej już na plecach dziewczyny, szykując się do wejścia w nią. Ten z orężem na wierzchu walił sobie, następny nożem rozcinał paski i górną część ubrania, kłócąc się z pobratymcem nie chcącym puścić złapanych przez tunikę piersi. Ash niemal usłyszał sapnięcie Elli, kiedy pierwszy gwałciciel posiadł ją z całej siły. I zaczął walić, wyjąc. Wtedy właśnie stracił ich z oczu, wchodząc do pustego obecnie domu. Był już tu nie raz i wiedział, że pierwsze pomieszczenie jest tym, w których przyjmowała odwiedzających ją klientów. Teraz całe to miejsce zniszczono. Wszędzie walały się potłuczone gliniane pojemniki, słoje i garnki, ziemię pokrywały poniszczone zioła, a tu i ówdzie nawet do ścian przyklejały się maści. Musiał zdecydować czego tu szuka, jeśli chciał to zrobić szybko.
Ubrania, broń i wszystko co można było rozpoznać za nieuszkodzone słoiki. Zawartość zielarka pewnie sama rozpozna. Pospiesznie wrzucał do swojej torby wszystko co wydawało się być przydatne, lub jako broń. Choćby i noże oraz koziki. Nasłuchiwał przy tym sytuacji na zewnątrz. Tropicielka jak i w poprzednich razach, była cicha. To oni wyli, ryczeli i chrumkali, zaspokajając się drobnym ciałem.
Zellara nie była wojowniczką, znalezienia tu broni było trudne. Dostrzegł sierp, ostrze kosy, kozik do obcinania łodyg, dwie siekiery. Te dwie ostatnie należały chyba do zwierzoludzi, porzucone w pośpiechu. Żadna jednak z tych rzeczy nie była stworzona do zabijania, choć każdej dało się do tego użyć. Wszystko co szklane albo gliniane zostało zbite, ale Ash znalazł łącznie pięć drewnianych pudełeczek z jakaś lepką zawartością. Kiedy przeszedł dalej, jego oczom ukazała się sypialnia - lepszym stanie niż pierwszy pokój, ale i tak przeszukana. Zwierzoludzie nie wyżywali się jednak na ubraniach czy kocach. Niestety przy tak szybkim przeszukaniu nie znalazł niż szczególnie wartościowego. Zgarnął więc pośpiechu ubrania z szafy wrzucając je do swojej torby. Zabrał też jedzenie wychodząc. Wszystko się liczyło. W obecnej ich sytuacji, nawet takie rzeczy były warte uwagi. A gdy już przejrzał sypialnię, to uzbrojony w rapier i różdżkę ruszył w kierunku Elli i jej napastników. Niestety nie polepszył za bardzo swoich możliwości bojowych, więc musieli sobie radzić z tym co mieli.
Przyglądając się napastnikom podkradał szepcząc przy okazji zaklęcie, które zamierzał rzucić na swój ogon. Co prawda służyło ono do zamiany pięści w kamień, ale ogon też był taką kończyną.

Ella była właśnie gwałcona od tyłu, na pieska. Zwisała z niej tylko poszarpana resztka koszuli, nawet w tej mgle Ash widział jak potwór - już nie ten pierwszy - trzyma za biodra i z całej siły pakuje w nią zwierzęcego kutasa. Ryczał głośno, czerpiąc rozkosz z tej małej dziurki. Drugi trzymał ją z przodu za włosy i ładował w usta, sprawiając, że dusiła się i łkała. Dwóch pozostałych było z obu jej boków. Jeden ciągle sobie walił, drugi klęczał, macając i szarpiąc podskakujące piersi. Każdy z tych szczegółów stawał się wyraźniejszy wraz ze zbliżaniem się do nich. Pogrążeni w tym erotycznym amoku powinni być łatwym celem. Tak Ashenvir sądził podchodząc do tego który zajmował się sobą. Pozostali skupieni na Elli mogą nie zareagować na śmierć towarzysza. Podszedł do niego od tyłu chcąc pchnięciem rapiera w serce zakończyć jego życie. Tym razem trafił gdzie chciał. Zacharczał, z pyska popłynęła krew, ale nawet wykonał jeszcze kilka ruchów dłonią, stojąc. Osobnik z głową niedźwiedzia przyspieszał, brutalnie gwałcąc dziewczynę i zostawiając na pośladkach krwawe ślady pazurów. Jednak ten po przeciwnej stronie dziewczynę zorientował się i zobaczył Asha, podrywając się. Z broni miał tylko nóż, a jego okrzyk nie był słyszany. Zagłuszył go triumfalny ryk spuszczającego się gwałciciela.
Zostało ich trzech… Ashenvir splótł swoje zaklęcia i za pomocą kilku gestów zamienił swój krzyk w ogłuszający pisk mający zabić lub zneutralizować jednego z potworów. Uderzenie paskudnego dźwięku rozsadzało bębenki. Istota zawyła i zaskomlała, padając na tyłek. Wróg żył, ale oszołomiony na moment jeszcze nawet nie zbierał się z ziemi. Za to ten w ustach Elli wyszarpnął członka i rzucił się z pazurami na zaklinacza, który nie zdążył zastawić się rapierem. Ostre pazury wbiły się mu w brzuch. Trzeci z żywych, widząc co się dzieje… postanowił skorzystać z tego, że nikt go jeszcze nie wygania i znów zaczął się ruszać, pchając zmaltretowane ciało gwałconej dziewczyny.
Diablik zamachnął się skamieniałym ogonem na napastnik celując w niedźwiedzi łeb, a następnie próbował przebić ciało niedźwiedzia rapierem. Ranami się nie przejmował, zacisnął tylko zęby ignorując ból. Po pierwsze regeneracja je zagoi, a jeśli zginie… to już ranami się w ogóle martwić nie będzie musiał. Ogon minął wroga, ale ten unikając go sam trafił na rapier. Cios nie powalił go od razu i odskoczył, a chwilę później dołączył do niego ten uzbrojony w nóż. We dwóch odciągali się nawet pewną dozą strategii, okrążając go z dwóch stron i odciągając od Elli. Ash widział jak brutalnie bierze ją to niemal zwierze, jak łapie za włosy i posuwa mocnymi pchnięciami. Od dziewczyny płynął zapach brudnego, chorego podniecenia. Tak silnego, że aż łagodziło ból z rany zaklinacza. Był już tylko jeden przy niej, a mimo to nie potrafiła się bronić.
Diablik sięgnął po różdżkę Arshei i użył jej magii na przeciwniku znajdującym się po lewej jego stronie. Nie miał zbyt wielu czarów zasięgowych niestety… a i różdżka ostatnim razem okazała się mało bojowa. Niemniej może na zwierzoludziu zadziała lepiej. I zadziałała. Może nie tak jak myślał Ash, ale zadziałała. Stwór jęknął i z twardniejącym znowu członkiem rzucił się na swojego pobratymca gwałcącego Ellę. Odepchnął go i sam złapał za biodra dziewczyny, wbijając się z takim impetem, że ręce się pod nią ugięły. Zaczął ją rżnąć przyciśniętą do ziemi. Ten po prawej jednak skoczył na zaklinacza, szaleńczo wywijając łapami. Pazury raz za razem trafiały, znacząc czerwoną skórę głębokimi ranami, od których aż zachwiał się na nogach.
Diablik uznał, że ponownie warto użyć różdżki, na atakującym go przeciwniku i wzbudzić w nim żądze wymagające zaspokojenia. W końcu… nie będą stanie myśleć o walce z zaklinaczem, który w bezpośredniej walce aż tak dobry nie był. Różdżka w tej sytuacji okazywała się wyjątkowo skuteczna - jeśli brało się poprawkę na to, że ktoś musiał się poświęcać. Biedna (albo i nie) Ella traktowana była jak przedmiot, kiedy następny potraktowany różdżką szarpnął ją za włosy, próbując ponownie zdobyć usta. Potwór wcześniej odepchnięty przez pobratymca, teraz się na niego rzucił, okładając pięściami i szarpiąc pazurami. Nie przerwało to pchnięć bioder pochłoniętego całkowicie potrzebą rżnięcia stworzenia. Na skórze tropicielki pojawiało się coraz więcej krwawych śladów po pazurach, a koszula została całkiem zerwana.
Pozostało tylko skorzystać z poświęcenia Elli. Ashenvir rzucił się na gwałcącego ją w usta potwora i bezceremonialnie wpakował mu rapier prosto między łopatki. To już nie była walka, a mordowanie. Trafionego od razu zaczął odciągać jego pobratymiec, chcąc jeszcze raz wypełnić kobietę. Ash mu nie pozwolił, a potem zamordował też ostatniego, tuż przed spustem w usta blondynki. Zapadła cisza, tylko leżąca na trawie dziewczyna dyszała głośno, a gęste nasienie wypływało z niej ciurkiem.
- Żyjesz… wszystko dobrze?- zapytał diablik zacinając się rapierem i zaklinając swoją krew, by użyć jej do podleczenia Elli. Przysunął jej ranę do ust.- Pij.
Zlizała słabymi ruchami, na razie niezdolna do szybszych ruchów. Straciła też górną część ubrania, tylko ze spodni i butów jeszcze coś mogło być.
- Chyba ten plan z poświęcaniem dla odwrócenia uwagi, deczko nam nie wyszedł.- ocenił cicho Ashenvir siadając obok dziewczyny.
- Dlaczego? - zapytała cicho. - Oni nie żyją, prawda?
- Nie żyją… a ty straciłaś ubranie i trochę… nawet bardzo cię zmaltretowali.- wyjaśnił Ashenvir.
- Skoro nie żyją, a ja żyję, to znaczy, że się udało - Ella podchodziła do tego inaczej. - Ubrania szkoda… ale.. ja… miałam dwa orgazmy - przyznała się, odwracając wzrok.
- Podobało ci się to?- westchnął Ashenvir i wcale się nie zdziwił. Ogarniało ich szaleństwo… zarówno świat jak i ich samych. Podrapał się po rogu dodając.- Poszukamy innych samotnych chat. Było tu ich parę w okolicy, o ile się nie mylę. Czy masz dość i wracamy do świątyni?
- Nie… nie mam pojęcia dlaczego tak zareagowałam - przyznała, powoli się podnosząc. - Bardzo mnie bolało. Ale i tak doszłam, kiedy ten pierwszy zaczął mnie gwałcić. Od razu jak we mnie wszedł.
Zsunęła do końca koszulę, która do niczego się nie nadawała i próbowała nią obmyć nieco krocze.
- Będę miała siły, twoja krew je przywraca. Znalazłeś coś interesującego?
- Ubrania, trochę jedzenia, trochę jej specyfików, dwie siekiery, sierp i kozik.- wzruszył ramionami diablik.- Trochę mało, ale lepsze to niż nic.
- To prawda. Chyba powinnam włożyć jakąś bluzkę Zellary, prawda? - zapytała, spoglądając na swoje nagie, ciągle pokryte plamami nasienia Asha ciało. Świeża sperma wyciekała na trawę, wypychana przez kucającą Ellę.
- Tak.. powinnaś…- odparł Ashenvir błądząc wzrokiem po jej krągłościach. - Masz jednak wpierw ochotę na nagrodę?
Musiała wiedzieć jaki rodzaj nagrody może otrzymać od diablika. Wszak oboje utknęli w tym szaleństwie żądz… a nawet się w nim ochoczo zanurzali. Spojrzała na niego. Wyczuł jak rośnie jej podniecenie, związane z faktem, że chce ją w takim stanie, ciągle pokrwawioną i z nasieniem tych zwierząt w środku. Położyła się na plecach i rozsunęła nogi. W pełni uległa, bo tak jak on kierowana potrzebą kopulacji. Często niewiele mniej zwierzęcą jak te potraktowane różdżką stwory. Ukryte w niej zaklęcie ciekawie mogło też zadziałać, użyte na jednej z nich. Albo i samym Ashu.
Jednakże czy ktokolwiek z nich potrzebował więcej stymulacji? I bez tego żar prawie w ogóle nie ustępował. Nie przejmując się zabrudzeniem, Ashenvir zaczął całować usta i szyję dziewczyny uwalniając się nerwowo od ciężaru spodni. Będąc wolny posiadł ją równie gwałtownie jak te bestie dookoła. Całując falujące piersi, trzymał mocno za uda, by Ella czuła ruchy jego bioder nawet po tym co przeszła. Była bardzo mokra, gwałciciele mieli bardzo obfite i gęste wytryski. Wypchnął z niej następną porcję, kiedy ją posiadł. Sapnęła cichutko, zamykając oczy. Nie miała siły się ruszać, była tylko ciepłym ciałkiem. Ashenvir przyspieszył ruchy biodrami całkowicie oddając się żądzy która nim owładnęła i miękkiemu uczuciu jakie przynosiła mu otulająca go kobiecość tropicielki. Jeszcze ruch, dwa i oddał swój trybut do jej ciała. Dopiero po nim zdając sobie sprawę, że oddali się pożądaniu pośrodku pola walki, pełnego trupów i odoru krwi.
- Chyba trochę… przesadziliśmy. Powinniśmy się jednak obmyć. - stwierdził zakłopotany po wszystkim.
- Już dobrze - dotknęła jego policzka. - Widziałam, że musisz. Lepiej?
- Nie jestem pewien czy musiałem. Pozwoliłem sobie.- odparł trochę smętnie diablik. - Przecież moglibyśmy się kochać chwilę później,w bardziej miłym zakątku. Ale brakło mi siły by ci szybciej, a potem woli by się oprzeć żądzy. Jeszcze słaby jestem. A przecież nie mogę być, jeśli mam was chronić. Możesz iść?
- Nie zawsze da się wytrzymać moc tę bogini - podniosła się, lekko zachwiała. - Dam radę.
Tym razem już nie wycierała się, wciągając spodnie, a potem buty.
- To prawda.- odparł diablik wstając i podciągając spodnie.- No i pozwala trochę rozjaśnić myśli.
Uśmiechnął się ciepło i rozejrzał dookoła.- Przejdziemy się po kilku najbliższych chatkach. Zbierzmy co się da i wrócimy. I kogo się da.
- Dobrze, ale najpierw daj mi jakąś koszulę - uśmiechnęła się do niego słabo, wracając po swoją broń.
Diablik zabrał się do szukania w torbie jakiejś koszuli Zellary.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.
abishai jest offline