Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 15-04-2019, 16:28   #1
Lord Cluttermonkey
 
Lord Cluttermonkey's Avatar
 
Reputacja: 1 Lord Cluttermonkey ma wspaniałą reputacjęLord Cluttermonkey ma wspaniałą reputacjęLord Cluttermonkey ma wspaniałą reputacjęLord Cluttermonkey ma wspaniałą reputacjęLord Cluttermonkey ma wspaniałą reputacjęLord Cluttermonkey ma wspaniałą reputacjęLord Cluttermonkey ma wspaniałą reputacjęLord Cluttermonkey ma wspaniałą reputacjęLord Cluttermonkey ma wspaniałą reputacjęLord Cluttermonkey ma wspaniałą reputacjęLord Cluttermonkey ma wspaniałą reputację
[ACKS Mystara] D&D w stylu piaskownica / OSR / old school

Cytat:
[MEDIA][/MEDIA]

Jeśli powiedzielibyście ślepcowi, że pochodzicie z Pogranicz, zgadłby, iż jesteście Kryseańczykami, gdyż rzadko kiedy na dalekim wschodzie imperium można było spotkać czystej krwi Tireneańczyka, a tacy obok Niceańczyków stanowili trzon ludności stolicy i jej najbliższych okolic, prowincji Tirenei i Nicei. Kryseańczycy byli ludźmi o niedługich korpusach i krótkich, ale krzepkich kończynach; stoickim, niezależnym ludem wywodzącym się z południowego wschodu kontynentu Aurëposu, gdzie od zdaje się zawsze zamieszkiwali wschodnią stronę skalistych gór Drakonir, odchodzących ku morzu Ammas Aurë od największego pasma górskiego, Meniri. Mimo upływu lat Kryseańczycy byli wciąż uważani przez wspomniane, bratnie plemiona za ludzi zacofanych, nawet barbarzyńskich. Może dlatego, że Krysea, tłumaczona jako “Kraina Strzał” (a i doborowych najemników), opierała się przez blisko wiek przed wcieleniem do imperium aurańskiego. Zepchnięci na skraj cywilizowanego świata, w ciągu wielu wieków nieustannych wojen Kryseańczycy opanowali sztukę walki w takim stopniu, że ich obronnego szyku niemal nie sposób było przełamać frontalnym atakiem. Dopiero po stu latach walki ostatni separatyści poddali się, a Krysea została najmłodszą prowincją imperium. Od tamtego czasu Kryseańczycy wiele się zmienili. Mimo urodzenia i życia na peryferiach, niewidomy wyobraziłby was sobie jako wyrafinowanych i cywilizowanych, choć bliżej wam było do prostodusznych i niewykształconych. Nawet jeśli żyliście tak daleko od stolicy i nie pochodziliście z najwyższych warstw społeczeństwa, aurańskie wychowanie i kultura miały swoje niewątpliwe zalety dla każdego obywatela imperium.

Ślepiec domyślałby się, że jesteście pewnie średniego wzrostu, atletycznie zbudowani, stosunkowo opaleni, o brązowych włosach oraz okrągłych i głęboko osadzonych oczach, zwykle koloru orzechowego, brązowego lub ciemnobrązowego, gdyż takie wśród tego ludu były najpowszechniejsze. Wodziłby rękoma po owalnych twarzach, nie za dużych ani za małych nosach, umiarkowanie pełnych ustach i wyraźnych brwiach. Dawniej Kryseańczycy nosili długie, pełne brody, jednak obecnie strzygli je krótko na aurańską modłę lub nawet całkowicie, jeśli służyli w wojsku. Pograniczni arystokraci i kupcy mieli jaśniejszą cerę, co wynikało wyłącznie z takiego a nie innego stylu życia.

Prawie wszyscy zaczęliście pracować już w wieku siedmiu lat. Jeśli skończyliście już osiemnaście lat, byliście oficjalnie obywatelami imperium, jednak dopiero w wieku dwudziestu jeden lat nie jesteście dłużej zobowiązani do słuchania się decyzji rodziców. Siedemnaście lat było idealnym wiekiem dla panny młodej, a dwadzieścia jeden dla pana młodego. Obecny zwyczaj legalnej ucieczki na rok z domu w latach młodzieńczych i podejmowania zupełnie innej pracy jako sierota z fałszywym imieniem funkcjonował również na Pograniczach, choć z racji ciągłego zagrożenia w ograniczonej, bezpieczniejszej formie - zwykle uciekano niedaleko, kilka wiosek dalej, do ulubionego wujostwa.

Dawniej w aurańskiej kulturze ceniono przede wszystkim sztukę wojenną. Do tego stopnia, że nawet eklezjaści czy wiedzący musieli być sprawnymi wojownikami, jeśli chcieli być szanowani przez prosty lud. To samo tyczyło się kobiet i choć ich rola na przestrzeni wieków uległa zmianie, relikt tamtych czasów, zakon tancerek ostrzy wciąż przyjmował na akolitki młode kobiety chcące stać się wojowniczymi kapłankami Ianny. Pochodną doskonałości w walce były zwykle dyscyplina i efektywność, dwie wartości bardzo cenione w życiu codziennym, w wojsku, a nawet w tak ezoterycznych dziedzinach jak magia.

Ostatnimi czasy mówiono, że Aurańczycy stali się tłuści, zadufani w sobie i rozkochani w przyjemnościach. Jednak na pograniczu życie było surowsze i nigdy nie mieliście okazji dostrzec dekadencji i rozkładu moralnego, o których ponoć szeptano w wyższych kręgach, tak samo jak nie widzieliście amfiteatru w Cyfaraun. Zresztą warto było mieć nadzieję, że w tym pomówieniu nie było ani ziarna prawdy, gdyż nadchodziły naprawdę ponure, burzliwe czasy. A może już nadeszły, tylko tutaj wszystkie wieści docierały z opóźnieniem i zniekształcone… Ponoć na zachodzie imperator Somirei i tarkaun Aury rozpoczęli wspólną kampanię przeciw Wielkiemu Kaĝanowi, jak nazywano połączone siły plemion stepowych Skysostańczyków. Żołnierzy z wschodnich prowincji przerzucano na zachód, co odczuliście w codziennym, coraz mniej bezpiecznym życiu. Zaledwie tydzień temu pojawiła się plotka, że aurańsko-somireańskie wojska zostały otoczone i rozbite przez barbarzyńców, a imperium zaczęło chwiać się w posadach...

Tak jak wspomniałem, wychowaliście się na Pograniczach. Tak nazywano najbardziej wysunięte na wschód terytoria imperialne, oddzielające prowincje południowej Argolli i Krysei od... Pustkowia. Przeklętego Pustkowia, jakie zostało po Zaharze. Sama nazwa tej krainy przejmowała grozą i prymitywna wyobraźnia niejednego cesarskiego zaludniała pustynię wszelkimi potworami i demonami, jakie człowiek wymyślił. Do dzisiaj pamiętaliście ogniste kazanie wygłoszone przez wędrownego eklezjastę. A słyszeliście je dobry rok czy dwa lata temu. Raczej dwa; pamięć podpowiadała, że wizyta kapłana we wiosce zbiegła się w czasie z trzęsieniami ziemi, jakie nadwyrężyły posady niejednej chałupy. Niewiele z niego wtedy pojęliście. Spora część przemowy tyczyła się historii tych ziem. Ponoć wieki temu sami bogowie pragnęli obalić imperium Zahary, jego królów-czarnoksiężników i piramidalne świątynie wznoszone na chwałę ciemnych, chtonicznych sił. Nawet nie tyle je zniszczyć, co na zawsze wymazać z kart historii. W legendarnej wyprawie wojska dowodzone przez Valeriana Bellësareusa i proroka Azendora ruszyły na Pogranicza, za rzekę Krysivor, na bazaltowy płaskowyż Tenebris Murum, skąd władali Zaharańczycy. Wiedli długą i beznadziejną wojnę nie tylko przeciw mieczom, ale także demonom z czarnych otchłani. Ze spustoszonego imperium zostało zaledwie martwe i jałowe pustkowie, a z armii wyhodowanych potworów rozproszone niedobitki, do dziś rozmnażające się w dzikich ostępach i gnębiące ludy Pogranicza. Sebeka, ostatniego króla-czarnoksiężnika, wygnano w ten wrogi życiu bezkres i nigdy więcej o nim nie słyszano. Mroczne imperium Zahary, nie wskrzeszone od tamtego czasu, pozostało legendą i czarnym wspomnieniem.

[MEDIA][/MEDIA]

Imperator zwany w aurańskiej mowie tarkaunem zawsze wydawał wam się istotą równie odległą i niedostępną jak Ammonar i pozostałych sześciu bogów, do których wznosiliście modły: Calefa, Ianna, Istreus, Mityara, Naurivus oraz Türas. Już nieco bliższą figurą wydawał się prefekt zamieszkujący pałac w Cyfaraun, mieście leżącym na północny zachód od fortu Türos Tem. Z Türos Tem linią fortyfikacji władał twardoręki legat Ulrand Valerian i podlegli mu trybuni. Za młodu każdego z was uczono na pamięć kolejności fortów, wyznaczających granicę Aury. Türos Morn, Türos Spen, Türos Aster, Türos Tem, Türos Luin, Türos Drav, Türos Erin, Türos Tellë. Wasza wioska, Tibur, znajdowała się właśnie na południowy zachód od Türos Tem. Doskonale wiedzieliście, jakie było przeznaczenie tych fortów. Miały być pierwszą linią obrony przed potwornymi najeźdźcami z Tenebris Murum. Za rzeką Krysivor kończyła się cywilizacja Auran i wciąż panoszył się pierwotny świat: w cienistych puszczach, gdzie szczerząc zęby wisiały ludzkie czaszki, gdzie błyskały ognie, dudniły bębny i ostrzyły groty włóczni łapy zaharańskich potworów, spozierających przez zarośla na forty za rzeką.

[MEDIA][/MEDIA]

Tamtego dnia wasz dom, Tibur, jedno z wielu solidnie obwarowanych, umocnionych siół zaludnione przez straceńcze odważnych pograniczników, padł ofiarą ataku koboldów, orków i hobgoblinów. Toporne kryseańskie chaty zapłonęły. Wszędzie leżały trupy. Ziemię pokrywały plamy schnącej krwi. Pocięte saki, rozbite skrzynie i porozrzucane zapasy leżały bezładnie między zwłokami. Unosił się gęsty, smolisty dym, płożący się nisko po ziemi, który cuchnął. Płonęła wielka piramida nagich ciał - mężczyzn, kobiet, dzieci, a także i zwierząt, zrzuconych bez różnicy na jeden stos i podpalonych. Właśnie z tego stosu płonących ciał unosił się ciężki, przeraźliwie cuchnący obłok dymu. Żadna istniejąca nacja nie dopuściłaby się podobnego czynu co zaharańskie potwory, lubujące się w sianiu destrukcji, w terrorze, torturach i zabójstwach. Jak w przypadku dzikich bestii, chociażby wilcząt, u których instynkt zabijania potrafi być silniejszy niż instynkt zachowania życia.

Poza wami nie było już nikogo żywego. Starego Lucjusza przybili kołkami do drzewa. Na jego czole wyryto nożem prymitywny znak, którego znaczenia nie rozumieliście, ale który został wam w pamięci. Korowód pojmanych skierowano nie za rzekę, a do tajemniczego lasu Viaspen, skąd nikt nie spodziewał się ataku. Gdzieś w tym lesie biło serce ciemności, które już wkrótce będzie pompować waszą krew w obce, demoniczne światy…

Gdzie was prowadzono? Czarne worki na głowach uniemożliwiły wam poznania odpowiedzi na to pytanie. Pamiętacie pochód w parach długimi, kamiennymi korytarzami. Pamiętacie skrzypienie niejednych drzwi oraz zupełny brak schodów, zarówno prowadzących w górę, jak i w dół. W pewnym momencie was rozdzielono na dwie grupy i zaprowadzono do dwóch różnych celi, nie wiadomo jak daleko położonych od siebie. Ściągnięto wam worki z głów i stłoczono za żelaznymi kratami w ciasnych lochach, gdzie staliście się bezimiennymi, zapomnianymi przez bogów i ludzi więźniami.

[MEDIA][/MEDIA]

Pierwsza cela

Otaczała was zupełna ciemność. Czas dłużył się okropnie. Jedynym światłem było to, które wpadało z innej komnaty do stróżówki koboldów, nieznacznie rozświetlając szparę w uchylonych drzwiach. Wystarczyło go na tyle, aby obserwować karykaturalne sylwetki sześciu stworów, będących plugawym i nieproporcjonalnym połączeniem psów, jaszczurek i skarlałych ludzi. Przebywaliście w mroku, ale nie w ciszy. Pospieszne, rozgorzączkowane szepty współwięźniów towarzyszyły przyglądaniu się, jak chobołdy klęły i kłóciły się o podział lichego łupu, jaki z was zdarły. Nagle jedno z bardziej postawnych bydląt wydarło pękatą sakiewkę z łap kurduplowatego kolegi. Następnie osiłek napluł mu w twarz i zainicjował dziką grę w głupiego jasia ku uciesze pozostałych. Małpowata szamotanina trwała dopóki sakiewka nie trafiła któregoś z was w głowę, lądując za kratami celi. Usłyszeliście w mroku szeptaną, krótką naradę niepewnych strażników... i świst mieczy wyciąganych z pochew.
- O… od… oddajcie to! - Koboldzi bydlak wyjąkał tchórzliwie w aurańskim, który w jego gębie brzmiał tak jakby ktoś nałożył na siebie cudzy, nie pasujący rozmiarem płaszcz.

Druga cela

Koboldy zabrały worek z łupem i wyszły ze stróżówki, trzaskając za sobą drzwiami. Zapanowała zupełna ciemność. W powietrzu krążyła rozbzyczana, gruba mucha.
- Skąd się tu wzięliście, ludzie? - Powiedziała niewolnica w aurańskim. Nie było tego widać, ale głos brzmiał tak jakby się lękliwie uśmiechnęła. Był niespotykanie głęboki i melodyjny, niczym pomruk fal bijących rytmicznie o złote plaże południowej Argolli. - To moi towarzysze Quintus i Vestus, a ja nazywam się Dairinn Ni Gobnait, ale czy ma to jeszcze znaczenie, skoro stoczono nas do poziomu zwierząt w okrutnej niewoli... - Elfka! Powiadano, że podobni jej wciąż żyli w lasach południowej Argolli, ale z biegiem wieków ulegli zdziczeniu i nie pożądali już niczego innego niż ludzkie mięso. Jeśli w tej plotce był choć cień prawdy, nie byliście już pewni, na czyim talerzu wylądujecie!

Rekrutacja ta jest kontynuacją tej sondy (D&D w stylu piaskownica / OSR / old school), dlatego wielu informacji nie będę powtarzać, a skupię się tylko na tych nowych.
 

Ostatnio edytowane przez Lord Cluttermonkey : 19-04-2019 o 13:43.
Lord Cluttermonkey jest offline