Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 14-04-2019, 12:10   #61
Obca
 
Obca's Avatar
 
Reputacja: 1 Obca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputację
Nadrabianie straconego czasu

Wróciła do domu i rozpakowała zakupy, sprawdziła godzinę i spakowała jedną działkę białego proszku dla zielarza. Dla niej była to kokaina, ale może była tam domieszka czegoś innego. Krwawienie z nosa było bardzo obfite jak na zwykła kokainę.
Zastanowiła się czy przed zamknięciem sklepu przez Jane, ona i Henry mogli by jeszcze raz...albo dwa. Przy jego apetycie i szybkości… pewnie by się dało. Zwłaszcza gdyby nie bawić się w pełne rozbieranie. Szybki numerek. Takich rzeczy nie robiła z mężem.
Ale takie rzeczy robi się z kochankiem, gdy ma się męża, albo kiedy mąż gryzie przysłowiową ziemię.
Pobiegła na górę przeskakując stopnie, Henry był i robił swoją robotę. W skrócie można by to opisać jako atak wygłodniałej kobiety. Woods czekałą tylko aż majster się do niej odwróci i właściwie się na niego rzuciła. - ...Jane zamyka za dwie godziny….skończ jutro…- Powiedziała międzu atakiem na jego usta i szyje.
- Jutro też się dobieram do spodni pani Woods.- mruknął całując ją zachłannie i od razu podciągając jej koszulkę na plecach. - A jak gdzie, dziś?
- Jutro będę bez spodni…- Zaczęła obiecywać a jej ręce sięgnęły do jego paska.-...i jutrem zajmiemy się jak przyjdzie…- Chyba nie spodziewał się, że uklęknie przed nim i obdarzy jego męską dumę pieszczotą jakiej się nauczyła na nim. Nie trwała długo tylko tyle by stwardniał i zaczął się prężyć.
- Szybko...na biurku...jak zwierzę którym jesteś…- Jej oddech był szybki a zdanie urywało się kiedy szybko rozpinała spodnie. Ściągnęła tylko tyle by dać dostęp i odwróciła się do niego tyłem opierając o biedne niczego nie spodziewające się biurko.
Nie musiała długo czekać. Szturm był mocny, dłonie zacisnęły się silnie na jej biodrach. Piersi zakołysały pod koszulką. Ciało zadrżało.
A potem kolejny ruch, kolejny szturm, szybszy i mocniejszy od poprzedniego. To nie było kochanie się z wybrankiem. To był dziki zwierzęcy seks, dzikszy od tego co wyprawiała Yoona w snach.Tam bowiem wszystko było oprawione odrobiną wyrachowania i planowania. To… było czystą żądzą, bezmyślną i instynktowną. I okraszaną głośnymi krzykami rozkoszy, których Susan nie potrafiła utrzymać w ustach. Bestia... tym był. Rozkoszną bestią.
- Och Tak! - Wykrzyczała kiedy kolejny orgazm ogarnął jej ciało. Było wspaniale, aż nie chciała kończyć i chyba nie musieli. On na pewno nie miał jeszcze zamiaru. Chwycił ją za włosy i zmienił dzikie szybkie ruchy na wolniejsze, ale mocniejsze, które wydobywały z niej przy każdym pchnięciu odgłosy. Stęki, jęki, krzyki cały asortyment jaki jej struny głosowe mogły stworzyć. A po chwili znowu wrócił do obłędnego tempa jak na początku. Biurko szurało po podłodze odgłos uderzających się ciał wypełniły pomieszczenie a Susan po raz kolejny była na granicy. Wydawało się jej, że on też, ale nie zwracała na to większej uwagi. Była tak blisko, było tak gorąco i wspaniale i dziko i chciała by to trwało i trwało zamknąć się w kulce czasowej w tym konkretnym momencie. Trwało to dość długo… ledwie kończył, a ona ruchami bioder pobudzała go do dalszego wysiłku. A może jej się tak zdawało. Nie miało to znaczenia. Liczyła się rozkosz. Liczyło się pożądanie. Chciała więcej i dostawała więcej… Henry podbijał jej rozpalone ciało niczym maszyna. Dopiero po wszystkim zorientowała się, że czuła zapach hiacyntu przez całą długą końcówkę ich niezmordowanych figli.
- Wow…- Dyszała szybko i głośno. - To było… - Nie dokończyła, ledwo trzymała się na nogach. - Znowu czułam hiacynt…- Powiedziała odwracając się do niego przodem i opierając o biurko, Czuła ciągłe pulsowanie między nogami, ale była zbyt zrelaksowana i naładowana endorfinami by być przy nim ostrożna. Leniwie i niezdarnie podciągała spodnie, Część spermy spływała po jej nodze i nie prędko zapach seksu wywietrzeje z pokoju czy z jej skóry.
- Trochę przeszarżowaliśmy.- ocenił Henry i podrapał się po karku.- Mam nadzieję, że nic nie boli?
- Heh…- zaśmiała się Susan. - Na to nic nie poradzimy... było fantastycznie...szkoda że muszę już iść… - powiedziała ale się nie ruszyła, nie chciała.
- Zamierzam wkurzyć Jane. - to mówiąc mężczyzna bezczelnie chwycił za biust Susan ugniatając ją go zachłannie niczym mały chłopiec. Woods czuła, że mogłaby się do tego przyzwyczaić… polubić… uzależnić. Czyżby dopadała ją atmosfera tego miasta? Jeśli tak, to w najprzyjemniejszy sposób.
- Dlaczego miało by to ją wkurzyć? Przecież mówicie, że nic między wami…
- Bo będzie musiała na ciebie czekać. Z mojej winy.- zaśmiał się Henry rozbawiony jej słowami. - Nic między nami nie ma… ale ty się spóźnisz.
- Taaaakkkk? Pozwolisz mi się spóźnić na umówione na umówione spotkanie tsk tsk … jesteś okropny … normalnie powinnam cię odesłać na ławkę rezerwowych…- słowa niby były karcące ale kobieta złapała za materiał jego koszuli nie pozwalając mu odejść.
- Jestem straszny…- odparł Henry bezceremonialnie całując usta kochanki i równie bezceremonialnie rozkoszując się sprężystością jej biustu.- … strasznie napalony. A ty?
- Jesteś zdecydowanie bardziej atrakcyjną wizją spędzenia czasu niż wycieczka…- Powiedziała Susan wymieniając pocałunki z kochankiem, choć parę czerwonych lampek jej się zapaliło. Dalsza chęć, ochotę i przede wszystkim siła, nadal się kochać była aż nie ludzka. - Jak ty możesz mieć jeszcze siłę po całym dniu?
- Nie wiem… mam po prostu. Od zawsze.- mruknął mężczyzna najwyraźniej nie zaprzątający sobie takimi detalami głowy, kiedy mógł masować krągłe piersi Woods.
- Zawsze? W sensie nawet jako berbeć czy już jak przeszedłeś dojrzewanie ? - Zaśmiała się Woods pozwalając się nadal pieścić.
- Ja.. niewiele pamiętam… z czasów dzieciństwa… w zasadzie to nie pamiętam nic sprzed dwunastu lat.- odparł Henry liżąc lubieżnie szyję Woods i powoli schodząc ustami po jej obojczyków do piersi, które ugniatał zmysłowo.
- To trochę smutne. - Powiedziała Susan chłonąc tą informację, głaszcząc go czule po głowie.
- Nie jestem z tych którzy się tym tak martwią.- mruczał obejmując ustami szczyt lewej piersi i skupiając się na tej pieszczocie.
 
Obca jest offline