Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-04-2019, 18:18   #10
Kesseg
 
Kesseg's Avatar
 
Reputacja: 1 Kesseg ma wspaniałą reputacjęKesseg ma wspaniałą reputacjęKesseg ma wspaniałą reputacjęKesseg ma wspaniałą reputacjęKesseg ma wspaniałą reputacjęKesseg ma wspaniałą reputacjęKesseg ma wspaniałą reputacjęKesseg ma wspaniałą reputacjęKesseg ma wspaniałą reputacjęKesseg ma wspaniałą reputacjęKesseg ma wspaniałą reputację

***
Ray ocknął się gwałtownie jakiś czas po zachodzie słońca. Wciąż nie do końca przyzwyczaił się to tego niezwykle głębokiego dziennego spoczynku pozbawionego zupełnie snów… i do tego raptownego, ostrego przebudzenia pozbawionego jakże ludzkiego odczucia rozespania.
- Młody! Młody! - rozległo się nieudolnie tłumione wołanie Szklańskiego dobiegające od strony jednego z małych, wysoko umieszczonych okienek, do którego Gangrel najwidoczniej się wspiął przy użyciu swoich nadnaturalnych pazurów. - Młody, budź Tiena, musimy się czym prędzej zmywać, a ten panikarz ma problemy ze wczesnym wstawaniem. Ja odpalę brykę, a wy prostujcie kości i wychodźcie.
Młody Brujah nie bardzo wiedział jak ma niby obudzić pogrążonego jeszcze w dziennym letargu wampira, ale na szczęście po kilku chwilach Tien sam z siebie nagle podniósł się w nienaturalnie sztywny sposób i otworzył oczy.
- Mam złe przeczucia - rzucił na powitanie.
Wtem powietrze rozerwał grom pobliskiej, potężnej eksplozji, od której aż zadrżały ściany magazynu a z dachu posypał się tynk.

Ray skulił się odruchowo, po czym gwałtownie się wyprostował. Najwyraźniej to było jego nowe życie, wybuchy, strzały, kradzieże samochodów i zlatywanie z dachów. Skoro tak miało być, to trzeba się było przystosować, żeby przetrwać.

- Znów nas atakują?! - krzyknął Tremere, który w panice wybiegł z kanciapy i rozglądał się za najbliższą drogą ucieczki. Jego ruchy były nerwowe, niemal zwierzęce i wydawało się, że instynkty zaczęły przejmować kontrolę nad jego świadomością.

Brujah złapał mocno Tiena za kołnierz i osadził w miejscu. - Spokój, kurwa, rozumiesz? Głęboki oddech, i raz, i dwa. Już? To zbieraj swoja chudą dupę w troki i świńskim truchtem do auta.

Tien podążył za Ray'em, ale widać było, że wciąż znajduje się na krawędzi i niewiele trzeba by całkowicie poddał się panice.

Razem podeszli do drzwi magazynu, Ray uchylił je lekko rozejrzał się po okolicy szukając czarnej bryki i przyczyn eksplozji.

Resztki samochodu płonęły, emitując czarny, śmierdzący dym. Szklańskiego nigdzie nie było widać. Natomiast w oddaleniu, przy wyjeździe z terenu magazynowego stała pancerna, niebieska ciężarówka z białymi literami DBP na boku. Ray skojarzył nazwę z czasu, kiedy był tu z zespołem - była to firma ochroniarska. Przynajmniej oficjalnie, bo nawet wtedy chodziły plotki, że prowadzą też drugą, nie do końca legalną działalność.

- Kurwa - zaklął Ray, przymykając od razy drzwi tak, by została jedynie wąziutka szparka. Sprawdzał drogi ucieczki. - Tien, słuchaj, jeśli się na czymś znam, to jest to przetrwanie. Przeżyłem ten Wietnam w dokach, spadłem z dachu, i jakoś jeszcze tu jestem. Ale teraz potrzebuję cię sprawnego i gotowego do akcji. Nie mogę cię niańczyć. Skup się, mówiłeś że mamy się dostać do małej Havany? Gdzie dokładnie?

- W centrum dzielnicy stoi kościółek, tam mamy się spotkać z szefem i resztą - odpowiedział Tien roztrzęsionym głosem. - Znów będą do nas strzelać? Widzisz tam kogoś?
Ray niewiele widział przez szparę w drzwiach, ale pamiętał mniej więcej rozkład okolicy z wczorajszego patrolu. Opcji było kilka. Główny (zachodni) wjazd z ulicy, który teraz blokowała ciężarówka ochrony nie wydawał się zachęcający. Można było spróbować wspiąć się na mur otaczający teren magazynowy, albo wspiąć się na same budynki i skacząc z dachu na dach łatwiej przeskoczyć nad murem. Wampirowi wydawało się też, że od północnej strony kompleksu była jeszcze jedna, mniejsza brama, ale nie było sposobu sprawdzić czy też nie jest zastawiona. Kolejnym pytaniem było w którą stronę uciekać: na południu i wschodzie czekała ich woda, na zachodzie było studio filmowe otoczone jeszcze wyższym niż magazyny murem i pewnie z dodatkową ochroną. Na północy wyspy znajdowały się jakieś stare, na wpół zrujnowane wille, w których często chronili się bezdomni, narkomani i członkowie gangów (a przynajmniej słyszał, że tak było w czasach gdy był tu z zespołem). Gdyby zaś próbowali się od razu wydostać z wyspy, były dwa mosty - wschodni prowadzący do handlowego North Pointu i zachodni prowadzący do Downtown. Którejkolwiek drogi by ostatecznie nie wybrali, bez samochodu czekała ich długa przebieżka, bo Mała Havana była praktycznie po drugiej stronie miasta.

- Dobra, Tien, posłuchaj, nie wiem gdzie Andrzej, więc się rozglądaj się za nim. Idziemy do tylnego wyjścia i spróbujemy przez mur dostać się do tamtych slumsów na północy. I tak wyglądamy już jak menele, więc się wpasujemy.
Ray pociągnął za sobą ciągle opierającego się towarzysza. Małe, przerdzewiałe drzwi ledwo trzymały się kupy, wystarczyło jedno kopnięcie, by zamek puścił.
- Droga wolna… chyba… - Ta część placu nie było oświetlona. - Dajesz, za tamten kontener na gruz. Już, już!

Hałas, którego źródłem były kopnięte drzwi, zwrócił uwagę.
- Tam jest jeszcze dwóch! Brać ich!
Członkowie grupy ochroniarskiej ruszyli w głąb terenu magazynowego. Jeden z nich puścił serię z empepiątki, ale kule przeleciały nad głowami uciekających wampirów, które pognały ile sił w nogach i zdołały ukryć się za kontenerem.
Ray chciał zaraz kontynuować ucieczkę w stronę muru, ale Tien go powstrzymał.
- Uważaj, patrz - wskazał na kilka uzbrojonych postaci, które właśnie otwierały północną bramę. - Próbują nas otoczyć. Jeśli teraz pobiegniemy, zauważą nas i otworzą ogień. Może lepiej ukryć się przy pomocy Niewidoczności i spróbować się wykraść, gdy nas miną? Nie wiem, obie opcje są ryzykowne… Ty zdecyduj.
Tien, mimo większego strażu w Sforze i ogólnego doświadczenia, pozostawił decyzję swojemu kompanowi. Mogło się to wydawać dziwne, ale młody Brujah zdążył już nie raz zauważyć, że Tien nie lubił podejmowania decyzji i przyjmowania odpowiedzialności. Nie to, żeby nie miał własnego zdania, ale ostatecznie zawsze wolał się zdać na osąd kogoś innego. Czasami było to użyteczne dla Sfory. Czasami zaś kłopotliwe… tak jak teraz.

- Schowamy się, ale nie tu! Wiedzą, że tutaj wbiegliśmy! - Ray rozglądał się rozpaczliwie za kryjówką. - Dalej, Tien, tędy, przez ten cień za tamtą kupę złomu! Mamy ciemne ubrania, może nie zauważą.
Ruszyli, tym razem cicho i powoli. Skrzynie ustawione jedna na drugiej rzucały cień, a ta część placu nie była do tego dobrze oświetlona. Napastnicy, kimkolwiek nie byli, krzyczeli do siebie i szukali ich, ale plan się powiódł. Obydwa wampiry zamarły w bezruchu pomiędzy zezłomowanymi elementami maszyn, starym wyposażeniem magazynu i kompletnie przerdzewiałym busem Volkswagena z lat sześćdziesiątych. “Make love, not war” kołatało się po głowie młodszego, gdzieś pomiędzy niemymi groźbami i obrażaniem matek tych niby-ochroniarzy.

Wreszcie Ray poczuł, że chwila jest odpowiednia i poprowadził Tiena, półbiegiem poprzez cienie. I udało się. Wydostali się z zasadzki. Teraz musieli jeszcze jakoś dostać się do swoich towarzyszy w Małej Havanie…
***
 
__________________
Voracity - eng cover (Overlord 3 season OP)
Kesseg jest offline