WALKA:
Inicjatywa: Pieter (40), Emil (34), Oprych 1(29)
RUNDA 1:
Pieter atakuje Oprycha - rzut na atak (34, udany), obr: 8 (rzut) + 1 (Bijatyka) + 3 (S) - 4 (z walki wręcz) - 4 (Wt) = 4 pkt obr. Pieter parowanie.
Oprych: atak na Pietera (87, nieudany). Parowanie.
RUNDA ZASKOCZENIA DLA EMILA:
Emil: atak wielokrotny w chudego bandytę (nr 2). Atak pierwszy: WW: (32, udany), obr. : 2 (rzut) + 3 (S) + 1 (silny cios) - 2 (Wt) = 4 pkt. obrażeń. Atak drugi: WW: 11 (udany), obr: 5 + 3 +1 - 2 = 7 pkt. obrażeń. Słowem lecimy z trafieniem krytycznym . Lokalizacja trafienia - 11, głowa. rzut na krytyk - 6. Wartość krytyczna: -3, rzut - 6, co daje 9. poziom krytyka w głowę, a więc… roztrzaskanie czaszki.
RUNDA 2:
Ok, a więc tak: Oprych 3 widząc zabójstwo krzyczy i ucieka, a oprych 1 przez chwilę się waha i traci kolejkę, jeśli przeżyje.
Pieter: szaleńczy atak w O1 (WW: 42, udany), obr: 8 + 1 + 3 - 4 - 4 = 4 pkt obrażeń. Ale nic mu się nie dzieje.
O1 traci turę.
***
Kilka uliczek dalej, kiedy nie wyłapywali już tylu podejrzanych spojrzeń, Emil i Pieter zwolnili i zaczęli zastanawiać się nad tym, co począć dalej.
-
Beksa. - łapiąc oddech w szaleńczym biegu cedził Pieter. -
Coś ty kurwa zrobił najlepszego? - dodał po skręceniu w kolejną alejkę.
-
Pierdolec sam sobie winien - wysapał Emil, zdyszany po długim biegu. -
Widziałeś jaki chudy był? Jakby od tygodnia nie jadł. Taki to się na chodniku potknie i zabije. - Beksa nie zdejmował maski twardego rzezimieszka, mimo że nie panował nad roztrzęsionymi nerwami. Pierwszy raz kogoś zabił.
-
Dobra, ale co teraz zrobimy? - rozglądał się nerwowo. -
Nie możemy zostać w mieście, wywieszą nas na rynku. - poprawił plecak na ramieniu.
-
Jutro pójdziemy tam gdzie Młody chciał i pryśniemy przez kanały z miasta. - Planował Emil. -
A do tego czasu musimy się gdzieś zaszyć.
-
Dobra to prowadź, ja będę obstawiał tyły. - chwycił mocniej kij i ruszył za Beksą.
-
Zobaczmy, czy Duża Krata jest obstawiona - zaproponował Emil.
Przemknęli ciemnymi, bocznymi uliczkami, a że przemykali nimi często, wiedzieli, jak kluczyć tak, by nikt nie potrafił ich szybko zlokalizować. Zarazem mieli świadomość, że Teufelheim nie było tak dużym miastem, by mogli dłużej przebywać na ulicy. W końcu strażnicy miejscy się dowiedzą o tym, co zaszło na Małym Targu, a wtedy zapewne poinformują rycerzy Oczyszczającego Płomienia. Ci zaś za punkt honoru uznawali utrzymywanie porządku w mieście i wymierzanie sprawiedliwości, nawet gdy ta mogła wydawać się wątpliwa. Obaj czuli już niemal fizycznie pętlę zaciskającą się na ich szyjach.
Zastygnęli w obejściu jednego z domów, przy niewielkim chlewiku. Dwaj rycerze w płytowych zbrojach pilnowali wejścia do kanałów, a zaraz przy nich, zdyszany, opowiadał głośno ich historię jakiś przypadkowy mieszczanin.
-
Musimy stąd spadać, najlepiej do fortecy. - szeptał Pieter. - Nie damy rady tym tutaj.
-
Chcę zobaczyć reakcję tych zakutych łbów - szepnął Emil. Świeżo upieczony morderca przyglądał się z ukrycia rycerzom, ocierając łzy. -
Może pójdą z tym nędznym kapusiem do twojego stoiska a wtedy prześlizgniemy się przez Dużą Kratę? A jeśli nie to zawijajmy czym prędzej do Fortecy.
-
Jak chcesz, ale martwię się o Anne. - powiedział i obejrzał się za siebie. -
Mam nadzieję że nic jej nie jest.
Poczekali aż mężczyzna skończył referować rycerzom. Po krótkiej rozmowie między sobą, jeden z nich ruszył z mieszczaninem w kierunku targu.
-
To leć do niej. Ja wracam do Fortecy.
Pieter ruszył w przeciwną stronę, przemykał uliczkami kierując się w stronę swojego domu.
***
Miał szczęście, że mieszkali blisko Dużej Kraty. Zważając, by główna ulica była pusta, przeszedł przez nią szybko i będąc po drugiej stronie, skierował się już prosto do domu. Ledwie przekroczył próg, usłyszał w drugiej izbie cichy, słaby głosik.
-
...Pieter? - szepnęła jego siostra, Anna.
-
Tak to ja, wróciłem z rybami. - odpowiedział wchodząc i zamykając ryglem drzwi. -
Trochę mi dziś zeszło, przepraszam. - wchodząc głębiej wyjrzał za okno czy nikt go nie śledził i zamknął okiennice.
-
Jak się dziś czujesz? - zapytał odkładając kij pod ścianę.
-
Jesteś zdenerwowany? - Nie pierwszy raz potrafiła przejrzeć go na wylot. I nie tylko jego.
-
Zabili kogoś na rynku, jakaś sprzeczka. - odpowiedział nie patrząc jej w oczy. -
W tym mieście robi się zbyt niebezpiecznie, myślę że musimy jak najszybciej wyjechać.
-
Byłeś przy tym? - Mimo że miała ta słaby głos, płynął z niego nieopisany spokój. Od jakiegoś czasu Anna uspokoiła się, stała się taka… zdystansowana.
-
Tak i widziałem co dzieje się z tym miastem, nie ma tu dla nas miejsca i brak tu przyszłości - przyglądał się jej spokojnym oczom. --
Może uda mi się zarobić tyle by udało nam się wyjechać i to daleko, ale musisz mi zaufać. - kontynuował. --
Nie mogę powiedzieć o co chodzi, ale chcę żebyś jutro po południu była spakowana i gotowa do wyjazdu. - spojrzał na psa leżącego u jej nóg. -
Wszystko będzie dobrze ale musisz mi zaufać.
-
Nie rób głupstw, braciszku. Przeżyliśmy tu całe nasze życie, przeżyjemy i jutro, jakiekolwiek by nie było. Proszę, nie próbuj robić nic niebezpiecznego, nie warto. Pamiętasz, jak to było w baśni o świniopasie? “Ach, kochany Augustynie, wszystko minie, minie, minie…”.
Anna bardzo lubiła baśnie, które czytywała im matka, wraz z wiekiem wcale się to nie zmieniło. Ona sama niewiele się tak naprawdę zmieniła. Wciąż uwielbiała cytować ulubione bajki.
-
Masz rację, wszystko minie. - podszedł do niej i pocałował ją w czoło. -
Odpocznij a ja usmażę ryby na obiad. - zabrał worek z rybami do kuchni i zabrał się za obiad.
Nim odszedł, usłyszał jeszcze za sobą jej głos.
-
Pieter… zawsze z tobą jestem. To łóżko wcale tego nie zmieniło. Nawet gdy nie mogę wstać, zawsze jestem przy tobie. Pamiętaj o tym, proszę.
Pieter przygotował kolację dla wszystkich, następnie spakował niewielki dobytek do kilku worków i ustawił je w sieni by łatwiej można było z nimi wyjść w razie nagłej potrzeby. Następnie rzucił się na łóżko i postanowił przespać się kilka godzin, wstał po północy i pod osłoną nocy wyszedł z domu kierując się do Fortecy.