Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 21-04-2019, 12:38   #30
Guren
 
Guren's Avatar
 
Reputacja: 1 Guren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputację
Mój pies zmienia się w człowieka, więc są komplikacje rodzinne

"Posprzątać piwnicę? Tato właśnie mi dajesz kolejny powód, żeby Nie wyjeżdżać" córa Watersonów miała chęć odgryźć się ojcu w ten sposób. Na totalnym Sarkazm Mode, na poziomie 11. Jakby tej chęci nie złapała druga myśl - Ojciec wlezie do piwnicy i zobaczy Eddiego w nie wiadomo jakim stanie. Jill liczyła, że chociaż nie w stanie ze wstrząsem mózgu.
Pozostało jej tylko przewrócić oczami, skrzyżować ręce, gdy słuchała tego pseudo- psychologicznego wykładu. Bełkotu przez który miała chęć nadrobić parę epizodów "Rick&Morty". By w końcu powiedzieć:
- Tato, nie martw się. Tutaj nie chodzi o ciebie. Po prostu mam... no wiesz... kryzys tożsamości. Nie wiem czy iść drogą tradycji, by nie została zapomniana. Czy iść w wielkie miasto gdzie jest tylko więcej brudów. A wiesz jak to mówią- jak chcesz wiedzieć jak bardzo się zmieniłeś to idź tam gdzie świat się nie zmienia. A w ogóle to dziadek się starzeje

Przyszło jej przez myśl, że widocznie przypadła jej po ojcu umiejętność wygłaszania pseudo- psychologicznego bełkotu. I że powiedziała 2 wierutne kłamstwa- okolica jej pipidówy zmieniła się nagle o 180 stopni i ciągle krąży w tym kole. A Dziadek Waterson trzyma się lepiej niż jego zięć.
- A to nie jest tak u Chinoków, że starzy ludzie idą nad morze i odpływają w siną dal? A nie, tak robią chyba Inuici… A może Hawajczycy? nie wiem - mówił to z ostentacyjną nadzieją w głosie - Tak, ja też to czułem, lecz pewnego dnia pojąłem, że tym co najlepszego mogę uczynić dla swego ludu jest praca! Praca na rzecz Społeczeństwa. Dlatego też postanowiłem wybrać służbę państwu, albowiem taki jest mój patriotyczny obowiązek, ponieważ wiem, że każdy dzień mojej pracy przyczynia do poprawy życia trzystu milionów mieszkańców tego cudownego kraju. Jestem też dumny z ciebie, albowiem wybrałaś zawód, który przyczynia się do ogólnego polepszenia funkcjonowania społeczeństwa… Oczywiście, znacznie lepiej jakbyś była lekarzem, ale tak też jest dobrze. - mówił niczym natchniony kaznodzieja.

Nagle rozległ się trzask tłuczonego słoika.
- Znowu problem z szopami? - zapytał.
- O tak ostatnio ich sporo. Wiesz, dziadek już nie nadąża za wyłapywaniem dziur. Ale nie martw się, poradzę sobie -Jill liczyła, że wygodnictwo ojca wygra nad zamiłowaniem do poklasku. Czy raczej neurotycznym poszukiwaniem aprobaty, którą próbował przyspieszyć zamiast czekać na reakcje współrozmówcy. Sięgnęła po miotłę. W sumie jedna rzecz mogła ułatwić sprawę- niechęć Taty do Dziadka. I ułatwiłoby sprowadzenie Dziadka: - W sumie to go zawołaj, żeby ruszył się skoro się miga przed szopami...
- Dobry pomysł! Niech się do czegoś przyda! - powiedział i poszedł poszukać Seniora rodu. Jeśli Jill weszła zobaczyła Eddiego w ludzkiej warującego przy jakiejś starcie kartonowych pudeł.
- Tam mysz. Pilnuje! - rzekł po angielsku.
- Bardzo ładnie Eddie, bardzo... -Jill poklepała pupila po głowie przy okazji zerkając na drzwi licząc, że Dziadek zaraz się zjawi.
- To teraz mogę jeść ludzkie pyszności? I koty? Eddiemu wolno kota z chili? - zapytał uśmiechając się szeroko.

Dziadek zszedł na dol i stanął zamurowany.
Eddie nie. Podbiegł do Dziadka i zaczął skakać wokół niego.
- Wnusiu, czy to wygląda równie dziwnie jak mi się wydaje? - zapytał niepewnie senior rodu.
- Dziadku... Eddie nasz pies- poklepała pupila w ludzkiej skórze - ... osiągnął ludzką formę. Co jak co, ale myślałam, że ty Dziadku widywałeś nie takie dziwy...
- No, to było do przewidzenia. Wiesz, jego ojcem był Joe, ten wielki lupus w niezwykle gustownym garniturze, który pomógł ci w czasie ataku tancerki. Kiedyś został ranny, a Atoki się nim zajmował. A, że twój stryj miał suczkę w cieczce no rozumiesz - dziadek podrapał się po głowie.
- Ale Eddie zawsze już będzie na dwóch? On już chciałby na cztery!
- Ile Joe może mieć jeszcze szczeniaków? Ekhm... Dzieci? Em... Czy psy wujka Atokiego, to też moi kuzyni? - Jill zapytała powoli. Przy okazji głaszcząc po głowie Eddiego: - No właśnie Dziadku, czy Eddie może wrócić na 4 łapy? Jak to działa? Ma się tak zmieniać co miesiąc? Czy jak ja?
Jill nagle przyszło na myśl, że sama może załatwić sytuację. Wstała i powiedziała: - Eddie popatrz ja umiem zrobić z 2 na 4 łapy
Spróbowała się przemienić starając się jak najlepiej sobie przypomnieć swoją wilczą formę.
- No pewnie ze dwie dziesiątki, ale tylko Eddie rokował nadzieje. Jest teraz Garou, jak ty i chyba z Joem będziemy musieli go tego samego nauczyć o walce ze złem i sama rozumiesz. Oprócz Garou tylko część wampirów może się zmieniać i niektórzy magowie lub czarownicy. - rzekł dziadek i zmienił się tak samo jak zrobiła to Jill. Na Końcu zrobił to Eddie.
- Na czterech nogach lepiej. Nie jest już tak zimno.
Ze schodów zeszła Kora.
- Co wy tu robi.., Zaczynam się bać tego, że moja córka i ojciec w postaci wilków razem z moim psem coś knują. Biorę dwa dni urlopu, które spędzę przed telewizorem z pudełkiem czekoladek, więc ty tato gotujesz - poszła na górę.
- No to czekają was dwa dni jajek na bekonie i burgerów - rzekł dziadem
- Pycha! - szczekał Eddie.
- Nie brzmi źle. - Jill odruchowo się oblizała. - Hej Eddie, jak chcesz na ludzkie jedzenie albo po prostu połazić na 2 łapy, to trzeba ci załatwić jakiś ubrań. No wiesz, żeby było ci cieplej... I bo ludzie nie chodzą na swoim własnym futrze nie?
- Dziadek, to my mamy w okolicy i wampiry? Albo jakąś wiedźmę? - zwróciła się do seniora.
- Wampiry? - zapytał Eddie.
- Tacy ludzie pchły - odparł Dziadek.
- To okropne! trzeba je ugryźć! - szczekał.
- I tym też będziesz się zajmował. Pijawki są głównie w Portland, jedna nawet cię pilnowała na prośbę Hernana… Jeden taki tu kursuje jako rzecznik, ale to nikt ważny. naprawdę… Ubrania mam gdzieś, jakieś… Ale Jill, jedna prośba, przyjmiesz Eddiego do waszej watahy?
- A mogę? - zdziwiła się. - Nie no, bardzo chętnie - w końcu dostrzegła jakiś pożytek z nagłego "uczłekowienia" Eddiego - sojusznik w watasze. I o jeden facet więcej niż ten zboczony latynos.
- Tylko parę rzeczy omówię z Joshuą, nie powinien mieć nic przeciwko. Tylko nie mów nic kolegą, nie od razu - dziadek-pies podwinął wargę.
- Czyli będę razem z Jill popsikiwał na hydranty, szabrował śmietniki, tropił kocie spiski - Eddie merdał ogonem.
- No nie do końca… - odparł Senior.
- Możemy to też porobić, ale też nauczysz się Eddie zdobywać jedzenie jak człowiek. I Eddie, czy podejmiesz się wielkiego zadania zadbania o moją watahę?
- Hau! - zaszczekał radośnie Eddie
- A ja mu znajdę… Poszukamy. Wiesz, jakie rzeczy można wygrać od trekiesw, gdy są pijani? - rzekł dziadek z nieco zbyt widocznym entuzjazmem.

Reszta wieczoru
Trzeba przyznać, że pora była późna. Słońce prawie zaszło, ojciec pokręcił się jeszcze kilka godzin irytując Korę, i widząc, że nic nie zdziała, to pojechał do swego mieszkania w Portland, gdzie miał zapewne spędzić smutną noc w mieszkaniu, gdzie nawet pająki nie chcą słuchać bluesa. Kora zamknęła się na strychu i rozłożywszy się w fotelu wyświetlała filmy z Clintem Eastwoodem jedząc czekoladowe fondue z jabłkami.
Tylko Lloyd wydawał się promieniować zachwytem. Wysłał jej zawiadomienie, że jej filmik z jaskini zdobył już 500 polubień.
 
__________________
You are braver than you believe, stronger than you seem, and smarter than you think. Kubuś Puchatek aka Winnie the Pooh

Ostatnio edytowane przez Guren : 21-04-2019 o 12:42.
Guren jest offline