Oberwał. I wszyscy to widzieli, kolejny raz oberwał! Znowu zawiódł! Twarz Wiernego delikatnie się czerwieniła, lecz nie była to ta czerwień towarzysząca wściekłości- on po prostu się wstydził. Spojrzał jeszcze raz na nogę. Zwyczajny kawałek gruzu, pewnie przy którymś wybuchu, co najwyżej trochę poboli... - Idź dalej, do Jonasza i Chmury, szybko! Mi nic nie jest, mną zajmiesz się później!- zawołał, widząc Niusię biegnącą w jego kierunku. Rzeczywiście, poza drobnym bólem w nodze nie groziło mu nic takiego, gdyby był zwykłym, szarym harcerzem nikt nie uważałby go za chorego. Ale był dowódcą, jego ludzie zawsze będą się o niego bali. Chyba, że kiedyś zrozumieją... Zrozumieją, że droga do doskonałości musi być bolesna.
Odłożył na bok karabin i sięgnął do torby, starej i poszarpanej torby, która towarzyszyła mu bodaj od początku Powstania. Z jej wnętrza wydobył nienowy już, prany już co najmniej dziesięć razy bandaż- brudny i poszarpany. Z pewnością nie do użycia na poważniejsze rany, ale na zadrapanie w sam raz. Polał jeszcze ranę wodą z manierki i owinął mocno materiałem. Wszystko powinno być dobrze- zazwyczaj było.
W duszy zaś dowódca plutonu szturmowego nie mógł odżałować śmierci kolejnego ze swoich ludzi. Krzysztof ostatnio sporo mówił o śmierci, wydawał się jej nie bać- to wszystko przytłaczało go tak bardzo, że chyba w zaświatach szukał odpoczynku, spokoju... Wierny westchnął. Bóg mu to da, On wie, kto walczy tu po dobrej stronie. - Olga!- przywołał łączniczkę do siebie, posyłając jej krótki, ulotny uśmiech- Dostań się do "Kmicica" i dowiedz się jak wielkie są ich straty w tej chwili, czy nadal to dwóch martwych i trzech rannych. I czy czegoś im nie brak, koniecznie. Są nam potrzebni po drugiej stronie. Nie czekał aż odejdzie, położył się niemal na szczycie barykady i wyjął z torby lornetkę. Co z Danielem, gdzie są Chmura z Jonaszem i, najważniejsze, ile Niemców tu idzie...
__________________ Kutak - to brzmi dumnie. |